log in

Wpisy

Przedmeczowo: Śląsk Wrocław – Korona Kielce

Udany rewanż na Cracovii w poprzedzającej przerwę na reprezentację kolejce Lotto Ekstraklasy sprawił piłkarzom i kibicom Korony Kielce wiele radości. Może nie obejrzeliśmy porywającego widowiska, ale za to drużyna trenera Bartoszka zdobyła bezcenne trzy punkty, strzeliła trzy gole i (co nie zdarzyło się od niepamiętnych czasów) zachowała czyste konto. Może nareszcie defensywa Żółto-Czerwonych zacznie grać na wyższym poziomie i nie będzie więcej traciła tylu goli, co dotychczas. Kolejny sprawdzian dla formy kieleckiej ekipy już w najbliższy piątek. Po przełamaniu passy spotkań bez czystego konta pora przerwać złą passę meczy bez wygranej na wyjeździe. Rywal jest trudny, bo czeka nas wyjazd do Wrocławia na boisko Śląska. Początek meczu o godzinie 18:00.

W dotychczasowych starciach obu zespołów przeważają remisy. Korona i Śląsk, na dziewiętnaście spotkań rozegranych między sobą na szczeblu pierwszej Ligii i Ekstraklasy, aż dziewięć razy dzieliły się punktami, wygrywając po pięć spotkań. Patrząc na te statystyki można bez trudu wywnioskować, jak wyrównany mecz nas czeka, bo jedynym co różni obie drużyny jest bilans bramkowy, korzystny dla piątkowych gospodarzy, wynoszący 29:19.

A jednak nas interesują (zupełnie słusznie) statystyki nie historyczne, ale te z obecnego sezonu, które zdają się przemawiać na korzyść Korony Kielce. Żółto-Czerwoni zajmują obecnie ostatnie miejsce w czołowej ósemce, z dorobkiem 35 punktów i stratą zaledwie trzech oczek do piątego w tabeli Zagłębia Lubin, dwóch do szóstej Wisły Kraków i jednego do siódmej Termalici, mając zarazem trzy punkty przewagi nad dziewiątą Pogonią Szczecin, a cztery nad dziesiątą Wisłą Płock. Dzięki takiej sytuacji w tabeli Korona ma duże szanse na awans za plecy ekipy z Lubina, jeśli zdoła pokonać Śląsk. Remis zapewni jej pozostanie w ósemce, jednak jeśli rywale wykorzystają swoją szansę będą mogli uciec lub zbliżyć się punktowo do ekipy z Kielc. Porażka będzie natomiast bolesnym ciosem, bo na trzy kolejki przed końcem może strącić Koronę do dolnej części tabeli. Duma Kielc odniosła do tej pory jedenaście zwycięstw, nadal zaledwie dwa razy remisowała, jednak aż trzynaście razy schodziła z boiska pokonana. Po meczu z Cracovią nieznacznie poprawił się bilans bramkowy Koroniarzy, wynosi obecnie 38:51 na minus.

Śląsk Wrocław pod wodzą Jana Urbana wcale nie zmienił swojego oblicza. Nadal jest drużyną grającą w kratkę, bez błysku, głównie koncentrującą się na kontratakach, zdobywającą i tracącą wiele przypadkowych bramek. Trzynasta lokata w tabeli i dorobek 29 punktów, z siedmioma zwycięstwami, ośmioma remisami i jedenastoma porażkami. Co ciekawe, strzelili w tych rozgrywkach dziesięć goli mniej niż Korona, ale stracili również dziesięć mniej, dzięki czemu mają taki sam ujemny bilans bramkowy jak Żółto-Czerwoni. Ślązacy będą za wszelką cenę chcieli pokonać u siebie Koronę, bo wygrana może dać im awans nawet na dziesiątą lokatę, remis to dla nich niebezpieczny wynik, bo chociaż może pozwolić przeskoczyć dwunasty Ruch Chorzów, to może też sprawić, że ekipę z Wrocławia przeskoczy w tabeli Piast Gliwice, natomiast porażka może strącić Śląsk nawet do strefy spadkowej, na piętnaste miejsce, obecnie zajmowane przez Cracovię.

W piątek bez wątpienia czeka nas niewiarygodnie zacięty mecz. Nie chodzi już nawet o historię starć obu zespołów, ale zwyczajnie o to, że Śląsk i Korona dołożą wszelkich starań o to, żeby wygrać i na pewno jedni i drudzy nie będą przebierać w środkach. Nikomu nie braknie motywacji, na pewno nikt nie będzie odstawiał nogi. To będzie istna wojna. Śląsk ma atut własnego boiska, ale nastroje psuje mu ostatnia porażka u siebie
z Piastem 3:4, z kolei Korona nie potrafi grać na wyjazdach. Śląsk nie strzela zbyt wielu goli, ale Korona lubi tracić dużo bramek, zwłaszcza w meczach wyjazdowych. Śląsk nie wygrał, nie zdobył nawet punktu od trzech spotkań, Korona gra w kratkę, gubiąc punkty zaraz po tym jak je zdobyła. Ale jeśli już mamy spojrzeć na drugą stronę monety, czyli na atuty obu zespołów, to wszystkie, poza boiskiem, ma w ręku Korona. Żółto-Czerwoni są w dobrych humorach, mają więcej do zaprezentowania w ofensywie i czują, że mogą jeszcze zawalczyć o spokojną końcówkę sezonu i pewne utrzymanie. Czują, że wygrana we Wrocławiu bardzo ich do tego przybliży. Jednak nie należy lekceważyć determinacji Śląska, który za wszelką cenę będzie chciał pozostać w Ekstraklasie.

Pomocnik Śląska Wrocław Ryota Morioka to broń, której mimo słabości Śląska nie można lekceważyć. Japończyk jest prawdziwym motorem napędowym wrocławskiej maszyny. Nie tylko potrafi dryblować i celnie podawać, ale też strzelać gole. Ma ich na koncie cztery i jest najskuteczniejszym graczem swojej drużyny. Potrafi w pojedynkę przesądzić o losach spotkania. Kieleccy obrońcy muszą bardzo na niego uważać, żeby nie dopuścić do powtórki z poprzedniego spotkania ze Śląskiem, w którym w Kielcach przegrali 1:2.

W Kielcach przeciwko Cracovii fajnie zagrał Kuba Żubrowski, znowu strzelił Jacek Kiełb, na skrzydle szalał Dani Abalo, ale tak naprawdę cichym bohaterem spotkania był Mateusz Możdżeń. Divide et impera – dziel i rządź, głosi łacińska sentencja i Mateusz najwyraźniej wziął ją sobie do serca. W ostatnim meczu był prawdziwym mózgiem drużyny, podawał dokładnie, walczył na całej długości i szerokości boiska i dał swojej ekipie niezbędny spokój. Tego oczekuje się od środkowego pomocnika. Jeśli Możdżeń zagra tak jak w Kielcach w poprzedniej kolejce, to właśnie on będzie kluczową postacią piątkowego spotkania.

Zasadnicza część sezonu Ekstraklasy nieuchronnie zbliża się ku końcowi. Drużyny to czują i da się zauważyć pewną nerwowość w ich poczynaniach. Jest coraz mniej czasu na to, by poprawić swoją lokatę i dać sobie pewne utrzymanie już w momencie podziału tabeli. W starciu Korony ze Śląskiem zetrą się dwie drużyny, którym bardzo zależy na każdym punkcie i które różnią się tylko nieznacznie. Jednak jeśli już bawić się we wskazywanie faworyta, to mimo wszystko, mimo słabych wyników na wyjazdach w obecnym sezonie, w piątek wszyscy kibice z Kielc będą z uzasadnioną wiarą oczekiwać wygranej Korony.

Przedmeczowo: Korona Kielce – Cracovia

I znowu punkty zarobione na Kolporter Arenie zostały natychmiast roztrwonione w wyjazdowym meczu. Kibice, którzy liczyli na to, że tym razem nie będzie powtórki z rozrywki, na pewno odczuwają zawód po wysokiej porażce 4:1w Białymstoku i to mimo prowadzenia 1:0. Na szczęście ekipa trenera Bartoszka ma swoje miejsce w czołowej ósemce, a kolejny mecz gra u siebie. Nadarza się okazja do zdobycia kompletu punktów, a przy okazji do rewanżu za wysoką porażkę w poprzedniej rundzie, bo ten przeciwnik szczególnie upokorzył Koronę, gromiąc ją aż 6:0. Tak, tak. Wszyscy kibice Korony wiedzą, o kogo chodzi. Już w najbliższą niedzielę, punktualnie o 15:30, na murawę przy Ściegiennego wybiegną Korona Kielce i Cracovia. Pora zmazać hańbę porażki z Krakowa przed własną publicznością. Zawody poprowadzi pan Szymon Marciniak.

Obie drużyny zmierzyły się do tej pory dwadzieścia siedem razy. Bilans tych spotkań jest niewiarygodnie zacięty: osiem wygranych Korony i osiem Cracovii, natomiast jedenaście razy oglądaliśmy podział punktów. Jedyne, co przemawia na korzyść niedzielnych gości to liczba zdobytych goli, bo tu mamy różnicę aż dziesięciu bramek (pokłosie ostatniego starcia zespołów), Korona strzeliła dwadzieścia sześć goli, Cracovia trzydzieści sześć.

W tabeli Ekstraklasy Cracovia zajmuje obecnie trzynastą lokatę z dorobkiem dwudziestu siedmiu punktów, tracąc do ósmej Korony pięć oczek. W poprzedniej kolejce Pasy zremisowały jeden do jednego na własnym stadionie z Zagłębiem Lubin, podobnie jak jeszcze wcześniej podzielili się punktami z Arką Gdynia, a trzy kolejki temu przegrali na wyjeździe z Lechią Gdańsk. Nie wygrali też meczu dwudziestej drugiej serii spotkań, bo u siebie zremisowali z Pogonią Szczecin. Smak zwycięstwa poznali ostatnio w dwudziestej pierwszej kolejce, na wyjeździe w Chorzowie, dlatego w Kielcach będą wreszcie chcieli przerwać kiepską serię i zgarnąć komplet punktów. Pasy w obecnych rozgrywkach odnotowały następujące wyniki: pięć razy wygrali, aż dwanaście razy dzielili się punktami z przeciwnikami, osiem razy schodzili z murawy pokonani. O dziwo, Cracovia może pochwalić się dodatnim bilansem bramkowym: w tym sezonie strzeliła 35 goli, tracąc 34. Wygrywając w Kielcach zespół Jacka Zielińskiego ma szansę awansować w górę tabeli, zrównując się punktami z Arką Gdynia, w razie porażki może spaść aż na przedostatnie miejsce, remisując musi się oglądać na wyniki depczących mu po piętach ekip Piasta, Śląska i Ruchu.

Ciekawostka: przed meczem z koroną Kielce aż sześciu graczy zespołu przyjezdnych jest zagrożonych absencją z powodu zebrania czterech żółtych kartek. Są to: Budziński, Brzyski, Piątek, Polczak i nasz dobry znajomy – Piotrek Malarczyk, natomiast w ekipie gospodarzy możemy zobaczyć aż pięciu zagrożonych: Rymaniaka, Markovicia, Grzelaka, Gabovsa i Cebulę. Patrząc na tę statystykę, można stwierdzić jedno: czeka nas ostry mecz, bo piłkarze obu zespołów w środkach nie przebierają.

Korona Kielce, mimo wysokiej porażki z Jagiellonią, utrzymała ósme miejsce w tabeli. Kielczanie w rozegranych dotychczas dwudziestu pięciu meczach zgromadzili 32 punkty, wygrywając dziesięć spotkań, zaledwie dwa razy dzieląc się punktami, ale za to aż trzynaście razy przegrywając. Przeraża liczba straconych przez Żółto-Czerwonych goli: kieleccy bramkarze kapitulowali aż 51 razy! To najgorszy, albo najlepszy pod tym względem wynik w Ekstraklasie, zależy pod jakim kontem na to spojrzeć, bo w tej statystyce nikt z Koroną równać się nie może. Niestety, mniej skuteczni są napastnicy zespołu trenera Bartoszka. Strzelili do tej pory 35 goli, co daje nam w sumie 16 goli na minusie. Na szczęście liczą się przede wszystkim zdobywane punkty, a te przemawiają na korzyść Korony, dzięki czemu nadal mamy szansę piąć się w górę tabeli. W razie wygranej w niedzielę zbliżymy się do Termalici (7 miejsce), mającej cztery oczka przewagi. Ale grupa pościgowa jest znacznie liczniejsza. Po piętach Koronie deptają gracze z Płocka mający tyle samo punktów, podobnie jak dziesiąta Pogoń Szczecin, a jedenasta Arka traci do Korony tylko dwa oczka. Dlatego nie ma sensu rozpatrywać, co się wydarzy w razie remisu czy porażki. Koronę może zadowolić tylko komplet punktów.

Cracovię ciągnie do przodu w tym sezonie trzech graczy: Marcin Budziński, Krzysztof Piątek i kontuzjowany obecnie Miroslav Covilo. W starciu z Koroną ważniejszym ogniwem będzie jednak waleczny Budziński. Polski pomocnik ciężko haruje dla swojej ekipy i walczy o piłkę nawet wtedy, gdy wydaje się być na straconej pozycji. Potrafi dokładnie rozgrywać piłkę, przyspieszać i zwalniać tempo akcji, a także strzelać gole, czego dowodem niech będzie siedem trafień w lidze w obecnych rozgrywkach. Marcin potrafi zdominować środek pola umiejętnie odbierając piłkę i szybko inicjując kontrataki. Jego jedynym minusem jest zbieranie zbyt wielu kartek: ma ich na koncie już tyle samo, co zdobytych goli…

Prawdziwy ból głowy może złapać, gdy chce się wskazać piłkarza Korony zdolnego w pojedynkę przesądzić losy meczu. Kielczanie są w tym sezonie zdecydowanie zbyt nierówni i nie potrafią ustabilizować formy, jednak na Kolporter Arenie można zaryzykować wskazanie Jacka Kiełba. Ryba w ostatnich dwóch meczach u siebie strzelił po dwa gole i ciągnął swoją drużynę do wygranych. Jeśli tylko będzie zdolny do gry, Jacek może znowu strzelać i szaleć na skrzydle. Siedem zdobytych goli w obecnych rozgrywkach, ochota na więcej i niebanalne umiejętności dają nadzieję, że skrzydło na którym zagra, będzie naprawdę niebezpieczne. Jacek potrafi kiwać, asystować, strzelać a przede wszystkim przyprawiać rywali o białą gorączkę swoimi niezmordowanymi rajdami. Jeśli zagra na swoim poziomie, jest w stanie znowu zapewnić Koronie komplet punktów.

Jest wiele powodów, dla których niedzielne spotkanie zapowiada się arcyciekawie. Będzie to starcie dwóch niezwykle walecznych drużyn, bazujących na grze z kontry i nie lubiących dłużej grać piłką. O wyniku może zdecydować to, że Korona gra u siebie, ale ważniejsza będzie dyspozycja dnia i wystrzeganie się błędów przy stałych fragmentach i przypadkowych akcjach. Kluczowe może okazać się utrzymanie nerwów na wodzy na tyle, by kończyć mecz w jedenastu. Faworyta w tym pojedynku nie ma, bo wskazywanie go byłoby wróżeniem z fusów. Jednak serce kibica podpowiada, że magia niezdobytej od dawna Kolporter Areny będzie wystarczająca do wywalczenia kompletu punktów przez Koronę Kielce.

17309882 782861701871718 1754728480838435915 n

Przedmeczowo: Jagiellonia Białystok – Korona Kielce

Jacek Kiełb bohaterem Kielc! Po ostatnim wygranym spotkaniu ligowym z Górnikiem Łęczna na Kolporter Arenie nikt nie powinien mieć wątpliwości, że to właśnie popularny Ryba zasłużył na miano najlepszego zawodnika meczu. Korona na kolanach, Korona, której niemoc była straszna, Korona tak słaba, jakiej nie widzieliśmy dawno przegrywała z ekipą gości aż do osiemdziesiątej ósmej minuty meczu. Kiedy już wszyscy myśleliśmy, że Kolporter Arena zostanie zdobyta, kiedy już żegnaliśmy autobus, którym trzy punkty miały odjechać do Łęcznej, wtedy Jacek przeprowadził świetną akcję i wyrównał stan rywalizacji.  To już było naprawdę dużo, ale wciąż za mało. W doliczonym czasie gry arbiter zdecydował, zupełnie zasłużenie, podyktować jedenastkę dla Korony. Do piłki podszedł nie kto inny jak właśnie Ryba i pewnym strzałem pokonał bramkarza przyjezdnych, przypieczętowując zdobycie kompletu punktów. Kibice zgromadzeni w dość skromnej liczbie na stadionie wracali do domu z emocjonującą końcówką meczu i zachrypnięci po fetowaniu swojego wybawcy. Wspaniała chwila, bezcenna wygrana. Ale jeszcze nie pora na dłuższe świętowanie.

Przed piłkarzami trenera Bartoszka kolejny mecz wyjazdowy, a niestety gra na obcym terenie wybitnie nie leży Żółto-Czerwonym. Na domiar złego przeciwnikiem Korony w najbliższym spotkaniu będzie rewelacyjna w tym sezonie, zajmująca drugie miejsce w tabeli Jagiellonia Białystok. Żółto-Czerwone derby odbędą się już w najbliższą sobotę, a sygnał do ich rozpoczęcia da pan Daniel Stefański punktualnie o 20:30. Zapowiada się ostra walka, której nie wolno przegapić.

Wszystko zapowiada, że będzie to typowe starcie Dawida z Goliatem. Jagiellonia zajmuje drugie miejsce w tabeli, z czterdziestoma pięcioma punktami na koncie. Traci zaledwie punkt do lidera z Gdańska, wygrała w tych rozgrywkach już czternaście spotkań, remisowała zaledwie trzy razy, przegrywała siedmiokrotnie. W ostatniej kolejce rozbiła Śląsk Wrocław aż 4:1, ale gra w kratkę, bo przecież uległa Wiśle w Krakowie 3:1 zaledwie kolejkę wcześniej. Rywale za jej plecami, którzy jeszcze niedawno nie wydawali się groźni, są już tuż tuż. Lech przed rozpoczęciem kolejki tracił do Jagi tylko jedno oczko, a czwarta Legia dwa. Dlatego tak naprawdę tylko wygrana usatysfakcjonuje Jagę w starciu z Koroną, bo już remis lub porażka mogą tylko pogorszyć sytuację podopiecznych trenera Probierza. Rywal wydaje się być wymarzony dla Jagi, jeśli ta chce wygrać i to wysoko, bo ekipa z Białegostoku strzela masę bramek - ma ich już na koncie 46, a Korona lubi sporo goli stracić. Jeśli chodzi o grę defensywną, to gospodarze są w niej całkiem solidni, stąd liczba straconych goli jest zdecydowanie niższa niż strzelonych, a wynosi 27.

Ach ta nasza kochana Koroneczka… Słowo ,,stabilizacja” nieczęsto ostatnio gości w jej słowniku. Raz wygrywa (u siebie), raz przegrywa (na wyjeździe). Co zyska, to w następnym meczu straci. A szkoda, bo na własnym boisku zdarzają się jej świetne występy. Przed 25 kolejką Lotto Ekstraklasy Żółto-Czerwoni zajmują ósmą pozycję w tabeli z dorobkiem 32 punktów, która zapewnia drużynie pewny byt w lidze po podziale stawki. Niestety, rywale naciskają ze wszystkich stron. Za plecami ekipy ze Świętokrzyskiego plasuje się Pogoń Szczecin, mająca 31 oczek, dziesiąta Arka ma punktów 30, jedenasta Wisła Płock 29. Na wypadek potknięcia Korony wszystkie te drużyny mogą ją w tabeli przeskoczyć, a to przez fatalny bilans bramkowy Zółto-Czerwonych wynoszący 34:47 na minus.

Gonić Koronę mogą również Cracovia i Śląsk, które zgromadziły jak dotąd po 26 punktów. Ale Korona Kielce ma też perspektywę awansu, bo w razie wygranej w Białymstoku może przeskoczyć Wisłę Kraków i ulokować się na siódmym miejscu z szansą na dogonienie Termalici mającej 36 oczek. Co warte wspomnienia, Korona jest najbardziej bezkompromisowym zespołem ligi. Remisowała zaledwie dwukrotnie, dziesięć razy była górą nad rywalami, dwanaście razy uznawała ich wyższość, głównie w spotkaniach wyjazdowych.

Żółto-Czerwone derby mogliśmy dotąd oglądać na szczeblu Ekstraklasy i jej zaplecza już trzydzieści trzy razy. Górą w tych starciach jest niestety Jagiellonia, która wygrała piętnaście meczów, siedem razy starcia kończyły się remisem, jedenaście razy tryumfowała Korona. Bilans bramkowy tej rywalizacji to 47:39 na korzyść sobotnich gospodarzy. Wszyscy liczymy, że Korona, mimo niesprzyjających statystyk w najbliższym pojedynku poprawi swój bilans starć z Jagą.

Chyba nikogo nie dziwi, że bukmacherzy wskazują jako wyraźnego faworyta sobotniego meczu drużynę Michała Probierza. Prawda jest taka, że Jagiellonia ma wszystkie atuty i odpowiednio dużą motywację, by zwyciężyć w starciu z Koroną. Czuje na plecach oddech rywali, grają u siebie, są zabójczy w ataku i dobrze zorganizowani w defensywie. Potrafią strzelać z akcji i ze stałych fragmentów, zwłaszcza po rzutach rożnych. Na domiar wszystkiego grają z Koroną, której obrona jest zwyczajnie słaba, przez co traci masę goli. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na zwycięstwo gospodarzy, bo przecież chyba już nawet najstarsi górale świętokrzyscy nie pamiętają, kiedy Korona wygrała na wyjeździe. Ale jak wiemy, futbol jest grą nieprzewidywalną na tyle, że outsider może pokonać największego faworyta, a Korona potrafi zagrać wielki mecz wtedy właśnie, kiedy nikt się tego nie spodziewa, więc może tym razem…

Jagiellonia ma w tych rozgrywkach kilku graczy znajdujących się w morderczej formie, jednak na miano kluczowego zawodnika drużyny zasługuje jeden człowiek: Konstantin Vassiljev. Doświadczony pomocnik jest świetnie dysponowany. Rozgrywa, asystuje, drybluje i strzela. Zdobył już trzynaście goli w lidze. Takich statystyk strzałów i podań jak on nie miał dawno żaden zawodnik Ekstraklasy. Murowany kandydat do tytułu gracza sezonu. Zapewne szybko znajdzie znacznie silniejszy klub od Jagielloni. Aby go powstrzymać, trzeba naprawdę solidnie zagrać nie tylko w obronie, ale również w linii pomocy. Do opieki nad Vassiljevem należy oddelegować co najmniej dwóch zawodników. Trzeba zablokować mu możliwość oddawania strzałów i ograniczyć swobodę, odbierając ochotę do gry. Jego wyłączenie będzie jednym z kilku, być może najważniejszym celem, jeśli chce się myśleć o pokonaniu Jagielloni.

Trener Bartoszek ma w tej chwili zapewne potężny ból głowy, który niestety nie jest wywołany problemem bogactwa. Niewielu graczy znajduje się w odpowiedniej formie, by ciągnąć swój zespół ku wygranej. Owszem, jest Jacek Kiełb, który w ostatnich dwóch meczach na Kolporter Arenie strzelał po dwie bramki i ma już siedem goli w Ekstraklasie, jest nieobliczalny Miguel Palanca, wrócić może Nabil Aankour. Jednak w takim meczu
o wiele bardziej istotny dla drużyny będzie jeden ze środkowych pomocników. Kluczowy dla rozwoju meczu w Białymstoku będzie bez wątpienia Mateusz Możdżeń. Kiedy tylko jest w formie Mateusz zalicza się do grona najsolidniejszych zawodników Ekstraklasy. Potrafi mądrze rozegrać piłkę, dobrze zastopować akcję rywala i szybko rozpocząć kontrę, a także od czasu do czasu strzelić gola. Od jego dyspozycji będzie zależało, czy Korona zdoła zdominować środek pola, a tym samym zablokować rywalowi pole manewru. Mateusz daje linii pomocy Korony dużą swobodę. Jego obecność w centralnej części boiska daje nadzieję, że w Białymstoku zobaczymy taką Koronę, jaką lubimy i która wreszcie wygra na wyjeździe.

17204347 779100225581199 614537852 n

Arcytrudny rywal przed Koroną Kielce. Jagiellonia jest mocna i naprawdę trudno wierzyć w przełamanie na wyjeździe, ale prawdziwi kibice wiary jeszcze nie stracili. A tej wiary piłkarze Korony bardzo potrzebują, by poniosła ich do wygranej. Bo ambicji i woli walki w tym meczu na pewno nie zabraknie. Bo tylko jedna jest prawdziwa Żółto-Czerwona Kielecka Duma – Korona!

Przedmeczowo: Korona Kielce – Górnik Łęczna

"Raz na wozie, raz pod wozem" głosi doskonale wszystkim znane polskie przysłowie. Treść tej starej, ludowej mądrości doskonale oddaje dyspozycję Korony Kielce po wznowieniu rozgrywek Lotto Ekstraklasy po zimowej przerwie. Porażka 2:0 z Wisłą Kraków, wygrana 4:2  z Wisłą Płock, klęska 4:1 w meczu z Arką Gdynia. Obie przegrane odniesione na wyjazdach świadczą, że ten element piłkarskiego rzemiosła jest piętą achillesową kielczan. Nie potrafimy zdobywać punktów na obcych boiskach i to właśnie, obok niestety najgorszej defensywy w całej lidze, jest przyczyną już dwunastej porażki w sezonie i katastrofalnego bilansu bramek z zatrważającą liczbą straconych goli.

Kieleccy bramkarze wyciągali piłkę z siatki już czterdzieści sześć razy! A przecież nawet najsłabsze ekipy nie przekroczyły granicy czterdziestu straconych bramek. To jest duży problem. Zbyt często Koronie przytrafiają się takie porażki jak z przeciętną Arką. To właśnie masa straconych na wyjazdach goli jest kulą u nogi zespołu trenera Bartoszka. W Kielcach jest o tyle lepiej, że więcej goli zdobywamy, jednak to wciąż za mało. Wiele spotkań, które Korona mogła zakończyć na zero z tyłu w ostatnich minutach zostało zaprzepaszczonych. Roszady bramkarzy nie pomagają. Nowy nabytek klubu – bramkarz Milan Borjan choć obronił karnego w debiucie, to jednak wpuścił aż cztery gole. Na szczęście to dopiero początek jego przygody między słupkami Korony i na pewno kolejne mecze będą lepsze w jego wykonaniu.

Teraz, przed kolejnym meczem, nie liczy się przecież aż tak bardzo czyste konto. Bilans bramkowy jest ważny, ale najistotniejsze są przecież trzy punkty. Przed Żółto-Czerwonymi doskonała okazja na ich zdobycie. Przed nami mecz z zamykającym stawkę zespołem Franciszka Smudy – Górnikiem Łęczna i to mecz na niezdobytej od dawna Kolporter Arenie. Oto wielka szansa na odrobienie tego, co straciliśmy na wyjeździe, powrót do czołowej ósemki i poprawę bilansu bramkowego. Początek spotkania już o godzinie 18:00 w najbliższy piątek. Boiskowe emocje w najwyższej dawce gwarantowane.

Kielczanie wrócili do domu bez punktów, podrażnieni po kolejnej wysokiej przegranej na wyjeździe, ponownie spadając na dziesiąte miejsce w tabeli. Szkoda, bo wychodzi na to, że kolejne wygrane na Kolporter Arenie służą jedynie temu, by łatać dziury po wyjazdowych porażkach, zamiast pomóc drużynie wywindować się na wyższe lokaty. Piłkarze trenera Bartoszka z mozołem zgromadzili dwadzieścia dziewięć punktów, wygrywając dziewięć spotkań, remisując dwa razy i aż dwanaście razy przegrywając. W meczach z Koroną można więc tylko wygrać lub przegrać, remisy są niezwykle rzadkie, a szkoda, bo gdyby zamienić  pięć porażek na pięć remisów, bylibyśmy już dawno w pierwszej siódemce stawki. W razie wygranej z Górnikiem jest na to szansa, bo do siódmej Wisły Kraków Korona traci tylko dwa oczka, do ósmej Pogoni jedno, dziewiąta Arka ma tyle samo punktów co Duma Kielc. Remis w piątkowym starciu to niewielka pociecha, gdyż równie dobrze może dać awans o jedną lokatę, jak i ściągnąć o jedną w dół, trzynasta porażka może spowodować spadek o dwie pozycje za ekipę Śląska Wrocław.

O koszmary senne przyprawić może gra defensywna Korony Kielce: czterdzieści sześć goli straconych po dwudziestu dwóch kolejkach! Bilans bramkowy Korony wynosi w tej chwili minus czternaście, bo kielczanie strzelili do tej pory 32 bramki. Dlatego jeśli trener Bartoszek myśli o ustabilizowaniu gry swoich podopiecznych, musi przede wszystkim uszczelnić obronę, bo w tej chwili ma zdecydowanie zbyt wiele dziur.

Górnik z Łęcznej rozegrał od powrotu Ekstraklasy tylko dwa spotkania, z powodu przełożenia meczu z Zagłębiem Lubin. W rozegranych pojedynkach najpierw uległ Jagielloni Białystok aż 5:0, a w ostatniej kolejce skromnie wygrał u siebie 1:0 z Piastem Gliwice. Ekipa Franza Smudy zajmuje w tej chwili szesnaste miejsce w tabeli, z dorobkiem dwudziestu jeden punktów i ciągle jednym wyjazdem zaległym, które to spotkanie rozegrają w Lubinie siódmego marca. Do tej pory piłkarze Górnika wygrali pięć spotkań, sześć razy schodzili z boiska z jednym punktem, jedenaście razy przegrywali. Zdobyli do tej pory 22 gole, tracąc 39. Ich jedyną nadzieją na awans jest zwycięstwo lub remis w Kielcach. Jednak w obu przypadkach będzie to skok najwyżej na czternaste miejsce, ponieważ trzynasta Cracovia jest chwilowo poza zasięgiem czerwonej latarni naszej ligi. Przegrywając piątkowe spotkanie, goście mogą stracić kontakt nawet z drużynami z miejsc piętnastego i czternastego. W Górniku kuleje wszystko: słaba defensywa, nieskuteczny atak. Przed Franciszkiem Smudą dużo pracy, zanim będzie mógł być spokojny o pozostanie swojej ekipy w Ekstraklasie.

Korona Kielce ma przed tym meczem wszystkie atuty niezbędne do odniesienia zwycięstwa. Gra lepszy futbol, jest gospodarzem piątkowego meczu, strzela więcej goli i gromadzi więcej punktów. Piłkarze trenera Bartoszka są faworytem tego meczu. Ich największą bronią będą szybkie ataki skrzydłami i solidnie egzekwowane stałe fragmenty gry. Z kolei Górnik Łęczna skoncentruje się głównie na kontratakach i rozbijaniu ataków Korony. Jeśli trener Bartoszek zdoła załatać dziury w swojej defensywie, goście nie będą mieli czego szukać w Kielcach i wrócą do domu nie tylko bez punktów, ale i z bagażem kilku straconych bramek.

W takim starciu Korona powinna szukać szybkiego strzelenia gola, kontrolowania meczu i możliwości zdobycia drugiej bramki, uspokajając przebieg spotkania. A od strzelania w tym sezonie jest Miguel Palanca. Hiszpan strzelił w tych rozgrywkach już sześć goli i jest najlepszym strzelcem Korony. Miguel jest niezwykle szybkim zawodnikiem, obdarzonym świetną techniką i kąśliwym uderzeniem. Jeśli ma swój dzień, to żadna defensywa nie jest w stanie go powstrzymać. Przeciwko takiej drużynie jak Górnik hiszpański skrzydłowy powinien poprawić swój dorobek bramkowy i pomóc swojej drużynie w odniesieniu dziesiątej wygranej w sezonie. Nieprędko będzie miał drugą taką okazję, bo w dwudziestej piątej kolejce Ekstraklasy, czyli za dwa tygodnie Koronę czeka kolejny wyjazd, tym razem do Białegostoku, na mecz z Jagiellonią.

Przed poprzednim spotkaniem obu drużyn prognozowaliśmy, że zagrożeniem ze strony ekipy z Łęcznej będzie były gracz Korony – Grzegorz Bonin. Skrzydłowy Górnika poprzednio ustrzelił hat-tricka i w piątek na pewno znowu będzie niebezpieczny dla obrony Korony. Jest szybki, pracowity i zawsze zostawia serce na boisku. Lubi i potrafi strzelać z dystansu, jego dośrodkowania są groźne i często zamieniają się w asysty. Jego osoba będzie wymagała szczególnej opieki ze strony obrońców Korony, by można było myśleć o komplecie punktów.

kielcenastadion

Piątkowe spotkanie pomiędzy Koroną Kielce a Górnikiem Łęczna zapowiada się niezwykle ciekawie. Obu drużynom będzie zależało tylko na wygranej i skupią się na szukaniu goli, które na pewno padną. Wszyscy liczymy, że Korona wykorzysta okazję do zwycięstwa i powróci do czołowej ósemki.

Przedmeczowo: Arka Gdynia - Korona Kielce

Kolporter Arena w doskonałych nastrojach zasłużonymi brawami pożegnała piłkarzy Korony Kielce po sobotnim zwycięstwie nad Wisłą Płock. Wygrana poparta strzeleniem czterech bramek pozwoliła wykorzystać wpadki bezpośrednich rywali i przesunąć się na wysoką, ósmą pozycję w tabeli. Trener Bartoszek może odetchnąć z ulgą. Po falstarcie w starciu z Białą Gwiazdą drużyna podniosła się i zagrała naprawdę dobre zawody przed własną publicznością. Ale na dłuższe świętowanie sukcesu nie ma czasu, ponieważ już w piątek Koronę czeka kolejny trudny sprawdzian. Tym razem wyjazd do Gdyni, gdzie gospodarzem meczu będzie nieobliczalna Arka, prowadzona przez doskonale znanego w Ekstraklasie Grzegorza Nicińskiego. Pierwszy gwizdek w tym ciekawie zapowiadającym się spotkaniu rozlegnie się w piątek o 18:00.

W jakże odmiennych nastrojach przystąpią do piątkowego spotkania obie ekipy. Korona po wygranej rozpocznie ten mecz z dużą dozą wiary we własne możliwości, Aka po porażce
w Lubinie będzie chciała powetować sobie straty na własnym stadionie, zwłaszcza że przegrała również pierwszy mecz po przerwie zimowej - z Legią (1:0). Konsekwencją porażek jest spadek na dziesiątą pozycję i strata trzech punktów do Korony Kielce, a dwóch do Wisły Kraków. Po piętach piłkarzom Arki depczą Śląsk Wrocław, który ma tyle samo punktów oraz mające oczko mniej Cracovia i Wisła z Płocka. Poprawić sytuację ekipy z Gdyni może tylko wygrana nad zespołem przyjezdnych, dzięki której mogą awansować na ósme miejsce. W przypadku podziału punktów Arka może spaść nawet na trzynastą lokatę, podobnie jak w razie porażki. Dotychczas piątkowi gospodarze odnieśli siedem wygranych, pięć remisów i dziesięć razy schodzi z boiska pokonani. Arka zgromadziła jak na razie 26 punktów, a jej bilans bramkowy wynosi 42:29.

Ósma w tabeli Korona Kielce ma apetyt na kolejne punkty zdobyte na wrogim terenie. Kielczanie zdołali z mozołem wygrzebać się z dolnej części tabeli i z dorobkiem 29 oczek mają chrapkę na dalszy awans w górę stawki. Piłkarze Korony nadal nie mogą czuć się zbyt bezpiecznie, bo znajdująca się za ich plecami Wisła Kraków traci do nich tylko punkt, a dziesiąta Arka i jedenasty Śląsk tylko trzy. Wygrana w piątkowym starciu może być dla Żółto-Czerwonych bardzo istotna, bo da im szansę przeskoczenia Pogoni Szczecin i zbliżenia się do ekipy z Niecieczy, zajmującej szóste miejsce. Z kolei porażka lub remis grożą Koronie powrotem do dolnej części stawki i walkę o awans trzeba będzie zaczynać od nowa. W obecnych rozgrywkach Korona jest najbardziej bezkompromisowym zespołem Lotto Ekstraklasy. Remisowała zaledwie dwa razy, dziewięć razy wygrywała, jedenaście razy przegrała. Niestety, ekipa ze świętokrzyskiego ma najgorszy bilans bramek ze wszystkich drużyn, a to przez aż 42 gole stracone, przy 31 strzelonych.

Korona jest na fali, dlatego mimo gry na wyjeździe ma naprawdę duże szanse na wygraną. Wystarczy, że zagra równie dobrze w ofensywie, jak przeciwko Wiśle Płock. Najgroźniejszą bronią Dumy Kielc są skrzydła. Palanca i Kiełb to w tej chwili najlepsza para bocznych pomocników w całej lidze. Obaj potrafią zarówno strzelać, jak i asystować. Z kolei ogromną bolączką Korony jest gra defensywna, o czym dobitnie świadczy liczba straconych goli. Można też odnieść wrażenie, że Michał Pesković nie do końca zgrał się z partnerami z obrony i na to trener Bartoszek musi coś szybko poradzić. Z kolei Arka ani nie strzela, ani nie traci zbyt wielu goli. W sumie ekipa z Gdyni niczym się nie wyróżnia. Po prostu jest przeciętną drużyną, dla której liczyć się będzie tylko utrzymanie w lidze. W starciu z Koroną, zwłaszcza jeśli kielczanie zagrają tak dobrze jak potrafią, Arkę czeka wiele problemów, zarówno przy ofensywnych akcjach gości, jak i przy zawsze groźnych stałych fragmentach gry.

W piątek Arka będzie szukała wygranej na przekór ostatnim wynikom, dlatego kluczowym graczem w starciu z koroną będzie dla niej bramkostrzelny Brazylijczyk – Marcus Vinicius. Jest to szybki, błyskotliwy zawodnik, dysponujący dobrą techniką i dryblingiem. Potrafi mijać rywali niczym tyczki treningowe, a strzelanie goli to dla niego bułka z masłem. Jego wyłączenie z gry będzie podstawowym zadaniem defensywnych pomocników Korony w najbliższym meczu.

Nikt w ekipie Korony Kielce nie ma takiego wpływu na poczynania ofensywne jak Nabil Aankour. Filigranowy rozgrywający, gdy tylko jest w formie potrafi rozpracować każdego przeciwnika. Jednym zagraniem może odmienić losy spotkania. Strzela, drybluje, asystuje. Jest ciągle pod grą. Niezwykle trudno go upilnować, a powstrzymać jeszcze trudniej. Ten zawodnik miewa zagrania, o jakich nie śniło się innym zawodnikom. Trener Bartoszek doskonale wie, jak wykorzystać potencjał Nabila, dlatego to właśnie ofensywny pomocnik Korony będzie najważniejszym ogniwem taktyki Żółto-Czerwonych.

16923689 770869023070986 1009735794 n

Bawiąc się w typowanie wyniku, należałoby w tym spotkaniu postawić na bramkowy remis. Jeden do jednego lub dwa do dwóch. Jednak wiara prawdziwego kibica Korony podpowiada co innego: w piątek, po zaciekłej walce, po ciężkim boju Korona Kielce powinna zwyciężyć w wyjazdowym spotkaniu w Gdyni i wrócić do domu z powiększonym dorobkiem punktowym.

Przedmeczowo: Wisła Kraków - Korona Kielce

Przerwa zimowa w rozgrywkach Ekstraklasy nie trwała długo, ale i tak większość fanów krajowej piłki zdążyła już stęsknić się za gladiatorami polskich aren. Również kibice Korony Kielce z utęsknieniem i wielkimi nadziejami oczekują pierwszego gwizdka w kolejnym spotkaniu, rozgrywanym w ramach już 21. kolejki sezonu Lotto Ekstraklasy. W końcu tuż przed przerwą, po zmianie trenera, Żółto-Czerwoni odżyli i zaczęli gromadzić punkty, grając przyjemną dla oka, szybszą i bardziej ofensywną piłkę niż dotychczas, a w czasie przerwy trener Bartoszek miał czas poukładać zespół i wzmocnić kadrę, w efekcie czego zespół wzmocniło czterech nowych grajków.

Niestety, były też osłabienia, bo kielecką ekipę opuścił najlepszy bramkarz w kadrze – Zbigniew Małkowski, który nie dogadał się z władzami klubu co do nowego kontraktu. To smutne, ale taki jest dzisiejszy futbol. Klasa zawodnika nie zawsze wystarczy, by pozostał w drużynie. Trener Bartoszek dokonał transferów piłkarzy, z którymi miał już okazję współpracować, a którzy przede wszystkim mają poszerzyć i wyrównać kadrę zespołu. Kibicom Korony raczej żaden z nich nie jest zbyt dobrze znany, więc czekamy, co pokażą na boisku. A rywal do debiutu jest trudny, bo już w sobotę, w Krakowie Korona zmierzy się  z nieobliczalną i zawsze groźną Wisłą Kraków. Początek spotkania przy Reymonta już o godzinie 1800, zawody poprowadzi znany kieleckim fanom sędzia Tomasz Kwiatkowski.

Przed meczem w środku sezonu warto jest przytoczyć statystyki poprzednich spotkań obu ekip. W takim spotkaniu jak to z Wisłą, mamy więcej niewiadomych, bo forma obu drużyn pozostaje tajemnicą. Niemniej należy zapoznać się z garścią faktów z poprzedniej kolejki.

Korona przed przerwą odniosła przekonujące zwycięstwo nad Lechią Gdańsk, wygrywając w Kielcach 2:0, dzięki czemu przeskoczyła w tabeli właśnie Białą Gwiazdę i ulokowała się na dziewiątym miejscu. Żółto – czerwoni mają w dorobku dwadzieścia sześć punktów, oczko więcej niż Wisła, tyle samo co siódma Pogoń, zaledwie cztery mniej niż szóste Zagłębie i cztery więcej niż trzynasty Piast Gliwice. Korona remisuje najrzadziej z drużyn Ekstraklasy, zaledwie dwa razy dzieliła się punktami z rywalami, osiem razy wygrywała, dziesięć razy schodziła z placu boju pokonana. Ciągle kulą u nóg piłkarzy Korony jest bilans bramkowy, który wynosi 27:38 na minus. W razie dziewiątej wygranej kielczanie mogą wskoczyć na wysokie 7. miejsce, remis również może ich wywindować, za to porażka może ściągnąć ich aż na jedenastą lokatę. Celem Korony Kielce na ten sezon jest pozostanie w lidze, dlatego każdy punkt przywieziony z Krakowa będzie tak naprawdę na wagę złota i nikt nie pożałuje remisu w meczu na boisku odwiecznego rywala.

Sytuacja Wisły Kraków jest nieco inna. Ten zespół albo zacznie walczyć o europejskie puchary, albo ten sezon, nawet jeśli zakończą w górnej części tabeli, zostanie uznany za stracony. Dziesiąta lokata w tabeli, gra w kratkę, kiepski styl, to tylko niektóre bolączki, jakie trapią sztab szkoleniowy Białej Gwiazdy. Drużyna z Krakowa ma 25 oczek, do tej pory wygrała siedem spotkań, cztery zremisowała, dziewięć razy przegrała. Do czołówki ma równie blisko jak i do dna tabeli, dlatego liczy się dla niej tylko zwycięstwo, wszystko inne będzie porażką. Podopieczni trenera Kiko Ramireza liczą na dobry start po przerwie. Optymizmem napawa ich dobra gra w ofensywie, przeraża dziurawa jak ser szwajcarski obrona.

W sobotę będziemy oglądać dwie drużyny, które nie różnią się niczym, prócz koloru koszulek i atutem własnego boiska w przypadku Wisły. Jeszcze chyba nigdy nie zanosiło się na tak wyrównane starcie pomiędzy Koroną a Wisłą. W tym meczu zatrzeszczą kości i poleje się krew, a każdy centymetr boiska będzie zdobywany z mozołem. Obie ekipy skupią się na grze z kontry, próbując opanować środek pola, murując go defensywnymi pomocnikami. Wszystko, co dobre w ofensywie, będzie sprawą celnych dośrodkowań, stałych fragmentów, lub po prostu dziełem przypadku. O wyniku zdecyduje jeden błąd, pomyłka arbitra lub po prostu dyspozycja piłkarzy w dniu meczu.

Korona powinna się wystrzegać w sobotę przede wszystkim jednego, doskonale wszystkim znanego zawodnika – Krzysztofa Mączyńskiego. Środkowy pomocnik Wisły Kraków i reprezentant Polski jest klasowym rozgrywającym, potrafiącym doskonale dyktować tempo gry, odbierać piłkę i cicho, bez fajerwerków pracować na korzyść swojego zespołu, a w razie czego i uderzyć z dystansu. Od niego będą zależały poczynania gospodarzy w meczu z Koroną, bo Mączyński stawia swój stempel na większości ofensywnych akcji Białej Gwiazdy. To prawdziwy mózg zespołu, bez którego zagrożenie ze strony Wisły znacznie zmaleje.

mateusz mozdzen

Kielecką odpowiedzią na Mączyńskiego będzie bez wątpienia Mateusz Możdżeń. Również środkowy pomocnik, również mózg, procesor, dzięki któremu gra Korony nabiera tempa, podania są przemyślane, a akcje płynne. Mateusz jest niezwykle pracowitym graczem, jego cechą charakterystyczną jest walka do upadłego dla swojej drużyny. w meczu takim jak ten sobotni to będzie szczególnie ważne, bo to w środku pola rozegra się największa jatka. Chłodna głowa i spokój, to będzie coś, czego korona będzie bardzo potrzebować, a Mateusz Możdżeń powinien jej to zagwarantować.

Mecz, jak już powiedziano, bez faworyta. O zwycięstwie lub przegranej zadecydują szczegóły. Jeden przebłysk geniuszu lub jedna, tragiczna w skutkach pomyłka. To nie będzie piękny, pełen sztuczek technicznych i zabójczych strzałów mecz (obym się mylił). Nie zabraknie jednak tego, co w naszej Ekstraklasie jest solą, nadającą smak rozgrywce: walki.
I oby tej waleczności i chęci do gry nie zabrakło Koronie, a przy odrobinie szczęścia i wysiłku wróci do Kielc zwycięsko.

16651397 763582333799655 1627282919 o

Przedmeczowo: Korona Kielce - Lechia Gdańsk

Jakże kosztowny może być jeden błąd… Korona Kielce naprawdę nieźle prezentowała się w meczu z Lechem w Poznaniu, ale mimo tego nie zdołała wywieść z wrogiego terenu nawet punktu, przegrywając drugi mecz z rzędu w stosunku zero do jednego. Naprawdę szkoda, bo w obu tych meczach ekipa ze świętokrzyskiego mogła i powinna zdobyć po punkcie. Uczucia w Kielcach są więc mieszane: dwie minimalne, niezasłużone porażki, przyzwoita - choć już nie tak dobra jak w dwóch pierwszych meczach pod wodzą trenera Macieja Bartoszka - gra, a jednak zero punktów, brak strzelanych goli i spadek w tabeli. To wszystko nie poprawia i tak skomplikowanej sytuacji Korony. A o zdobycz punktową w dwudziestej kolejce Lotto Ekstraklasy, ostatniej przed przerwą zimową, wcale nie będzie łatwo. Na Ściegiennego zawita przecież wicelider tabeli, Lechia Gdańsk. Początek spotkania na Kolporter Arenie już w sobotę o godzinie 15:30, a jego rozjemcą będzie pan Paweł Raczkowski.

Bilans spotkań pomiędzy obiema ekipami jest korzystny dla Żółto-Czerwonych: na 19 pojedynków wygrali dziewięć, pięć razy padał remis, pięciokrotnie zwyciężała Lechia. W tym spotkaniu wszystkie znaki na niebie, ziemi, w statystykach i w tabeli Ekstraklasy wskazują na zwycięstwo ekipy z Gdańska. To właśnie wicelider jest faworytem sobotniego meczu. Lechia ma tyle samo punktów co pierwsza w tabeli Jagiellonia -39. Tylko przez gorszy bilans goli wynoszący trzydzieści jeden strzelonych, dwadzieścia dwie stracone bramki powoduje, że zespół z Gdańska nie zajmuje obecnie fotela lidera. Wygrana w Kielcach może dać Lechii szansę przeskoczenia Jagi, ale przede wszystkim nie pozwoli zbliżyć się do drugiego miejsca będącej w świetnej dyspozycji, ścigającej liderów Legii Warszawa, która traci do nich już tylko siedem oczek. Remis nie będzie dla gości złym wynikiem, ale tylko wtedy, jeśli Jaga i Legia również zgubią punkty, natomiast o porażce nikt w Gdańsku nie myśli, choć na ten moment nie wyrządzi im ona wielkiej krzywdy, bo z drugiej lokaty i tak nie spadną.

Dwie porażki z rzędu, obie na wyjeździe, obie minimalne, bo jeden do zera, ale obie bolesne i strącające ekipę z Kielc na dziesiąte miejsce sprowadziły na ziemię ekipę trenera Bartoszka. Korona pięła się w górę, mogła jeszcze włączyć się do walki o europejskie puchary, a tu taka niemiła niespodzianka. Na tę chwilę Żółto-Czerwoni są uwikłani w prawdziwą wojnę w środku tabeli. Mają na koncie 23 punkty, do siódmego miejsca tracą trzy oczka, mają trzy oczka więcej niż czternasta Cracovia. Mają też wciąż najgorszy bilans bramkowy w całej lidze, dwadzieścia pięć do trzydziestu ośmiu na minus. Jeśli w meczu z Lechią doznają trzeciej z rzędu porażki, mogą spaść nawet na czternastą pozycję, tuż nad stref spadkową, remis, w zależności od spotkań bezpośrednich sąsiadów może dać im awans na dziewiąte miejsce lub też strącić na trzynaste, a wygrana może dać szansę powrotu do czołowej ósemki.

Trenerzy i piłkarze obu ekip nie mają wątpliwości: zarówno Korona, jak i Lechia zagrają w sobotę o pełną pulę. Faworytem spotkania jest zespół gości. Lechia ma szerszą kadrę, gra lepszy futbol, bardziej przemyślany, skuteczniejszy w ataku, lepiej zorganizowany w obronie. Lechici strzelają gole zarówno po atakach środkiem pola, jak i skrzydłami, po rzutach rożnych i wolnych, po kontrach i po ataku pozycyjnym. Niewiele ekip w Polsce może pochwalić się tak szerokim wachlarzem atutów. Korona tak naprawdę może przeciwstawić rywalom tylko (i aż, bo gospodarzom często potrafią pomagać nawet ściany) atut własnego boiska, na którym ostatnio dwa razy z rzędu zwyciężała i waleczność, którą odzyskała pod wodzą nowego szkoleniowca. Poza tym może zawsze liczyć na indywidualne błędy graczy drużyny przyjezdnej. Jedno jest pewne: na Kolporter Arenie gospodarze wcale nie są bez szans.

W drużynie Lechii w tym sezonie wyróżniają się przede wszystkim dwaj snajperzy: Flavio i Marco Paixao. W starciu z Koroną to właśnie oni będą największym zagrożeniem dla kieleckiej bramki. Przede wszystkim Flavio, który zdobył już osiem goli w tych rozgrywkach. Strzela z obu nóg, również głową, a jak trzeba to wykorzysta ,,jedenastkę”. Potrafi wszystko, co powinien umieć dobry napastnik, a piłka szuka go w polu karnym. Flavio zamierza poprawić swój bilans bramkowy w starciu w Kielcach, dlatego należy otoczyć go szczególną opieką.

Korona ostatnio traci mniej goli niż na początku sezonu, kiedy to potrafiła przegrywać po cztery, a nawet sześć do zera. Teraz traci najwyżej po jednym golu, a jest to zasługą powrotu do bramki Zbyszka Małkowskiego. Po raz kolejny ten weteran futbolu będzie najważniejszym elementem układanki trenera Bartoszka. Zbyszek nie tylko potrafi bronić naprawdę skutecznie, ale dzięki swojemu doświadczeniu świetnie kieruje poczynaniami defensywy, przez co popełnia ona mniej błędów, niż dotychczas. W starciu z rywalem, który rzuci się na Koronę Małkowski musi wykorzystać swoje umiejętności i doświadczenie by nie pozwolić swojej ekipie na stratę zbyt dużej ilości goli.

W historii spotkań pomiędzy Lechią a Koroną zespół z Kielc udowodnił, że potrafi wygrywać z rywalem z Gdańska. W sobotę, mimo wszystkich atutów Lechii gospodarze na pewno spróbują zdobyć punkty, nie zważając na statystyki sezonu. Na pewno czują, że mając za sobą całe Kielce mogą pokonać świetną w tym sezonie Lechię i dobrze zakończyć pierwszą połowę sezonu, co pozwoli w lepszych nastrojach zażywać odpoczynku w przerwie zimowej. 

Przedmeczowo: Lech Poznań - Korona Kielce

Minimalna porażka w Gliwicach. Piast, pokonując na własnym terenie Koronę Kielce, przerwał serię trzech kolejnych wygranych ekipy Żółto-Czerwonych. Szkoda, ale póki co można mieć nadzieję, że był to tylko wypadek przy pracy. Kieleccy ulubieńcy nie zagrali wcale złego spotkania, choć zdecydowanie mniej dobrego zaprezentowali w ofensywie niż w poprzednich, wygranych spotkaniach, zabrakło też odrobiny szczęścia, ponieważ remis był jak najbardziej w zasięgu podopiecznych trenera Bartoszka. Ale to już za nami i rozpamiętywanie porażki na nic się nie zda. Teraz pora skupić się na tym, co szykuje przyszłość, czyli na kolejnym meczu. A przecież czeka na nas rywal dobrze dysponowany, o wyrównanej i szerokiej kadrze, grający ostatnio bardzo solidny futbol, do tego wsparty niewątpliwym atutem własnego boiska. Mówiąc krótko: Korona jedzie do Poznania, by stoczyć kolejny ligowy bój z miejscowym Lechem. Początek meczu już w niedzielę o 15:30, a grę ze środka boiska rozpocznie gwizdek pana Krzysztofa Jakubika, który poprowadzi zawody.
Chyba przeciwko żadnej z ekip Lotto Ekstraklasy Koronie Kielce nie gra się tak ciężko jak przeciw Kolejorzowi. Obie drużyny mierzyły się do tej pory w rozgrywkach ligowych dwadzieścia jeden razy. Wyraźną przewagę w tych spotkaniach uzyskali gospodarze niedzielnego meczu, wygrywając dziesięć spotkań. W tych starciach padło również osiem remisów, a zaledwie trzy razy zwyciężała Korona Kielce. O wyższości Lecha Poznań świadczy również bilans bramkowy trzydzieści jeden do czternastu dla ekipy znad Warty. W obecnym sezonie różnica pomiędzy oboma zespołami też jest niemała: Lech zajmuje na ten moment piąte miejsce w tabeli, z dorobkiem dwudziestu ośmiu oczek, z zaledwie dwoma punktami straty do trzeciej Termaliki, z punktem mniej niż czwarta Legia Warszawa, z przewagą punktu nad Zagłębiem Lubin i trzema oczkami nad siódmą Pogonią Szczecin. Poznaniacy mogą się ponadto pochwalić dobrym bilansem bramkowym wynoszącym dwadzieścia siedem do osiemnastu na plus. Lech wygrywał w tym sezonie osiem spotkań, cztery razy remisował, sześć razy przegrywał. W Poznaniu nie ukrywają, że w niedzielnym spotkaniu z Koroną interesuje ich tylko i wyłącznie zwycięstwo. Będą chcieli w ten sposób nie tylko awansować w górę tabeli, ale zarazem powetować sobie i swoim kibicom porażkę sprzed tygodnia, kiedy to ulegli na wyjeździe w Białymstoku tamtejszej Jagielloni 2:1.
Korona przystąpi do niedzielnej konfrontacji w podobnych nastrojach do Lecha, czując niedosyt po poprzednim pojedynku. Minimalna porażka w Gliwicach spowodowała, że piłkarze z Kielc spadli z ósmego na dziesiątą lokatę. Mając w dorobku dwadzieścia trzy punkty Duma Kielc traci dwa oczka do siódmej Pogoni Szczecin i punkt do ósmej Wisły Kraków, ma tyle samo punktów co dziewiąty Śląsk Wrocław, nad drużynami z miejsc jedenaście i dwanaście ma oczko przewagi. Kulą u nogi Żółto-Czerwonych jest ich katastrofalny bilans bramkowy: dwadzieścia pięć do trzydziestu siedmiu na minus. To właśnie przez tak kiepską różnicę bramek Korona przegrywa o pozycję ze Śląskiem i pod względem straconych goli plasuje się na ostatniej pozycji w lidze. W tych rozgrywkach Korona gra w kratkę, przeplatając dobre mecze słabymi, dzięki czemu ma w dorobku siedem wygranych, dwa remisy i dziewięć porażek. Zarówno piłkarze, jak i sam trener Maciej Bartoszek zapowiadają, że w Poznaniu Korona Kielce zagra odważną piłkę, szukając szansy nie tylko na urwanie rywalowi punktu, ale na zagarnięcie pełnej puli, dzięki której zanotują awans i nie pozwolą się wplątać ponownie w niebezpieczną walkę o utrzymanie w lidze.
Faworytem niedzielnego spotkania bez cienia wątpliwości jest Lech Poznań. Kolejorz ma przewagę nie tylko dzięki własnemu boisku, nie tylko dzięki niezłej formie, którą prezentuje od pewnego czasu, ale przede wszystkim dzięki szerokiej, wyrównanej kadrze. Taka kadra jak ta Lechitów pozwala na mądrą i skuteczną rotację składu, dzięki czemu kluczowi gracze mogą odpoczywać na tyle często, by utrzymać się w odpowiedniej dyspozycji na kolejne spotkanie, a ponadto stwarza trenerowi znacznie większe możliwości przy doborze taktyki na każde spotkanie. W niedzielę to właśnie gospodarze będą przeważać, będą grali piłką, forsując kielecką obronę długim okresem wymiany piłek w ataku pozycyjnym i szukając szybkiego gola, który ustawi mecz pod ich dyktando. Groźne w wykonaniu graczy Lecha są zarówno rzuty rożne, jak i wolne, nie można im też pozwalać na strzały z dystansu, bo kilku zawodników Lecha potrafi uderzać naprawdę kąśliwie. Korona Kielce swojej szansy musi upatrywać przede wszystkim w żelaznej, twardo grającej defensywie i szybkich kontrach skrzydłami, jak również stałych fragmentach, bo środka pola raczej nie opanuje…
W takim meczu jak ten z Lechem kluczowym graczem dla Korony Kielce może okazać się Rafał Grzelak. Nie chodzi tu tylko o to, że Rafał po meczu w Gliwicach znalazł się w jedenastce kolejki. Grzelak w tym sezonie spisuje się po prostu dobrze. Doświadczony lewy obrońca zastępuje od jakiegoś czasu Kena Kallaste i robi to naprawdę dobrze. Solidny w obronie, dobrze skoncentrowany, nieźle ustawiony, unikający brutalnych zagrań i potrafiący włączyć się do ataku. W starciu z Lechem na jego barkach spocznie ogromna odpowiedzialność stopowania ofensywnych zapędów Kolejorza na prawej flance. Będzie miał przeciwko sobie graczy dobrych technicznie, często zmieniających pozycje i szukających zaczepnych akcji. Grzelak musi sprawić, że w tym właśnie meczu prawa strona Lecha nie zdoła poważnie zaistnieć.

Koronie Kielce najbardziej zagraża ten, którego obawiają się wszystkie ekipy Lotto Ekstraklasy, czyli superrezerwowy, bramkostrzelny snajper i były gracz Żółto-Czerwonych – Marcin Robak. Doświadczony napastnik strzelił już w tych rozgrywkach dziesięć goli, w tym większość wchodząc z ławki na kilka lub kilkanaście minut, kiedy rywale już osłabną. Ten człowiek potrafi strzelać jak nikt w naszej lidze i robi to na niesamowitym luzie. Nie musi być niesamowicie szybki, nie musi mijać rywali niczym tyczek slalomowych. Wystarczy, że potrafi strzelać. Piłka szuka go w polu karnym, jakby miał magnes w korkach. Od jego upilnowania zależy, czy Korona wywiezie z Poznania choćby punkt.
Tak naprawdę przed niedzielnym meczem tylko jedno jest pewne: Korona Kielce i Lech Poznań stoczą ciężki, bezpardonowy pojedynek o punkty, których potrzebuje tak jeden, jak i drugi zespół. I choć faworytem jest drużyna gospodarzy, to jednak wszystkie przedmeczowe przewidywania mogą zawieść, a prawdę ukarze nam dopiero dziewięćdziesiąt minut walki w Poznaniu. Bo w tym starciu Korona wcale nie jest bez szans.

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account