log in

Wpisy

Przedmeczowo: Korona Kielce – Termalica Bruk-Bet Nieciecza

Czterdzieści pięć minut naprawdę dobrej gry w meczu w Gliwicach nie wystarczyło Koronie nawet do przywiezienia do Kielc punktu. Po przerwie gospodarze zadali dwa ciosy i druga porażka z rzędu stała się faktem. A szkoda, bo Złocisto-Krwiści byli drużyną lepszą, grającą fajniejszy dla oka futbol od bezbarwnych i nieskładnych piłkarzy z Gliwic. Ale za walory artystyczne nikt punktów nie przyznaje. Liczą się bramki, a te zdobywali, mimo mniejszej ilości oddanych strzałów, zawodnicy gospodarzy, karcąc Koronę za niewykorzystane okazje. Te dwie porażki postawiły w nieprzyjemnej sytuacji zespół Gino Lettieriego i sprawiły, że zwycięstwo w najbliższym meczu stało się absolutną koniecznością. Ale nie będzie o nie łatwo. Bo do stolicy województwa świętokrzyskiego przyjeżdżają popularne Słoniki z Niecieczy. Początek pojedynku obwieści swoim gwizdkiem pan Piotr Lasyk już w sobotę, dokładnie o 15:30.

Korona z Termalicą mierzyły się do tej pory zaledwie sześć razy. Wszystkie te pojedynki miały miejsce na poziomie Ekstraklasy i były bardzo wyrównane, przez co nieszczególnie obfitowały w bramki. Z tych sześciu spotkań Korona wygrała trzy, dwa razy tryumfowała ekipa z Niecieczy, a jeden raz byliśmy świadkami podziału punktów (sezon 2015/16, mecz na terenie Termalicy, wynik 0:0). Ostatnie starcie obu zespołów wygrała natomiast Korona, również na obcym terenie, ogrywając rywala 2:0. Na dzień dzisiejszy w sześciu spotkaniach Dumy Kielc ze Słonikami padło dziewięć goli, sześć dla Korony, trzy zdobyła Termalica.

Drużyny Gino Lettieriego i Mariusza Rumaka sąsiadują ze sobą w dolnej części tabeli. Korona Kielce zajmuje miejsce trzynaste, z dorobkiem pięciu oczek i ujemnym bilansem bramkowym siedmiu strzelonych, dziewięciu straconych goli. Zwycięstwo, dwa remisy i trzy porażki, z czego dwie w szóstej i piątej kolejce Ekstraklasy zachwiały dobrymi nastrojami z początków rozgrywek, gdy kielczanie nie przegrali trzy razy z rzędu. Dobra seria skończyła się jednak, zanim na dobre się zaczęła i Korona uwikłała się w trudną walkę o utrzymanie już na starcie sezonu. A sytuacja jest naprawdę napięta, bo po pięć punktów mają wszystkie drużyny z miejsc od szesnastego, do dwunastego (w tym gronie również Termalica). Dlatego kolejna porażka niemal na pewno zepchnie Koronę w objęcia strefy spadkowej. Niemniej są też dobre widoki. Jedenasty Śląsk Wrocław ma tylko punkt przewagi nad Koroną i można go dogonić nawet remisując, natomiast dziesiąta Wisła Płock, dziewiąta Arka i ósma Pogoń mają tylko dwa punkty przewagi nad ekipą ze świętokrzyskiego, więc można je przegonić inkasując w sobotę trzy punkty, doganiając zarazem siódmą w tabeli Sandecję Nowy Sącz. Jest o co powalczyć, bo możemy awansować nawet o sześć miejsc.

Sytuacja Termalici jest niemal identyczna jak Korony. Mają tyle samo punktów, z tą różnicą, że Słoniki zajmują miejsce czternaste. Wygrali jeden raz, dwa razy remisowali, trzy razy przegrywali, strzelając cztery gole, tracąc siedem. W ostatniej kolejce ulegli u siebie jeden do trzech ekipie Lecha Poznań, ale w piątej kolejce wydarli punkt na trudnym terenie we Wrocławiu. Aby poważnie myśleć o awansie, Termalica musi wygrać w Kielcach lub w najgorszym razie zdobyć punkt i liczyć na potknięcia sąsiadów w tabeli. Słoniki zdają się wiedzieć, że wszystko jeszcze może się zdarzyć, trzeba tylko zacząć zdobywać punkty.

Przed nami mecz dwóch drużyn o podobnym potencjale, o podobnej kadrze i sytuacji finansowej. Właściwie ciężko doszukać się między nimi jakichś istotnych różnic. Korona ma atut własnego boiska i fanatycznych kibiców, gra naprawdę widowiskowo jak na realia Ekstraklasy i jeśli poprawi skuteczność, powinna wygrać ten mecz. Ale do tego trzeba zacząć wykorzystywać swoje mocne strony, to znaczy nieszablonowe egzekwowanie stałych fragmentów i kreowane przez błyskotliwych pomocników akcje bramkowe. Problemem Korony wydaje się też być koncentracja. Żółto-Czerwoni lubią stracić bramkę po zagapieniu obrońcy lub braku asekuracji, ale przede wszystkim po indywidualnych błędach, jak w meczu z Jagiellonią i ostatnio z Piastem. Jeśli trener zdoła poprawić te elementy i utrzymać styl gry drużyny, trzy punkty nie ruszą się z Kielc.

Termalica podobnie jak Korona ma problem z dobrą grą w obronie. Słoniki tracą bardzo głupie bramki, a do tego nie potrafią wykorzystywać swoich szans. Ich głównym problemem jest brak szybkich obrońców, którzy często przegrywają pojedynki biegowe i statyczny styl gry, bazujący tylko i wyłącznie na korzystaniu z pomyłek i prezentów od rywali. W Kielcach będzie im bardzo trudno bronić się przed atakami gospodarzy i ich jedyną nadzieją pozostaje jakiś stały fragment lub błąd piłkarzy Korony.

Pewne jest jedno: czeka nas walka w środku pola, walka o każde źdźbło trawy i centymetr boiska. Bo obie ekipy, to zespoły z charakterem, których piłkarze nie odpuszczają i prędzej uciekną się do faulu, niż pozwolą rywalowi pobiec na bramkę. Obie drużyny lubią też chaos na boisku, dlatego należy się spodziewać wielu kartek, niedokładności i pojedynków siłowych. Z tego galimatiasu zwycięsko powinna jednak wyjść drużyna gospodarzy. Nasz typ: dwa do zera dla Korony.

W takich meczach jak ten najistotniejsze jest zdominowanie środka pola, dlatego nikogo nie zdziwi zapewne wybór kluczowego gracza Korony Kielce na najbliższy mecz. Będzie nim środkowy pomocnik, centralna postać, serce Żółto-Czerwonych – Mateusz Możdżeń. Mateusz obniżył nieco loty w dwóch ostatnich meczach, ale nadal trudno wyobrazić sobie bez niego środkową linię Korony. To gracz pracowity, dobry w odbiorze, inteligentnie rozprowadzający piłkę. Przez niego przechodzi większość ataków Korony, od niego zależy rytm drużyny. A do tego te jego zabójcze strzały z dystansu, które muszą w końcu zacząć wpadać… Oby już w meczu z Termalicą.

Odpowiedzią Termaliki na Możdżenia będzie były Koroniarz, ulubieniec kieleckiej publiczności, defensywny pomocnik, Vlastimir Jovanovic. Jovka rozegrał dla Korony bardzo wiele ciężkich spotkań, jest bardzo doświadczonym graczem i zna mentalność naszej drużyny. Jego zadaniem będzie przerywanie ataków Korony i szybkie inicjowanie ataków Słoników. Vlastimir to prawdziwy gladiator środka pola. Będzie walczył do ostatka, by zdominować linię pomocy gospodarzy, a jeśli przydarzy się okazja, zapewne bezlitośnie huknie z dystansu, a pamiętamy, że potrafi dziurawić siatki.

W sobotę na Kolporter Arenie rozegra się wspaniałe widowisko dla sympatyków Ekstraklasy. Mecz dwóch równorzędnych rywali, mecz walki, mecz, w którym na pewno będzie się działo i nikt nie będzie miał prawa narzekać na nudę, jeśli zdecyduje się wybrać na stadion. Dziewięćdziesiąt minut dobrego, męskiego futbolu, okraszonego może kilkoma bramkami, to wszystko, czego prawdziwy kibic Korony potrzebuje na sobotnie popołudnie. A transmisję meczu jak zwykle można będzie śledzić na antenie Radia Kielce i w telewizji Canal + Sport.  Zachęcamy do wspierania Korony w tym trudnym momencie. Nasze zaciśnięte kciuki i zdarte gardła sprawią, że Żółto-Czerwoni wrócą na zwycięską ścieżkę.

Optyka Scyzoryka #3: Houston, mamy problem!

 

Na mecz z Piastem Gliwice kibice Koroniarze czekali z nadzieją graniczącą z pewnością, iż uda się z tej wyprawy przywieźć do Kielc komplet punktów. Nietrudno się dziwić takim opiniom, gdyż przed tą kolejką Piast był jedyną drużyną w Lotto Ekstraklasie, która nie wygrała jeszcze spotkania i zajmowała ostatnie miejsce w tabeli. Niestety dla nas przełamanie gliwiczan przyszło w meczu z Koroną Kielce, choć ciężko oprzeć się wrażeniu, że sami Koroniarze mocno to przełamanie gospodarzom ułatwili.

Co tym razem zadecydowało o porażce? Gdyby sprawę uprościć, można by powiedzieć, że brak było na boisku typowego egzekutora. Napastnika, który gwarantowałby odpowiednią jakość strzelecką w polu karnym rywala. Moim zdaniem jednak jest to tylko jedna ze składowych. Czy gdyby w Koronie grał np. Michal Papadopulos to osiągnęlibyśmy lepszy wynik? Sądząc po tym, co czeski piłkarz zrobił w sytuacji, w której stanął oko w oko z Alomeroviciem, szczerze wątpię. Na nasze nieszczęście, aby sprowadzić kogoś gwarantującego odpowiednią jakość, trzeba sporo zapłacić. Skuteczni napastnicy bowiem są na rynku transferowym kosztowniejsi od pomocników czy też obrońców, że o bramkarzach nie wspomnę. Korony Kielce na dzień dzisiejszy na taki porządny zakup do napadu po prostu nie stać. Kogo mamy więc do dyspozycji? Nike Kaczarawę, który już w swoim drugim występie nie pokazał nic specjalnego. Wygrany pojedynek główkowy? Umówmy się, że przy jego wzroście to wręcz obowiązek. Poza tym w ataku bezproduktywny. Patrząc na grę gruzińskiego napastnika, niestety można odnieść wrażenie, że zamiast stawać się główną postacią w kieleckiej ofensywnie, on coraz bardziej zbliża się do miana niewypału transferowego. Maciej Górski, który jak zwykle biegał, walczył i się starał - tylko co z tego? Z każdym jego kolejnym meczem swoją grą daje trenerowi sygnały, że zamiast na szpicy powinien grać za innym napastnikiem. Tu pojawia się jednak pytanie, czy trener Lettieri widzi go w takiej roli? Elia Soriano, czyli zawodnik, który dał fajną zmianę w meczu z Arką Gdynia. Na tę chwilę Włoch wydaje się być naszą jedyną nadzieją. Obawiam się jednak, iż czekają nas ponure dni, jeśli i Soriano okaże się niewypałem.

Korona pojechała do Gliwic po trzy punkty, a zamiast tego dostała koncertowo w cymbał. Jedno jest pewne – po tym meczu pora skończyć z tłumaczeniami, że „byliśmy lepsi”, „zabrakło szczęścia”. Potrzebujemy punktów, zanim sytuacja w tabeli zrobi się naprawdę nieciekawa. Jeśli kolejne mecze w wykonaniu „złocisto-krwistych” będą wyglądać jak ten w Gliwicach, to bardzo szybko Korona znajdzie się na miejscu „premiowanym” spadkiem do I ligi.

Diagnoza jest prosta. W kieleckiej Koronie nie ma kto strzelać bramek, więc cóż -  wygląda na to, że… Houston, mamy problem!

 

Ocena kibica: Piast Gliwice - Korona Kielce

Zlatan Alomerović 4 - przy pierwszej straconej bramce mógł się zachować lepiej, przy kolejnej raczej nie miał nic do powiedzenia. W drugiej połowie wybronił kilka strzałów, które mogły wpaść do siatki.

Bartosz Rymaniak 4/5 - w pierwszej części spotkania aktywny w ofensywie, po jednym z jego strzałów piłka mogła i powinna była znaleźć się w bramce rywala. Po zmianie pozycji na stopera zaczęły pojawiać się błędy, czego efektem był drugi stracony gol.

Shawn Barry 4 - człowiek zagadka, dobre występy przeplata z tymi sugerującymi, że Radek Dejmek nie będzie miał problemów z miejscem w wyjściowej jedenastce.

Adnan Kovacević 4/5 - już widzieliśmy piłkę w siatce po dobitce strzału Rymaniaka. Początek meczu bardzo dobry w jego wykonaniu, potem stopniowo bladł, jak reszta drużyny.

Ken Kallaste 5 - poprawny występ Estończyka, tradycyjnie udzielał się w akcjach ofensywnych. Chociaż i tak najbardziej z meczu zapamiętamy kontuzję Bukaty, niezawinioną przez Kena, ale jednak wyglądającą paskudnie.

Jakub Żubrowski 5 - poprawny występ utalentowanego 25-latka. Bez błysku, ale na tle całej drużyny stabilny poziom.

Fabian Burdenski 3 - wszedł w mecz porządnym strzałem, który jednak wybronił Szmatuła. Później coraz mniej widoczny.

Nabil Aankour 5 - podłączał się do wielu akcji, obił poprzeczkę, jednak ponownie nieskuteczny.

Łukasz Kosakiewicz 6 - do zmiany pozycji najlepszy na boisku. Dużo celnych dośrodkowań, które jego koledzy powinni umieścić w siatce Piasta. Po przejściu na prawą obronę przygasł.

Mateusz Możdżeń 5 - wolimy go w ustawieniu obok Jakuba Żubrowskiego, choć nie można zarzucić mu braku uniwersalności na murawie.

Maciej Górski 3 - znowu walczył, szukał piłki, ale piłka uparcie unikała jego.

Ivan Jukić 3 - następny chłopak zagadka. Po bardzo dobrym początku sezonu, kolejny słabszy mecz w jego wykonaniu. Ma potencjał, ale czegoś ostatnio brakuje.

Goran Cvijanović 4 - będziemy mu się przyglądać, bo może być z niego pożytek dla klubu, choć w meczu z Piastem swoim wejściem specjalnie nie zawyżył poziomu gry drużyny.

Nika Kaczarawa 3 - wygrany pojedynek główkowy, efektowna, ale też niebezpieczna przewrotka i to by było na tyle. Wciąż jednak liczymy, że się rozkręci.

Przedmeczowo: Piast Gliwice - Korona Kielce

Pechowy samobój w końcówce spotkania z Jagiellonią Białystok pozbawił Koronę punktów na własnym boisku. Szkoda, bo po niesamowicie ciekawym spotkaniu można było zatrzymać w Kielcach chociaż punkt. Niestety, kibice zgromadzeni na Kolporter Arenie tym razem musieli obejść się smakiem. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, bo już w sobotę kolejne spotkanie. Korona jedzie na gorący teren do Gliwic, by zmierzyć się z nieobliczalną drużyną Piasta. Początek meczu o godzinie 18:00, a poprowadzi go pan Jarosław Przybył.

Piast i Korona Kielce grały ze sobą do tej pory osiemnaście razy. Dziewięć razy wygrywała Korona, pięć razy Piast, a cztery razy byliśmy świadkami remisu. Do tej pory w tych pojedynkach padło trzydzieści osiem goli. Dwadzieścia trzy strzelili Żółto-Czerwoni, piętnaście zespół Piasta. Ostatni mecz pomiędzy obiema drużynami wygrał grający na swoim terenie zespół z Gliwic, minimalnie jeden do zera.

Korona Kielce lepiej rozpoczęła sezon od swojego najbliższego rywala. Podopieczni Gino Lettieriego zajmują w tej chwili dziewiąte miejsce, mając na koncie jedno zwycięstwo, dwa remisy i dwie porażki. Dorobek pięciu punktów powoduje, że Korona może awansować nawet na czwartą pozycję, zajmowaną obecnie przez Lecha Poznań, który zgromadził osiem punktów. Niestety, równie łatwo drużyna z Kielc może stracić swoje miejsce, jeśli nie zdoła zdobyć punktów w wyjazdowym spotkaniu.  Optymizmem napawa gra drużyny, która wygląda naprawdę solidnie, czego owocem jest bilans bramkowy siedem do siedmiu.

Piast w tych rozgrywkach jeszcze nie zdołał wygrać meczu. Dwa remisy i trzy porażki sprawiły, że ekipa z Gliwic zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Przede wszystkim kuleje defensywa zespołu Dariusza Wdowczyka, która straciła już dwanaście goli, podczas gdy napastnicy Piasta strzelili zaledwie pięć bramek. Żeby myśleć o awansie w górę tabeli Piast musi zacząć wygrywać. Gospodarze liczą na trzy punkty już w meczu z Koroną, bo remis lub porażka mogą tylko skomplikować im sytuację.

Faworytem meczu w Gliwicach jest Korona Kielce. Kielczanie grają lepszy, bardziej ambitny, skuteczniejszy w ataku i solidniejszy w obronie futbol. Ekipa gości ma w składzie bardziej kreatywnych piłkarzy, zdolnych przesądzić o losach rywalizacji. Korona potrafi też lepiej wykonywać stałe fragmenty gry i gra ze zdecydowanie większym zaangażowaniem. Jedynym atutem zespołu gospodarzy jest gra na własnym boisku. Naszym zdaniem to nie wystarczy i Korona Kielce zdobędzie trzy punkty, wygrywając jedną lub dwiema bramkami.

Dla zespołu gości kluczowym zawodnikiem w niedzielnym meczu powinien być kapitan drużyny, Bartosz Rymaniak. Obrońca Korony od początku sezonu wyróżnia się na tle pozostałych graczy. dobrze odbiera piłki, często wspiera akcje ofensywne swoich partnerów, a nawet potrafi strzelić bramkę. Od jego dobrej dyspozycji zależy gra całej defensywy kieleckiej. Jako kapitan Bartek panuje nad sytuacją na boisku, korzystając ze swojego autorytetu. Świetnie motywuje swoich partnerów i jest wzorem dla młodszych kolegów. Jego zadanie w niedzielę będzie bardzo trudne: pociągnąć Koronę do zwycięstwa.

Czeski napastnik Michał Papadopulos jest jedną z nadziei Piasta na gole. Może i nie ma pewnego miejsca w składzie, ale dzięki swojemu ograniu w Ekstraklasie jest zawodnikiem, którego nie sposób zlekceważyć. Potrafi strzelać gole z różnych pozycji, nieźle się ustawia i wypruwa sobie żyły dla swojej ekipy. Jest silny, przyzwoicie szybki i silny. Jeśli trener desygnuje go do gry, będzie trzeba na niego bardzo uważać.

Goście będą chcieli pokazać, że porażka z Jagą to tylko wypadek przy pracy. Okazję mają wyborną i naprawdę mogą zdobyć komplet punktów. Potrzeba im tylko naszej wiary i wsparcia. Trzymajmy kciuki za Koronę, a na pewno będziemy świadkami jej wspaniałego zwycięstwa.

Optyka Scyzoryka #2: Piękny koszmar w Kielcach

Niedzielny mecz pomiędzy Koroną Kielce a Jagiellonią Białystok zapowiadał się bardzo ciekawie. Z jednej strony Jagiellonia – czyli aktualny wicemistrz Polski, która potrzebowała wreszcie przekonującego zwycięstwa, a z drugiej rozpędzona Korona. Powiedzieć, że mecz był interesujący to jednak za mało, ponieważ na Kolporter Arenie mieliśmy wręcz świetną reklamę rodzimej piłki nożnej i dowód na to, dlaczego warto zakupić bilet i przyjść na stadion.

Widowisko rozpoczęło się od odśpiewania hymnu Polski z okazji zbliżającego się Święta Wojska Polskiego. Pięknie i wzruszająco, trzeba tu docenić sposób w jaki nasz klub zorganizował całą akcję. Warto także zauważyć pewien miły szczegół. Trener Gino Lettieri w szaliku z napisem „Polska”. Bardzo pozytywny sygnał, zwłaszcza w kontekście pamiętnej afery z „Polaczkami”, która to przetoczyła się przez ogólnopolskie media.

Po tym patriotycznym wstępie do akcji wzięli się piłkarze. Kibice jeszcze dobrze nie zajęli swoich miejsc, a ekipa z Podlasia prowadziła już 1:0. Po przepychance Romańczuka z Barrym i podaniu od tego pierwszego do siatki trafia Pospisil. W 23 minucie było już 1:1, kiedy to po strzale w słupek Możdżenia piłkę przytomnie dobił Aankour. Niestety w 57 minucie Koroniarze musieli znów gonić wynik, gdyż bramkę zdobyli goście. Barry stracił futbolówkę na rzecz Cernycha, ten dograł do Sheridana i zawodnikowi Jagi pozostało już tylko dostawić nogę. Sześć minut później mieliśmy wyrównanie. Po dośrodkowaniu Kosakiewicza piłkę do siatki głową skierował niezawodny Bartosz Rymaniak. Ostatni gol w meczu padł już w doliczonym czasie gry. Łukasz Sekulski próbuje dośrodkować, jednak robi to w taki sposób, iż piłka odbija się od Kena Kallaste i..wpada do bramki Korony.

Trener Gino Lettieri, oceniając mecz na konferencji prasowej, stwierdził, że to nie Jagiellonia wygrała spotkanie, lecz Koroniarze je przegrali. Jako punkt zwrotny wskazał niewykorzystany na koniec pierwszej połowy przez Nabila Aankoura rzut karny. Taka ocena wydaje się rozsądna, jednak teraz nasuwa się pytanie: czy niemiecki szkoleniowiec będzie potrafił dotrzeć do zawodników w taki sposób, aby Ci nie rozpamiętywali jej zbyt długo, co z pewnością byłoby sporym utrudnieniem w kolejnym meczu, jaki czeka Koronę.

Trzeba jeszcze wspomnieć o debiucie w Koronie Kielce nowego napastnika – Niki Kaczarawy. Niestety Gruzin był zupełnie bezbarwny i chyba wciąż ma poważne braki w komunikacji z kolegami z drużyny. Dobrze radził sobie, gdy trzeba było wygrać pojedynek powietrzny, jednak w pozostałych aspektach zawiódł. Można zatem przypuszczać, iż to Elia Soriano będzie na ten moment pierwszym wyborem do ataku w kieleckiej ekipie. Nika będzie przydatną opcją, jednak chyba na ten moment głównie przy grze długimi podaniami i przy stałych fragmentach.

Podsumowując – na stadionie przy Ściegiennego byliśmy świadkami pięknego koszmaru. Z jednej strony szybka, ciekawa i dynamiczna gra. Typowo polska kopanina  w stylu „długa laga do przodu” nie zaistniała u żadnej ze stron, co sprawiło, że spotkanie oglądało się naprawdę świetnie. Koszmarne jest jednak zakończenie i miejmy nadzieję, że Korona szybko się po tym koszmarze otrząśnie. Jest to o tyle istotne, iż w kolejnej kolejce kielczanie zmierzą się na wyjeździe z Piastem Gliwice. Patrząc na formę rywali, zwycięstwo to wręcz obowiązek i jeśli komplet punktów nie przyjedzie do Kielc, wówczas zaczną się pytania w stylu „czy Koronę Kielce dopadł kryzys?”. Dlatego, panowie, przetrawcie tę dzisiejszą porażkę i odbijcie sobie ją z nawiązką w Gliwicach!

Ocena kibica: Arka Gdynia - Korona Kielce

Zlatan Alomerović 5 - poprawny występ naszego bramkarza, choć trzeba przyznać, że Arkowcy raczej go nie przemęczali.

Bartosz Rymaniak 6 - wyróżniał się wczoraj na tle drużyny. Widoczny przez pełne dziewięćdziesiąt minut, choć brakowało (jak całemu zespołowi) skuteczności.

Shawn Barry 6 - uratował punkty, wybijając piłkę zmierzającą do pustej bramki. Byłoby wyżej, gdyby nie nieprzemyślane wybijanie piłki na połowę przeciwnika, co zwykle kończyło się jej stratą.

Adnan Kovacević 5 - poprawnie, choć bez błysku, jaki oglądaliśmy w poprzednich spotkaniach. Stać go na więcej.

Ken Kallaste 5 - najlepszy występ Estończyka w tym sezonie. Mógł (i powinien) umieścić piłkę w siatce po dobrym przyjęciu piłki od Jakuba Żubrowskiego.

Jakub Żubrowski 5 - starał się, szarpał do przodu, ale w meczu z Arką brakowało celności - zarówno w podaniach, jak i strzałach.

Mateusz Możdżeń 5 - podobnie jak w przypadku Jakuba Żubrowskiego. Wiemy, że potrafi uderzyć z dystansu. Wczoraj próbował wiele razy, niestety niecelnie.

Ivan Jukić 4 - niewidoczny na boisku, przeciwieństwo samego siebie z poprzednich meczów.

Marcin Cebula 4 - po pięknej bramce w meczu z Cracovią liczyliśmy na więcej. Wciąż mamy jednak nadzieję, że przełomowe trafienie sprzed tygodnia sprawi, że Marcin odpali. Stać go na to.

Nabil Aankour 5 - widoczny na boisku, podłączający się do wielu akcji, jednak w tym spotkaniu nieskuteczny. Zmarnował setkę po podaniu od Soriano.

Maciej Górski 3 - nie można odmówić mu walki, ale po raz kolejny okazuje się, że to za mało. Kolejna zmarnowana setka, problemy z przyjmowaniem piłki. Widzieliśmy lepsze spotkania w jego wykonaniu.

Elia Soriano 6 - kolejna ciekawa postać w Koronie Kielce. Wszedł na ostatnich dwadzieścia minut i dwa razy mógł umieścić piłkę w siatce, a po jego podaniu powinien zrobić to Aankour.

Goran Cvijanović 4 - zmienił Jukicia i trudno powiedzieć, czy była to zmiana na lepsze. Nie bardzo jest za co zganić, pochwalić też nie.

Łukasz Kosakiewicz - za krótki występ, aby wystawić ocenę.

Przedmeczowo: Arka Gdynia – Korona Kielce

W trzeciej kolejce nowego sezonu Ekstraklasy kibice zgromadzeni w poniedziałkowy wieczór na Kolporter Arenie byli świadkami niezwykle porywającego, zwłaszcza jak na standardy naszej rodzimej ligi, widowiska. Korona, po ofensywnym, szybkim i emocjonującym spotkaniu (zwłaszcza w pierwszych czterdziestu pięciu minutach) pokonała Cracovię 4:2, prowadząc do przerwy 3:2. Początek spotkania nie wskazywał na zwycięstwo gospodarzy. Szybko strzelona bramka przez ekipę z Krakowa mogła ustawić mecz pod dyktando gości, ale Korona zareagowała w jedyny właściwy sposób, doprowadzając do remisu za sprawą swojego kapitana – Bartka Rymaniaka, a chwilę później wyszła na prowadzenie, by po chwili sprokurować rzut karny i je stracić. Dwa do dwóch. Ale jeśli ktoś myślał, że to już koniec emocji, ten srodze się pomylił. Żółto-Czerwoni jeszcze przed przerwą wyszli na prowadzenie. Po przerwie rywali dobił wychowanek Korony – Marcin Cebula i było już po sprawie. Pierwsze trzy punkty stały się faktem, a styl gry przypominał nam to, co drużyna grała pod wodzą trenera Macieja Bartoszka. Dlatego pomimo straty dwóch goli piłkarze (również formacji defensywnej) i trener mogą być naprawdę zadowoleni z występu w ramach trzeciej kolejki Ekstraklasy. Tyle tylko, że na dłuższe świętowanie nie ma czasu. Bo już siódmego sierpnia, w kolejne poniedziałkowe popołudnie, Dumę Kielc czeka trudny wyjazd do Gdyni na mecz z Arką, prowadzoną przez Leszka Ojrzyńskiego. Z Arką, która w poprzednim sezonie zdobyła Puchar Polski. Z Arką, która w obecnych rozgrywkach jeszcze nie przegrała. Początek meczu punktualnie o godzinie 18:00 ogłosi gwizdek pana Tomasza Kwiatkowskiego, który jako sędzia główny poprowadzi te ciekawie zapowiadające się zawody.

Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego, pomimo gry w europejskich pucharach, dobrze rozpoczęli rozgrywki ligowe. Wygrali mecz na inaugurację, później remisowali na wyjeździe i u siebie. od początku oglądamy w ich wykonaniu grę tak charakterystyczną dla zespołów byłego szkoleniowca Korony, czyli ambitną, agresywną, bez odpuszczania i nastawioną przede wszystkim na osiąganie korzystnych rezultatów. Dzięki temu Arka ma po trzech spotkaniach pięć oczek na koncie i zajmuje piątą pozycję, ze stratą dwóch punktów do wicelidera z Lubina, a punktu do trzeciego Górnika Zabrze i czwartej Wisły Kraków. Nad drużynami z miejsc od siódmego do dziesiątego włącznie (w tym gronie jest również Korona) mają punkt przewagi, dwa nad Lechią, Pogonią i Śląskiem, trzy nad Sandecją, cztery nad strefą spadkową. Gospodarze mierzą w trzy punkty na własnym stadionie, co pozwoli im utrzymać kontakt z czołówką i marzyć o wskoczeniu na drugie miejsce w tabeli, bo Jagielloni, która wygrała jak na razie swoje trzy mecze, póki co nie są w stanie dogonić. Porażka może zepchnąć ekipę z Gdyni nad strefę spadkową, remis nie daje drużynie Ojrzyńskiego żadnych niemal korzyści, ponieważ stawka zespołów jest na tą chwilę zdecydowanie zbyt wyrównana. Co ciekawe, Arka w obecnych rozgrywkach nie grzeszy skutecznością. W trzech meczach strzeliła jak na razie trzy gole, tracąc jednego, co oddaje jej styl gry. Bez fajerwerków do celu.

Sytuacja Korony Kielce jest bardzo podobna do Arki, z tą różnicą, że Żółto-Czerwoni przegrali swój pierwszy mecz i dlatego teraz mają na koncie cztery punkty, po remisie w Warszawie i wygranej nad Cracovią. Kielczanie strzelają więcej goli niż gospodarze poniedziałkowego pojedynku, ale też więcej bramek tracą, czego rezultatem jest pięć goli zdobytych, cztery stracone. Niemniej dzięki tym statystykom futbol prezentowany przez podopiecznych Gino Lettieriego bardzo przyjemnie się ogląda, bo grają piłkę ofensywną i szybką, nastawioną na ataki i agresywny pressing. Siódma lokata w tabeli stanowi dla Korony świetną pozycję wyjściową, bo może z niej awansować nawet na drugie miejsce (w razie wysokiej wygranej), ale też trzeba ciągle uważać na sąsiadów, bo wszyscy mają zbliżoną liczbę punktów. Tak naprawdę Złocisto-krwistym jest tak samo blisko do strefy spadkowej, jak i do czołówki. Na plus działa na pewno poprawa nastrojów w Kielcach. Korona ma stabilną sytuację, forma zespołu zwyżkuje, a piłkarze sobie ufają, tworząc coraz lepiej funkcjonującą maszynę.

Arka z Koroną mierzyły się do tej pory dwanaście razy. Co ważne, w tej rywalizacji nigdy nie padł remis. Żółto-Czerwoni mają przewagę w tych pojedynkach, wygrywając do tej pory osiem z nich, Arka zwyciężała czterokrotnie. W tych dwunastu spotkaniach padło aż trzydzieści jeden goli. Osiemnaście z nich zdobyła Korona, trzynaście Arka. W poprzednich rozgrywkach obie ekipy mierzyły się dwa razy: w Kielcach wygrała Korona 1:0, w Gdyni Arka rozbiła rywali aż 4:1.

Wskazywanie zwycięzcy poniedziałkowego meczu to wróżenie z fusów. Obie ekipy prezentują bardzo zbliżony poziom kadrowy i wyglądają podobnie na boisku, tocząc z rywalami prawdziwe wojny. Obie lubią szybkie kontry i nie przepadają za atakiem pozycyjnym. U obu szkoleniowców, których podopiecznych zobaczymy na murawie ważną rolę odgrywają stałe fragmenty gry, choć tak naprawdę niewiele jak na razie padło z nich bramek. Mecz wygra ten, kto wykorzysta błędy indywidualne w środku pola i w defensywie. Z tym lepiej radzi sobie Korona. Zwyczajnie jest bardziej nastawiona na strzelanie goli, a częste ataki pozwalają prowokować błędy rywali. Arka ma z kolei atut własnego boiska i solidniejszą defensywę, co wyrównuje szanse. Pierwszy w historii tych spotkań remis jest bardzo prawdopodobny. Jednak patrząc na formę obu zespołów i szczęście w ostatnich meczach, to stawiamy na Koronę, która powinna po ciężkim boju wywalczyć jednobramkowe zwycięstwo. Nasz typ to 1:2 dla gości.

Arka nie ma w swoim składzie wielkich indywidualności, ale piłkarzem, który może pomóc swojej ekipie zdobyć punkty w poniedziałek jest bez wątpienia doświadczony obrońca – Adam Danch. Były zawodnik Górnika Zabrze potrafi zapewnić swojej drużynie spokój w tyłach. Mądrze się ustawia, rzadko fauluje, potrafi kierować partnerami oraz zagrozić rywalom przy stałych fragmentach gry. Taki gracz, który może być ustawiony zarówno na prawej obronie, jak i na środku, dając trenerowi odpowiednią jakość na obu tych pozycjach. Kieleccy napastnicy nie będą mięli z nim lekko.

W szeregach Korony od początku sezonu wyróżnia się kreatywny Nabil Aankour. Ofensywny pomocnik Żółto-Czerwonych potrafi rozerwać defensywne zasieki przeciwnika, czy to jednym podaniem, czy dryblingiem. Jest ruchliwy, lubi być pod grą i zarówno asystować, jak i strzelać gole. Nabila wyróżniają duże umiejętności techniczne, o jakich większość zawodników Ekstraklasy może tylko sobie pomarzyć. Jest tylko jeden warunek: mimo iż potrafi w pojedynkę przesądzić o wyniku meczu, to jednak najlepiej gra wtedy, gdy kroku dotrzymują mu partnerzy z zespołu.

Przed naszymi ulubieńcami kolejny ważny mecz. Kolejna szansa na trzy punkty i awans do czołówki. Ten sezon dopiero się rozkręca, ale Koroniarze już sprawili, że na kolejny mecz nie czekamy z obawą, jak na ścięcie, ale z nadzieją i wiarą w zwycięstwo. Mimo gry na wyjeździe wspierajmy naszych zawodników, czy to słuchając transmisji meczu w Radiu Kielce, czy też oglądając pojedynek na antenie Eurosport. Bo nie mamy wątpliwości, że warto poświęcić te dwie godziny, by być świadkami kolejnego dobrego występu Korony.

Optyka scyzoryka #1: Niezły początek, ale czy mogło być lepiej?

„Optyka scyzoryka”, czyli nowy cykl mający na celu nie tylko recenzowanie, ale przede wszystkim dyskusję o tematach ważnych i istotnych dla Korony Kielce. Wszystko to widziane z perspektywy kieleckiego scyzoryka.

Zapraszam zatem wszystkich koroniarzy do współtworzenia cyklu. Piszcie, komentujcie i sygnalizujcie sprawy, które leżą Wam na Waszym koroniarskim sercu.

W pierwszym artykule kilka przemyśleń na temat początku sezonu w wykonaniu naszych piłkarzy. Jest dobrze i to nie ulega wątpliwości, ale czy mogło być lepiej?

Korona Kielce 0:1 Zagłębie Lubin

Inauguracja sezonu. Wszyscy wokół skazują Koronę na pożarcie, a tymczasem nasza ekipa stoczyła niezły bój z Zagłębiem Lubin. Co zatem zdecydowało o porażce? Wiele osób twierdzi, iż był to po prostu brak szczęścia. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że los uśmiechał się a to do jednej, to do drugiej drużyny. Na sam koniec obdzielił tymi uśmiechami po równo obie ekipy, więc argument, że szczęście nie dość Koronie sprzyjało możemy włożyć między bajki, bo i Zagłębie miało swoje doskonałe okazje, które mogły zakończyć się bramką.

Zaskoczyło mnie, iż w pomeczowych relacjach, recenzjach i wypowiedziach różnych osób nie padł argument o czynniku, który na pewno odegrał pewną rolę. Tym czynnikiem jest…Zagłębie.

Zespół z Lubina jest bardzo doświadczony nie tylko na ligowych boiskach, ale także w ostatnim czasie całkiem nieźle zaprezentował się w Europie. Pamiętacie boje Zagłębia Lubin z Partizanem Belgrad? Dla zapominalskich przypomnę, iż wówczas polska ekipa ograła w dwumeczu serbskiego potentata.  Rok później w inauguracyjnym meczu Lotto Ekstraklasy na spotkanie z Koroną wyszło aż siedmiu zawodników, którzy grali w tamtym dwumeczu. Podczas swojej przygody z pucharami Zagłębie nauczyło się grać na wynik i widać to było też w tym meczu. Do tego dołóżmy porównanie obu kadr i sposób ich budowania. Zagłębie dokonało lekkich korekt, zaś Korona wręcz rewolucji.

Moja ocena: Wynik nie powinien rozczarowywać.

Legia Warszawa 1:1 Korona Kielce

Dobry mecz Koroniarzy. Pomimo, iż Legia słabo weszła w obecny sezon, to jednak wciąż trzeba jej oddać, że posiada znakomitych - jak na polskie warunki - graczy. Dodatkowo „złocisto-krwiści” grali na wyjeździe, co utrudniało im zadanie.

Moja ocena: Miłe zaskoczenie, choć nie sensacja.

Korona Kielce 4:2 Cracovia Kraków

Ostatnie spotkanie i niejako zwiastun wciąż rosnącej formy koroniarzy. Świetny mecz w wykonaniu naszej drużyny. Straszono nas tą nową Cracovią i charyzmatycznym Michałem Probierzem. W praktyce okazało się, że to gospodarze zeszli z murawy zwycięsko. Myślę, ze wynik tego meczu można ocenić podobnie jak ten z Legią, jednak z jedną różnicą - chyba nikt nie spodziewał się, że Cracovia wyjedzie z Kielc z bagażem aż czterech goli.

Moja ocena: Miłe zaskoczenie, choć nie sensacja.

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account