log in

Wpisy

Przedmeczowo: Korona Kielce - Legia Warszawa

Dwa do zera w starciu z Termalicą było drugim zwycięstwem Korony Kielce w grupie mistrzowskiej. Drugim z rzędu i czwartym meczem bez porażki. Od momentu podziału tabeli Korona spisuje się bardzo dobrze, a ofensywny, choć nadal nie najlepszy technicznie futbol, robi pozytywne wrażenie. Jednak, co najważniejsze, ten futbol pociąga za sobą dobre wyniki, a w obecnej sytuacji Korony jest to bardzo istotne. Dobrze też, że kielecki zespół zdołał nareszcie wygrać na wyjeździe, co nie udało się od niepamiętnych czasów poprzedniego wyjazdu na mecz z Bruk-Betem. Dlatego w Kielcach po tej wygranej było więcej powodów do świętowania. Niestety, czas radości dobiegł już końca, a zaczął się czas przygotowania do ostatniego w tym sezonie meczu na Kolporter Arenie. Meczu, który przyciągnie na stadion rekordową liczbę kibiców. Bo już w niedzielę, o godzinie 18:00 na stadion przy Ściegiennego wybiegną dwie ekipy: Korona Kielce i Legia Warszawa. To starcie podwyższonego ryzyka poprowadzi pan sędzia Jarosław Przybył. Czeka nas pojedynek wagi ciężkiej!

Historia starć obu drużyn przemawia za Legią Warszawa. Na dwadzieścia jeden rozegranych meczy klub z Warszawy wygrał aż czternaście, Korona zaledwie pięć, dwa razy odnotowano remis. Podczas tych spotkań padło aż sześćdziesiąt siedem goli. Czterdzieści pięć z nich zdobyła Legia, dwadzieścia dwie Korona. A jednak mimo wszystko Korona może zatrzymać Legionistów w biegu po mistrzostwo. Atut własnego stadionu i dobra dyspozycja sprawiają, że Żółto-Czerwoni mają szansę zdobyć przynajmniej punkt. Przede wszystkim na korzyść Korony działa gra z kontry. Legia rzuci się do ataku, by szybko zdobyć bramkę, a wtedy łatwo można zaskoczyć jej defensywę. Z kolei goście, poprzez prowadzenie gry i lepszą technikę swoich piłkarzy, zapewne zdominują środek pola i będą metodycznie nacierać na kielecką bramkę. Korona może im przeciwstawić swoją waleczność i zaangażowanie.  Jednak mimo różnic klas zespołów w tym meczu stawiam na bramkowy remis.

Legia, korzystając z potknięć Jagielloni Białystok, wskoczyła na pierwsze miejsce w tabeli, z dorobkiem czterdziestu punktów - dwa więcej od Jagi, Lecha i Lechii, które zebrały dotąd po trzydzieści osiem oczek. Ekipa prowadzona przez Jacka Magierę wygrała w tym sezonie dwudziestokrotnie, dziewięć razy remisowała, odnosząc sześć porażek. Sześćdziesiąt dziewięć bramek zdobytych, trzydzieści jeden straconych dobitnie pokazuje, jak dobrą piłkę grają Legioniści w obecnych rozgrywkach. Są zdecydowanie najlepszą drużyną w lidze. W Kielcach będą chcieli wywalczyć trzy punkty, bo tylko one przybliżą ich niechybnie do mistrzostwa kraju.

Korona Kielce zajmuje piąte miejsce, mając na koncie dwadzieścia osiem punktów, dwa więcej niż Wisła Kraków. I tak naprawdę Korona już wie, że piąte miejsce to najwyższa pozycja, na której może zakończyć sezon. Z kolei w najgorszym razie skończą sezon na miejscu szóstym, bo tylko Wisła może jeszcze Żółto-Czerwonych przeskoczyć. Korona w całym obecnym sezonie wygrała czternaście spotkań, pięć razy remisowała, szesnaście razy przegrywała, strzelając w tym czasie czterdzieści siedem goli, tracąc sześćdziesiąt jeden. Mimo pewności, że nie spadną niżej niż na szóste miejsce w tabeli, podopieczni trenera Bartoszka na pewno spróbują powstrzymać Legię przed zapewnieniem sobie tytułu.

Żadna z drużyn Lotto Ekstraklasy nie dysponuje tak dobrymi piłkarzami jak Legia. Wybór tego jednego, kluczowego gracza jest więc ekstremalnie trudny. Stawiam jednak na Vadisa Odjidja – Ofoe. Belgijski pomocnik wyrasta ponad poziom naszej ligi. Jest szybki, świetny technicznie i bardzo kreatywny, a jego bramki bywają przecudnej urody, o czym przekonały się takie tuzy jak Real Madryt czy Borusja Dortmund. Vadis w pojedynkę wygrywać mecze. Tak samo może być w Kielcach, jeśli obrońcy gospodarzy nie zdołają go upilnować.

Korona ma w swoim składzie również kilku ciekawych graczy. Obecnie drużynę ciągnie do przodu Mateusz Możdżeń, który w starciu z Niecieczą świętował swój dwusetny mecz w Ekstraklasie. Uczcił ten fakt cudownym golem z rzutu wolnego i asystą, jednak jego głównym wkładem w grę drużyny jest niesamowita praca w środku pola. Mateusz walczy, podaje, strzela. Od jego dobrej dyspozycji zależy postawa całej drużyny. przeciwko Legii będzie najważniejszym elementem układanki trenera Bartoszka.

Szykuje nam się świetny mecz. Dwie drużyny o ofensywnym stylu gry, obie w dobrej formie, obie maksymalnie zdeterminowane. Czeka nas walka, piękne bramki, kartki i widowiskowe akcje. Nic dziwnego, że na ten przedostatni mecz sezonu, ostatni pojedynek w Kielcach wybiera się tak wielu fanów. Ci, których na stadionie zabraknie, będą zapewne żałować.

Przedmeczowo: Termalica – Korona Kielce

Korona zwycięska! Po niezwykle emocjonującym spotkaniu, obfitującym w bramki, walkę i złośliwości Żółto-Czerwoni pokonali Białą Gwiazdę trzy do dwóch. Malkontenci mogą sobie mówić, że gospodarze nie zasłużyli na komplet punktów, bo gol na dwa do dwóch, a później rzut karny dla Korony były mocno kontrowersyjne, ale prawda jest taka, że podopieczni trenera Bartoszka zagrali kolejne dobre zawody. Po raz kolejny możemy zachodzić w głowę, co najlepszego robi zarząd klubu, rezygnując ze współpracy z Maciejem Bartoszkiem. Od dawna nie mieliśmy takiego zespołu. Piłkarze walczą o każdy centymetr boiska, piłkarze są zdeterminowani, nie odpuszczają rywalom nawet na krok, a dla Korony są zdecydowani zostawić zdrowie na boisku. Pozytywne efekty pracy trenera Bartoszka są tak widoczne, że aż dziw bierze, że zdecydowano się pożegnać go tak łatwo, choć wycisnął ze swoich piłkarzy to, co najlepsze. Czy ktoś zdoła zastąpić obecnego szkoleniowca Dumy Kielc? Będzie bardzo ciężko…

Ale sezon jeszcze się nie skończył i dywagacje na temat nowego trenera nie mają sensu. Przed nami jeszcze trzy spotkania, z których trzeba wycisnąć jak najwięcej, by utrzymać wysoką, piątą lokatę w tabeli Lotto Ekstraklasy, bo Wisła, Pogoń i Termalica depczą nam po piętach (wygrana z Termalicą po zwycięstwie WK pozwoli utrzymać 5.lokatę). A najbliższy mecz rozegramy właśnie z ekipą z Niecieczy. Kolejne wyjazdowe spotkanie Korona stoczy już w poniedziałek o godzinie 18:00, a poprowadzi je znany już kibicom w Kielcach Zbigniew Dobrynin.

Ostatnie spotkanie obu zespołów miało miejsce w trzydziestej kolejce Ekstraklasy, tuż przed podziałem tabeli na dwie części. Rozegrane zostało na Kolporter Renie, a dosyć zaskakująco wygrała je ekipa z Niecieczy, skromnie bo jeden do zera. A jednak poprzedni wyjazdowy pojedynek trzy do jednego wygrała Korona Kielce i było to ostatnie jak dotąd zwycięstwo Żółto-Czerwonych na obcym stadionie. Ogólnie obie ekipy mierzyły się ze sobą zaledwie pięć razy. Dwa razy wygrywała Korona, dwa razy Termalica, raz podzieliły się punktami. W ciągu tych pięciu spotkań padło sześć goli, z czego cztery zdobyła Korona.

Zarówno Korona, jak i Termalica z niemałym trudem i nie bez pomocy losu wywalczyły sobie miejsce w czołowej ósemce, ale już po zajęciu upragnionych lokat w górnej części tabeli lepiej radzi sobie zespół ze stolicy województwa Świętokrzyskiego. Po podziale tabeli Żółto-Czerwoni tylko w jednym meczu nie zdobyli punktu, przegrywając w Poznaniu, potem przyszły remisy z Jagiellonią i Lechią Gdańsk oraz w końcu wygrana nad Białą Gwiazdą. Dzięki temu Korona uplasowała się na piątej pozycji z dwudziestoma pięcioma punktami w dorobku, tracąc do czwartej Lechii niemożliwe do odrobienia dwanaście punktów, nad szóstą Wisłą mając trzy oczka zapasu, po trzy nad Pogonią i Termalicą (info sprzed rozpoczęcia kolejki). W sumie po trzydziestu czterech rozegranych kolejkach Korona ma na koncie trzynaście wygranych, pięć remisów i szesnaście porażek. W tym okresie podopieczni trenera Bartoszka strzelili czterdzieści pięć bramek, tracąc sześćdziesiąt jeden. Żeby być pewnymi utrzymania piątej lokaty kieleccy piłkarze muszą wygrać.

Termalica zajmuje po trzydziestu czterech kolejkach ósmą lokatę z dorobkiem dwudziestu dwóch punktów. Do tej pory zespół z Niecieczy wygrał dwanaście spotkań, siedem razy remisował, piętnaście przegrywał. Bilans bramkowy trzydziestu dwóch goli zdobytych i pięćdziesięciu straconych sugeruje, że Słonie mają przeciętny atak i średnią defensywę. Do awansu na wyższe miejsce potrzeba im wygranej na własnym terenie. Ostatni mecz ligowy zremisowali na wyjeździe z Pogonią Szczecin.

Pomijając fakt gry na wyjeździe, Korona ma wszelkie atuty, by wygrać poniedziałkowe spotkanie. Termalica nie ma w składzie ani wybitnych zawodników ofensywnych, ani obrońców, a kłopoty z obsadą fotela trenera nie poprawiają ich sytuacji. Termalica traci sporo goli, nie strzelając ich zbyt wiele. Ich mocną stroną nie są ani szybkie kontry, ani gra skrzydłami, ani atak pozycyjny. Nie wykonują groźnych stałych fragmentów, nie zdobywają zbyt wielu goli z dystansu. Z kolei Korona potrafi zarówno zdobywać gole po stałych fragmentach gry, mają piłkarzy, którzy w pojedynkę odmieniają spotkania. Świetnie kontratakują, ich ataki są dla rywali nieprzewidywalne. Od pewnego czasu solidniej wygląda też obrona Żółto-Czerwonych. Pomimo braku pauzującego Jakuba Żubrowskiego przemawia za nimi forma ostatnich spotkań. Korona ma niepowtarzalną szansę przełamać passę spotkań bez wygranej na wyjeździe. Wydaje się, że tym razem powinno się jej to udać i po wyrównanym meczu goście wywiozą z wyjazdu skromne jeden do zera lub dwa do jednego.

Termalica mimo przeciętnego poziomu ma kilku groźnych zawodników. Jednym z nich jest Vladislavs Gutkovskis. Łotewski napastnik zdobył do tej pory osiem goli dla swojej drużyny. Potrafi znaleźć się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Jest niebezpieczny w powietrzu, potrafi strzelać gole głową i obiema nogami. Dysponuje też niezłą szybkością i potrafi wymknąć się pilnującym go obrońcom. Chwila nieuwagi i Korona będzie miała z nim kłopoty.

Odpowiedzią Korony na ofensywne zapędy Termalici będzie dobrze zorganizowana defensywa. Jej głównodowodzącym będzie kapitan zespołu – Radek Dejmek. Czeski stoper od dłuższego czasu jest prawdziwą ostoją drużyny, jej dobrym duchem. Nie tylko skutecznie broni, ale potrafi też strzelić gola po stałym fragmencie, jak w meczu z Wisłą. Mądrze się ustawia, dobrze gra głową, potrafi bez niepotrzebnych przewinień odbierać piłkę, ale przede wszystkim świetnie dyryguje partnerami. To od niego trener Bartoszek zaczyna ustawianie formacji obrony. Jego dobra postawa pozwoli Koronie zachować spokój w tyłach, a dzięki temu lepszą pozycję startową na początku meczu.

Korona nie przegrała od trzech spotkań. Drużyna trenera Bartoszka ma szansę umocnić się na piątej pozycji w tabeli, dzięki czemu będzie mogła kontrolować przebieg innych pojedynków. Szansa na drugie zwycięstwo z rzędu jest naprawdę duża i Korona czuje, że może zgarnąć trzy punkty, przełamując wyjazdową niemoc. Bo tylko ta niemoc spędza sen z powiek trenera Bartoszka. 

W Koronie Kielce nie ma snajpera, w Koronie są snajperzy

 

W Kielcach wszechobecna radość. Jak za każdym razem kiedy na własnym terenie uda się wypunktować rywala, a tym bardziej krakowską Wisłę. Mecz obfitował w wiele emocji, nie tylko tych pozytywnych, i kontrowersji, od których Internet aż huczy. Co mamy w tym temacie do powiedzenia? Po spotkaniu choćby w Poznaniu po tej drugiej stronie byliśmy my - oszukani na punkt. Dziś ze stoickim spokojem mówimy: taka jest piłka. Maciej Górski zagrał chyba swój mecz życia, a że niezupełnie pod względem czysto piłkarskim? Lepsi od niego, tak zwani boiskowi cwaniacy, biegają po ekstraklasowych boiskach. Szczęście w futbolu rzecz prawie tak samo ważna jak umiejętności, a dowód na to przez jakiś czas zakładał żółto-czerwoną koszulkę, w sezonie 2015/16 dając nam trzy punkty w meczach z Jagiellonią i Legią przy Łazienkowskiej.

To, że przez pierwszą połowę spotkania z Wiślakami w ogóle nie przypominaliśmy zespołu, jaki oglądamy od momentu awansowania do grupy mistrzowskiej, dostrzegł chyba każdy. Nie wiemy, co takiego w przerwie zrobił trener Bartoszek w szatni, ale jedno jest pewne - zrobił to dobrze. W drugiej części meczu do głosu doszły emocje i związane z nimi walka, ambicja i chęć zatrzymania punktów w Kielcach, za wszelką cenę. W końcu dało się poczuć, że gramy z Wisłą i że zamierzamy z tego starcia wyjść zwycięsko, że znamy swoją wartość i nie bez powodu jesteśmy w tej części tabeli. Po przerwie po prostu uwierzyliśmy, że to piąte miejsce jest w naszym zasięgu, jak za starych, dobrych czasów Bandy Świrów.

To nie jest odpowiedni czas, żeby wytykać błędy indywidualne, których było przecież niemało. Zwycięzców się nie osądza, a awans na piąte miejsce powinno się docenić. Chcieliśmy dziś zwrócić uwagę na coś innego. Dużo się ostatnio mówi, zwłaszcza wobec kontuzji Ilijana Micanskiego, który miał być nadzieją na bramkostrzelność w Kielcach, że w Koronie brakuje snajpera pokroju Airama Cabrery. Zgadzamy się z tym, ale tylko połowicznie. Owszem, w Kielcach nie ma snajpera z dorobkiem 16 goli w sezonie. Ale w Kielcach są snajperzy. W tegorocznych rozgrywkach strzelane przez nas gole rozłożyły się bardziej równomiernie. Nikt może nie walczy o koronę króla strzelców, ale już w tej chwili mamy tych bramek na koncie więcej niż rok temu - dokładnie o 4 i tylko od nas zależy, na ilu licznik się zatrzyma po ostatnim meczu sezonu. Strzela Kiełb (10), Palanca (6), Aankour (4), widać, że piłka szuka w polu karnym Micankiego (3), futbolówkę w siatce zaczęli umieszczać Grzelak (2), Dejmek (3), a strzały Mateusza Możdżenia (3) mogą dać kieleckim kibicom jeszcze wiele okazji do radości.

Doceńmy to, kim gramy i miejmy nadzieję, że po roszadach "na szczycie" z większością chłopaków z obecnego składu przyjdzie nam się spotkać także w przyszłosezonowych rozgrywkach.

 

Przedmeczowo: Korona Kielce – Wisła Kraków

Kolejny dobry mecz w wykonaniu Korony Kielce. Żółto-Czerwoni skazywani na porażkę w Gdańsku zdołali zdobyć punkt na gorącym terenie i zagrali jak równy z równym ze świetną w tym sezonie Lechią. Losy meczu ważyły się do samego końca i równie dobrze to emocjonujące spotkanie mogło zakończyć się zarówno wygraną gospodarzy, jak i gości. Dzięki punktowi przywiezionemu z nad morza Korona Kielce awansowała na wysokie szóste miejsce, przeskakując w tabeli Pogoń Szczecin i Termalicę Bruk Bet Nieciecza.

Korona goni piątą w tabeli Wisłę Kraków. Los zrządził, że w trzydziestej czwartej kolejce Lotto Ekstraklasy na Kolporter Arenie Żółto-Czerwoni podejmą właśnie Białą Gwiazdę. Przed gospodarzami szansa na kolejny awans, na piątą lokatę, tuż za plecy Lechii Gdańsk. Dlatego w najbliższą środę, bo wtedy właśnie rozegrany zostanie mecz, kieleccy kibice tłumnie zasiądą na trybunach. Punktualnie o godzinie osiemnastej trzydzieści wraz z pierwszym gwizdkiem pana Łukasza Bednarka rozpoczną się kolejne zawody. Oj, zatrzeszczą kości!

Starcia Korony Kielce z Wisłą Kraków od lat należą do najbardziej zaciekłych w naszej lidze. Do tej pory oba zespoły mierzyły się ze sobą dwadzieścia siedem razy, a bilans tych spotkań jest zdecydowanie korzystniejszy dla Białej Gwiazdy. Ekipa z Krakowa wygrała dwanaście dotychczasowych pojedynków, dziewięć razy następował podział punktów, a sześć razy trzy oczka wędrowały na konto Korony Kielce. Bilans bramek w tych starciach wynosi czterdzieści jeden do dwudziestu trzech. Niestety więcej zdobyła ekipa Białej Gwiazdy. Mimo przewagi Wisły w ostatnich latach poziom obu drużyn wyrównał się. Niestety, nie jest to tylko zasługa rozwoju Korony, ale raczej obniżki klasy Wisły, której brakuje dziś piłkarzy takich jak Tomek Frankowski czy Maciej Żurawski. Natomiast Korona pod wodzą trenera Bartoszka rozwinęła się na tyle, żeby stoczyć wyrównany bój z byłymi mistrzami Polski.

Korona i Wisła są bezpośrednimi sąsiadami w tabeli. Prowadzona przez Kiko Ramireza Biała Gwiazda z dorobkiem dwudziestu trzech oczek i ostatniej porażce dwa do zera w Białymstoku zajmuje piąte miejsce w tabeli. Do czwartej Lechii traci już jedenaście punktów, więc tak naprawdę walczy już tylko o utrzymanie swojej pozycji. Po piętach depcze jej przecież Korona Kielce, ze stratą punktu i z dwoma punktami mniej Pogoń i Termalica. Wisła ma póki co ujemny bilans bramowy, czterdzieści sześć do pięćdziesięciu, a w rozegranych do tej pory trzydziestu trzech kolejkach odniosła trzynaście zwycięstw, sześć razy remisowała, a czternaście razy schodziła z boiska pokonana. W meczu z Koroną walczy tylko o to, by pozostać na swojej lokacie, a do tego potrzebuje wygranej lub remisu.

Korona Kielce wisi nad karkiem ekipy z Krakowa niczym katowski topór. Kielczanie po podziale stawki mają na koncie dwadzieścia dwa punkty, oczko mniej od Wisły, oczko więcej od Pogoni i Termalici. Dwanaście zwycięstw, pięć remisów, szesnaście porażek. To bilans spotkań, który pozwala Koronie nadal snuć marzenia o piątym miejscu w lidze na koniec sezonu. Kolejnym plusem na rzecz gospodarzy najbliższego meczu jest to, że wreszcie stabilniej prezentują się w defensywie. Trochę późno, ale udało się okiełznać najsłabszą z formacji Korony w obecnym sezonie. Dzięki temu wyhamował nieco licznik straconych goli i w sumie bilans bramek zatrzymał się na czterdziestu dwóch zdobytych i pięćdziesięciu dziewięciu straconych. W starciu z Wisłą Kraków Żółto-Czerwoni myślą o pierwszej wygranej po podziale tabeli. I wiedzą, że mimo zawirowań na stanowisku trenera są w stanie ten cel osiągnąć.

W tej chwili obaj przeciwnicy środowego pojedynku prezentują jednakowy poziom. Może nawet na ten moment lepszy futbol prezentuje waleczna Korona Kielce. Ekipa ze świętokrzyskiego potrafi groźnie atakować i od pewnego czasu skutecznie bronić, ma atut własnego boiska i nie przegrała ostatnich dwóch spotkań z teoretycznie mocniejszymi od siebie rywalami. Pomimo iż władze klubu już zapowiedziały rozstanie z trenerem Bartoszkiem, ten nie przestał ciężko pracować na rzecz drużyny, wykazując się dużym profesjonalizmem. Dlatego Duma Kielc jest wyraźnym faworytem środowego spotkania i choć walka na boisku będzie bardzo zacięta, to właśnie gospodarze wywalczą skromne, zapewne jednobramkowe zwycięstwo.

Od chwili powrotu do Krakowa Patryk Małecki znowu zaczął straszyć rywali w Ekstraklasie. Skrzydłowy Wisły potrafi być groźny dla każdego. Potrafi strzelać gole (zdobył ich już siedem w całej kampanii), potrafi asystować, dryblować i nie boi się walki o piłkę. Jeśli dodać do tego niezłą szybkość i boiskową inteligencję, mamy jednego z czołowych skrzydłowych całej ligi. Jego wyłączenie będzie priorytetem dla kieleckich defensorów, jeśli mamy liczyć na jakąś zdobycz punktową.

Jedną z postaci odpowiedzialnych za dobrą grę defensywy Korony w ostatnich meczach jest Rafał Grzelak. Obrońca z Kielc jest ostatnio w wybornej formie i stanowi zaporę nie do przejścia dla zawodników rywali. Nie dała mu rady Jagiellonia ani Lechia. Teraz pora na Wisłę. Rafał będzie miał dużo pracy, ale znając jego waleczność i solidność, tym razem też nie pozwoli przeciwnikom poszaleć na jego stronie. Rafał jest defensorem z krwi i kości. Dobrze się ustawia, potrafi czysto odebrać piłkę i uspokoić grę w szeregach defensywy. Jeśli podtrzyma dobrą formę powinien otrzymać dłuższy kontrakt niż do tej pory.

Mecze Korony z Wisłą to już piłkarski klasyk naszej Ekstraklasy. Walka, krew, pot i łzy pozostawiane przez piłkarzy obu drużyn na boisku sprawiły, że kibice naprawdę czekają na te pojedynki. W środę zanosi się na kolejny bój o wszystko, bo żadna z ekip nie zadowoli się podziałem punktów. Wszystko rozegra się na zielonej murawie Kolporter Areny. Dlatego warto, mimo że środowy wieczór niespecjalnie pasuje na termin tak ważnego dla kibiców meczu, pojawić się na trybunach, by głośno dopingować Koronę. Bo naprawdę, Żółto-Czerwoni są tego warci. 

Przedmeczowo: Lechia Gdańsk – Korona Kielce

Dziwne koleje losu… Korona Kielce po ciekawym i rozegranym po raz kolejny w dobrym stylu meczu przeciwko Jagielloni Białystok i wywalczonym punkcie traci trenera, który zdołał wprowadzić drużynę do górnej części tabeli i który tchnął w szatnię nowego ducha. Dla kibiców i piłkarzy ta decyzja jest prawdziwym szokiem. Maciej Bartoszek, pomimo dobrych wyników, pomimo ewidentnej poprawy w grze, pomimo wprowadzenia do drużyny poczucia jedności i wpojenia swoim piłkarzom miłości do Korony, po zakończeniu sezonu opuści Kielce. Jego podopieczni, którzy sami czuli, że wszystko idzie ku lepszemu, nie ukrywają niezadowolenia z decyzji zarządu. Jak odbije się to na postawie zespołu w ostatnich meczach sezonu? Trener Bartoszek lojalnie sugeruje, że chce, by Korona do ostatniej minuty grała to, do czego pod jego wodzą nas przyzwyczaiła i aby dała z siebie wszystko dla swoich fanów. Czy zdoła jeszcze poderwać swój zespół, wiedząc, że jego praca w Kielcach tak czy inaczej dobiegnie końca? Pierwsza okazja, żeby się o tym przekonać nadarzy się już
w najbliższą niedzielę w Gdańsku, gdzie Lechia podejmie Żółto-Czerwonych. Początek meczu o godzinie 15:30, a spotkanie poprowadzi pan Mariusz Złotek.

Lechia Gdańsk to przeciwnik, z którym Korona lubi grać i przede wszystkim wygrywać. Na dotychczas rozegrane dwadzieścia pojedynków Duma Kielc wygrała dziesięć, pięć razy zespoły dzieliły się punktami, pięć razy wygrywała ekipa z Gdańska. W dotychczasowych meczach Korony z Lechią padło sporo goli, bo aż pięćdziesiąt jeden, z czego trzydzieści zdobyli niedzielni goście w Gdańsku, dwadzieścia jeden gospodarze. Ostatni bezbramkowy remis w starciach Kielc z Gdańskiem odnotowaliśmy w sezonie 2011/12 i był to jedyny taki wynik w historii, co sugeruje, że w niedzielę w Gdańsku zobaczymy na pewno jakieś gole.

Lechia nadal walczy nawet o mistrzostwo Polski, a już na pewno marzą jej się europejskie puchary. Po zwycięstwie jeden do zera w Krakowie nad Wisłą podopieczni Piotra Nowaka zajmują czwartą lokatę w tabeli, z dorobkiem trzydziestu trzech punktów. Odnieśli w tym sezonie już osiemnaście zwycięstw, dziewięć razy dawali się ograć, pięć razy remisowali. W tym czasie strzelili czterdzieści dziewięć goli, tracąc trzydzieści siedem. Grają  solidną, przemyślaną piłkę, opartą głównie na szybkich atakach skrzydłami i częstych pojedynkach jeden na jednego. Ta strategia sprawdza się w obecnych rozgrywkach, bo na pięć kolejek przed definitywnym końcem sezonu gdańszczanie nadal walczą o najwyższe miejsca. Do lidera z Białegostoku tracą przecież tylko punkt, podobnie jak do drugiego Lecha Poznań, mają tyle samo punktów co trzecia Legia, a nad piątą Wisłą Kraków mają aż dziesięć oczek przewagi. Dlatego też w niedzielę interesuje ich tylko zwycięstwo nad Koroną. Czują, że mogą jeszcze zdrowo namieszać w czubie tabeli.

Korona Kielce nadal zajmuje ósmą lokatę. Dzięki remisowi z Jagą kielecka ekipa zrównała się punktami z Termalicą i Pogonią, a do piątej Wisły Kraków traci zaledwie dwa oczka. Krótko mówiąc Korona ma na koncie dwadzieścia jeden punktów, wygrała w tym sezonie dwanaście spotkań, przegrała szesnaście i cztery razy dzieliła się punktami z przeciwnikiem. Żółto-Czerwoni w tych rozgrywkach strzelili jak dotąd czterdzieści dwa gole, tracąc niestety aż pięćdziesiąt dziewięć. Gra Korony Kielce oparta jest w tym sezonie głównie na waleczności, szybkich, zabójczych kontrach po akcjach skrzydłami lub środkiem boiska.  Nie trzeba nikogo przekonywać, że piętą achillesową gości z Kielc jest ciągle kiepska gra obronna…

Drużyna Piotra Nowaka jest delikatnym faworytem pojedynku w Gdańsku. Nie dość, że grają u siebie, to jeszcze mają szerszą kadrę i stabilniejszą sytuację z trenerem, choć z drugiej strony ekipa Lechii ma ogromne problemy z wypłacalnością. Podobno już od dłuższego czasu piłkarze nie otrzymują pensji w terminach, o premiach czy bonusach nie ma nawet mowy. Jeżeli chodzi o aspekty czysto boiskowe, to w tej chwili obaj rywale niewiele się od siebie różnią. Czeka nas kolejne wyrównane spotkanie z walką głównie w środku boiska i czekaniem, aż druga drużyna za bardzo się odsłoni, lub popełni jakieś proste błędy w defensywie. Paradoksalnie większą motywację na ten mecz może mieć ekipa gości, którzy będą chcieli udowodnić, że pożegnanie trenera Macieja Bartoszka, to duży błąd.

Lechia lubi grać skrzydłami nie bez powodu. Na jej prawej flance gra przecież regularny reprezentant Polski w piłce nożnej – Sławek Peszko. Szybki, dynamiczny, nieprzewidywalny (czasem w tym gorszym sensie) zawodnik potrafi sprawić problemy każdej defensywie. Pomimo etykietki piłkarza z jedną nogą Sławek i tak potrafi nabierać obrońców. Napędza akcje swojej drużyny, kiwa się (nawet na trzeźwo), dośrodkowuje, walczy o piłkę i strzela (4 bramki w obecnych rozgrywkach). Ma tylko jedną wadę: jest uzależniony od podań partnerów.

Z kolei w Koronie wszyscy liczą na kolejny dobry występ również skrzydłowego. Jacek Kiełb jest w tym sezonie jednym z najlepszych piłkarzy Dumy Kielc i jako jeden nielicznych potrafi sam decydować o losach spotkań. Ryba jest najlepszym strzelcem Korony z dziewięcioma golami na koncie, jest szybki, dobrze drybluje i dysponuje atomowym uderzeniem z dystansu. Ten człowiek chętnie zostawi zdrowie na boisku, byle dać swojej drużynie maksimum. Każdy jego mecz jest świętem dla kibiców Korony, dla których powoli staje się ikoną klubu. W najbliższym meczu na pewno sprawi Lechii dużo kłopotów, jeśli tylko uda się wrócić na murawę po kontuzji stopy.

Kolejna interesująca potyczka w górnej części tabeli Lotto Ekstraklasy. Naprawdę ciężko ocenić, kto wygra w niedzielę. Obie drużyny maja swoje atuty i swoje problemy. Obie chcą udowodnić, że zasługują na czołówkę tabeli. Dlatego przed takim pojedynkiem tylko jednego możemy być pewni. Będzie się działo.

Deja vu kibiców Korony Kielce

Z piłką nożną jest jak z małżeństwem. Jak już pokochasz jakiś klub, to wiążesz się z nim na lata, a często i do końca życia, bez względu na to, czy zawsze podobają ci się podejmowane działania, czy uważasz je za rozsądne i słuszne. Tak będzie pewnie i tym razem - nie porzucimy Korony dlatego, że zmienia trenera, choć uważamy, że jest to właściwa osoba we właściwym miejscu, ale też nie przyklaśniemy niezrozumiałym decyzjom w ciemno. W życiu codziennym na zaufanie się pracuje, na zaufanie kibica także - w Kielcach może nawet ciężej niż gdzie indziej, bo nasze zaufanie już nie raz zawiedziono.

Pamiętam jak dziś ten dzień, kiedy mimo protestów kibiców i zawodników za współpracę podziękowano Leszkowi Ojrzyńskiemu - trenerowi, dzięki któremu zaczęliśmy się liczyć na piłkarskiej mapie Polski, któremu zawdzięczaliśmy nie tylko 5. miejsce w tabeli, ale przede wszystkim charakter. Wystarczyło popatrzeć na Bandę Świrów, posłuchać tego, co się działo w szatni, by wiedzieć, że te chłopaki nie odpuszczą, że z nimi trzeba się liczyć. Całe piłkarskie Kielce doceniały pracę Ojrzyńskiego i trudno byłoby spotkać kogoś, kto chciałby jego dymisji. Ktoś taki się jednak znalazł i choć bardzo chcielibyśmy, by Kielce opuścił sławny już duet "Ch-K", to jednak z naszym miastem pożegnał się charakterny i ambitny szkoleniowiec. To był dla mnie moment przełomowy. Moment, w którym uświadomiłem sobie, że to, czego chcemy z poziomu trybun, nie jest istotne dla tych, którzy patrzą na nas co najwyżej z loży VIP.

Później takich sytuacji było wiele. Nie byłem odosobniony w swojej sympatii do Marcina Brosza i tego, jaką rolę odgrywał w zespole. Ktoś jednak miał inną wizję, jak zawsze niesprecyzowaną i podaną w postaci suchych faktów o  rozstaniu z trenerem, bez chęci podjęcia dialogu, w sumie nawet bez sensownych argumentów. Łzę uroniłem, gdy okazało się, że nie zostanie przedłużony kontrakt ze Zbyszkiem Małkowskim, a gdyby zliczyć te łzy uronione przez Kielczan w tamtej chwili, zrobiłby się z tego spory potok.

Dziś przychodzi się żegnać z kolejną ważną postacią Korony - z trenerem Bartoszkiem. Z gościem, który wprowadził nasz klub do grupy mistrzowskiej, co przed sezonem wydawało się mało prawdopodobne. Mówiło się o przedłużeniu kontraktu, jeśli będzie ta górna ósemka. Ona jest, a kielecki kibic po raz kolejny zastanawia się, co tym razem poszło nie tak. Chociaż może powinien się już do tego przyzwyczaić, spotyka go to przecież co sezon.

Nie odwrócę się od Korony także tym razem, choć czasem myślę, że to byłoby najłatwiejsze rozwiązanie. Zaakceptuję nowego szkoleniowca, darząc go mniejszą lub większą sympatią, tak jak zaakceptowałem Milana Borjana w miejscu niezastąpionego Zbyszka Małkowskiego. Nadchodzi nowe, a strach przed nowym pojawia się zawsze. Pytanie do tych "na górze" brzmi - czy są na tyle pewni swojego planu, czy tak wierzą w jego powodzenie, że ryzykują utratę nadwątlonego i tak zaufania kibiców. Niedawno mówiono, że do Kielc powróciła w końcu normalność, życzę sobie i wam, by to stwierdzenie nie okazało się przedwczesne.

Sezon się kończy...ale trzeba myśleć już o kolejnym

Do końca sezonu zostało do rozegrania jeszcze kilka kolejek ligowych. "Żółto-czerwoni" po raz pierwszy te ostatnie spotkania toczą na pełnym luzie, bez nerwowych wyliczeń, ile punktów potrzeba, aby zapewnić sobie utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Trener Bartoszek i zawodnicy zapewniają, że do każdego meczu podchodzą z pełnym zaangażowaniem i celem nadrzędnym jest zdobycie trzech punktów. To dobrze, bo dla każdego kibica, nawet tego najmniej wybrednego, podstawą jest zaangażowanie ukochanej drużyny. Jednak dzięki uplasowaniu się po 30. kolejkach w grupie mistrzowskiej, teraz Koroniarze mogą powoli rozpocząć kolejny ważny etap - przygotowanie do nowego sezonu. Oczywiście najpierw trzeba dokończyć ligę, wybrać się na zasłużony odpoczynek i powrócić z napełnionymi akumulatorami. Nie mniej jednak Korona może być pewna, że w sezonie 2017/2018 grać będzie w Ekstraklasie i ten fakt wypadałoby wykorzystać.

Tutaj pole do popisu w tym momencie ma zarząd klubu, przede wszystkim prezes Zając. Okienko transferowe niebawem zostanie otworzone, dlatego dobrze byłoby już teraz podjąć rozmowy z potencjalnymi zawodnikami, którzy mogliby wzmocnić kielecką drużynę. To, że research jest robiony na bieżąco, to wiemy, teraz fajnie byłoby zaproponować pożądanym piłkarzom jakieś ciekawe oferty. Jaki będzie budżet Korony w przyszłym sezonie? Nie wiadomo, nie mniej można próbować pozyskać graczy, którzy do wzięcia będą za darmo.

Zdaje się, że na Kolporter Arenę wkracza normalność. Klub przestał być tylko i wyłącznie własnością miasta, na stadion powrócił zorganizowany doping. Kolejnym krokiem w przód byłoby wcześniejsze dopinanie kadry, żeby nie powtórzyć sytuacji z lat ubiegłych. Przykład? Sierpień, kilka kolejek za nami, za kilkadziesiąt godzin zamyka się okno transferowe, a Korona wciąż szuka PODSTAWOWEGO piłkarza na jedną z pozycji.

Przed nami jeszcze końcówka tego sezonu, z którego - mamy nadzieję - Korona wyciśnie, ile się da. Później wakacje, po których rozpoczynamy kolejny rok ekstraklasowej karuzeli. Oj, będzie się działo.

Ocena kibica: Lech Poznań - Korona Kielce

Euforia po awansie do grupy mistrzowskiej była ogromna, jednak tylko podsyciła apetyty wszystkich kibiców. Niepoprawni optymiści po cichu liczą na puchary (do tej grupy można zaliczyć również mnie), ale większość kibiców przede wszystkim oczekuje dobrej, skuteczniej gry i godnego dokończenia i tak już udanego sezonu. Pierwszym rywalem po rundzie zasadniczej był bijący się o mistrza Lech. Koronie ze stadionu przy ul. Bułgarskiej nigdy nie udało się wywieźć kompletu punktów. Nadarzyła się kolejna okazja, żeby to zmienić. Kto oglądał mecz, ten wie, że Korona zaprezentowała się bardzo dobrze. Piłkarze Bartoszka przez dłuższy czas utrzymywali się przy piłce, próbowali gry kombinacyjnej i raz za razem stwarzali zagrożenie pod bramką Burića. Niestety zabrakło skuteczności i trochę szczęścia. Mimo naprawdę dobrego meczu po raz kolejny nie udało się podbić Poznania. Przyczynił się do tego również sędzia Marciniak, który w 80 minucie podyktował kontrowersyjny rzut karny dla Lecha. Porażka bolesna, ale cieszy swoboda i radość z gry, którą widać u naszej drużyny. Spotkanie stało naprawdę na wysokim poziomie i myślę, że mogło zaciekawić nawet osoby, które na co dzień stronią od Ekstraklasy.  Korona była lepsza, ale za bycie lepszym punktów nie przyznają.  Już w piątek na Arenie Kielc okazja do rehabilitacji. Rywalem Koroniarzy będzie Jagiellonia.

Milan Borjan 5 – mogłoby się wydawać, że miał dużo okazji, żeby się wykazać. Wbrew pozorom Milan przez większość spotkania był bezrobotny. Dwa gole puszczone po rzutach karnych, przy pierwszej bramce bliski skutecznej interwencji, jednak piłka po jego rękawicy wpadła do siatki.    

Bartosz Rymaniak 4 – po jego faulu sędzia odgwizdał pierwszą jedenastkę dla Lecha.

Radek Dejmek 5 – mimo 3 straconych goli, czeski defensor zaliczył poprawny występ.

Ken Kallaste 6 –  chyba najlepsze spotkanie Estończyka, odkąd trafił do Korony. Przegrał tylko jeden pojedynek w obronie, pełne 90 minut pracował na całej długości boiska, a w 72 minucie zabrakło mu trochę szczęścia do pokonania Jasmina Burića.

Rafał Grzelak 5 – pierwszy występ po trzech meczach przerwy. Brakowało mu trochę rytmu. Na początku drugiej połowy jego soczyste uderzenie o centymetry minęło bramkę Lecha.

Jakub Żubrowski 6 – zaliczył kilka strat, ale jego długie podania palce lizać. Ma zadatki na bardzo dobrego piłkarza.

Mateusz Możdżeń  6 –  gol, wywalczony rzut karny i dobra gra w destrukcji.

Nabil Aankour 6 – mózg drużyny, szkoda, że w kilku akcjach nie dogadał się z partnerami.

Siergiej Pilipczuk 5 – dużo biegał i walczył, ale już w 57 minucie został zmieniony przez Daniego Abalo.

Jacek Kiełb 6 – zdobył gola z rzutu karnego, wiele razy napędzał akcje skrzydłem.   

Miguel Palanca 6 – od kilku spotkań mniej widoczny, jednak w Poznaniu znowu zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Udanie dryblował, a kiedy była potrzeba, dogrywał lepiej ustawionym kolegom.

Dani Abalo 6 – zmienił Pilipczuka i ożywił grę na lewej flance. Defensywa Lecha miała z nim kłopoty.

Marcin Cebula  –  za krótki występ, żeby ocenić.

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account