log in

Wpisy

Przedmeczowo: Piast Gliwice - Korona Kielce

Cztery gole, w tym trzy iście magiczne, ponownie przyjemna dla oka - ofensywna, a zarazem konsekwentna - gra w defensywie Korony Kielce w meczu przeciwko Pogoni Szczecin pozwoliła odnieść podopiecznym Macieja Bartoszka trzecie zwycięstwo z rzędu. To tylko dwa spotkania pod wodzą nowego szkoleniowca Żółto-Czerwonych, ale już można powiedzieć, że coś się zmieniło i to zdecydowanie na lepsze. Już za kadencji Tomasza Wilmana Korona potrafiła atakować w taki sposób, ale brakowało jej stabilności i dłuższych okresów takiej gry, a brak rotacji w składzie sprawił, że trener Wilman musiał pożegnać się ze swoją posadą szybciej, niż się spodziewał. Trener Bartoszek póki co wydaje się, że podrasował to, co chciał osiągnąć jego poprzednik. Teraz walka toczy się o to, by taką postawę piłkarzy ze Ściegiennego utrzymać jak najdłużej.

Okazja na przedłużenie serii wygranych do czterech nadarza się już w sobotę,  kiedy to podobnie jak tydzień temu o godzinie 15:30 Żółto-Czerwoni wybiegną na murawę, by stoczyć kolejny bój o ligowe punkty. A w ramach osiemnastej kolejki Lotto Ekstraklasy czeka ich ciężki, wyjazdowy mecz na Śląsku, z nieobliczalną ekipą Piasta Gliwice.

Piast Gliwice i Korona Kielce mierzyły się ze sobą na pierwszoligowych i ekstraklasowych boiskach do tej pory siedemnastokrotnie. Bilans tych spotkań jest korzystny dla ekipy ze świętokrzyskiego, która wygrywała z gliwiczanami dziewięć razy, cztery razy oba zespoły dzieliły się punktami, cztery razy wygrywał Piast. Bramki również wypadają na korzyść Korony: w ciągu tych siedemnastu spotkań dwadzieścia trzy gole Żółto-Czerwoni zdobyli, tracąc czternaście. Ostatni raz Piast wygrał z Koroną w sezonie 2013/2014, pokonując ją na stadionie przy Ściegiennego 0:1. Od tamtej pory Korona czterokrotnie wygrywała w lidze z Piastem, a ostatnie dwa spotkania kończyły się remisem 1:1.

Starcie, które teraz jest przed nami, zanosi się na bardzo wyrównane. Co prawda obie drużyny dzieli w tabeli różnica już czterech oczek, chociaż Piast nie wygrał od trzech spotkań, dwa ostatnie remisując, podczas gdy Korona trzy ostatnie mecze wygrała, chociaż to Żółto-Czerwoni pną się w górę tabeli, to jednak należy pamiętać, że Piast naprawdę potrafi grać w piłkę, co pokazał poprzedni sezon. Zapowiada się mecz pełen walki, ofensywnych akcji, strzałów i jeszcze raz walki. Wygra drużyna, która tego właśnie dnia będzie w lepszej dyspozycji i która ustrzeże się indywidualnych błędów przy stałych fragmentach gry i kontratakach rywali. Duże znaczenie na tym etapie rozgrywek będzie też miała kondycja zawodników. Lepiej przygotowani fizycznie już na starcie spotkania zdobędą bardzo istotną przewagę nad słabszymi, co w konsekwencji może dać wygraną. Na całe szczęście zespołem lepszym pod względem fizycznym zdaje się być Korona Kielce, a jeśli dodać do tego dobrą formę i świetne nastroje po trzech wygranych z rzędu, a także to, że z kim jak z kim, ale właśnie z Piastem Żółto-Czerwoni potrafią wygrywać, to właśnie goście wyrastają na faworytów sobotniego pojedynku.

Co słychać w tabeli, jeśli chodzi o obie ekipy? Podopieczni trenera Bartoszka oczywiście zanotowali upragniony awans i z dwudziestoma trzema punktami na koncie zajmują ósmą lokatę, tracąc zaledwie punkt do szóstej w tabeli pogoni Szczecin. Kielecki zespół ma dwa oczka przewagi nad Śląskiem Wrocław i Wisłą Kraków, a trzy nad jedenastą Arką Gdynia. Korona poprawiła wreszcie trochę kiepski bilans bramkowy, obecnie wynosi on dwadzieścia pięć do trzydziestu sześciu na minus. W najbliższym meczu Kielczanie mogą wywalczyć awans na siódmą lokatę, ale potrzebują zwycięstwa, remis może pozwolić im utrzymać ósmą lokatę, ale będzie to zależne od wyników innych ekip, porażka strąci Koronę kilka miejsc w dół, może się zdarzyć że nawet na jedenastą pozycję, tak więc jest o co walczyć, bo trzy punkty mogą naprawdę pomóc Koronie.

Piast od trzech spotkań nie zaznał smaku zwycięstwa, przez co obsunął się w tabeli na dwunaste miejsce, z dorobkiem dziewiętnastu oczek. Ekipa z Gliwic nadal może wspiąć się na wyższe miejsca, ponieważ zwycięstwo w sobotę da jej szansę przesunąć się nawet na dziewiątą lokatę, remis powinien im wystarczyć do pozostania na obecnym miejscu, chyba że zwycięstwo odniesie będąca w kiepskiej formie Cracovia, następnie jeśli przegrają, mogą spaść nawet na przedostatnie miejsce w tabeli. Ekipa z Gliwic nie strzela zbyt wielu goli, sporo również traci, przez co bilans bramek ma oczywiście ujemny, wynoszący osiemnaście do dwudziestu sześciu.

W ostatnich meczach Korony wyróżniają się dwie postacie: Siergiej Pylypczuk i Nabil Aankour. Obaj będą w sobotę bardzo ważnymi ogniwami swojej drużyny, ale to właśnie Nabil jest prawdziwym motorem napędowym kieleckiej ofensywy. Stawia swój stempel na niemal każdej akcji Korony, drybluje, podaje, strzela niesamowite bramki, nawet głową! W obecnej chwili ciężko wyobrazić sobie Koronę bez Marokańczyka. W takiej formie Nabil jest bez wątpienia jednym z najlepszych piłkarzy naszej ligi i może zagrozić każdemu rywalowi.

Starcie w Gliwicach zanosi się na prawdziwą wojnę o punkty. Zarówno gospodarze, jak i goście nadal potrzebują każdego  punktu. Dlatego nie będzie odstawiania nogi, a sędzia będzie miał pełne ręce roboty. Szykuje się prawdziwa gratka dla wiernych kibiców Korony, którzy mogą zasiąść do kibicowania swojej drużynie z wielką nadzieją na kolejny udany weekend.

Przedmeczowo: Korona Kielce – Zagłębie Lubin

Przed przerwą na mecze reprezentacji stało się wreszcie to, czego oczekiwali z utęsknieniem wszyscy kibice Korony Kielce. Prowadzona jeszcze przez Sławomira Grzesika Korona wreszcie zdobyła komplet punktów, kończąc w ten sposób fatalną passę spotkań bez wygranej i odbijając się od dna strefy spadkowej. Cieszy nie tylko wynik, ale też waleczna postawa, którą wreszcie zaprezentowali Żółto-Czerwoni. Teraz z większym optymizmem można czekać na kolejne ważne spotkanie. Cieszy też stosunkowo szybkie rozwiązanie problemów z obsadą fotela szkoleniowca drużyny. Pracę w Kielcach rozpoczął były boss Chojniczanki Chojnice, niespełna czterdziestoletni Maciej Bartoszek. Nowy trener już od pierwszych wywiadów zapowiada, że chciałby, aby pod jego wodzą Korona grała ciekawą, szybką piłkę, opartą na ofensywie i przyjemną dla oka. Czeka go niewątpliwie trudne zadanie, ponieważ sytuacja kadrowa Dumy Kielc znacznie utrudni mu realizację celów, do których należy bez wątpienia spokojne utrzymanie klubu w Lotto Ekstraklasie na kolejny sezon. Pierwszy test "nowej" Korony odbędzie się już w najbliższy poniedziałek, kiedy to na Kolporter Arenie zagości jedna z najlepszych ekip ligi – Zagłębie Lubin. Start spotkania punktualnie o godzinie 18:00, a  zawody poprowadzi pan Tomasz Kwiatkowski.

Goście z Lubina zanotowali ostatnio nieznaczny spadek formy, najpierw tylko remisując u siebie z Wisłą Kraków, a następnie przegrywając na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław. Pomimo tych wyników Zagłębie nadal zajmuje wysoką, piątą lokatę w tabeli z dorobkiem dwudziestu czterech oczek, z sześcioma wygranymi, sześcioma remisami i trzema porażkami. Bilans bramkowy dwadzieścia trzy do piętnastu wyraźnie wskazuje, że Lubinianie mają zarówno solidną obronę, jak i groźną ofensywę. Ponadto mają o co walczyć, bo wciąż mogą gonić liderów z Białegostoku i Gdańska, a za plecami mają naciskającą Termalicę, która ma tyle samo punktów, co Zagłębie, a ponadto niebezpiecznie blisko znajduje się Lecz Poznań. Lubinianie znajdują się więc obecnie w sytuacji, w której mogą awansować wyżej, ale także spaść niżej przy tak spłaszczonej tabeli może okazać się niezwykle łatwo. Dlatego nie zadowoli ich remis. Będą szukać tylko i wyłącznie wygranej na stadionie przy Ściegiennego.

Korona, choć wreszcie wygrała, nadal nie może czuć się zbyt pewnie. Po piętnastu rozegranych spotkaniach zajmuje czternastą pozycję z przewagą zaledwie punktu nad strefą spadkową, w której zakotwiczył Górnik z Łęcznej i Wisła Płock. Kielczanie mają w dorobku siedemnaście oczek, punkt więcej od piętnastej Wisły z Płocka i punkt mniej od dziesiątej Cracovii.

W obecnych rozgrywkach Żółto-Czerwoni grają w kratkę. Do tej pory odnieśli pięć zwycięstw, dwa razy remisowali, przegrali aż osiem spotkań. Pokłosiem tak dużej ilości porażek jest najsłabszy w lidze bilans bramkowy: dziewiętnaście do trzydziestu czterech na minus. Nie ulega wątpliwości, że drużyna potrzebuje silnej ręki, by ustabilizować swoją grę. Nowy trener od początku będzie chciał zacząć wygrywać, a tego właśnie drużynie trzeba: wygranej z Zagłębiem. Przy okazji zdobycia trzech punktów w starciu z ekipą
z Lubina dojdzie jeszcze jedna satysfakcja: rewanż za wysoką porażkę z początku sezonu. Wygrana w poniedziałek da Koronie szansę wskoczenia na dziesiątą lokatę w tabeli, odskakując strefie spadkowej, a zbliżając się do pierwszej ósemki. Remis też nie będzie złym wynikiem, choć ewentualny awans lub spadek za jego przyczyną będzie uzależniony od wyników innych zespołów. Co do porażki, to nie ma wątpliwości, że będzie ona tragedią.

Zagłębie Lubin ma kilku graczy zdolnych zagrozić każdej defensywie w Ekstraklasie. Jednym z nich jest Arkadiusz Woźniak. Napastnik Zagłębia strzelił w tych rozgrywkach jak na razie trzy bramki, ale przede wszystkim jest zawodnikiem, który nie ogranicza się tylko do czekania na piłkę. Woli wycofać się w głąb pola i wesprzeć partnerów w rozegraniu akcji,
a potem nagle znaleźć się w polu karnym, tam, gdzie spadnie piłka po dokładnym dośrodkowaniu. Jest typem zawodnika, którego przez cały mecz trzeba mieć na oku, bo jednym zrywem może zapewnić swojej ekipie wygraną.

Korona ma problem związany z brakiem boiskowego lidera. W spotkaniu z Termalicą do zwycięstwa drużynę poprowadził Pylypczuk, którego wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nie zobaczymy w poniedziałek na boisku z powodu kontuzji. Kto zatem pociągnie Żółto-Czerwonych do zwycięstwa? W niezłej formie ostatnio jest Naabil Aankour. Marokańczyk
z francuskim paszportem strzelił drużynie z Niecieczy pięknego gola głową i był jednym z motorów napędowych Korony w poprzednim meczu. Filigranowy ofensywny pomocnik jeśli odpowiednio wykorzysta swoje atuty szybkości i świetnej techniki powinien pomóc kolegom stworzyć pod bramką Zagłębia niejedną okazję do strzelenia gola.

Zagłębie Lubin jest zdecydowanym faworytem spotkania w Kielcach. Za ekipą gości przemawiają liczby, ale też umiejętności czysto piłkarskie. Bez wątpienia to właśnie goście będą prowadzić grę w poniedziałek i dyktować warunki na boisku. Ale nowy trener i dobre nastawienie po ostatnim wygranym meczu Korony może sprawić, że pozytywna nareszcie atmosfera przeniesie się na boisko i zapewni komplet punktów gospodarzom w arcytrudnym meczu.

Przedmeczowo: Termalica Bruk-Bet Nieciecza - Korona Kielce

Dobra gra przez trzydzieści minut w meczu z Legią Warszawa na Kolporter Arenie niestety nie wystarczyła do zdobycia nawet punktu. Mimo dwubramkowego prowadzenia Korona uległa wracającej do formy ekipie Mistrzów Polski 2:4, przegrywając szóste spotkanie z rzędu. Korona jest obecnie w prawdziwej zapaści i naprawdę trudno jest wierzyć, że w kolejnym spotkaniu nastąpi poprawa. Ale przecież gorzej już chyba być nie może… Ekipa z Kielc zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, wciąż nierozstrzygnięta jest kwestia sponsora klubu, a plotki wokół objęcia przez coraz to nowych szkoleniowców roli trenera drużyny też nie pomagają piłkarzom w koncentracji. Ostatnia z nich głosi, że nowym głównodowodzącym Żółto-Czerwonych miałby zostać pracujący dotychczas na zapleczu Lotto Ekstraklasy – Maciej Bartoszek. Niespełna czterdziestoletni szkoleniowiec miał już do czynienia z najwyższą klasą rozgrywkową, prowadząc bez większych sukcesów GKS Bełchatów w sezonie 2010/2011. To jest jednak sprawa w tej chwili drugorzędna. Liczy się tylko to, żeby przerwać fatalną serię i wreszcie zdobyć komplet punktów. A wcale nie będzie to łatwe, bo w najbliższą sobotę wciąż prowadzeni przez Sławomira Grzesika piłkarze Korony Kielce zagrają z rewelacją tego sezonu, czwartą w tabeli ekipą Termaliki Bruk-Bet Nieciecza. Arbitrem tego spotkania będzie pan Jarosław Przybył. Jego pierwszy gwizdek rozlegnie się punktualnie o godzinie 15:30.

Korona, gdyby mogła, to chyba nadal spadałaby w dół. Na szczęście nie ma już gdzie, bo zatrzymała się na ostatnim miejscu w tabeli z dorobkiem czternastu punktów i bilansem bramkowym 16:33 na minusie. Cztery zwycięstwa, dwa remisy i aż osiem porażek spowodowały, że piłkarze z Kielc zajmują takie miejsce, jakie zajmują. Szanse na awans w górę tabeli wciąż są i to duże. Wygrana z Termaliką może pozwolić Koronie wskoczyć na dwunastą lokatę przed Wisłę z Płocka, remis da szansę wydobycia się ze strefy spadkowej, natomiast porażka sprawi, że Korona ugrzęźnie na pozycji czerwonej latarni na dłużej.

Termalica ostatnio również spuściła z tonu. Nie wygrała od trzech spotkań, dwa ostatnie mecze przegrała. Przez tę zniżkę formy ekipa trenera Czesława Michniewicza spadła na czwarte miejsce, tuż za podium, na którym gościła od dłuższego czasu. Przed spotkaniem z Koroną piłkarze Termaliki nie kryją się z tym, że liczą na trzy punkty i powrót na co najmniej trzecią lokatę. Remis, w zależności od wyników trzeciego Zagłębia, również może dać drużynie gospodarzy awans, porażka nie wyrządzi im krzywdy, ponieważ i tak utrzymają czwartą pozycję, dzięki czteropunktowej przewadze nad piątą Pogonią Szczecin. Termalica w tych rozgrywkach może się pochwalić siedmioma wygranymi, trzema remisami i czterema porażkami. Zdobyła do tej pory piętnaście, straciła siedemnaście goli.

Siłą Termaliki w tym sezonie jest to, co do niedawna cechowało piłkarzy Korony Kielce – niesamowita wola walki. To ona pcha tę drużynę do przodu, pomimo średnich umiejętności technicznych jej zawodników. Sporo goli strzelają po stałych fragmentach, wykorzystując zamieszanie w polu karnym lub strzelając z dystansu. Niewiele widzimy w ich wykonaniu widowiskowych akcji, sztuczek technicznych czy finezji w grze. Ich zwycięstwa są często dziełem przypadku i nie są wysokie. Niemniej piłkarze Termaliki są zawsze dobrze przygotowani do kolejnych spotkań i nieźle rozpracowują taktykę rywali. To daje im przewagę nad tymi, którzy muszą się z nimi mierzyć.

Ciężko spodziewać się czegokolwiek po pognębionej, przybitej serią klęsk Koronie Kielce. Drużyna nadal, mimo lepszej gry przeciwko Legii Warszawa, pozostaje w dołku. Jednak pojawiło się światełko w tunelu. Pierwsze trzydzieści minut spotkania z Mistrzami Polski było koncertem gry Korony. Szkoda, że trwało to tak krótko, ale dowodzi, że w drużynie jest potencjał i to niemały. Potrzeba tylko kogoś, kto będzie potrafił go wydobyć. Szansy na wygraną Żółto-Czerwoni powinni upatrywać przede wszystkim w grze z kontry. To jedyne, co pozostało z drużyny po ostatnich przejściach. Szybkie ataki, bez wielu wymian piłek, może celne dośrodkowania lub jeden dobry strzał z dystansu może dać Koronie upragnione trzy punkty i jeszcze bardziej upragnione przełamanie. A wystarczy po prostu zagrać tak jak z Legią, ale nie przez pół godziny, bo do zwycięstwa potrzeba utrzymać dobrą grę znacznie dłużej.

Któż spośród piłkarzy Termaliki może być groźniejszy dla Korony niż jej były zawodnik i ostoja linii pomocy Vlastimir Jovanović? Jovka to doświadczony, solidny środkowy pomocnik, który wkłada serce w swoją grę, a na boisku wypruwa sobie żyły dla dobra własnej ekipy. Jovanović potrafi dokładnie podać i kąśliwie uderzyć, ale przede wszystkim zapamiętaliśmy go za jego waleczność i pracowitość. Dziś chyba najbardziej brakuje Koronie kogoś takiego jak Vlastimir. Przywódcy środka pola, boiskowego generała, który wstawi głowę tam, gdzie inni boją się wstawić nogę. Ponadto zna Koronę od podszewki, dlatego tym bardziej może okazać się tajną bronią Termaliki w najbliższym spotkaniu.

Sławomir Grzesik podkreśla, że w meczu z Termaliką czekają nas niespodzianki. Dostępni do gry będą tacy zawodnicy jak Nabil Aankour i Serhij Pyłypczuk. Zabraknie wykluczonego za kartki Kena Kalaste, w środku obrony zagrają znowu Radek Dejmek w parze z Bartoszem Rymaniakiem. Ale to nie w defensywie należy upatrywać szansy na wygraną. Korona potrzebuje wygranej, dlatego musi szukać goli. Zapewnić je może ulubieniec kibiców z Kielc – Jacek Kiełb. Popularny Ryba mimo wszystko nadal jest szybkim, kreatywnym zawodnikiem, obdarzonym atomowym uderzeniem z dystansu i celnym dośrodkowaniem. Dużo mogą namieszać jego wygrane pojedynki jeden na jeden z przeciwnikami. Jeśli Jacek będzie miał swój dzień, powinien być wielkim wzmocnieniem podstawowej jedenastki drużyny gości.

Czy tym razem uda się wreszcie przerwać koszmarną passę porażek Korony Kielce? Faworytem tego meczu jest Termalica Bruk-Bet Nieciecza, nie tylko jako gospodarze, ale po prostu jako ekipa, która gra lepszy, dojrzalszy futbol i która znajduje się mimo wszystko w lepszej formie niż Korona. A jednak Korona Kielce nie jest bez szans. Głód wygranej może wypełnić wszelkie dziury w kadrze i w umiejętnościach piłkarzy. Bo przed tym spotkaniem jedno tylko tak naprawdę jest pewne: pora przerwać serię porażek efektownym zwycięstwem. 

Przedmeczowo: Korona Kielce - Legia Warszawa

Po piątej porażce z rzędu miarka się przebrała. Władze Korony Kielce po wysokiej przegranej (4:0) w Chorzowie uznały, że sprawy wymknęły się spod kontroli trenera Tomasza Wilmana i odsunęły go od kierowania drużyną. Niestety, nie ma sensu ukrywać, że szkoleniowiec Korony nie potrafił odnaleźć środka, który pozwoliłby mu na nowo ożywić ducha swoich piłkarzy. Teraz pozostaje pytanie, kto zdoła to uczynić. Kto zastąpi trenera Wilmana i kto sprawi, że Żółto-Czerwoni znowu zaczną robić postępy i wygrywać?

Jest kilku kandydatów, ale póki co żadne nazwisko nie ma statusu faworyta. Janas, Ojrzyński i wielu innych czeka na swoją szansę. Pewne jest tylko jedno: ktokolwiek nie zastąpi trenera Wilmana, któremu mimo wszystko należą się od nas serdeczne podziękowania za trud włożony w pracę z drużyną, będzie miał arcytrudną misję: w krótkim czasie odbudować drużynę i utrzymać ją w lidze. Pierwsze wyzwanie i to bardzo ciężkie, czeka Koronę już w piątek, dwudziestego ósmego października, bo właśnie w tym dniu Żółto-Czerwoni zagrają z Legią Warszawa. Początek spotkania o godzinie 20:30 na Kolporter Arenie. W tym meczu drużynę poprowadzi Sławomir Grzesik.

Korona Kielce zbiera ostatnio ciężkie baty. Pięć porażek, zaledwie dwie strzelone bramki, przygnębiająca postawa defensywy, czego wyrazem jest najgorszy bilans bramkowy - czternastu goli strzelonych i aż dwudziestu dziewięciu straconych, gra pozbawiona ambicji i w sumie pięć porażek z rzędu, a w rezulacie spadek na samo dno tabeli. W obecnych rozgrywkach Korona cztery razy wygrywała, dwa razy remisowała i aż siedem razy przegrywała. Pomimo tego sytuacja Żółto-Czerwonych nie jest tak zła, jak mogłoby się wydawać. Mają na koncie czternaście punktów, tyle samo co dwunasty Górnik Łęczna, a do ósmej w tabeli Legii Warszawa tracą zaledwie dwa oczka, trzy do szóstej Cracovii. Dlatego nie jest jeszcze za późno, by zacząć marsz w górę tabeli. Bo przecież gdy jest się na dnie, pozostaje już tylko jedno: odbić się i płynąć w górę.

Legia Warszawa boleśnie przekonuje się w tym sezonie, że gra w Lidze Mistrzów to duże obciążenie. Ligowe rozgrywki nie układają się drużynie Mistrza Polski. Stołeczni zajmują dopiero ósme miejsce, mając zaledwie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Szesnaście oczek stawia Legię w dalszym ciągu wśród drużyn walczących o utrzymanie, nie o kolejne mistrzostwo. Legia gra w kratkę, broniąc słabo i nie strzelając zbyt wielu goli. Bilans bramkowy siedemnaście do szesnastu dobitnie o tym świadczy. Po wygranej nad Lechem Poznań humory w Warszawie znacznie się poprawiły, a kolejne zwycięstwo może dać Legii szansę na pościg nawet za ścisłą czołówką i awans na piąte miejsce w tabeli.

Wśród kilku ciekawych, ofensywnych graczy Legii Warszawa wyróżnia się w tym sezonie Guilherme. Jest szybki, kreatywny, dysponuje dobrą techniką. Potrafi sprawić ogromne kłopoty pilnującym go obrońcom. Mówiąc kolokwialnie, może wkręcić w glebę każdego rywala. Jego słabszą stroną jest bez wątpienia gra siłowa. Nie jest typem zawodnika, który potrafi się przepchnąć, czy walczyć o piłkę z tęższymi przeciwnikami. I tu należy upatrywać szansy na zatrzymanie go. Korona posiada piłkarzy dobrych kondycyjnie, którzy mogą przeciwstawić się technicznym zagrywkom graczy Legii Warszawa.

Po odsunięciu od pracy z zespołem trenera Wilmana, który zdążył już poznać swoich piłkarzy i stawiał raczej na jedno zestawienie, teraz należy spodziewać się zmian w składzie drużyny. Jednak kluczową postacią dla drużyny i tak będzie jeden z tych piłkarzy, na których stawiał poprzedni szkoleniowiec. Porwać drużynę do walki może na przykład Miguel Palanca. Hiszpan po efektownym początku trochę spuścił z tonu, ale i tak jest zawodnikiem, który swoją szybkością i dobrą techniką potrafi wnieść do gry jakość i polot. Jego obecność na skrzydle na pewno da Koronie większe możliwości w ofensywie, a jego przebudzenie może stać się zarazem przyczyną przebudzenia całego zespołu. Oby to był właśnie ten mecz… 

Niestety, Legia jest zdecydowanym faworytem piątkowego spotkania. Stołeczni od pewnego czasu, a właściwie odkąd stery zespołu przejął Jacek Magiera, zaliczyli pewien progres. Przede wszystkim walczą o zwycięstwo, a nie czekają, aż samo przyjdzie. Mają dobry skład, z piłkarzami, którzy uczą się europejskiej piłki, co może zaowocować dobrą grą w Lotto Ekstraklasie. Koronę czeka ciężka próba. Bez trenera, z przygnębieniem po poprzednich porażkach. Ale jeśli przez tę próbę przebrną zwycięsko, wrócą na właściwe tory i jeszcze nie raz w tym sezonie dadzą nam, swoim wiernym kibicom, powody do radości.

Przedmeczowo: Ruch Chorzów - Korona Kielce

Niech ten koszmar wreszcie się skończy. Chyba większość kibiców Korony Kielce właśnie z takim nastawieniem spogląda teraz w przyszłość, czekając na kolejny mecz w wykonaniu Żółto-Czerwonych. Bo miniony tydzień dostarczył nam kolejnych, złych wrażeń. Najpierw czwarta z rzędu porażka, tym razem na własnym boisku z przeciętnym Śląskiem Wrocław,
a w środku tygodnia informacja o tym, że klub jednak nie zmieni właściciela. Senegalscy biznesmeni nie zainwestują kapitału w Kielcach. Nie wiadomo do końca, czym spowodowana jest taka decyzja, ale forma piłkarzy i postawa na boisku może być jednym
z powodów.

Cała otoczka wokół klubu nie ułatwia pracy trenerowi Wilmanowi, na którym ciąży coraz większa presja. Bo tu już nie chodzi nawet o serię porażek, tu chodzi o to, że drużyna zatraciła wszystkie atuty, zatraciła polot, który miała w kreowaniu akcji ofensywnych, a obrona gra chaotycznie, popełniając masę błędów, często niestety śmiesznych i upokarzających. Powiedzmy szczerze: tak słabej Korony Kielce nie widzieliśmy od dawna.

Brak ducha walki, który dotychczas zastępował w wielu przypadkach umiejętności techniczne piłkarzy, martwi zdecydowanie najbardziej. Pojawiają się nieprzyjemne pytania, czy Tomasz Wilman ma pomysł, jak wyciągnąć zespół z kryzysu i zacząć grać na miarę oczekiwań? Czy zdoła natchnąć swoich graczy do ambitnej walki z rywalami, do której Korona od lat nas przyzwyczaiła? Trzeba wierzyć, że tak. Okazja do przełamania złej passy nadarza się doskonała, bo już dziś o godzinie 18:00 Korona zmierzy się na wyjeździe
z zamykającym tabelę po dwunastu kolejkach Ruchem Chorzów. Arbitrem głównym tego spotkania będzie znany ze stanowczości rozjemca - pan Daniel Stefański. Trzymajmy kciuki, aby okazał się szczęśliwym właśnie dla Żółto-Czerwonych! Niech nasze serca będą z drużyną w tych trudnych chwilach, by nasze wsparcie, nawet w Chorzowie, dodało Koronie sił
i poniosło ją do zwycięstwa!

Starcie Korony z Ruchem to pojedynek drużyn z dołu tabeli. Jak wspominamy powyżej, ekipa gospodarzy zajmuje obecnie ostatnie miejsce w stawce z dorobkiem jedenastu punktów
w dwunastu spotkaniach i kiepskim bilansem bramkowym trzynaście do dwudziestu dwóch na minus. W tych rozgrywkach trzykrotnie dopiero zwyciężali, dwukrotnie remisowali, siedmiokrotnie przegrywali. Siódmą porażką był ich ostatni mecz z Piastem Gliwice, w którym ulegli na wyjeździe dwa do jednego. Podopiecznie trenera Fornalika, podobnie jak Korona, cztery ostatnie mecze skończyli bez choćby jednego punktu, choć nie doznawali tak dotkliwych klęsk jak Żółto-Czerwoni. Do miejsc nad strefą spadkową tracą niewiele oczek, dlatego wygrana nad zespołem z Kielc może sprawić, że punktowo zrównają się z nim, a nieco lepszy bilans bramkowy może pozwolić im przeskoczyć Koronę w tabeli. Wysokie zwycięstwo może, przy dobrych wynikach innych spotkań wywindować Ruch nawet na dziesiątą lokatę kosztem pogromcy Korony – Śląska Wrocław. Remis nic w ich przypadku nie zmieni, porażka sprawi naturalnie, że pozostaną czerwoną latarnią Lotto Ekstraklasy.

Korona Kielce może w starciu z Ruchem zyskać znacznie więcej, ale zarazem znacznie więcej stracić. Na tę chwilę, mimo kiepskiej dyspozycji, nic nie przekreśla szans Żółto-Czerwonych na powrót do górnej części tabeli i to już po najbliższym spotkaniu. Po rozegranych dwunastu meczach Korona ma na koncie czternaście punktów, zajmuje niedogodną, pietnastą pozycję (niedawno jeszcze była na szóstym miejscu!). Korona w tych rozgrywkach gra w kratkę: odniosła cztery zwycięstwa, dwukrotnie remisowała i niestety aż sześciokrotnie (z czego cztery razy w ostatnich czterech spotkaniach!) przegrywała. Ujemny bilans bramkowy Korony jest pokłosiem kiepskiej gry, zwłaszcza defensywy z Kielc, czternaście goli strzelonych, aż dwadzieścia pięć straconych. Nikt w Ekstraklasie nie traci tylu goli, co Korona. Ten bilans, przy tak wyrównanej stawce ligowej jest dla ekipy ze Ściegiennego kulą u nogi, ponieważ choć mają tyle samo punktów co drużyny z miejsc 12-14, to przez gorsze bramki wylądowali w strefie spadkowej, zamiast tuż za czołową ósemką.

Wygrana, a najlepiej wysoka wygrana, mogłaby dać Koronie awans nawet na ósme miejsce w tabeli. Remisując w poniedziałek, Korona będzie mogła awansować na dwunastą lokatę, kolejna porażka byłaby oczywiście katastrofą, bo taki wynik może strącić podopiecznych trenera Wilmana na ostatnie miejsce w tabeli.

Zabawa we wskazywanie faworyta tego meczu nie ma większego sensu. Naprzeciwko siebie stają dwie, równe sobie ekipy. Obie są bez formy, obie nie mogą wygrać od czterech spotkań, obie nie mają zbyt szerokich kadr, żadna nie ma w swoim składzie wybitnych techników, żadna nie strzela zbyt wielu goli i nie broni zbyt dobrze dostępu do swojej bramki. Jedynym atutem gospodarzy jest własne boisko, Korony – chęć przerwania złej passy. Sprawę należy postawić jasno: to raczej nie będzie piękny dla oka mecz. Choć patrząc na obie defensywy, można spodziewać się, że padną bramki, to jednak spotkanie rozegra się głównie w środku pola. Tam będzie dochodziło do największych spięć i tam przesądzą się losy spotkania.

Korona jedzie do Chorzowa bez swojego najskuteczniejszego snajpera - Łukasza Sekulskiego, który leczy kontuzję, co znacznie osłabia siłę ognia gości. O wyniku meczu przesądzą oczywiście indywidualne błędy, których należy się wystrzegać zawłaszcza przy stałych fragmentach. Z kolei rzuty rożne i wolne wykonywane przez Koronę mogą zapewnić jej wygraną. Nie doszukując się już słabych punktów, bo obie ekipy mają ich sporo, będzie to mecz, który wygra ten, kto pomyli się mniej razy od przeciwnika.

W Ruchu Chorzów gra obecnie kilku doświadczonych piłkarzy, jak Maciej Iwański, czy Piotr Ćwielong. Jest też Łukasz Hanzel, który od lat gra na poziomie Ekstraklasy i nieprzewidywalny Miłosz Przybecki. Największe zagrożenie ze strony Chorzowian niesie oczywiście Ćwielong, który w tych rozgrywkach strzelił do tej pory dwa gole. Były gracz Wisły Kraków to solidny, bramkostrzelny zawodnik, który ciężko pracuje dla swojej drużyny. Potrafi dryblować, dośrodkowywać, strzelać. Ekstraklasę zna od podszewki, potrafi grać przeciwko silnym obrońcom, a co ważniejsze - potrafi wywieść ich w pole. Będzie wymagał dokładnego krycia przy stałych fragmentach i wzmożonej uwagi w polu karnym.

Korona potrzebuje w tym meczu kogoś, kto natchnie ją do walki, kto da sygnał do ataku i zdobywania goli. Brak Łukasza Sekulskiego w takim spotkaniu może mieć dla Dumy Kielc przykre konsekwencje, jednak w drużynie nie brak dobrych, ofensywnych graczy, potrafiących stworzyć coś z niczego. W pierwszym rzędzie liczymy na Nabila Aankoura. Ofensywny pomocnik musi wziąć na siebie ciężar gry i ponieść drużynę do wygranej. Jego technika dryblingu, szybkość, dokładne podania i strzały muszą być dla kolegów sygnałem, że to spotkanie trzeba wygrać bez względu na cenę. Nabil będzie centralną postacią ofensywy Korony i to przez niego będzie przechodzić większość akcji. Jeśli partnerzy zdołają wykorzystać jego obecność na boisku, znacznie wzrosną szanse na wyjazdowe zwycięstwo.

Nie mylę się chyba, twierdząc, że nikt w Kielcach nie bierze pod uwagę innego wyniku niż wygrana w poniedziałkowym meczu. To już ostatni dzwonek, żeby uciec przed bezpośrednią walką o utrzymanie, a kto wie czy również nie ostatni, by myśleć o czymś więcej, niż tylko pozostanie w lidze na kolejny sezon. Ważą się teraz losy klubu. Tylko powrót na zwycięską ścieżkę da Koronie szansę na to, że ktoś będzie chciał w drużynę zainwestować, co pozwoli przed sezonem uniknąć obaw o istnienie klubu. Tak więc do boju, do boju Korono! Niech ucichną wszelkie głosy krytyki, gdy rozpocznie się dla nas nowa, zwycięska seria!

Przedmeczowo: Korona Kielce – Śląsk Wrocław

Ostatni mecz Korony Kielce zakończył się wynikiem, przez który większość kibiców zapewne z ulgą powitała przerwę na spotkania reprezentacyjne. To była miazga. Cracovia rozniosła Koronę na własnym boisku aż sześć do zera. Jakby tego było mało, to była już trzecia porażka Żółto-Czerwonych z rzędu. W tych trzech meczach podopieczni trenera Wilmana strzelili zaledwie jedną bramkę, tracąc aż dwanaście. Nie da się ukryć, że coś złego dzieje się z Koroną. Po dobrze rokującej serii trzech wygranych nie ma już śladu. O dobrych momentach nikt już nie pamięta. Bo teraz trzeba wyjść z kryzysu. Potrzeba przełamania, wygranej, która pchnie drużynę na właściwe tory. Szansa na trzy punkty i odblokowanie nadarzy się już w poniedziałek, bo Korona zagra przed własną publicznością z przeciętnym Śląskiem Wrocław. Początek spotkania o godzinie 18:00, a komendę do rozpoczęcia gry da sędzia Paweł Gil.

Obie ekipy, które w poniedziałek zmierzą się ze sobą w Kielcach przegrały swoje ostatnie spotkania. Korona (jak wiemy aż nazbyt dobrze) poniosła sromotną klęskę w Krakowie, Śląsk minimalnie uległ u siebie rewelacyjnej Termalice, która zajmuje obecnie trzecie miejsce w tabeli. A jednak to Żółto-Czerwoni są wyżej od Ślązaków, zajmując obecnie dziesiąte miejsce z dorobkiem czternastu punktów po jedenastu meczach, tracąc zaledwie cztery punkty do piątej Arki Gdynia, ale zarazem mając zaledwie trzy oczka przewagi nad zajmującymi w tabeli miejsca 13-15 drużynami. Zatrważająco wygląda bilans bramkowy Korony: trzynaście goli zdobytych, aż dwadzieścia trzy stracone. Jest to najgorszy bilans bramkowy w Lotto Ekstraklasie. Takim samym niemalże bilansem może pochwalić się tylko zamykająca stawkę Wisła Kraków, której bilans wynosi jedenaście do dwudziestu jeden. W obecnych rozgrywkach Korona czterokrotnie wygrywała, dwukrotnie dzieliła się punktami z rywalami i pięć razy schodziła z boiska pokonana. Aby móc liczyć na jakikolwiek awans piłkarze trenera Wilmana muszą wreszcie wygrać. Powrót na szóstą lokatę będzie wtedy na wyciągnięcie ręki. Remis nie poprawi sytuacji Dumy Kielc, ale może ją uwikłać w bardzo niebezpieczną walkę o utrzymanie. Porażka da podobny efekt, dlatego sprawa wydaje się prosta: tylko zwycięstwo!

Śląsk Wrocław również znajduje się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Przed przerwą w rozgrywkach przegrał mecz na własnym stadionie, przez co nadal musi walczyć o to, by utrzymać się nad strefą spadkową. Patrząc na grę piłkarzy Mariusza Rumaka, trzeba powiedzieć, że 14 miejsce, które obecnie okupują, to i tak sukces (tyle samo punktów mają Górnicy z  Łęcznej i chorzowianie). Zgromadzili do tej pory jedenaście punktów, strzelili dziesięć goli, tracąc dwanaście. Zwyciężali do tej pory zaledwie dwa razy, aż pięć razy dzielili się punktami z przeciwnikiem, cztery razy nie urwali rywalowi nawet punktu. Wygrana z Koroną jest dla nich jedyną nadzieją na ucieczkę z zagrożonej spadkiem strefy, bo Wisła Kraków i Górnik Łęczna (niedawny pogromca Korony) tylko czekają na potknięcia takich ekip jak Śląsk, Ruch, Pogoń czy Piast. Remis daje gościom awans o jedno miejsce. Porażka naturalnie wepchnie Ślązaków już zupełnie w ramiona walki o utrzymanie.

Konia z rzędem temu, kto zdoła wskazać faworyta poniedziałkowego meczu. Obaj przeciwnicy grają w kratkę, przeplatając dobre (w przypadku Korony) lub średnie (w przypadku Śląska) spotkania ze słabymi, a nawet koszmarnymi. Obie ekipy zagrają w składach zbliżonych do tych, w jakich grały poprzednie, niezbyt udane spotkania. Trener Wilman już zapowiedział, że nie planuje wielkich zmian w składzie i mimo pogromu w Krakowie postawi na piłkarzy, którym ufa od początku rozgrywek. Jest w tym na pewno jakaś metoda i ci zawodnicy z meczu na mecz powinni lepiej ze sobą współpracować, ale też istnieje ryzyko zwyczajnego przemęczenia. Trzeba rozsądnie gospodarować siłami, dlatego kielecki szkoleniowiec powinien rozważyć kosmetyczne zmiany w podstawowej jedenastce, które dodadzą jej świeżości i pozwolą nabrać rozpędu. Przecież drużyna to nie tylko jedenastu piłkarzy, ci siedzący na ławce również mogą dać wiele dobrego na boisku i wzmocnić podstawowy skład.

Kadra ekipy z Wrocławia także nie doświadczy wielkich zmian w porównaniu ze spotkaniem z Termalicą. Trener Mariusz Rumak nie narzeka na zbyt wiele kontuzji w drużynie, nie może też jednak narzekać na ból głowy przy wyborze składu, ponieważ brakuje mu klasowych zawodników. Będzie zmuszony wystawić ten zespół, który oglądamy od początku rozgrywek, czyli ekipę, której zwyciężanie sprawia ogromną trudność, która nie strzela wielu goli, ale broni całkiem solidnie. Znajdujący się w przeciętnej formie strzelcy Korony mogą w tym meczu mieć ograniczone pole manewru.

Prawda jest taka, że Śląsk i Korona najprawdopodobniej zneutralizują się wzajemnie. Żadna z ekip nie znajduje się w wybitnej formie, żadna nie strzela wielu goli. Obie mają po jednym atucie: Korona gra u siebie, Śląsk ma niezłą obronę. Jeśli pominąć te dwie sprawy o wyniku meczu zadecydować może tylko jedno: ambicja, czyli chęć przerwania złej passy trawiącej obecnie i jedną, i drugą ekipę.

Wśród piłkarzy Śląska Wrocław w tym sezonie wyróżnia się Ryota Morioka. Dwudziestopięcioletni Japończyk gra na pozycji ofensywnego pomocnika i jest motorem napędowym zdecydowanej większości akcji ekipy z Wrocławia. Posiada technikę, która wyróżnia go na tle innych zawodników swojej drużyny, jest szybki i nieszablonowy. Cechuje go duża kreatywność i niezły przegląd pola, dryblingiem potrafi minąć każdego obrońcę w lidze, a dobrym podaniem obsłużyć partnerów. W tym sezonie należy również do najlepszych strzelców swojego zespołu, zdobywając trzy gole w dotychczas rozegranych spotkaniach. Jego osoba będzie wymagała od pomocników i obrony gospodarzy wielkiej uwagi, ponieważ wystarczy mu tylko skrawek wolnego miejsca, by stworzyć poważne zagrożenie pod bramką przeciwnika. Z ciekawostek: Ryota jest obecnie wyceniany przez portal Transfermarkt na osiemset tysięcy euro, co czyni go jednym z najbardziej wartościowych piłkarzy Śląska.

I tu dochodzimy do miejsca, które przyprawia mnie o prawdziwy ból głowy (Co w takim razie musi odczuwać trener Tomasz Wilman!). Kto w obecnej formie piłkarzy będzie kluczowym graczem Korony Kielce w nadchodzącym meczu? Kto może dać drużynie zastrzyk energii, którego tak bardzo potrzebuje? Jeszcze niedawno trudno było wybrać jednego zawodnika z grupy znajdującej się w dobrej dyspozycji, dziś trud wyboru polega na tym, że żaden z liderów drużyny nie jest w wybitnej formie. A jednak Korona ma gracza odpowiedniej klasy: to Mateusz Możdżeń. Do tytułu kluczowego zawodnika w meczu ze Śląskiem upoważnia go pozycja na boisku. Środek pomocy to bastion, w którym rozegra się decydująca batalia o zwycięstwo, a piłkarz taki jak Mateusz może zostać bohaterem tej bitwy. Posiada dobry przegląd pola i precyzyjne podanie. Wie, kiedy zwolnić, kiedy przyspieszyć grę, wie do kogo i kiedy podać piłkę. Potrafi też zawalczyć w defensywie, odbierając piłkę rywalom bez zbędnej gry faul. To od niego w poniedziałek będzie zależało najwięcej. Jeśli zagra tak jak nas do tego przyzwyczaił, skorzysta na tym nie tylko Korona, ale i poziom całego spotkania.

Mocno ściskajmy kciuki za Koronę. W meczu, który przed nami, wsparcie kibiców może okazać się bezcenne dla Żółto – Czerwonych, pogrążonych w kryzysie, przybitych bolesnymi ciosami ostatnich porażek, zgnębionych zawirowaniami z przejęciem klubu przez Senegalczyków, ale pełnych nadziei, że teraz, po dłuższej przerwie, po solidnym wypoczynku i dobrze przepracowanym okresie przerwy przyjdzie wreszcie długo wyczekiwane przełamanie i ważna wygrana. Wygrana, która przywróci wiarę we własne możliwości i w to, że w tym sezonie można ciągle ugrać coś więcej niż tylko spokojne utrzymanie. Dlatego w poniedziałek wypełnijmy szczelnie stadion przy Ściegiennego i dopingiem zdartych gardeł porwijmy ukochana naszą Koronę Kielce do triumfu.

Przedmeczowo Korona Kielce – Cracovia Kraków

Niestety, druga porażka z rzędu stała się faktem. Seria trzech kolejnych wygranych wydaje się teraz bardzo odległa. I chociaż minimalna przegrana ze świetnie dysponowaną Jagiellonią Białystok, notabene liderem Lotto Ekstraklasy, wstydu nie przynosi, to jednak drugi mecz bez punktów sprawił, że budzą się dawne demony. Teraz wszystkich kibiców Korony Kielce dręczy jedno pytanie: jak długo jeszcze potrwa niemoc Żółto-Czerwonych?

Trener Wilman ma zapewne potężny ból głowy przed najbliższym meczem. Co zrobić, by przywrócić swoim podopiecznym utracony blask? A w najbliższym spotkaniu o punkty będzie znowu bardzo ciężko, ponieważ Koronę czeka wyjazd do Krakowa na mecz z jedenastą w tabeli Cracovią. To spotkanie rozpocznie się już w najbliższą niedzielę o godzinie 1530, a jego rozjemcą będzie pan Bartosz Frankowski.

W niedzielę zmierzą się dwie drużyny, które dzieli od siebie różnica czterech punktów i czterech miejsc w tabeli. Korona Kielce po ostatniej porażce zajmuje obecnie siódmą lokatę, z dorobkiem czternastu oczek, mając na koncie cztery wygrane, dwa remisy oraz cztery porażki i niestety ujemny bilans bramkowy, wynoszący trzynaście do siedemnastu. Do czwartego miejsca w tabeli drużyna ze stolicy świętokrzyskiego traci zaledwie trzy punkty, dlatego w razie wygranej w niedzielę ponownie włączy się do walki o podium, remis może dać jej awans o jedną lokatę, porażka bardzo skomplikuje sytuację kielczan, ponieważ mogą spaść nawet na dziesiątą pozycję. Cracovia pod wodzą trenera Jacka Zielińskiego nie zachwyca, ale też nie gra tragicznie. Stała się typowym średniakiem, zajmując po remisie w ostatniej kolejce na trudnym terenie w Lubinie jedenastą pozycję. Ekipa z Krakowa zgromadziła w tych rozgrywkach dziesięć punktów zebranym dzięki dwóm wygranym, czterem remisom i czterem porażkom. O dziwo bilans bramkowy Pasów jest dodatni i wynosi trzynaście do dwunastu. W razie wygranej gracze z Krakowa mogą awansować na ósme miejsce - za plecy Korony, porażka może sprawić, że spadną nawet na przedostatnie miejsce w tabeli natomiast remis może przynieść zarówno awans jak i spadek, w zależności od wyników innych drużyn bezpośrednio sąsiadujących z Cracovią w tabeli.

Bardzo ciężko jest wskazać faworyta niedzielnego starcia. Ani jedna, ani druga ekipa nie prezentuje ostatnio równej formy. Za gospodarzami, co oczywiste, przemawia atut gry na własnym stadionie i doping wiernych kibiców, za ekipą gości przemawiają dotychczasowe statystyki z poprzednich spotkań. W czekającej nas rywalizacji nie należy się spodziewać pięknego, technicznego futbolu, pełnego tricków, dryblingów i składnych akcji. To będzie mecz walki, pełen przepychanek i chaosu. Żadna z ekip nie preferuje stylu gry polegającego na szybkiej wymianie podań. Ani gospodarze, ani przyjezdni nie są ekipami lubiącymi atak pozycyjny i prowadzenie gry. Zdecydowanie bardziej będą zatem polegać na długich piłkach i centrach w pole karne, a także na kontrach, licząc na błąd rywala i tocząc zaciekły bój o środek pola. I jedni, i drudzy będą starali się wykorzystać nieliczne sytuacje podbramkowe, które nie będą raczej wynikały ze składnej akcji, ale z indywidualnych błędów, zwłaszcza w zamieszaniu przy wolnych i rożnych. Niezwykle istotne będzie też zachowanie zimnej krwi przez zawodników obu ekip, ponieważ zbytnia agresywność może doprowadzić do osłabienia zespołu.

Najsłabszą formacją Cracovi wydaje się być linia pomocy. Pasy nie mają w swoich szeregach graczy, którzy potrafią pociągnąć resztę drużyny. braki w kreatywności pomocników gospodarzy są aż nadto widoczne w obecnych rozgrywkach, dlatego to właśnie tu leży przewaga Korony, którą należy wykorzystać. Kielczanie mając do dyspozycji graczy takich jak Palanca, Aankour czy Możdzeń naprawdę mogą zdobyć przewagę w centrum boiska i wykorzystać braki rywala. Jeśli zdominujemy środek pola szanse na wygraną w Krakowie znacznie wzrosną.

Cracovia ma bardzo solidną linię defensywy, złożoną z ogranych w Ekstraklasie piłkarzy o niebanalnych umiejętnościach. Na bokach Deleu i Tomek Brzyski, w środku Piotr Polczak i Piotrek Malarczyk. W tym elemencie gospodarze mają przewagę nad Koroną. Kluczowym graczem dla losów niedzielnego meczu będzie zatem bez wątpienia któryś z obrońców, a ja stawiam oczywiście na byłego piłkarza Korony i jej wychowanka – Piotrka Malarczyka. Nie jestem chyba jedyną osobą, która tęskni za Piotrkiem. Solidny, wciąż młody stoper, silny, dobrze grający głową, rozsądny, o stabilnej formie, potrafiący strzelać gole i grać również na bokach defensywy. Nie bez powodu zainteresowały się nim kluby z Anglii. I choć jego przygoda z Ipswich nie udała się, to jednak na warunki Ekstraklasy Malar to świetny zawodnik, którego atutem w najbliższym meczu będzie to, że zna Koronę od podszewki. Będzie bardzo ciężko ograć go w pojedynkach jeden na jeden jak również upilnować go przy stałych fragmentach gry. Miejmy nadzieję, że mimo kiepskiej atmosfery, którą klub pożegnał swojego wychowanka w niedzielę Piotrek nie będzie chciał wyrządzić krzywdy swojej byłej drużynie. Niestety jednak, znając jego profesjonalizm, ta nadzieja zawiedzie.

phylupss

Skoro przed nami mecz walki, to dla Korony Kielce kluczowym graczem będzie ktoś, kto jest do tej walki stworzony. Serhij Pylypczuk jest właśnie takim zawodnikiem. Tam gdzie on wstawia głowę, inny zawahałby się wstawić nogę. Pomocnik Żółto-Czerwonych za swoją drużynę jest gotów wylewać krew, pot i łzy. Gdy ma swój dzień potrafi powstrzymywać ataki rywali bez niepotrzebnych fauli, rozpoczynać groźne akcje swoich partnerów a także zaskoczyć groźnym strzałem z dużych odległości. Potrafi też odnaleźć się w polu karnym przy stałym fragmencie gry i to zarówno w ataku, jak i broniąc dostępu do własnej bramki. W takim meczu jak ten niedzielny Koronie bez wątpienia potrzebny jest Pylypczuk w jego najlepszym wydaniu.

A zatem czekamy. Czekamy na ten mecz z wielkimi nadziejami, że uda się przerwać złą passę. Te nadzieje są jak najbardziej uzasadnione. Jeżeli tylko Korona Kielce wróci do dyspozycji sprzed dwóch kolejek, szanse na wygraną będą ogromne. Głowa trenera Wilmana w tym, żeby zespół przypomniał sobie jak zwyciężać i wrócił na zwycięską ścieżkę już w Krakowie.

Przedmeczowo: Korona Kielce – Jagiellonia Białystok

Jakże brutalne może być przebudzenie ze snu. Trzy zwycięstwa z rzędu, rosnące apetyty na awans w górę tabeli, solidna, momentami efektowna gra, a tu trach! Na swoim stadionie zajmujący miejsce w dolnej części tabeli Górnik przerwał dobrą passę mierzącej w podium Korony Kielce, miażdżąc gości aż cztery do zera. To spotkanie przywołało na myśl pierwszy mecz sezonu, w którym Żółto-Czerwoni w identycznych rozmiarach przegrali z Zagłębiem Lubin. Katem Korony okazał się jej były gracz, Grzegorz Bonin (którego wymienialiśmy jako zagrożenie dla zespołu z Kielc w poprzednim artykule), a który przeciwko byłemu klubowi zagrał po prostu fantastycznie, strzelając piękne bramki, w tym gola kolejki i raz po raz ośmieszając pozbawioną dwóch podstawowych graczy kielecką defensywę. Taki występ umożliwiła mu kiepska postawa całej drużyny trenera Wilmana. W wyniku porażki Korona straciła punkty i spadła na siódmą lokatę w tabeli, trwoniąc przewagę nad rywalami za swoimi plecami i pozwalając oddalić się czołówce stawki.

Ale to już przeszłość, a przecież cytując Marka Grechutę i słowa hymnu Korony ,,ważne są tylko te dni, które jeszcze przed nami”, dlatego puszczamy w niepamięć to, co stało się w Łęcznej, zaliczając to na konto wypadków przy pracy i z nadzieją czekając na to, co czeka nas w najbliższej przyszłości. A czeka nas ciężki bój już w niedzielę na Kolporter Arenie, gdzie o godzinie 15:30 rozpocznie się mecz Lotto Ekstraklasy pomiędzy Koroną Kielce a liderującą tabeli Jagiellonią Białystok, którego sędzią będzie pan Paweł Raczkowski.

Korona Jaga FB

W ostatnich spotkaniach obu drużyn padało po cztery gole, z tym że Korona poniosła czterobramkową porażkę na wyjeździe, tymczasem Jaga również na obcym terenie czterema golami wygrała, dlatego przystąpi do niedzielnego meczu w znacznie lepszych nastrojach niż gospodarze. Podopieczni trenera Michała Probierza są w tym sezonie bardzo dobrze usposobieni i osiągają świetne wyniki. Obecnie przewodzą ligowej stawce z dorobkiem dziewiętnastu punktów na koncie i świetnym bilansem bramkowym, wynoszącym 19 do 6 na plus. Jest to zdecydowanie najlepszy bilans w całej Ekstraklasie, dlatego mające tyle samo punktów Lechia Gdańsk i rewelacyjna Termalica Bruk-Bet Nieciecza ustępują ekipie z Białegostoku. Zwycięstwo w Kielcach pozwoli więc Jadze pozostać na pierwszym miejscu, niezależnie od wyniku meczów obu drużyn za jej plecami (chyba że rozgromią sromotnie swoich rywali), remis czy porażka sprawią, że te spotkania będą miały dla losów lidera kolosalne znaczenie. Jaga wygrała w tym sezonie już sześć spotkań, raz remisowała, dwa razy schodziła z boiska pokonana. Korona traci do lidera pięć punktów, pięć oczek dzieli ją z kolei od znajdującej się tuż nad strefą spadkową Legii Warszawa. Na koncie ekipy ze stolicy świętokrzyskiego zapisano do tej pory czternaście punktów, zgromadzone dzięki czterem wygranym, dwóm remisom i trzem porażkom. Bilans bramkowy Dumy Kielc jest ujemny, a wynosi dwanaście do piętnastu. Wygrana w niedzielę pomoże Koronie wrócić na czwarte miejsce w tabeli, porażka może zepchnąć ją na dziewiąte miejsce, remis może wywindować piłkarzy z Kielc na szóstą lokatę, ale również strącić podobnie jak porażka na dziewiąte.

Niestety, Korona Kielce nie jest faworytem niedzielnego meczu. I trudno się temu dziwić, bo Jagiellonia jest w tym sezonie naprawdę silna. Dużo strzela, mało goli traci, gra szybki i dobry technicznie futbol. W niedzielę to właśnie Jaga będzie starała się prowadzić grę i szybko zdobyć gola. Piłkarze gości podbudowani wysoką wygraną, znajdujący się obecnie w szczytowej formie, będą dla przygnębionych porażką graczy gospodarzy trudnym i wymagającym rywalem. Najgorsze jest to, że naprawdę ciężko przewidzieć, jak zagra Jaga. Czy będzie wymieniała krótkie podania, licząc na to, że w ataku pozycyjnym znajdzie dziury w przetrzebionej defensywie Korony, czy też spróbuje ataków skrzydłami, gdzie ma szybkich, dobrze dryblujących i potrafiących celnie dośrodkować grajków. Tak naprawdę Koroniarze muszą być gotowi na wszystko. Nastawienie się tylko na jedną z opcji, które ma możliwość zaproponować nam Jaga może okazać się zgubne. Jeśli natomiast gospodarze myślą o zwycięstwie (a wierzę że tak jest) muszą zagrać bardzo przemyślaną piłkę, bazującą na szybkim i czystym przerywaniu akcji Jagi w środku pola i kontrach skrzydłami, gdzie drzemie największa siła Korony. Zapewne gospodarze nie będą w stanie stworzyć sobie zbyt wielu okazji do strzelenia gola, dlatego nawet cień szansy na strzał muszą w tym meczu wykorzystać. Szans Korony należy upatrywać w tym, że Jagiellonia nie jest niepokonana, a w szeregach ekipy z Kielc jest kilku naprawdę dobrych piłkarzy, którzy są w stanie ukąsić rywala i w ten sposób przechylić szalę zwycięstwa w Żółto-Czerwonych Derbach na korzyść gospodarzy. Nieważne, czy gol padnie po pięknej akcji, czy też przypadkowo po stałym fragmencie. Ważne, żeby punkty w niedzielę zostały w Kielcach. Wystarczy tylko, żeby Korona przypomniała sobie, jak grała jeszcze niedawno, gdy zwyciężała w trzech naprawdę trudnych meczach z rzędu.

Jagiellonia nie byłaby w tym sezonie tak wysoko, gdyby nie estoński pomocnik – Konstantin Vassiljev. Trzydziestodwuletni gracz w tych rozgrywkach strzelił już siedem goli, ale przede wszystkim ciągnie grę swojej drużyny. Rozgrywa, biega, walczy, no i strzela jak na zawołanie. Potrafi wykonać stałe fragmenty, uderzyć w dystansu, a także doskonale znaleźć się w polu karnym rywala. Bardzo trudno jest zapanować nad takim piłkarzem, w niedzielę pomocników i obrońców gospodarzy czeka bardzo trudne zadanie.

Korona musi wrócić na właściwy kurs. Aby to osiągnąć powinna w niedzielę powalczyć o wygraną bez względu na klasę i formę rywala. A żeby wygrać trzeba strzelać gole, a żeby strzelać gole trzeba mieć dobrego napastnika. Na szczęście Korona ma kogoś takiego. Łukasz Sekulski spisuje się w tym sezonie naprawdę dobrze. Snajper Koroneczki zdołał już ustrzelić pięć bramek i sprawił, że znacznie mniej niż przed sezonem tęsknimy za Cabrerą. Łukasz jest szybkim i przebojowym zawodnikiem, który potrafi strzelać z każdej niemalże pozycji na boisku, potrafi pomóc kolegom rozegrać piłkę i doskonale współpracuje ze skrzydłowymi Korony i naszym rozgrywającym – Aankourem. Owocem tej współpracy była wygrana nad Arką Gdynia, dlatego bardzo mocno liczymy, że kolejnym będzie odprawienie z kwitkiem gości z Białegostoku.

Jagiellonia przyjeżdża do Kielc w roli zdecydowanego faworyta, ale ten właśnie tytuł może paradoksalnie zaszkodzić ekipie gości. Czasem zbyt duże oczekiwania potrafią spętać nogi, czego tydzień temu doświadczyła Korona. Poza tym cytując klasyka ,,piłka jest okrągła…”, dlatego dopiero boisko zweryfikuje wszystko. Nam, kibicom, pozostaje tylko wierzyć, że po ostatniej wpadce podopieczni trenera Wilmana szybko wyciągną wnioski i w niedzielę znowu zagwarantują swoim kibicom wiele pozytywnych emocji.

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account