log in

Wpisy

Przeprowadzka Kwietnia do Jagiellonii – czy będzie miał czego żałować?

Wbrew pozorom decyzja podjęta przez zawodnika niekoniecznie musi być właściwa dla jego kariery. Dlaczego tak może być, przeczytacie w poniższym artykule.

Wicemistrz szansą, ale i zagrożeniem

Przeprowadzka do zespołu wicemistrza Polski to dla Kwietnia na pierwszy rzut oka krok naprzód. Finansowo już zyskał na pewno, ale czy sportowo? Jagiellonia to z pewnością czołowa drużyna w naszym kraju, lecz jak pokazuje przykład innych zespołów, które miały zaszczyt reprezentować Polskę w europejskich rozgrywkach (choćby Cracovia czy Zawisza Bydgoszcz), sezon po awansie do europejskich pucharów nie musi być wcale kolorowy. Wystarczy wspomnieć, że wówczas Cracovia do końca walczyła o utrzymanie, a Zawisza Bydgoszcz z hukiem zleciała z ligi. Oczywiście Jagiellonia może być wyjątkiem, jednak - jak widać - ryzyko istnieje i trudno je bagatelizować. Inną sprawą, nad którą trzeba się mocno zastanowić, jest fakt, dlaczego polskie ekipy dopada ta niezwykła wręcz w skali światowej „pucharowa choroba”.

Większa konkurencja w Białymstoku

Jest rzeczą oczywistą, iż „Jaga” dysponuje szerszą kadrą niż Korona Kielce. Co za tym idzie, zawodnikowi będzie trudniej o przebicie się do pierwszego składu. Od początku sezonu regularnie linię obrony tworzą Burliga, Runje, Guti i Guilherme. Bartosz Kwiecień musi być zatem przygotowany na ostrą rywalizację o miejsce w składzie, co jest mu bardzo potrzebne chociażby z dwóch powodów. Po pierwsze, zawodnik ma 23 lata i potrzebuje regularnej gry do rozwoju. Po drugie, jest obrońcą, więc z każdym kolejnym meczem przesiedzianym na ławce rezerwowych będzie tracił na pewności w grze, tak kluczowej przecież na jego nominalnej pozycji. Nasuwa się także pytanie, czy trener Ireneusz Mamrot będzie chciał coś zmieniać w formacji defensywnej. Do tej pory bowiem ekipa z Podlasia straciła zaledwie jedną bramkę w trzech spotkaniach, więc trudno mieć większe zastrzeżenia do postawy grających tam defensorów.

Rozpędzająca się Korona

Jak pokazał mecz z Legią Warszawa i najświeższy z Cracovią, nasza ekipa wydaje się rozpędzać coraz mocniej. Korona gra agresywnie i bez kompleksów wobec nikogo. Oczywiście trudno wyrokować na początku sezonu, jak on się zakończy, jednak taka postawa daje nadzieję na powtórzenie świetnego wyniku z poprzedniego sezonu. Być może nawet na osiągnięcie czegoś więcej. Kwiecień, odchodząc z Kielc, pozbawił się zatem tej szansy, aby być częścią wspaniałej historii, która być może właśnie się pisze.

Czas więc pokaże, czy to niespodziewane rozstanie bardziej zaboli Koronę, czy też samego zawodnika.

Korona vs Cracovia - roller coaster po kielecku

W poniedziałkowe popołudnie pogoda nie zachęcała ani do przybycia na stadion w charakterze kibica, ani do wyciskania siódmych potów na boisku. Pierwsze minuty meczu zdawały się zresztą to potwierdzać. Festiwal błędów i niecelnych podań zupełnie nie zapowiadał tego, czego świadkami byliśmy w późniejszej fazie meczu.

I kiedy już mieliśmy pisać, że Maciej Górski po raz kolejny jest niewidoczny i nie może odnaleźć się w meczu, on wykazał się niezwykłą trzeźwością umysłu, przyjmując piłkę w polu karnym Cracovii w taki sposób, że w chwilę potem golem mógł cieszyć się Jukić. Albo Marcin Cebula - wszyscy wiemy, że zdolny, z potencjałem, ale sezony mijają, a tej iskry, która sprawi, że w końcu odpali, brakowało. Wczoraj w pierwszych minutach też nie zachwycał, by nagle strzelić swoją debiutancką bramkę w Ekstraklasie. Dodajmy, że takiej bramki nie powstydziłby się nawet najbardziej doświadczony zawodnik. Z kolei to, co prezentował Bartosz Rymaniak, wymyka się wszelkim schematom. Wydawało się, że chłopaka sklonowano, bo na boisku był wszędzie, przez pełne dziewięćdziesiąt minut, a to, co wyczyniał w polu karnym rywala, sugerowało, że mamy do czynienia raczej z rasowym napastnikiem, a nie obrońcą. Shawn Barry pewnie w najbliższym czasie będzie się śnił po nocach Krzysztofowi Piątkowi. Swoją drogą, byliśmy nawet świadkami sytuacji, w której nasz stoper wygrywa pojedynek główkowy z Miroslavem Covilo (!). A szans na gole było zdecydowanie więcej. Strzałami z dystansu bramkarza Pasów zaskoczyć próbowali Mateusz Możdżeń z Jakubem Żubrowskim, także Adnan Kovacević pokusił się o rajd przez boisko zwieńczony pięknym strzałem, który mógł wpaść do siatki Cracovii, brakowało naprawdę niewiele.

Dobrym podsumowaniem wczorajszego spotkania było wejście w końcówce spotkania Fabiana Burdenskiego. Chłopak z aparycją D'artagnana (wyobraźcie sobie go w stroju muszkietera ze szpadą) przywodził na myśl słynne powiedzenie: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! I tak właśnie zagraliśmy. Wracamy do tego, co jest największą siłą Korony Kielce - do kolektywu. Tak trzymać, Korono!

Przedmeczowo: Korona Kielce – Cracovia

Ekstraklasa ruszyła z kopyta. Dlatego też, z lekkim opóźnieniem wynikającym z przyczyn czysto prywatnych (ślub), na stronę Koroniarzy powraca cykl ,,Przedmeczowo”. Wszystkich czytelników za brak artykułów przed meczami z Zagłębiem na Kolporter Arenie i z Legią w Warszawie serdecznie przepraszam i obiecuję poprawę regularności w dalszej części długiego jeszcze sezonu.

Wszyscy fani Korony doskonale wiedzą, jaką metamorfozę przeszedł klub od poprzedniego sezonu. Zmiana właściciela na byłego niemieckiego piłkarza, gotowego zainwestować w drużynę sporą kasę i zapewnić jej byt (niemal zupełnie) bez wkładu władz miasta. Zwolniono uwielbianego przez kibiców i piłkarzy trenera Macieja Bartoszka, by zastąpić go  szerzej nieznanym w Polsce Gino Lettierim (który zasłynął z tego, że jego drużyna spadła z jednej z niższych lig niemieckich w minionych rozgrywkach, a jeszcze bardziej ze sprzeczki ze swoimi nowymi podopiecznymi już na pierwszym treningu w Kielcach), pozbyto się również kilku solidnych zawodników, by oczyścić i ustabilizować skład, następnie ekipę ze świętokrzyskiego zasiliło kilku mało znanych, ale obiecujących grajków.

Jak drużyna wystartowała w nowym sezonie, również wiemy. W pierwszym meczu, mimo dużej ilości sytuacji na strzelenie gola, przegraliśmy na Kolporter Arenie z Zagłębiem Lubin 0:1, by w drugiej kolejce przywieść cenny punkt po heroicznym boju z Legią w Warszawie. Z meczu, w którym błyszczeli głównie bramkarze obu ekip. Efekt? Jeden punkt po dwóch meczach, dwunasta lokata w tabeli, bilans bramkowy to jeden gol zdobyty, dwa stracone. Szanse na awans są w razie wygranej ogromne, bo trzy punkty w najbliższym meczu mogą wywindować Koronę nawet na czwartą lokatę w tabeli, remis na dziesiątą, porażka sprawi, że Złocisto-Krwiści mogą spaść na ostatnie miejsce w tabeli. Słowem, jak to na początku sezonu, wszystko może się jeszcze wydarzyć, zwłaszcza że sparingi Korony pod wodzą Lettineriego wypadły całkiem obiecująco, bo wszyscy zajęli się tym co trzeba, kiedy już opanowano sytuację w zespole. Dzięki temu Korona z optymizmem patrzy w przyszłość. A ta najbliższa zapowiada się ciekawie, bo już w najbliższy poniedziałek na Kolporter Arenę przyjedzie nieobliczalna Cracovia. Początek meczu o godzinie 18:00, transmisje spotkania w telewizji Eurosport i w Radiu Kielce.

Cracovia także przeszła remont w przerwie letniej. Nowym trenerem Pasów został Michał Probierz, który w zeszłym sezonie imponująco wypadł jako boss Jagielloni Białystok. Jego nowi podopieczni zaczęli sezon w dobrym stylu. Najpierw remis u siebie z Piastem, następnie ważne zwycięstwo na wyjeździe w Gdańsku. Dzięki temu z dorobkiem czterech punktów Cracovia zajmuje piąte miejsce z bilansem bramkowym dwóch goli strzelonych i jednego straconego. Pasy mogą po trzeciej kolejce wylądować nawet na fotelu lidera, do którego tracą dwa punkty, mogą wskoczyć na czwartą lokatę w razie remisu, a porażka może je zepchnąć na czternaste miejsce. Goście z Krakowa mają więc o co walczyć w poniedziałkowym spotkaniu i na pewno nie odpuszczą. Kości będą trzeszczeć!

Starcia Korony Kielce i Cracovii od zawsze należą do bardzo zaciętych i wyrównanych. Oba zespoły mierzyły się ze sobą do tej pory dwadzieścia osiem razy. Minimalnie górą w tej rywalizacji jest ekipa gospodarzy. Korona wygrała dziewięć spotkań, jedenaście razy padał remis, a ośmiokrotnie zwyciężała Cracovia. O dziwo, bilans bramkowy jest zdecydowanie na korzyść Pasów. Korona strzeliła do tej pory w tych pojedynkach dwadzieścia dziewięć goli, drużyna z Krakowa trzydzieści sześć. W poprzednim sezonie pierwsze starcie w Krakowie wygrała drużyna gospodarzy, miażdżąc Koronę aż 6:0, ale w Kielcach Żółto-Czerwoni zrewanżowali się rywalom, wygrywając 3:0.

Czego możemy się spodziewać na boisku w poniedziałek? Oczywiście walki. Obie drużyny lubią zamurować środek pola i szukać kontr skrzydłami lub zagrań długimi podaniami. Charakterystyczne dla drużyn prowadzonych przez trenera Probierza jest jeszcze to, że szukają one najprostszej drogi do celu i osiągają go za wszelką cenę. Korona też udowodniła, że potrafi grać o wszystko. Walka o każdy centymetr boiska, wybiegane kilometry i pozytywna złość nadal są atutami drużyny z Kielc. Obie drużyny skupią się na wykorzystywaniu indywidualnych błędów rywali, licząc na własne zgranie i trochę szczęścia. O losie spotkania zdecydują zapewne detale, takie jak stałe fragmenty lub dobra decyzja o strzale czy prostopadłym podaniu. Mecz nie będzie raczej toczony w zawrotnym tempie, trzeba zatem uważać, na zrywy przeciwnika i nieszablonowe zagrania piłkarzy formacji ofensywnych.

Faworytem meczu, głównie dzięki atutowi własnego boiska, jest Korona. Mając za plecami swoich wiernych fanów Duma Kielc powinna poszukać trzech punktów, bo przecież to Kolporter Arena ma być jej twierdzą. Jeśli ustabilizujemy formę na własnym terenie, będziemy mogli myśleć o naprawdę wysokich lokatach na koniec sezonu, a w najbliższym meczu o zwycięstwie. Patrząc obiektywnie, Korona ma jeszcze jeden atut, który niewielu bierze pod uwagę. Tak naprawdę nikt nie wie, jakie plany ma nowy trener drużyny i w jaki sposób zamierza pchnąć swój zespół na właściwe tory, co uniemożliwia przewidzenie, jak zagramy w danym meczu. Wszyscy liczymy na pozytywną niespodziankę.

Nowy trener, nowe władze drużyny, ale jej serce pozostało takie samo: Mateusz Możdżeń. Środkowy pomocnik Korony nadal jest jej najlepszym zawodnikiem i spaja ze sobą formacje ofensywne z defensywnymi. Większość akcji Korony ma na sobie stempel Mateusza. Ciągle jest pod grą, inteligentnie rozprowadza piłkę, zwalnia i przyspiesza tempo akcji, a jego strzały z dystansu są groźne dla każdego bramkarza. Mateusz jest bardzo pracowitym graczem, gotowym do poświęceń dla drużyny, a jego pozycja w środku pola powoduje, że jest ciągle w centrum uwagi. Od jego dobrej formy będzie zależało zdominowanie środka boiska, co będzie bardzo ważne, jeśli marzymy o trzech oczkach w poniedziałkowym meczu.

kielcenastadion

Trzeci mecz sezonu, drugi na Kolporter Arenie. Porażkę i remis Korona już w tych rozgrywkach odnotowała, pora więc odnieść pierwsze zwycięstwo. Szansa nadarza się wyborna. Własne boisko, dobre nastroje po remisie w Warszawie. Żółto-Czerwoni z wielkimi nadziejami wybiegną w poniedziałek na murawę przy Ściegiennego, a my zasiądziemy na trybunach, by z wiarą w zwycięstwo dopingować Koronę i pomóc naszym ulubieńcom zdobyć komplet punktów i rozpocząć marsz w górę tabeli.

Korona Kielce - Zagłębie Lubin 0:1 - kulisy meczu (17.07.2017 r.)

Zapraszamy do obejrzenia kulis inauguracyjnego meczu Korony Kielce w sezonie 2017/2018! Jak wypadł debiut Gino Lettieriego od kuchni? Na to i wiele innych pytań odpowiedź znajdziecie w naszym materiale wideo!

Subskrybuj nas na YT: http://www.youtube.com/user/TVKorona
Śledź nas na FB: https://www.facebook.com/TVKorona

Zdjęcia i montaż: Michał Siejak.
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Ocena kibica: Legia Warszawa - Korona Kielce

Zlatan Alomerović 8 - bardzo dobry występ Serba. Pewnie między słupkami, skracał dystans, kiedy trzeba. Gdyby nie jego dobra dyspozycja piłka kilka razy zatrzepotałaby w siatce, dając zwycięstwo Legionistom. Najlepszy na boisku w Warszawie.

Bartosz Rymaniak 5 - kolejny dobry występ naszego kapitana w zastępstwie Radka Dejmka. Tradycyjnie już poza solidną grą w defensywie, podłączał się do akcji ofensywnych, choć brakowało strzałów z dystansu, o jakie kusił się w meczu z Zagłębiem.

Shawn Barry 5 - poprawny debiut Amerykanina, który był jedną z największych zagadek przed sezonem. W dobie masowych kontuzji wśród stoperów, może być ważnym punktem drużyny.

Adnan Kovacević 6 - zawodnik, któremu warto się przyglądać. Mimo młodego wieku (23 l.) wykazuje się dużym sprytem na boisku. Może być z niego spory pożytek dla klubu.

Ken Kallaste 5 - zaspał przy bramce dla Legii, później zrehabilitował się asystą przy golu Kosakiewicza.

Jakub Żubrowski 6 - przyzwyczaił nas już do solidnych występów. Nie inaczej było tym razem. Ocena byłaby wyższa, gdyby pokusił się o więcej strzałów z dystansu, które tak lubimy w jego wykonaniu.

Mateusz Możdżeń 7 - piłkarz z najbardziej stabilną formą w naszych szeregach. Z Możdżeniem na boisku, możemy być spokojni o środek pola, jak w jednym z wywiadów stwierdził Radek Dejmek. Trzymamy kciuki, żeby nie opuścił Korony w bieżącym okienku i zagościł u nas na dłużej.

Ivan Jukić 6 - kolejny z nowych zawodników, który może okazać się strzałem w dziesiątkę. Nieprzewidywalny, trudny do upilnowania dla rywali. I młody - jedynie 21 lat.

Łukasz Kosakiewicz 7 - poprawny występ okraszony nieprzeciętną bramką. Bez kompleksów wchodzi na boiska Ekstraklasy.

Nabil Aankour 5 - ocena byłaby wyższa, gdyby nie zmarnowana stuprocentowa sytuacja sam na sam z Malarzem.

Maciej Górski 4 - kolejny mecz, w którym trudno odnaleźć mu się na boisku. Biega, szarpie, ale brakuje dokładności i zdecydowania. Po jego dobitce strzału Aankoura piłka powinna trafić do siatki.

Marcin Cebula 4 - wrócił po kontuzji. Dobre wejście, które mogło nawet zakończyć się asystą, gdyby nie imponująca dyspozycja bramkarza Legii tego dnia. Później niestety niewidoczny.

Krystian Miś - zbyt mało widoczny w ostatnich minutach, na jakie wszedł, aby wystawić ocenę.

Fabian Burdenski - dla wielu kibiców wisienka na torcie. Z jego oceną wstrzymamy się do czasu, aż (jeśli) zagra więcej niż kilka minut.

Mecz niewykorzystanych setek

 

Za nami pierwsza kolejka nowego sezonu Lotto Ekstraklasy. Dla nas, rzecz jasna, największą niewiadomą stanowiła forma złocisto-krwistych. Po mocnych zmianach w składzie, z nowym trenerem, który niekoniecznie dobrze zaczął swoją przygodę z Koroną (przynajmniej pod względem pijarowym) i po (być może zbyt) intensywnym okresie przygotowawczym trudno było określić, czego możemy się w Kielcach spodziewać.

Pomimo przegranej z Zagłębiem można być jednak (umiarkowanie) dobrej myśli. Sama gra Koroniarzy, zwłaszcza w pierwszej połowie, mogła się podobać, nie brakowało także sytuacji niemal stuprocentowych. Poprzeczkę obijał Aankour, słupek po efektowym strzale zaliczył Możdżeń, swoje szanse mieli także Jukić i Żubrowski. Po stronie Zagłębia sytuacja wyglądała podobnie - swojej szansy nie wykorzystali między innymi Świerczok, który jeszcze w barwach Górnika z Łęcznej zaliczył z Koroną chyba mecz życia, strzelając hat tricka oraz Janus. Wynik w pierwszej połowie uratował Bartosz Kwiecień, wybijając piłkę z linii bramkowej po strzale jednego z Miedziowych.

Więcej niż poprawne spotkanie rozegrał Mateusz Możdżeń, podobnie Nabil Aankour. Imponowała skuteczność i pewność siebie Kwietnia. Dobry mecz w wykonaniu Żubrowskiego i Rymaniaka, który oddał kilka imponujących strzałów z dystansu. Na pewno będziemy przyglądać się Jukiciowi i Kosakiewiczowi, którzy momentami naprawdę mogli się podobać.

Skoro więc gra, mimo wyniku, wyglądała przyzwoicie, to dlaczego wykazujemy umiarkowany optymizm? Kontuzje. Wczoraj do grona siedmiu kontuzjowanych zawodników dołączyło kolejnych dwóch, z czego Daniego Abalo czeka dłuższa przerwa. Nie analizujemy każdego przypadku z osobna, ale wniosek nasuwa się sam, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę opinie piłkarzy o okresie przygotowawczym, jaki zafundował im nowy trener - piłkarze mogą być przeciążeni. Pewnie, że urazy się zdarzają, ale gdy kontuzjowanych jest dziewięciu zawodników, szukasz powodu. A ten wydaje się być najsensowniejszy.

 

Przedmeczowo: Pogoń Szczecin – Korona Kielce

Niestety, w starciu z Legią Warszawa piłkarze Korony potwierdzili przedmeczowe oczekiwania i po zaciętym boju uległa liderowi Lotto Ekstraklasy jeden do zera. Szkoda, bo remis był jak najbardziej w zasięgu ekipy trenera Bartoszka, który pożegnał się już z kibicami na Kolporter Arenie. Jednak mimo porażki piłkarze Korony utrzymali piąte miejsce w tabeli. W tym sezonie pozostał im już tylko jeden, ostatni mecz. Pojedynek w ramach trzydziestej siódmej kolejki Lotto Ekstraklasy, starcie z siódmą w tabeli Pogonią Szczecin. Mecz pomiędzy tymi dwiema drużynami poprowadzi sędzia Wojciech Myć, a początek starcia nastąpi już w niedzielę, punktualnie o godzinie osiemnastej.

W ostatniej kolejce rozgrywek zmierzą się ekipy, które do tej pory walczyły na boisku szesnaście razy. W tych pojedynkach górą jest Pogoń, czyli ekipa gospodarzy, która wygrała siedem spotkań. Sześć razy padał remis, a zaledwie trzy razy zwyciężała Korona Kielce. W tych starciach padło do tej pory całkiem sporo bramek, bo aż pięćdziesiąt dwie. Korona strzeliła dwadzieścia trzy, tracąc dwadzieścia dziewięć, które zdobyła ekipa Portowców. W ostatnim meczu obu drużyn pewnie wygrała Korona Kielce, pokonując na własnym stadionie zespół ze Szczecina cztery do jednego, z kolei ostatni mecz w Szczecinie zakończył się remisem jeden do jednego.

Pogoń Szczecin pod wodzą trenera Kazimierza Moskala zdołała dostać się do najlepszej ósemki. Portowcy może i nie grają wybitnego futbolu, ale są na tyle konsekwentni, że zdołali zgromadzić do tej pory dziesięć zwycięstw, trzynaście razy remisowali i trzynaście razy przegrywali. Dzięki tym rezultatom zebrali dwadzieścia dwa punkty, licząc od chwili podziału stawki. W tym czasie strzelili czterdzieści osiem goli, tracąc pięćdziesiąt cztery. Swojej sytuacji niedzielni gospodarze już nie poprawią, bo zajmując siódme miejsce tracą do szóstej Wisły Kraków cztery oczka. Ale cały czas szansę na prześcignięcie drużyny trenera Moskala ma Termalica, która ma tyle samo punktów. Dlatego żeby być pewnymi utrzymania obecnej pozycji Portowcy muszą ostatni mecz wygrać lub liczyć na przegraną ekipy z Niecieczy.

Sytuacja Korony Kielce też nie ulegnie już raczej zmianie. A na pewno nie za bardzo, bo Korona Kielce jest już pewna co najmniej szóstego miejsca, a ma ogromne szanse na utrzymanie wysokiej piątej lokaty. Kielczanie mają na koncie dwadzieścia osiem punktów, a zdobyli je dzięki czternastu wygranym i pięciu remisom. Gdyby nie aż siedemnaście porażek (głównie wyjazdowych) Żółto-Czerwoni walczyliby w tej chwili o miejsca w ścisłej czołówce. Ale i tak jest bardzo dobrze. Jednak rozczarowująco prezentuje się bilans bramkowy podopiecznych trenera Bartoszka, który wynosi piętnaście na minus, bo Korona strzeliła czterdzieści siedem bramek, tracąc sześćdziesiąt dwie. Przeskoczyć w tabeli Koronę może już tylko Biała Gwiazda, która traci do niej dwa punkty. Korona nie ma już szans wskoczyć na czwartą lokatę, bo do Lechii Gdańsk traci aż trzynaście punktów. Walka toczy się więc o utrzymanie piątego miejsca w tabeli, co może Koronie zagwarantować zwycięstwo albo remis.

Obie drużyny swoje ostatnie mecze przegrały. Korona u siebie z Legią jeden do zera, Pogoń na wyjeździe w Gdańsku aż cztery do zera. Jednak patrząc na formę obu ekip w całej fazie rozgrywek po podziale tabeli, to zdecydowanym faworytem jest Korona Kielce. Żółto-Czerwoni grają szybką, opartą na częstych atakach piłkę, a od momentu poprawy gry w obronie ustabilizowała swoją sytuację i prezentuje się znacznie lepiej od nudnych, nieskutecznych Portowców. Przede wszystkim dobra gra skrzydłami daje Koronie ogromne nadzieje na to, że znowu, tak jak w meczu przeciwko Termalice zdołają zdobyć komplet punktów na wyjeździe. Kielczanie są faworytami i po trudnym meczu powinni zgarnąć zwycięstwo w Szczecinie.

Koronę Kielce w ostatnich meczach prowadzi nie kto inny jak Mateusz Możdżeń. Środkowy pomocnik ekipy trenera Bartoszka jest w tak dobrej formie, że zwrócił na siebie uwagę takich klubów jak Legia Warszawa. Podaje, walczy i strzela. Od niego zaczynają się ataki drużyny z Kielce, a jego strzały z dystansu znowu straszą bramkarzy rywali, jak za czasów jego gry w Lechu Poznań. Miejmy nadzieję, że Mateusz zagości w Kielcach na dłużej, bo daje drugiej linii Korony niesamowitą jakość i jest dobrym duchem zespołu. Z nim w składzie szanse Korony na punkty znacznie wzrastają.

Wielka szkoda, że to już ostatni mecz sezonu. Zdecydowanie zbyt szybko minęło nam te trzydzieści siedem kolejek… ale to oznacza, że już niedługo początek kolejnych rozgrywek. A w przyszłym sezonie Koronę czeka tak wiele zmian, że nie wiadomo czego się spodziewać. Nowy trener, nowe władze, brak zadłużenia. Jedno jest pewne: kibice od pierwszego do ostatniego meczu będą z Koroną, bo to nasz klub i zawsze zasługuje on na nasze wsparcie. Niezależnie czy zakończymy sezon zwycięsko, czy porażką.

Do zobaczenia na Kolporter Arenie w przyszłym sezonie!

  

Korona Kielce żegna Trenera przez duże "T"

Po kolejnym porządnym w wykonaniu kielczan meczu, Korona Kielce uległa Legii 0:1. Chociaż nie udało się urwać punktów warszawiakom walczącym o tytuł Mistrza Polski, to Koroniarze walczyli jak równy z równym, a gdyby nie błąd sędziowski w postaci nieuznanej bramki, spotkanie zakończyłoby się remisem. Taka jest piłka i błędy sędziów także są w nią wpisane. Naszym zdaniem był to mecz na remis ze wskazaniem na gości, bo trzeba też przyznać, że Legioniści kilka razy stworzyli poważne zagrożenie pod bramką dobrze dysponowanego Milana Borjana.

Był to ostatni mecz na Kolporter Arenie dla trenera Macieja Bartoszka, który poprowadzi zespół jeszcze w ostatnim, wyjazdowym meczu sezonu. Nikomu chyba nie trzeba przypominać, że zarówno kibice, jak i zawodnicy uważają, że to błąd, że Bartoszek i Kielce to naprawdę zgrany duet, w dodatku poparty wynikami. Istnieje jednak coś takiego jak "wizja" nowego właściciela i nawet jeśli jest ona zrozumiała tylko dla niego samego, reszta musi przełknąć tę gorzką pigułkę. Wizja to wizja, z nią się nie dyskutuje. Cieszy jednak fakt, że po raz pierwszy od dawna Korona Kielce żegna Trenera w sposób należyty. Był szpaler, oficjalne podziękowania, kwiaty, okazjonalne koszulki i wsparcie trybun. Było wzruszenie spychające wczorajszy wynik na dalszy plan. Momentem, który chyba najdobitniej pokazuje stosunek ludzi w Kielcach do Macieja Bartoszka był ten, kiedy po meczu kibice zaczęli ubierać Trenera w koroniarskie szaliki, okazując szacunek i doceniając jego pracę i wpływ na drużynę.

Jeśli już rozstawać się z kimś takim jak Bartoszek, to właśnie w taki sposób. Pewien niesmak i poczucie niesprawiedliwości pozostaną, ale myślę, że mimo wszystko Trener czuje, że zdecydowana większość kielczan naprawdę chciała dalszej z nim współpracy i mimo wszystko zachowa w pamięci także te dobre wspomnienia związane z Koroną. Maciej Bartoszek schodzi ze sceny z podniesioną głową, z wynikami, które go bronią, w atmosferze poparcia ze strony kibiców i zawodników, ze świadomością, że gdyby to od nich zależało, Kielc nie opuściłby jeszcze długo. Niestety, wzniosłe hasła, że klub tworzą przede wszystkim kibice, po raz kolejny tracą znaczenie przy podejmowaniu istotnych dla klubu decyzji. Jeśli to jest porażka, to na pewno nie jego. To ktoś w Kielcach może kiedyś dojść do spóźnionego wniosku, że ta decyzja była błędem.

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account