log in

Wpisy

Przedmeczowo: Korona Kielce – Arka Gdynia

Dwa zwycięstwa z rzędu. Ostatnimi czasy piłkarze Korony Kielce nieczęsto raczyli nas takim daniem, dlatego też te dwa ostatnie mecze dały kibicom z Kielc naprawdę wiele radości. Podopieczni trenera Wilmana wreszcie zaczęli regularnie punktować, dzięki czemu przesunęli się w tabeli na stabilną i zasłużoną szóstą lokatę. Cieszy skuteczność, przyzwoita gra w defensywie i wygrana na wyjeździe, która pozwoliła przeskoczyć w tabeli bezpośredniego rywala z poprzedniego meczu – Wisłę Płock. Do kolejnego spotkania ekipa z Kielc może więc podchodzić ze sporą pewnością siebie. Dobra passa, mecz przed własną publicznością, dłuższy czas na wypoczynek, a także przygotowanie do starcia powinny sprawić, że do worka piłkarzy ze stolicy województwa świętokrzyskiego wpadną kolejne trzy punkty. Na drodze do trzypunktowego hat-tricka stoi Koronie tylko najbliższy przeciwnik, czyli Arka Gdynia, z którą zmierzą się już w najbliższą sobotę punktualnie o godzinie 18:00 na Kolporter Arenie.

W ostatniej kolejce obaj przeciwnicy punktowali: Arka zremisowała u siebie z Zagłębiem Lubin, utrzymując zaskakująco wysoką trzecią lokatę w tabeli z trzynastoma punktami na koncie i bilansem bramkowym 13 do 8 na plus. Ekipa z Gdyni ma w tej chwili tyle samo punktów co liderująca stawce Jagiellonia, drugie Zagłębie i czwarta Lechia i piąta Termalica. Wygrana w sobotę może zatem dać jej pierwsze miejsce w lidze, czego ta drużyna nie doświadczyła od lat. Korona po wyjazdowej wygranej w Płocku ma w tej chwili jedenaście punktów i znajduje się tuż za plecami pierwszej piątki, z szansą nawet na fotel lidera Lotto Ekstraklasy w razie wygranej w starciu z Arką. Bilans bramkowy Żółto-Czerwonych to 11 do 11. Gospodarze wiedzą, że nadal potrzebują punktów, nie tylko po to, by maszerować w górę tabeli, ale również by nie spaść niżej, ponieważ za plecami mają Śląsk Wrocław z 10 oczkami w dorobku, a także Pogoń, Cracovię i Legię z 9 punktami.

Zarówno Arka, jak i Korona są w dobrej formie i notują ciągły progres w grze. Lepsze statystyki i dwa oczka więcej przemawiają za zwycięstwem ekipy przyjezdnych, jednak tę przewagę skutecznie niwelują waleczność i własne boisko gospodarzy. Kluczowa dla losów batalii w Kielcach będzie gra z kontry. Oba zespoły lubią to robić i potrafią ukąsić po dokładnych centrach czy strzałach sprzed pola karnego. Grę zapewne spróbuje prowadzić Arka, która ma do tego lepiej przystosowanych graczy, podczas gdy gospodarze będą starali się dusić zagrożenie w zarodku i odgryzać się szybkimi atakami Jacka Kiełba czy Miguela Palancy. Nie zabraknie też zagrożenia z obu stron po stałych fragmentach, ponieważ obie ekipy mają ten element dobrze wyćwiczony i strzelały już gole po rzutach rożnych i wolnych, ale ten mecz rozstrzygnie się tak naprawdę na środku pola. Ten, kto narzuci środkowym pomocnikom rywala swoje warunki, wygra.

Cała drużyna z Gdyni jest w tym sezonie dobrze dysponowana, jednak tak wysokie miejsce i dorobek punktowy byłyby niemożliwe bez klasowego środkowego pomocnika, jakim jest Adrian Błąd. Urodzony w 1991 roku piłkarz ma za sobą występy w kilku klubach Ekstraklasy, a obecnie króluje w środku pola Arki. Jest nieustępliwy, pracowity, dysponuje dokładnym podaniem i kąśliwym uderzeniem. Potrafi też czysto odebrać piłkę i szybko zainicjować kontratak swojej ekipy. Mówiąc krótko: trzeba na niego bardzo uważać.

W czym tkwi tajemnica skutecznej gry Korony Kielce w ostatnich tygodniach? W rajdach skrzydłowych czy w niezłej formie Sekulskiego? Na pewno po części, ale też ważnym czynnikiem takiej a nie innej dyspozycji kielczan w starciach ligowych jest nasz nowy środkowy pomocnik – Mateusz Możdżeń. Były gracz Lecha Poznań, którego znamy przede wszystkim ze wspaniałego gola strzelonego Manchesterowi City w Lidze Europy wkomponował się w pomoc Korony doskonale. Waleczny, dobry technicznie i fizycznie, zdeterminowany, skłonny do poświęceń. Odmienił środek pola Żółto-Czerwonych i wprowadził go na wyższe obroty dzięki swojej kreatywności. Każdym podaniem - krótkim czy długim daje partnerom swobodę, potrafi przyspieszyć i zwolnić grę wtedy, kiedy trzeba. W obecnej formie jest zawodnikiem, od którego trener Wilman może zaczynać ustawianie wyjściowej jedenastki.

Podsumowując: w sobotę na Kolporter Arenie kolejny ważny mecz. Kolejna bitwa o kolejne punkty. W tym starciu wszystkie chwyty będą dozwolone, bo nagroda dla obu drużyn jest niezwykle cenna. Korona ma szansę po raz pierwszy od dawna wygrać trzy spotkania z rzędu i postraszyć czołówkę Ekstraklasy, włączając się do rywalizacji o europejskie puchary. Wyrównana stawka sprawia, że jest ku temu idealna okazja. Chwilowo zapominamy zatem o walce o utrzymanie. W sobotnim meczu stawka jest znacznie większa. Dlatego o 18 szczelnie wypełnijmy stadion przy Ściegiennego. Niech nasz doping poniesie Koronę do kolejnej wygranej.

Przedmeczowo: Wisła Płock - Korona Kielce

Powiadają, że za walory artystyczne w piłce nożnej punktów się nie przyznaje. Poniedziałkowe spotkanie Korony Kielce z Wisłą Kraków dobitnie tę prawdę ukazało. Obie ekipy zaprezentowały toporny, pełen fauli futbol, oparty na zniechęceniu rywala do gry. Niewiele składnych akcji, niewiele celnych strzałów, ale za to masa przepychanek i pyskówek zaprawionych szczyptą złośliwości. Jednak najbardziej rozczarował arbiter główny tego spotkania, pan Bartosz Frankowski. Sędzia postanowił nie tylko dopasować się do poziomu piłkarzy, ale ich przebić. Jego decyzje nie były kontrowersyjne, ale po prostu błędne. Nie tylko nie potrafił zapanować nad temperamentem zawodników, ale tez kiepsko czytał grę i rozdawał kartki na lewo i prawo, często niesłusznie, a nawet nie temu piłkarzowi, który ukarany zostać powinien. Reasumując, dla kibiców zgromadzonych liczniej niż zazwyczaj na trybunach Kolporter Areny nie było to raczej widowisko zachęcające do zakupienia biletów na kolejny mecz. Na szczęście wszystko wynagrodziła im ostatnia akcja. Kontrę zespołu gospodarzy wyprowadził Hiszpan Miguel Palanca, podał do idącego mu w sukurs Możdżenia, a ten wyłożył piłkę do Kiełba. Popularny Ryba swojej szansy nie zmarnował i zapewnił Koronie bezcenne zwycięstwo nad odwiecznym rywalem. Wraz z tym golem przestało się liczyć to, co działo się wcześniej i wierzę, ze każdy kibic Korony opuszczał stadion w dobrym nastroju, by świętować jakże ważne trzy punkty, na które mimo wszystko zespól po prostu sobie zasłużył. I tylko sami zawodnicy nie maja czasu na oblewanie sukcesu. Bo przecież już w dziś czeka ich kolejny trudny mecz z Wisłą, tym razem z Płocka. Początek spotkania o godzinie 18.00, a sędzia spotkania będzie pan Jarosław Przybył z Kluczborka.

Piątkowi przeciwnicy sąsiadują ze sobą w tabeli: ekipa z Płocka z dorobkiem ośmiu punktów i bilansem bramkowym 8 do 8 plasuje się (jakże by inaczej) na ósmej pozycji, Korona Kielce zajmuje dziewiątą lokatę, z minimalnie ujemnym bilansem bramkowym 9 do 10, mając na koncie dwie porażki, dwa remisy i dwie wygrane. Co ciekawe, aż pięć drużyn z miejsc od 6 do 10 ma taki sam dorobek punktowy, ekipy miejsc 5 i 4 maja zaledwie dwa oczka więcej, jedenasty Śląsk Wrocław traci do szóstej Pogoni Szczecin tylko punkt, dwunasta Legia i trzynasty Piast tylko dwa. Tak wyrównana stawka sprawia, że potrzeba kolekcjonowania kolejnych zdobyczy punktowych jest ogromna i każda z drużyn znajdujących się w środku tabeli potrzebuje ich jak powietrza, żeby nie udusić się w ścisku. Dla Korony i Wisły Płock kalkulacja jest prosta: porażka może je zrzucić nawet na trzynaste miejsce, remis może dać awans w górę tabeli, ale może tez skończyć się dużym spadkiem, a wygrana da im awans, z szansą na miejsce tuz za podium i trzypunktową przewagę nad bezpośrednim rywalem w tabeli. A to naprawdę dużo.

Nastroje przed piątkowym pojedynkiem w obu klubach są dobre. Ekipa z Płocka uniknęła porażki na wyjeździe we Wrocławiu i przywiozła z wrogiego terenu punkt, natomiastw Kielcach od momentu zdobycia gola przez Jacka Kiełba zapanowała wszechobecna radość, tonowana jedynie koniecznością rozegrania kolejnego meczu po zaledwie trzydniowej przerwie, podczas gdy rywal swoje poprzednie spotkanie zagrał w poprzedni piątek. I to właśnie może zadziałać na korzyść gospodarzy, którzy oprócz atutu własnego boiska będą mieli większy zapas sil. I to tak naprawdę wszystko, co rożni obie ekipy. Bo patrząc na składy i formę, wydaje się, że w piątek mecz musi zakończyć się remisem. Ani jedna ani druga drużyna nie ma wielkich problemów kadrowych, kluczowi gracze są zdrowi, nikt tez jeszcze nie został zawieszony za kartki, dlatego oba zespoły wystąpią w piątek w swoich najsilniejszych, wybranych swobodnie przez szkoleniowców zestawieniach.

Dlatego jeśli Korona Kielce chce pokonać Wisłę Płock w wyjazdowym meczu, musi przede wszystkim zagrać bardzo przemyślany futbol. Atak frontalny nie przyniesie skutku w starciu z rywalem, który tylko czeka na kontry, nie mając zbyt wielu atutów w ofensywie, poza stałymi fragmentami, z których i tak nieczęsto padają bramki. Korona musi zdominować środek pola, w którym jak zawsze rozegra się decydujące starcie, uniemożliwić oddawanie strzałów z dystansu i zabezpieczyć skrzydła. W ten sposób ofensywa gospodarzy zostanie sparaliżowana i tak jak w meczu ze Śląskiem Wrocław nie będzie w stanie zagrozić bramce rywali. Oczywiście należy wystrzegać się zbyt dużej ilości fauli, co miało miejsce w spotkaniu w Kielcach przeciwko ekipie Białej Gwiazdy. Po zabezpieczeniu tyłów, przyjdzie pora na atak. Korona ma w swoim składzie szybkich, ofensywnie usposobionych skrzydłowych i to w nich powinna upatrywać swojej szansy, bo gospodarze tak jak w poprzednich starciach skupia się na murowaniu środka boiska, a ponieważ nie maja dość szybkich bocznych obrońców, to tacy gracze jak Jacek Kiełb czy Miguel Palanca będą mogli dzięki swoim umiejętnościom rozrywać szyki obronne przeciwnika pojedynkami jeden na jeden i stwarzać zagrożenie pod bramką rywali. Stale fragmenty gry w takim meczu będą miały mniejsze znaczenie niż zazwyczaj, ponieważ Wisła Płock dobrze organizuje obronę przy rzutach rożnych i wolnych, choć oczywiście i w tym aspekcie nie są bezbłędni. Jednak przede wszystkim podopieczni trenera Wilmana powinni szukać strzałów zza pola karnego. Tego niestety brakuje w grze Kielczan w tym sezonie, a przecież pamiętamy, ze chociażby wspominany już Ryba potrafi zdobywać niesamowite gole zza szesnastki…

Jacek Kiełb ciągle wraca do Korony i ciągle poprawia jakość jej gry. Korona to jego przeznaczenie. Jest w tej chwili najskuteczniejszym graczem drużyny w historii Ekstraklasy, jest w dobrej formie i może przesądzić o losach meczu. Nie chodzi już nawet o gola strzelonego Wiśle Kraków, ale o całokształt dorobku i dyspozycje, bo Ryba pomimo rożnych piłkarskich przygód nadal ma serce w żółto-czerwone pasy i za Koronę oddałby ducha na boisku, a jego umiejętności budzą szacunek nie tylko u kibiców z Kielc. Teraz, gdy po raz kolejny wrócił do domu, z miejsca stal się kluczowym elementem układanki trenera Wilmana. I nie inaczej będzie w piątkowym spotkaniu. Jeśli tylko będzie zdrowy wybiegnie w podstawowym składzie i na pewno sprawi gospodarzom masę kłopotów swoimi rajdami, dryblingiem, dośrodkowaniami i strzałami. Nie ma chyba kibica w Kielcach, który nie życzyłby Rybie kolejnego gola w Ekstraklasie, a ja osobiście marzę, by od pierwszych minut zobaczyć skrzydła Kiełb - Palanca…

Pamiętacie jeszcze gościa, który sezon temu szalał w Koronie na lewej obronie z opaska kapitańska na ramieniu? Na pewno tak, choć dziś Kamil Sylwestrzak jest już graczem Wisły Płock. Były kapitan Żółto-Czerwonych po transferze nie stracił niezłej formy. Od nowa udowadnia swoja wartość solidnymi występami a przeciwko Koronie na pewno będzie szczególnie zmotywowany, by pokazać się z jak najlepszej strony. Kamil to nie tylko wartościowy, wystrzegający się rażących błędów defensor, potrafi tez podłączyć się do ataku i wyprowadzić kontrę swojej drużyny, dobrze gra głowa i potrafi strzelać gole. W piątek czeka go trudny sprawdzian radzenia sobie z energicznymi skrzydłami Korony, ale to nie znaczy, ze nie będzie stanowił zagrożenia w ofensywie. Jego dawni koledzy powinni otoczyć go troskliwą opieka i uważać na jego wrzutki w pole karne. Jeśli umiejętnie będą go pilnować, Kamil nie zdoła zaprezentować za dużo przeciwko byłemu klubowi, czego niestety akurat w tym meczu, pomimo całej sympatii za serce pozostawione na boisku w Kielcach, mu życzymy.

Piątkowe starcie Korony z Wisłą zapowiada się ciekawie. Będzie to wyrównane starcie, pełne desperackiej walki o każdy centymetr boiska, z mnóstwem zaczepnych akcji, w którym można tez liczyć na kilka zabójczych strzałów. Obie ekipy wystąpią zapewne w podobnych zestawieniach co w poprzedniej kolejce. Jedynym co przemawia za ekipa z Płocka jest dłuższy odpoczynek po ostatnim meczu, ale podopieczni trenera Wilmana na pewno przetrwają próbę, bo po meczu z Wisłą Kraków wiedza, że istnieje ogromna szansa na powrót do domu z tarcza i zdobyczą trzech bezcennych punktów.

Przedmeczowo: Korona Kielce - Wisła Kraków

Niestety, po emocjonującym widowisku Korona Kielce nie zdobyła punktów w Gdańsku, ulegając Lechii 3:2. Szkoda, bo remis naprawdę był w zasięgu, a punkt zdobyty na wyjeździe byłby dla graczy z Kielc cenną nagrodą za trudy naprawdę ciężkiego spotkania. A tak nasi ulubieńcy wrócili do domu z pustymi rekami. Ale nie ma co załamywać rąk. Nie ma czasu na rozpamiętywanie porażki, ponieważ po przegranej batalii Korona staje do kolejnej bitwy. Tym razem będzie bronić własnego terenu przeciwko wrogim zastępom jednego z głównych rywali, odwiecznego wroga - Wisły Kraków. Przeciwnicy wybiegną na murawę przy ulicy Ściegiennego w Kielcach już w poniedziałek, 22 sierpnia o godzinie 18.00. Mecz poprowadzi sędzia główny Bartosz Frankowski, znany ze stanowczości, ale też pozwalający grać. Oj, będzie ostro!

Mecze z Białą Gwiazdą od zawsze budziły w sercach kieleckich kibiców większe emocje, niż starcia z innymi (może poza Legią Warszawa i KSZO Ostrowiec) rywalami. Oba kluby,
a raczej należy sprostować, ich fani, delikatnie mówiąc nie przepadają za sobą. Dziś nie jest już ważne, dlaczego tak się dzieje, istotne jest tylko to, ze ta rywalizacja, która z trybun przenosi się na boisko, gdy zabrzmi pierwszy gwizdek, nadaje naszym rozgrywkom pikanterii. Każdy kibic z Kielc czeka na ligowy mecz z Wisłą, dlatego Kolporter Arena
w poniedziałkowy wieczór wypełni się na pewno szczelniej niż zazwyczaj, a każdy ze zgromadzonych na trybunach chętnie zedrze gardło, aby tylko doping poniósł gospodarzy do zwycięstwa. I właśnie dlatego przed meczem trzeba ogłosić pełną mobilizację: Kielce na stadion!

Do poniedziałkowego meczu obie ekipy przystępują w kiepskich nastrojach. Wisła przegrała na własnym stadionie 1:2 z Ruchem Chorzów, spadając na ostatnie miejsce w tabeli, z jednym zwycięstwem i trzema porażkami, z ujemnym dorobkiem bramkowym 5 do 11. Korona po heroicznym boju nie zdołała zdobyć punktów na wyjeździe w Gdańsku, przez co zajmuje obecnie trzynastą lokatę, z jedną wygraną, dwoma remisami i dwiema porażkami. Bilans Bramkowy podopiecznych trenera Wilmana to 8 do 10 na minus. Jednak rywalizacja w tabeli jest tak bardzo wyrównana, że obie drużyny w razie wygranej mogą znacznie poprawić swoją lokatę. Wisła może wskoczyć nawet na dwunaste miejsce, Korona aż na siódme. Remisy w obu przypadkach na niewiele się zdadzą, ale drużynie z Kielc jeden punkt może pozwolić na awans o jedno miejsce, natomiast porażka sprawi, że gospodarze mogą wrócić na ostatnie miejsce.

Od początku sezonu obie drużyny grają w kratkę, przeplatając dobre spotkania słabszymi i nie grzesząc konsekwencją. W minimalnie lepszej sytuacji przed poniedziałkowym pojedynkiem są oczywiście gospodarze. Więcej punktów, lepszy bilans bramkowy, atut własnej publiczności, no i mimo wszystko lepsza forma. Dlatego to właśnie Kielczanie są faworytem najbliższego meczu. Boiskowym atutem Korony jest przede wszystkim waleczność, ale też gra z kontry, którą opanowała chyba najlepiej w całej Ekstraklasie. Biała Gwiazda nie ma w obecnej formie broni, która mogłaby poważnie zagrozić dobrze zorganizowanej ekipie Żółto-Czerwonych. Dlatego jeżeli Korona zagra na maksimum swoich możliwości, Wisła nie wywiezie nawet punktu z Kolporter Areny.

Wisła Kraków od dawna nie ma w swoim składzie piłkarzy pokroju Żurawskiego, Frankowskiego i innych z czasów swojej świetności. Arek Głowacki to już tylko cień dawnego zawodnika. Jednak w drużynie z Krakowa jest jeden piłkarz, który może stanowić o jej sile. Jest nim Krzysztof Mączyński. Środkowy pomocnik, reprezentant Polski, zawodnik, który z niejednego pieca chleb jadał. Dzięki swojemu doświadczeniu i niebanalnym umiejętnościom jest w stanie nie tylko zdominować środek pola, ale dobrym podaniem uruchomić partnerów, a strzałem zagrozić bramce przeciwnika. To on będzie motorem napędowym większości akcji gości. Jeśli uda się go wyłączyć z gry, mecz stanie się dla Korony znacznie łatwiejszy.

Oj, brakuje nam w szeregach Korony Kielce piłkarza pokroju Vlastimira Jovanovicia… Jova byłby idealny na takie spotkanie, jakie czeka nas w poniedziałkowy wieczór. Na szczęście w obecnej kadrze Korony są piłkarze mogący zastąpić pomocnika, który opuścił drużynę przed sezonem. Jednak tym razem na mecz z Wisłą kluczowy dla losów spotkania będzie bardziej ofensywny gracz. Miguel Palanca Fernandez, były gracz między innymi wielkiego Realu Madryt, śmiało wchodzi do podstawowej jedenastki, prezentując wysoki poziom umiejętności technicznych. Całkiem możliwe, że takiego technika w Ekstraklasie nigdy nie było. Nienaganne przyjęcie piłki, podania, dośrodkowania, drybling i strzały – krótko mówiąc kompletny ofensywny pomocnik bądź skrzydłowy. Jeśli wybiegnie od pierwszych minut, Wiślacy będą mięli z nim olbrzymie problemy, a akcje Korony nabiorą dodatkowego rozmachu.

Ciężkie starcie przed Koroną… Mimo niewątpliwych atutów i lepszej formy gospodarze wcale nie mogą już czuć się zwycięzcami. Można sobie gdybać, ale tak naprawdę dopiero boisko zweryfikuje, kto lepiej przygotował się do starcia i kto zdobędzie trzy punkty.

Przedmeczowo: Lechia Gdańsk - Korona Kielce

Trzy pierwsze kolejki w wykonaniu Korony Kielce nie rozpieściły fanów drużyny. Wysoka porażka i szczęśliwie wywalczone remisy, to i tak był niski wymiar kary, jak na dyspozycję piłkarzy trenera Wilmana w pierwszych spotkaniach. Na szczęście piłkarze Korony zwarli szyki i w meczu z Lechem Poznań pokazali klasę. Można by pomyśleć, że w sobotnim spotkaniu na murawę stadionu przy Ściegiennego wybiegła zupełnie inna drużyna niż w pozostałych kolejkach. Gospodarze zagrali prawdziwy koncert i rozbili w pył ekipę przyjezdnych, zwyciężając aż 4:1 po dwóch golach Sekulskiego, pięknym, debiutanckim trafieniu Miguela Palanki i jednym golu Grzelaka. Kibice na Kolporter Arenie obejrzeli zatem fantastyczne widowisko, zwłaszcza, że przecież przegrywali po trafieniu Marcina Robaka już od 16 minuty. Już dziś, na fali dobrego wiatru, który zadął w żagle kieleckiego okrętu, Korona udaje się do Gdańska, gdzie o godzinie 18:00 zagrają z miejscową Lechią.

Lechia Gdańsk prezentuje w bieżących rozgrywkach przemyślany i zrównoważony futbol, dzięki któremu na ten moment zajmuje wysokie, piąte miejsce w ligowej stawce z dorobkiem siedmiu punktów, z dodatnim bilansem bramkowym 6 do 4. Piłkarze trenera Piotra Nowaka w poprzedniej kolejce zdobyli cenny punkt na trudnym terenie we Wrocławiu, bezbramkowo remisując z drużyną gospodarzy, wcześniej pokonali na własnym boisku Wisłę Kraków 3:1, wygrali w Łęcznej 1:2, a w pierwszej kolejce przegrali na wyjeździe z Wisłą Płock. Ich forma jest obecnie ustabilizowana, a gra wygląda zupełnie nieźle, więc Koronie będzie bardzo ciężko zdobyć punkty na ich boisku. W tym momencie gospodarze mają na koncie dwa oczka więcej niż ekipa z Kielc, dlatego najbliższy mecz będzie dla nich bardzo ważny, bo w razie porażki Korona wyprzedzi ich w tabeli, a drużyny z wyższych miejsc uciekną im na większą odległość niż obecne trzy punkty.

Korona Kielce złapała wreszcie wiatr w żagle. Forma ekipy ze stolicy województwa Świętokrzyskiego rośnie. W meczu z Lechem Poznań wreszcie zobaczyliśmy, o co chodzi trenerowi Wilmanowi. Odrobienie strat i ostateczne zwycięstwo w tak efektownym stylu i nad tak utytułowaną drużyną jak Lech słusznie zostało uznane za wielki sukces, którego nie umniejsza fakt, że goście grali w dziesiątkę już od szóstej minuty meczu.

Cieszy forma zawodników z linii ofensywnej, zwłaszcza przewidywanego przed poprzednim meczem jako kluczowego dla losów spotkania Sekulskiego. Ogromne nadzieje kibiców rozbudził też kapitalny technicznie Miguel Palanca, były gracz Realu Madryt. Jego trafienie było niewątpliwie ozdobą tego kapitalnego w wykonaniu gospodarzy meczu. Teraz pora na kolejną wygraną na wyjeździe. Jeśli trener Wilman przygotuje swoich podopiecznych równie dobrze, jak na starcie z Lechem, kieleckich kibiców czeka w piątek kolejna dawka pozytywnych piłkarskich emocji. W razie wygranej w piątek Korona ma szansę awansować o kilka miejsc. Obecnie zajmuje dziewiątą lokatę z pięcioma punktami na koncie i ujemnym bilansem bramek 6 do 7. Wygrana w Gdańsku pozwoli Żółto-Czerwonym włączyć się do walki o czołowe lokaty Ekstraklasy.

Chociaż statystyki na papierze i własne boisko przemawiają za drużyną Lechii Gdańsk, to jednak wcale nie jest powiedziane, że to gospodarze skazani są na zwycięstwo. Piłkarze Korony uwierzyli w swoje możliwości i zamierzają dalej piąć się w górę tabeli, gromadząc punkty. Ogromne nadzieje na ukąszenie Lechii Kielczanie pokładają w grze z kontrataku. Szybcy skrzydłowi i skuteczny Sekulski stanowią broń, której gospodarze mogą się nie oprzeć, zwłaszcza grając piłką, tak jak w poprzednich spotkaniach. Ponadto o sile Korony stanowi gra jeden na jeden. Z kolei Lechia ma przewagę w egzekwowaniu stałych fragmentów oraz grze piłką. Poza tym może liczyć na doping wiernych fanów. Na szczęście Korona nie raz udowodniła, że potrafi grać na wyjazdach, dlatego wynik meczu ciągle jest sprawą otwartą.

Zawodnikiem w drużynie Lechii, który może być najważniejszym w piątkowym starciu mimo trzydziestu czterech lat na karku będzie były reprezentant Polski – Sebastian Mila. Weteran polskiego futbolu nadal dysponuje świetnym strzałem z dystansu, dobrze egzekwuje rzuty rożne i wolne. Ale przede wszystkim potrafi jak mało kto w Ekstraklasie rozgrywać piłkę. Stawia swój stempel na większości akcji swojej drużyny. Powstrzymać takiego zawodnika jak on, nie będzie łatwo. Niemniej Sebastian najlepsze lata ma już za sobą. Nie jest już tak szybki i tak sprawny fizycznie jak dawniej. Do daje nadzieję pomocnikom Korony, że zdołają wyłączyć go z gry bez przekraczania przepisów.

Korona ma obecnie w swoich szeregach kilku graczy, których dyspozycja i umiejętności mogą przesądzić o losie spotkania w Gdańsku. Oprócz Sekulskiego w dobrej formie jest również nowy – stary gracz Żółto-Czerwonych, a mianowicie wracający do drużyny po raz czwarty Jacek Kiełb. Popularny Ryba w starciu z Lechem zagrał tak, jakby nigdy nie opuszczał Korony. Biegał, dryblował, szarpał, szukał gry, a partnerzy wiedzieli, że mogą na niego liczyć. Nadal jest szybkim i kreatywnym piłkarzem, o niebanalnych umiejętnościach. Dzięki niemu kontry Korony nabrały rozpędu i polotu, a należy jeszcze pamiętać o jego kapitalnym strzale z dystansu.

W najbliższy piątek czeka nas świetne widowisko. W Gdańsku rozegra się pojedynek, w którym nikt nie odstawi nogi, i w którym nikogo nie zdoła zadowolić remis. Obu ekipom marzy się rywalizacja o europejskie puchary, a to oznacza wspaniałą rywalizację, okraszoną walką o każde źdźbło trawy.

Przedmeczowo: Korona Kielce – Lech Poznań

Z Piastem na remis. Cały mecz poprzedniej kolejki Lotto Ekstraklasy rozstrzygnął się tak naprawdę w ciągu dwóch akcji. Najpierw bramkę strzeliła drużyna gości, a chwilę później odpowiedział Sekulski i stan 1 do 1 utrzymał się już do końca spotkania. Niestety, w tym przypadku dla Korony wynik okazał się lepszy niż gra, bo z przebiegu całego starcia gospodarze nie zasługiwali nawet na punkt. Ale w tym wszystkim pojawiło się wreszcie światełko w tunelu: drużyna zaczęła kompletować punkty. To na początek wystarczy. Teraz z meczu na mecz powinno być lepiej. Szansa na kolejną zdobycz nadarzy się już w sobotę o 20:30 na Kolporter Arenie, gdzie na oczach kieleckiej publiczności zmierzą się Korona Kielce i Lech Poznań.

Lech Poznań znowu rozpoczął sezon bez błysku, w trzech pierwszych kolejkach zgromadził zaledwie jeden punkt, remisując u siebie w pierwszym meczu rozgrywek, w dwóch następnych ponosząc porażki. Podopieczni Jana Urbana w niczym nie przypominają drużyny z drugiej części poprzedniego sezonu. Słabi w ataku, niekonsekwentni w obronie. Tak słabego Lecha Poznań nie było od dawna. Trzeba to wykorzystać. Ekipa z Poznania okupuje obecnie ostatnią pozycję w tabeli, z jednym punktem na koncie, bez strzelonej bramki, z czterema straconymi. W Poznaniu wierzą, że z Koroną nastąpi wreszcie przełamanie i zdobędą trzy punkty. dlatego należy się spodziewać, że goście postawią wszystko na jedną kartę i rzucą się do ataku, chcąc szybko zdobyć bramkę, a później kontrolować przebieg spotkania.

Sytuacja Korony Kielce nie przedstawia się znacznie lepiej, ale na koncie ma zdobyte dwa oczka, remisując w ostatnich dwóch meczach. Gra drużyny gospodarzy również nie zachwyca, ale przynajmniej punktuje. Zajmuje obecnie trzynastą lokatę, z dwiema bramkami strzelonymi i sześcioma straconymi. Podopieczni trenera Wilmana mają swoje kłopoty i nie potrafią ustabilizować swojej gry, ale mają za sobą atut własnego boiska i stopniowo pną się w górę tabeli, dzięki czemu zyskali pewność siebie, której brakuje Lechowi.

Mecz nie ma wyraźnego faworyta. Obie drużyny szukają dopiero formy i rytmu, który pozwoli im walczyć w rozgrywkach o coś więcej niż utrzymanie. Spotkanie rozstrzygną zatem indywidualne błędy i być może trochę szczęścia. Każda szansa bramkowa będzie na wagę złota. O zwycięstwie powinny zadecydować szybkie kontry, które na pewno będą się starać wykorzystać obie ekipy. Jednak nade wszystko będzie to mecz walki, przede wszystkim w środku pola. Ta drużyna, która tę walkę wygra, będzie mogła panować nad meczem i narzucić swój styl gry przeciwnikowi.

Wszyscy liczymy na to, że Korona zagra w sobotę ofensywny futbol. Dlatego jeśli tak się stanie, kluczowym zawodnikiem dla gospodarzy powinien być ofensywny gracz. Łukasz Sekulski w ostatnim spotkaniu strzelił gola i nabrał wiatru w żagle. Dzięki temu na pewno uwierzył we własne możliwości i w starciu z Lechem będzie chciał udowodnić, że to nie był tylko wypadek przy pracy. Łukasz jest szybkim, ruchliwym zawodnikiem, pełnym pozytywnej energii. Jeśli dostanie swoją szansę, a partnerzy stworzą mu dogodną sytuację być może znowu uraduje kibiców na stadionie w Kielcach.

Radosław Majewski wzmocnił drużynę Lecha Poznań na początku obecnego sezonu. Ofensywny środkowy pomocnik ma za sobą sporo spotkań rozegranych na zapleczu angielskiej Ekstraklasy, jest zawodnikiem doświadczonym, obdarzonym dobrym uderzeniem i podaniem. Potrafi rozmontować każdą defensywę i na pewno spróbuje swoich sztuczek podczas sobotniego spotkania. To on ma być motorem napędowym Lecha i ma zdominować środek pomocy. Jeśli zdoła to zrobić, Korona będzie miała ogromne kłopoty.

Przed nami fascynujący mecz. Dwie drużyny, które nie mają nic do stracenia, a wiele do zyskania. Dlatego w sobotę nie będzie zbędnych kalkulacji, a tylko walka, strzały, pot, krew, walka i łzy przegranych. Dlatego warto w sobotni wieczór przybyć na Kolporter Arenę. Na pewno nikt nie będzie zawiedziony. 

Przedmeczowo: Korona Kielce – Piast Gliwice

Po zdobyciu skromnego, ale jakże cennego punktu na gorącym terenie w Szczecinie Korona Kielce wraca na Kolporter Arenę, by rozegrać pierwsze starcie przed własną publicznością. Podopieczni trenera Wilmana na pewno zechcą wykorzystać atut, jaki zapewnia własne boisko i wreszcie zgarnąć komplet punktów. Nie będzie to jednak łatwe, ponieważ przeciwnikiem Żółto-Czerwonych w najbliższym pojedynku będzie drużyna wicemistrza Polski – Piast Gliwice. Początek meczu już w niedzielę punktualnie o 18:00 wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego Bartosza Frankowskiego.

Obie ekipy w drugiej kolejce sezonu zdobywały pierwsze w tych rozgrywkach punkty. Korona zremisowała na wyjeździe z Pogonią Szczecin 1:1, Piast minimalnie pokonał na własnym boisku beniaminka z Płocka 2:1. Dzięki temu Piast zajmuje w tej chwili dziesiątą lokatę w tabeli, z jedną porażką, jednym zwycięstwem i bilansem bramkowym 3 do 6 na minus, tymczasem Korona z jednym oczkiem uplasowała się na przedostatniej pozycji, z 1 golem zdobytym i niestety aż 5 straconymi. W razie wygranej Piast ma szansę, by na moment zasiąść nawet na fotelu lidera Ekstraklasy, remis niewiele zmieni w jego sytuacji, ale zawsze punkt jest lepszy od 0. Korona jeszcze bardziej potrzebuje wygranej. Owszem, to dopiero początek sezonu, ale już teraz trzeba wypracowywać sobie jak najlepszą pozycję, a zwycięstwo w niedzielnym meczu może wywindować ekipę z Kielc z dna tabeli do jej czołówki.

Piast jest faworytem niedzielnego meczu. Nie tylko przez formę prezentowaną w tych rozgrywkach, ale przede wszystkim przez to, co zaprezentowali w poprzednich. Sezonu nie rozpoczęli z przytupem, ale w drugiej kolejce zaprezentowali się przyzwoicie i jeśli zagrają podobnie, gospodarzy czekać będzie twardy orzech do zgryzienia. Drużyna z Gliwic dobrze sobie radzi w ataku pozycyjnym i prowadzeniu gry. Te aspekty dają jej przewagę nad Koroną, podobnie jak ofensywne stałe fragmenty gry. Niemniej Korona Kielce może się przeciwstawić tym atutom. Kielczanie oprócz atutu gry przed własną publicznością mogą przeciwstawić rywalom dobrą grę z kontry i doświadczoną defensywę, która z meczu na mecz będzie grała lepiej. Szansę na gole gospodarze będą mięli przy stałych fragmentach, ale także przy strzałach z dystansu i po - miejmy nadzieję - licznych dośrodkowaniach w pole karne. Defensywa Piasta jest na tyle zdolna do popełniania błędów, o ile da jej się do tego szansę…

Piast Gliwice ma w swoim składzie kilku zawodników zdolnych przesądzić o wyniku meczu. Jednak wszyscy liczymy na to, że najważniejszy w niedzielę będzie dla gości ich bramkarz. Jakub Szmatuła to doświadczony, solidny goalkeeper, który mimo 35 lat na karku nadal broni bardzo dobrze. Niemniej nie jest on niepokonany i jeśli tylko Kielczanie będą często go niepokoić, to choćby grał fantastycznie, w końcu skapituluje.

Drużyna trenera Wilmana potrzebuje punktów jak powietrza. Trzech punktów. Dlatego to gracze ofensywnych formacji będą kluczowi dla wyniku starcia z Piastem. Nabil Aankour to piłkarz, który ciągnie grę Korony do przodu. Nieszablonowy, niezły technicznie i szybkościowo filigranowy pomocnik w niedzielę będzie musiał wziąć ciężar rozgrywania i kreowania na swoje barki. Od jego aktywności będzie zależało, czy gospodarze zdołają narzucić rywalom swoje warunki gry i dzięki temu wygrać pierwszy mecz w tym sezonie.

W Kielcach wszyscy wiedzą, że czeka nas ciężkie spotkanie, ale wiedzą też, o co toczy się gra. Korona musi nabrać rozpędu i zacząć piąć się w górę tabeli. Jeśli uda się zacząć wygrywać, te rozgrywki mogą dostarczyć nam wielu pozytywnych emocji.

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account