log in

Wpisy

Optyka Scyzoryka #6: Jak nie sędziować. Na lekcję zaprasza sędzia Przybył.

Właśnie następuje historyczna chwila w Optyce Scyzoryka. Otóż po raz pierwszy bohaterem odcinka będzie sędzia - Jarosław Przybył. Być może Pan sędzia po prostu marzył o tym, aby znaleźć się w naszym cyklu, zatem gratulujemy. Cel został w pełni osiągnięty.

Arbiter środowego spotkania w ramach 1/8 finału Pucharu Polski pomiędzy Koroną Kielce a Wisłą Kraków wybrał dość ciekawy model sędziowania. Otóż postanowił karać gospodarzy przy każdej okazji i to można by rzec wręcz taśmowo. Warunki, które trzeba było spełnić, aby zarobić „żółtko” były bardzo proste. Otóż wystarczyło powiedzieć choć słowo do Pana sędziego po odgwizdaniu jakiegokolwiek faulu i koniecznie mieć na sobie żółto-czerwoną koszulkę. Oczywiście zawodników w białych trykotach ta ciekawa zabawa ominęła, ponieważ mogli oni dyskutować do woli, zaś kartki i tak nie otrzymywali. W ten sposób kartki zarobili Jacek Kiełb i Bartosz Rymaniak. Pan sędzia chciał chyba pokazać, że jest twardym arbitrem, lecz to wszystko wyszło po prostu komicznie.

Taka postawa Jarosława Przybyła przypomniała pewnie nie jednemu mężczyźnie oglądającemu mecz te życiowe chwile, gdy w trakcie „trudnych dni” naszych dziewczyn lub żon próbujemy się z nimi porozumieć.  O ile jednak takie nastawienie było mieszanką domowych wspomnień i czegoś tak absurdalnego, iż być może niektórych nawet to bawiło, o tyle arbiter poważnie namieszał, gdy postanowił ukarać w 33 minucie drugą żółtą kartką Jakuba Żubrowskiego. Kartką, która jak pokazują wszelakie powtórki była zupełnie niesprawiedliwa. W tej sytuacji Kuba nie tylko nie powinien otrzymać drugiego upomnienia, ale nawet nie powinno zostać odgwizdanie jego przewinienie, gdyż zawodnik Wisły po prostu przyaktorzył.

Ogólnie zatem rzecz biorąc widać było, iż Pan Przybył dobrego dnia w środę nie miał. Na całe szczęście nawet tak specyficzne sędziowanie nie przeszkodziło kielczanom w odniesieniu zwycięstwa. Smakuje ono tym lepiej, że zostało wywalczone w pełni zasłużenie, bo dzięki ogromnej ambicji, waleczności oraz poukładaniu taktycznemu. Brawo chłopaki – zwycięstwa odniesione wbrew wszystkiemu i wszystkim smakują zawsze najlepiej.

Bardzo podobała mi się także postawa trenera Lettierego. Nie tylko widać było, iż doskonale przygotował zespół pod względem taktycznym, ale także mimo tak mizernego sędziowania nie powiedział o tym ani słowa na konferencji prasowej po spotkaniu. Wielu polskich trenerów mogłoby się tego od Włocha uczyć.

Kolejny mecz między tymi drużynami już w sobotni wieczór. Na całe szczęście tym razem już bez sędziego Jarosława Przybyła, któremu życzymy, by po kolejnym meczu, jaki przyjdzie mu sędziować w Kielcach, bohaterami byli wyłącznie zawodnicy.

Przedmeczowo: Korona Kielce – Wisła Kraków

Porażka jeden do zera w Poznaniu wstydu nie przynosi, ale patrząc na przebieg meczu z Kolejorzem, trudno nie odnieść wrażenia, że zespół Gino Lettieriego zasłużył na co najmniej jeden punkt przywieziony z wrogiego terenu. W przekroju całego meczu Korona była równie dobra, jeśli nie lepsza niż drużyna gospodarzy. Ale niestety, jeden błąd defensywy, kilka niewykorzystanych sytuacji, w tym niestrzelony rzut karny przez Jacka Kiełba i komplet punktów został na boisku Lecha. A bardzo szkoda, bo w zasięgu Korony było nawet zwycięstwo. Brak punktów zaowocował spadkiem w tabeli, a kolejne spotkanie wcale nie zapowiada się na łatwiejsze. Bo już w najbliższą sobotę na Kolporter Arenie w jednym z meczów podwyższonego ryzyka Korona podejmie na Kolporter Arenie ekipę Białej Gwiazdy z Krakowa. Początek spotkania na murawie stadionu przy ulicy Ściegiennego dokładnie o 20:30. Transmisję meczu przeprowadzi telewizja Canal+ Sport i jak zawsze Radio Kielce. A to spotkanie poprowadzi doświadczony arbiter Paweł Raczkowski.

Przed nami kolejny rywal, z którym Koronie gra się ciężko. Na rozegranych dwadzieścia osiem spotkań kielczanie wygrali tylko siedem, dziewięć razy padał remis, a aż dwanaście pojedynków wygrała Wisła Kraków. Biała Gwiazda strzeliła w tym czasie aż czterdzieści trzy gole, podczas gdy Korona zaledwie dwadzieścia sześć. Ostatnie zwycięstwo Korony nad Wisłą Kraków miało miejsce całkiem niedawno, bo w poprzednim sezonie, kiedy to Żółto-Czerwoni po emocjonującym widowisku pokonali zespół z Krakowa trzy do dwóch.

Cztery porażki, dwa remisy i trzy wygrane to bilans Korony po dziewięciu kolejkach Lotto Ekstraklasy. Gra drużyny jest sporo lepsza niż wyniki i porażki - takie jak ostatnia z Lechem czy z Jagiellonią były wynikiem braku szczęścia. Bilans bramkowy kieleckiej ekipy wynosi dziesięć do jedenastu na minus. Efekt? Dziewiąte miejsce, strata trzech punktów do siódmej Sandecji Nowy Sącz i przewaga trzech oczek nad czternastym i trzynastym miejscem. Krótko mówiąc, mamy zgromadzone jedenaście punktów i jeśli poważnie myślimy o awansie na wyższe lokaty, potrzebujemy zwycięstwa nad Wisłą.

Biała Gwiazda pod wodzą Kiko Ramireza zaczyna przypominać zespół, który dobrze radził sobie nie tylko na krajowych boiskach, ale również na europejskich. Biała Gwiazda w porównaniu z poprzednim sezonem poczyniła ogromne postępy i śmiało włączyła się do walki o Europejskie Puchary. Zespół z Krakowa mimo bilansu bramkowego dwanaście do dwunastu zdobył już szesnaście oczek, dzięki pięciu wygranym, jednemu remisowi i trzem porażkom. Wisła zajmuje obecnie piątą lokatę, ma tyle samo punktów co czwarta Legia, trzecie Zagłębie Lubin i drugi Górnik Zabrze. Do lidera z Poznania traci zaledwie dwa punkty, ale tuż za plecami ma Jagiellonię z piętnastoma punktami i Sandecję z czternastoma. Dogonić Wisłę może też mający trzynaście oczek Śląsk Wrocław. Dlatego w najbliższej kolejce Wisła będzie za wszelką cenę szukać wygranej w Kielcach, żeby nie pozwolić czołówce, a przy dobrych wynikach wskoczyć na czołowe miejsce w Ekstraklasie.

Obie drużyny zmierzyły się ze sobą w ostatniej rundzie Pucharu Polski w środowy wieczór. Górą po dogrywce okazała się Korona Kielce, wygrywając jeden do zera i awansując do ćwierćfinału. Wszyscy w Kielcach liczą na powtórkę w ligowym spotkaniu. Zwłaszcza, ze gramy na własnym terenie. Korona jest faworytem spotkania. W obecnych rozgrywkach gra niewiele gorszy futbol niż goście, a właściwie gorszy tylko dlatego, że brakuje nam skuteczności. Gdyby kieleccy napastnicy strzelali więcej goli, to dziś mielibyśmy co najmniej sześć punktów więcej. Problemem Korony są też pechowo tracone bramki. Pojedyncze błędy są przez rywali Żółto-Czerwonych wykorzystywane bez litości. Aby wygrać z Wisłą, te dwa elementy należy poprawić. Defensywa musi uważać na niezłych technicznie wiślaków i nie dopuszczać do strzałów sprzed pola karnego. Należy też wyłączyć skrzydła gości i ograniczyć liczbę ich dośrodkowań, które stanowią bardzo groźną broń gości. A jednak mimo wszystkich atutów Wisły nasz typ to wygrana Korony dwa do jednego.

Wisła ogromnie zyskała na transferze hiszpańskiego napastnika Carlosa Lopeza. Dwudziestosiedmioletni snajper strzela w tych rozgrywkach niczym karabin maszynowy. Lewa noga, prawa noga, głową, po indywidualnej akcji, wykorzystując podania partnerów… Wygląda na to, że potrafi wszystko, co powinien potrafić klasowy napastnik. Jeśli utrzyma formę, ma szansę na tytuł króla strzelców Lotto Ekstraklasy. Jeśli chce się mieć szansę na dobry wynik w meczu z Wisłą, Carlos musi zostać otoczony szczególną opieką.

Bartosz Rymaniak w meczu takim jak z Wisłą będzie kluczowym zawodnikiem dla losów spotkania. Od jego postawy w defensywie będzie zależało, czy Korona Kielce wytrzyma napór Wisły Kraków. Gdy gra dobre zawody, spaja całą defensywę, a jego interwencje uprzykrzają życie rywalom. Jest przykładem dla swoich partnerów i ważnym ogniwem defensywy, czy gra na środku, czy na prawej flance. Od pierwszego gwizdka do ostatniej sekundy meczu gra na pełnych obrotach. W końcu opaska kapitańska zobowiązuje.

Chociaż w sobotę zapowiada się na chłodny wieczór, nikogo nie trzeba specjalnie namawiać do wybrania się na Kolporter Arenę, bo tam będzie naprawdę gorąco. Korona i Wisła zawsze tworzą ciekawe i pełne emocji widowiska. Tak będzie i tym razem. Czeka nas walka, czekają nas bramki i czeka nas kolejny bój Żółto-Czerwonych, którzy potrzebują naszego wsparcia.

Optyka Scyzoryka #5: Korona znów mile widzianym gościem w Poznaniu

Korona Kielce ma ogromny kłopot z wygrywaniem meczów w Poznaniu. Mało tego – jak pokazują statystyki, ma problemy, aby zdobyć tam chociaż gola. Niestety nie inaczej było w meczu 9 kolejki Lotto Ekstraklasy, w którym Korona Kielce przegrała na wyjeździe z Lechem Poznań 1:0. Porażka jest tym boleśniejsza, że wbrew statystykom śmiało można było wywieźć z Poznania chociażby jeden punkt, a i trzy nie byłyby wielką sensacją, patrząc na formę rywali. Ekipa Lecha Poznań nie zagrała zbyt dobrego spotkania. Właściwie uczciwiej byłoby napisać, że rywal zagrał po prostu badziewie. Jedyną bramkę gospodarze zdobyli po fatalnym błędzie golkipera Korony – Zlatana Alomerovica. Niestety to nie pierwszy raz kiedy nasz bramkarz nie spisuje się najlepiej na przedpolu. Już w poprzednich meczach było widoczne, że Zlatan jest mocno elektryczny w tym sektorze i tylko kwestią czasu było, iż jakaś bramka kiedyś z tego padnie. Pechowo padło akurat na mecz w Poznaniu, choć trzeba przyznać, iż przy tak grającej drużynie „Kolejorza” nasz zespół i tak powinien strzelić gospodarzom chociaż jedną bramkę i uratować ten wynik. Los sprawił, że doskonałą okazją ku temu miał Jacek Kiełb. Dodajmy, że był to ciekawy prezent od losu, gdyż faulowanie w sytuacji, w której znalazł się koroniarz było po prostu głupotą. Niestety popularnemu „Rybie” nie udało się wykorzystać rzutu karnego. Uderzył zbyt lekko i zupełnie bez przekonania, co sprawiło, że bramkarz rywali nie miał zbyt trudnego zadania i pewnie wybronił jego strzał.

Co tym razem zawiodło? Trudno powiedzieć, ale na pewno sprawy nie ułatwiły absencje kadrowe – brak Soriano czy też Kaczarawy mocno odbił się na zdolnościach ofensywnych zespołu i niestety było to widoczne. Sam przyznam, mocno wierzę zwłaszcza w Soriano, który z meczu na mecz coraz bardziej się rozkręca. Jeśli ten zawodnik wróci, powinien dać sporo jakości z przodu, czyli tego co jest w tej chwili koroniarzom najbardziej potrzebne.

Jeszcze trzeba wrzucić mały kamyczek do ogródka trenera Lettierego. Panie trenerze – nadszedł już czas, aby skończyć z tłumaczeniami i stawianiem tez po kolejnej porażce, że byliśmy lepsi. Niestety nie byliśmy, a to z prostego powodu. Lepsza drużyna nawet po tak głupio straconej bramce i przy takiej dominacji w drugiej połowie wywiozłaby z Poznania jakieś punkty. Trzeba także uczciwie przyznać, że okazji ku temu nie było zbyt wiele. Większe posiadanie piłki nie zawsze przekłada się na sytuacje bramkowe i o tym Korona przekonała się w piątkowy wieczór. Zatem trenerze, podobno w przerwie reprezentacyjnej pracowaliście nad skutecznością. W takim razie teraz nadszedł czas, aby odświeżyć lekcje z kreowania sytuacji bramkowych.

Przedmeczowo: Lech Poznań – Korona Kielce

Szczęśliwa Kolporter Arena. Korona Kielce w meczu przyjaźni z Sandecją Nowy Sącz zdołała wygrać jeden do zera. Jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, że wynik meczu powinien być znacznie bardziej okazały. Obie ekipy zaprzepaściły kilka fantastycznych okazji do zdobycia kolejnych goli. Maciej Górski nie trafił do bramki z metra, a Mateusz Możdżeń zmarnował sytuację ze środka pola karnego. Mimo wzajemnej sympatii obie drużyny nie szczędziły sobie kuksańców, przez co mecz momentami robił się nawet brutalny.  Ogólnie starcie z Sandecją nie przyniosło oczekiwanych emocji. Niemniej trzy punkty wywalczone na własnym terenie w kontekście kolejnego meczu są dla Żółto-Czerwonych bezcenne. Bo w najbliższy piątek w ramach dziewiątej kolejki Lotto Ekstraklasy czeka nas wyjazd do Poznania, na mecz z Kolejorzem. Początek meczu o godzinie 20:30, a transmisje spotkania w telewizji Canal+ Sport i jak zawsze w Radiu Kielce.

Niewielu jest przeciwników, z którymi Koronie gra się tak ciężko jak z zespołem Kolejorza. Na rozegrane dwadzieścia trzy spotkania Lech wygrał aż dwanaście, remis padał osiem razy, a zaledwie trzykrotnie górą była drużyna Żółto-Czerwonych. W tych pojedynkach padło w sumie pięćdziesiąt jeden goli. Aż trzydzieści pięć z nich strzelił Lech Poznań, Korona zdołała zdobyć szesnaście bramek. Ostatnie zwycięstwo Korony Kielce nad Lechem miało miejsce w sezonie 2016/17, kiedy to Żółto-Czerwoni rozbili rywala na własnym terenie aż cztery do jednego. Niestety, dwa kolejne spotkania Korona z Lechem przegrała, a za Lechem przemawia też to, że w Poznaniu piłkarze z Kielc nigdy nie wygrali. Pora przełamać tę czarną serię.

Lech Poznań w ósmej kolejce zaledwie zremisował w Szczecinie z Pogonią, ale mimo to utrzymał pozycję lidera Lotto Ekstraklasy. Ma na koncie piętnaście oczek, tyle samo co drugi Górnik Zabrze, największa rewelacja rozgrywek i trzecie Zagłębie Lubin. Tuż za plecami pierwszej trójki czają się ekipy z Białegostoku (czternaście punktów), a także Wisła Kraków i broniąca tytułu Legia Warszawa (punktów trzynaście). Zrównać się punktami z liderem, może też mający dwanaście oczek Śląsk Wrocław. Dlatego Lech marzy o wygranej na własnym terenie. Byłoby to piąte zwycięstwo Kolejorza w rozgrywkach. Oprócz czterech wygranych poznaniacy mają na koncie jeszcze trzy remisy i jedną porażkę. Lech gra bardzo wyważoną piłkę, czego owocem jest dobry bilans bramkowy: czternaście do czterech na plus. Do utrzymania fotela lidera wystarczy im remis, ale sto procent pewności da im tylko pokonanie ekipy gości.

Wygrana z Sandecją znacznie poprawiła sytuację Korony w tabeli. Ekipa prowadzona przez Gino Lettieriego wskoczyła do czołowej ósemki. Jedenaście punktów w dorobku stanowi dobrą pozycję wyjściową do walki o dalszy awans w górę stawki, bo do czwartej Jagielloni tracimy zaledwie trzy oczka. Z kolei niewiele, bo tylko trzy punkty przewagi ma Korona nad czternastą w tabeli drużyną Wisły z Płocka. Korona do tej pory odniosła w Ekstraklasie trzy zwycięstwa, dwa remisy i trzy porażki. Bilans bramkowy kielczan to dziesięć goli zdobytych, dziesięć strzelonych. Celem na najbliższy mecz to ugrać chociaż punkt na gorącym terenie
w Poznaniu.

Obaj piątkowi przeciwnicy prezentują inny styl gry. Lech Poznań, posiadający atut własnego boiska i szerszą, silniejszą kadrę, lubi prowadzić grę i utrzymywać się przy piłce. Poznaniacy mają piłkarzy bardziej kreatywnych, jak Radek Majewski, którzy lubią być pod grą i wymieniać masy podań. Lech będzie chciał szybko przejąć kontrolę na boisku i zmusić piłkarzy Korony do biegania za piłką. Nie wolno też zlekceważyć stałych fragmentów gry Kolejorza, które wykonywane są w sposób nieszablonowy i groźny dla każdego rywala. A trzeba też nadmienić, że Lech ma naprawdę solidną defensywę, dzięki czemu ciężko jest zdobywać gole napastnikom jego rywali. Korona odpowie na możliwości techniczne gospodarzy swoim zaangażowaniem i walecznością. Kielczanie będą szukać swoich okazji w długich podaniach i szybkich kontratakach. Każdy stały fragment gry na połowie Kolejorza będzie okazją do długich piłek wrzucanych w pole karne gospodarzy w nadziei na błąd defensorów z Poznania. Faworytem spotkania są oczywiście gospodarze. Mają wszelkie atuty piłkarskie by pokonać Koronę i choć serce chce temu zaprzeczyć, to rozum podpowiada, że Lech wygra piątkowy mecz. Przemawia za tym również historia spotkań. Obym się pomylił, ale mój typ to dwa do zera dla ekipy Kolejorza.

Trener Nenad Bjelica ma w swoim składzie kilku naprawdę świetnych piłkarzy, ale centralną postacią jego drużyny jest niezmiennie Radosław Majewski. Doświadczony, ograny w ligach zagranicznych i w reprezentacji Polski. Radek dysponuje świetnym przeglądem pola, bardzo wiele widzi i posiada świetną technikę, która wyróżnia go na tle pozostałych grajków naszej Ekstraklasy. Dodatkowym atutem ofensywnego pomocnika są świetnie egzekwowane stałe fragmenty gry. Jeśli Majewski dostanie zbyt wiele swobody będzie mógł swoimi zagraniami szarpać naszą defensywę, a przecież potrafi też kapitalnie uderzyć. Kluczowa postać Lecha, od której formy zależy, czy wszystko zagra koncertowo, czy też będą zdarzać się zgrzyty.

Naprawdę dobrze jest widzieć w akcji Jacka Kiełba. Jego obecność na boisku pozytywnie działa na kolegów. Ryba jest nie tylko świetnym piłkarzem, który doskonale zna również ekipę Lecha Poznań, ale przede wszystkim jest talizmanem Korony, który zdaje się przyciągać punkty na konto ekipy z Kielc. Ale przede wszystkim Jacek to szybki, niezły technicznie i zabójczo skuteczny skrzydłowy. Jeden z najlepszych w Ekstraklasie, a na pewno najlepszy w historii Korony. Oby w piątek Ryba poprowadził swoich partnerów do sprawienia sensacji i wygranej w Poznaniu.

Niezawodnie przed nami kolejny ciekawy bój o punkty w Lotto Ekstraklasie. I chociaż większość statystyk skazuje Koronę Kielce na porażkę w Poznaniu, to jednak pozostaje nadzieja, że na przekór wszystkiemu ekipa gości sprawi nam miłą niespodziankę i w piątek pokona Lecha niesiona naszym wsparciem i wiarą w to, że Żółto-Czerwoni są w stanie wygrywać z najlepszymi.

Ocena kibica: Korona Kielce - Sandecja Nowy Sącz

Zlatan Alomerović 5 - nie miał zbyt wiele pracy w tym meczu, niemniej zachował czyste konto.

Bartosz Rymaniak 6 - to już się staje normą, że praktycznie po każdym spotkaniu chwalimy Bartka. Jest za co, rozgrywa chyba sezon życia.

Elhadji Pape Diaw 5 - występ bez większych zastrzeżeń. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę długą przerwę w grze.

Adnan Kovacević 6 - powoli przyzwyczaja nas już do dobrych występów. Umiejętności ma, dlatego poprzeczkę stawiamy mu wyżej niż wielu innym. Z Sandecją sprostał oczekiwaniom.

Ken Kallaste 5 - poprawny występ. Wydaje się, że wyczerpał już swój limit pecha z początku sezonu.

Jakub Żubrowski 8 - bezapelacyjny MVP w spotkaniu z Sandecją. Pewność i precyzja podań przenosiła nas momentami w świat piłki lepszej aniżeli ekstraklasowa. Chapeau bas!

Mateusz Możdżeń 4/5 - byłoby wyżej, gdyby chociaż jedna z rewelacyjnych sytuacji, które były jego udziałem, zakończyła się golem.

Michael Gardawski 6 - zdecydowanie lepiej radzi sobie w linii pomocy. Gratulujemy pierwszej asysty.

Ivan Jukić 6 - dobrze się go ogląda. Młodość i ambicja to dobre połączenie na murawie. Może rzeczywiście kiedyś klub na nim zarobi.

Jacek Kiełb 7 - serce i dusza tego zespołu. Jak zawsze zostawił na boisku dużo sił i zdrowia. Podłączał się do wielu akcji, ale brakowało wykończenia ze strony kolegów.

Elia Soriano 6 - wysoka ocena dzięki strzelonej bramce, ale miał okazje, by zrobić w tym meczu o wiele więcej.

Maciej Górski 3 - kiedy wchodził na boisko, usłyszeliśmy na trybunach: "Górski wchodzi na przełamanie". Po zmarnowanej setce i niecelnej dobitce było już tylko: "No i nie przełamał się".

Łukasz Kosakiewicz - za krótki występ, aby wystawić ocenę.

Fabian Burdenski  - za krótki występ, aby wystawić ocenę.

Przedmeczowo: Korona Kielce – Sandecja Nowy Sącz

Powrót Ryby i od razu gol. Powrót Ryby i Korona zdobywa bezcenne trzy punkty na własnym terenie. W samą porę, bo czołówka już zdążyła odskoczyć. Jednak pokonanie Termaliki jest sygnałem, że Żółto-Czerwoni zamierzają wrócić do gry. Aby tak się stało, należy dalej gromadzić punkty. Okazja i to wyśmienita, nadarza się już w sobotę w meczu z beniaminkiem Ekstraklasy, drużyną, z którą kieleccy kibice utrzymują bratnie stosunki,  Sandecją Nowy Sącz. Mecz Przyjaźni zostanie rozegrany na Kolporter Arenie o 15:30.

Będzie to pierwsze spotkanie obu drużyn na szczeblu Ekstraklasy, ponieważ awans do najwyższej klasy rozgrywek wywalczony w minionych rozgrywkach był pierwszym takim wydarzeniem w historii Sandecji. Oba zespoły, choć ich relacje są na dobrej stopie, wiedzą, że w najbliższym spotkaniu nie będzie miejsca na sentymenty. Zarówno Korona Kielce, jak i Sandecja będą chciały ten mecz wygrać, by zapewnić sobie komplet punktów i lepszą pozycję w tabeli. Nie będzie taryfy ulgowej ani gry na remis. Czeka nas walka, krew, pot i łzy. Historia spotkań Korony z Sandecją właśnie się zaczyna i wszyscy życzymy sobie, żeby był to taki mecz, po którym nie będziemy mogli doczekać się kolejnego starcia pomiędzy tymi ekipami.

Sandecja jak na debiutanta w najwyższej lidze, spisuje się bardzo dobrze. Podopieczni Radosława Mroczkowskiego dzięki trzem wygranym, a także dwóm remisom (i dwóm porażkom) mają na koncie jedenaście punktów i dodatni bilans bramkowy wynoszący osiem strzelonych i siedem straconych. Efektem dobrej gry zespołu z Nowego Sącza jest wysoka, siódma lokata w tabeli Lotto Ekstraklasy i rosnąca liczba fachowców doceniających pracę beniaminka. Dzięki rozsądnym transferom i polityce finansowej Sandecja może ze spokojem walczyć na frontach ligowych, koncentrując się tylko i wyłącznie na aspektach boiskowych. W poprzedniej kolejce grając na własnym terenie Sandecja pokonała dwa do jednego nieobliczalną Pogoń Szczecin. W sobotę na Kolporter Arenie z pewnością spróbują spłatać Żółto-Czerwonym psikusa i ugrać chociaż jeden punkt. Jest to dla nich konieczne, bo po piętach depcze im mający dwa punkty mniej Śląsk Wrocław, a do wyższych miejsc tracą niewiele. Jeśli wygrają w Kielcach, mogą awansować nawet na drugie miejsce w tabeli.

Gino Lettieri stara się Koronę prowadzić na wzór klubów występujących w Bundeslidze lub też na jej zapleczu. Inicjatywa jest słuszna, ale czy w polskich realiach wykonalna? Póki co nie otrzymaliśmy jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Korona ma problem z ustabilizowaniem formy i regularnym punktowaniem. Dobre mecze przeplata kiepskimi, a sytuacja kadrowa też nie do końca się wykrystalizowała. Jednak dzięki wygranej nad Termalicą Korona zdołała uciec od strefy spadkowej i zakotwiczyć na dziewiątym miejscu. Bilans spotkań kielczan to dwa zwycięstwa, dwa remisy i trzy porażki, bilans bramkowy: dziewięć do dziesięciu na minus. Jak łatwo policzyć, Korona ma na koncie osiem punktów, tyle samo co dziesiąty Piast i punkt więcej niż drużyny z miejsc jedenaście trzynaście.
Od strefy spadkowej dzielą Kielczan zaledwie trzy oczka, więc jej widmo wciąż jest realne w razie wysokiej porażki. Niemniej realny jest też awans na pozycję siódmą, w miejsce Sandecji, wystarczy tylko wygrać w sobotnim meczu.

Kolejny (ile to już razy to podkreślaliśmy) mecz wyrównanych drużyn. Korona i Sandecja prezentują bardzo zbliżony poziom. Obie drużyny bazują na waleczności i pracowitości swoich piłkarzy, obie wolą przyjmować przeciwnika i kontrować, niż prowadzić grę. Mimo lepszego startu w sezonie 2017/18 w wykonaniu Sandecji, faworytem spotkania jest zespół gospodarzy. Korona gra naprawdę dobrze, ofensywnie, groźnie egzekwując stałe fragmenty gry i organizując grę w defensywie, która mimo to potrafi też strzelić babola (stracony gol w meczu z Termalicą). Sandecja boryka się z podobnymi problemami w defensywie, choć strzela póki co mniej samobójczych goli. O wyniku meczu zadecyduje więc lepsze rozpracowanie przeciwnika i dyspozycja dnia. Jednak najpewniej obie drużyny wzajemnie się zneutralizują, dlatego w tym meczu przyjaźni zanosi się na bramkowy remis podyktowany nie sympatią, ale wyrównanym poziomem drużyn.

Sandecja gra w tym sezonie bardzo fajną piłkę w dużej mierze dzięki swojemu atakowi. Aleksandar Kolev jest jedną z gwiazd nie tylko ekipy beniaminka, ale i ligi. Piłkarz ze świetnie ułożoną stopą i zmysłem do strzelania goli. Szybki, skoczny, dosyć silny. Potrafi zagrozić każdemu rywalowi, o czym przekonała się chociażby Pogoń Szczecin. Jego największą bronią jest nieprzewidywalność. Nigdy nie wiadomo, czego można się po nim spodziewać. Podania, dryblingu czy strzału. Jedynym jego minusem jest to, że z równą łatwością jak błyszcząc, potrafi przejść obok meczu i być zupełnie niewidocznym. Co nie znaczy, ze można wtedy odpuścić sobie jego krycie, bo można się okrutnie zawieść.

Jest Ryba, jest zwycięstwo. Niczym talizman Jacek Kiełb przyniósł Koronie szczęście w meczu z Termalicą. Może tego właśnie potrzeba Żółto-Czerwonym? Dlatego licząc na szczęśliwą gwiazdę i umiejętności Jacka, to jego typujemy na kluczowego gracza Korony w najbliższym meczu. Ryba ma wszystkie walory potrzebne do pociągnięcia reszty drużyny do wygranej. Jest szybki, dobry technicznie, wiecznie głodny gry. Potrafi dryblować, mijając rywali niczym tyczki slalomowe, potrafi posłać torpedę z dystansu i celnie dogrywać do partnerów. Nigdy nie odpuszcza, dla Korony gotów jest na wszystko. Oby tylko dopisało mu zdrowie, a na pewno pomoże Koronie pokonać u siebie Sandecję i wspiąć się na wyższe miejsce w tabeli.

Zanosi się na całkiem przyjemne i sympatyczne sobotnie popołudnie na trybunach Kolporter Areny. Sztama pomiędzy kibicami Sandecji i Korony gwarantuje miłą atmosferę i kulturalny doping. Ale nie tylko dlatego warto wybrać się na stadion. Zapowiada się kolejny trudny, wyrównany mecz, w którym Żółto-Czerwoni potrzebują naszego wsparcia. Dlatego serdecznie zapraszamy wszystkich, by wygospodarowali czas na wsparcie  naszej drużyny. A dla tych, którzy na stadionie być nie mogą, transmisję spotkania pokarze telewizja Canal + i niezawodnie jak zawsze Radio Kielce.

Optyka Scyzoryka #4: O tym jak, Termalice zabroniono strzelać w Kielcach

Korona Kielce zwyciężyła z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza w meczu 7 kolejki Lotto Ekstraklasy 2:1 i właściwie tym stwierdzeniem należałoby zamknąć temat tego meczu, ponieważ niestety mimo zwycięstwa nie było to najlepiej zagrane spotkanie gospodarzy. Trzeba wręcz uczciwie przyznać, że wynik jest lepszy niż gra. Czy Korona była drużyną lepszą? Być może minimalnie tak, ale na pewno nie na tyle, by w przypadku remisu pomstować i narzekać, że znów mieliśmy pecha.

Przede wszystkim powiedzmy sobie jasno – pierwszy kwadrans Korona Kielce przespała i pozwalała na zdecydowanie zbyt wiele rywalom. Gdyby Termalika była choć odrobinę skuteczniejsza to spokojnie mogłaby strzelić ze dwie bramki i na luzie grać do końca. Na całe szczęście oglądamy polską ekstraklasę, więc drużyna Mariusza Rumaka postanowiła dostosować się do standardów w niej panujących i nie wykorzystywać stwarzanych sytuacji. Z przebiegu meczu można było się wręcz zastanawiać, czy czasem goście nie przyjechali do Kielc na trening rozgrywania i dryblingów w warunkach meczowych przy jednoczesnym sygnale od trenera, że mają kategoryczny zakaz strzelania bramek.

Skoro Termalika strzelać nie chciała, Korona nie miała wyjścia i postanowiła zabrać się do roboty. Efekt przyszedł w 35 minucie po strzale niezawodnego Jacka Kiełba, dla którego był to powrót do gry w kieleckiej ekipie po kontuzji odniesionej jeszcze podczas przygotowań do sezonu. W 73 minucie wynik podwyższył Jukić i było już 2:0. I właściwie takim wynikiem powinno się to spotkanie zakończyć, ale pechowo w 83 minucie piłkę do własnej siatki wbił Kovacević, który zepsuł tym samym misterny plan słoników, by zakończyć to spotkanie na zero z przodu.    

Ostatecznie Korona zwyciężyła i zdobyła arcyważne trzy punkty. Dzięki nim nasza drużyna wskoczyła na 9 miejsce w tabeli i zapewniła sobie spokojną przerwę. Przede wszystkim dzięki temu zwycięstwu Koroniarze oddalili od siebie niewygodne pytania o kryzys formy.

Oprócz zdobycia trzech punktów może cieszyć jeszcze jedna rzecz. Mianowicie trener Gino Lettieri stawia trafne diagnozy, co należałoby poprawić w grze kielczan. Osobiście jestem bardzo usatysfakcjonowany tym, iż nie prezentuje on tego typowego dla polskich szkoleniowców minimalizmu. Odniósł zwycięstwo, lecz doskonale wie, że gra zespołu nie tak powinna wyglądać. Należy także wspomnieć o słowach trenera rywali – Mariusza Rumaka. Otóż wydaje się, że trener Rumak czuje się mocno zagrożony na swoim stanowisku, gdyż winą za porażkę obarczył de facto wszystkich tylko nie siebie. Wygląda więc na to, że Panu trenerowi Rumakowi w każdym klubie ktoś rzuca kłody pod nogi. Biedaczek…

Teraz przed nami przerwa reprezentacyjna i na całe szczęście Koroniarze, dzięki zdobyciu kompletu punktów, spędzą ją w dobrych nastrojach. Miejmy nadzieję, że efekty wytężonej pracy podczas tej pauzy będą widoczne już w meczu z Sandecją. Piłkarze z Nowego Sącza są bowiem bardzo groźnym rywalem dla wszystkich i na pewno tanio skóry nie sprzedadzą, zaś „złocisto-krwiści” muszą w tym spotkaniu celować w zdobycie tylko i wyłącznie trzech punktów.

Przedmeczowo: Korona Kielce – Termalica Bruk-Bet Nieciecza

Czterdzieści pięć minut naprawdę dobrej gry w meczu w Gliwicach nie wystarczyło Koronie nawet do przywiezienia do Kielc punktu. Po przerwie gospodarze zadali dwa ciosy i druga porażka z rzędu stała się faktem. A szkoda, bo Złocisto-Krwiści byli drużyną lepszą, grającą fajniejszy dla oka futbol od bezbarwnych i nieskładnych piłkarzy z Gliwic. Ale za walory artystyczne nikt punktów nie przyznaje. Liczą się bramki, a te zdobywali, mimo mniejszej ilości oddanych strzałów, zawodnicy gospodarzy, karcąc Koronę za niewykorzystane okazje. Te dwie porażki postawiły w nieprzyjemnej sytuacji zespół Gino Lettieriego i sprawiły, że zwycięstwo w najbliższym meczu stało się absolutną koniecznością. Ale nie będzie o nie łatwo. Bo do stolicy województwa świętokrzyskiego przyjeżdżają popularne Słoniki z Niecieczy. Początek pojedynku obwieści swoim gwizdkiem pan Piotr Lasyk już w sobotę, dokładnie o 15:30.

Korona z Termalicą mierzyły się do tej pory zaledwie sześć razy. Wszystkie te pojedynki miały miejsce na poziomie Ekstraklasy i były bardzo wyrównane, przez co nieszczególnie obfitowały w bramki. Z tych sześciu spotkań Korona wygrała trzy, dwa razy tryumfowała ekipa z Niecieczy, a jeden raz byliśmy świadkami podziału punktów (sezon 2015/16, mecz na terenie Termalicy, wynik 0:0). Ostatnie starcie obu zespołów wygrała natomiast Korona, również na obcym terenie, ogrywając rywala 2:0. Na dzień dzisiejszy w sześciu spotkaniach Dumy Kielc ze Słonikami padło dziewięć goli, sześć dla Korony, trzy zdobyła Termalica.

Drużyny Gino Lettieriego i Mariusza Rumaka sąsiadują ze sobą w dolnej części tabeli. Korona Kielce zajmuje miejsce trzynaste, z dorobkiem pięciu oczek i ujemnym bilansem bramkowym siedmiu strzelonych, dziewięciu straconych goli. Zwycięstwo, dwa remisy i trzy porażki, z czego dwie w szóstej i piątej kolejce Ekstraklasy zachwiały dobrymi nastrojami z początków rozgrywek, gdy kielczanie nie przegrali trzy razy z rzędu. Dobra seria skończyła się jednak, zanim na dobre się zaczęła i Korona uwikłała się w trudną walkę o utrzymanie już na starcie sezonu. A sytuacja jest naprawdę napięta, bo po pięć punktów mają wszystkie drużyny z miejsc od szesnastego, do dwunastego (w tym gronie również Termalica). Dlatego kolejna porażka niemal na pewno zepchnie Koronę w objęcia strefy spadkowej. Niemniej są też dobre widoki. Jedenasty Śląsk Wrocław ma tylko punkt przewagi nad Koroną i można go dogonić nawet remisując, natomiast dziesiąta Wisła Płock, dziewiąta Arka i ósma Pogoń mają tylko dwa punkty przewagi nad ekipą ze świętokrzyskiego, więc można je przegonić inkasując w sobotę trzy punkty, doganiając zarazem siódmą w tabeli Sandecję Nowy Sącz. Jest o co powalczyć, bo możemy awansować nawet o sześć miejsc.

Sytuacja Termalici jest niemal identyczna jak Korony. Mają tyle samo punktów, z tą różnicą, że Słoniki zajmują miejsce czternaste. Wygrali jeden raz, dwa razy remisowali, trzy razy przegrywali, strzelając cztery gole, tracąc siedem. W ostatniej kolejce ulegli u siebie jeden do trzech ekipie Lecha Poznań, ale w piątej kolejce wydarli punkt na trudnym terenie we Wrocławiu. Aby poważnie myśleć o awansie, Termalica musi wygrać w Kielcach lub w najgorszym razie zdobyć punkt i liczyć na potknięcia sąsiadów w tabeli. Słoniki zdają się wiedzieć, że wszystko jeszcze może się zdarzyć, trzeba tylko zacząć zdobywać punkty.

Przed nami mecz dwóch drużyn o podobnym potencjale, o podobnej kadrze i sytuacji finansowej. Właściwie ciężko doszukać się między nimi jakichś istotnych różnic. Korona ma atut własnego boiska i fanatycznych kibiców, gra naprawdę widowiskowo jak na realia Ekstraklasy i jeśli poprawi skuteczność, powinna wygrać ten mecz. Ale do tego trzeba zacząć wykorzystywać swoje mocne strony, to znaczy nieszablonowe egzekwowanie stałych fragmentów i kreowane przez błyskotliwych pomocników akcje bramkowe. Problemem Korony wydaje się też być koncentracja. Żółto-Czerwoni lubią stracić bramkę po zagapieniu obrońcy lub braku asekuracji, ale przede wszystkim po indywidualnych błędach, jak w meczu z Jagiellonią i ostatnio z Piastem. Jeśli trener zdoła poprawić te elementy i utrzymać styl gry drużyny, trzy punkty nie ruszą się z Kielc.

Termalica podobnie jak Korona ma problem z dobrą grą w obronie. Słoniki tracą bardzo głupie bramki, a do tego nie potrafią wykorzystywać swoich szans. Ich głównym problemem jest brak szybkich obrońców, którzy często przegrywają pojedynki biegowe i statyczny styl gry, bazujący tylko i wyłącznie na korzystaniu z pomyłek i prezentów od rywali. W Kielcach będzie im bardzo trudno bronić się przed atakami gospodarzy i ich jedyną nadzieją pozostaje jakiś stały fragment lub błąd piłkarzy Korony.

Pewne jest jedno: czeka nas walka w środku pola, walka o każde źdźbło trawy i centymetr boiska. Bo obie ekipy, to zespoły z charakterem, których piłkarze nie odpuszczają i prędzej uciekną się do faulu, niż pozwolą rywalowi pobiec na bramkę. Obie drużyny lubią też chaos na boisku, dlatego należy się spodziewać wielu kartek, niedokładności i pojedynków siłowych. Z tego galimatiasu zwycięsko powinna jednak wyjść drużyna gospodarzy. Nasz typ: dwa do zera dla Korony.

W takich meczach jak ten najistotniejsze jest zdominowanie środka pola, dlatego nikogo nie zdziwi zapewne wybór kluczowego gracza Korony Kielce na najbliższy mecz. Będzie nim środkowy pomocnik, centralna postać, serce Żółto-Czerwonych – Mateusz Możdżeń. Mateusz obniżył nieco loty w dwóch ostatnich meczach, ale nadal trudno wyobrazić sobie bez niego środkową linię Korony. To gracz pracowity, dobry w odbiorze, inteligentnie rozprowadzający piłkę. Przez niego przechodzi większość ataków Korony, od niego zależy rytm drużyny. A do tego te jego zabójcze strzały z dystansu, które muszą w końcu zacząć wpadać… Oby już w meczu z Termalicą.

Odpowiedzią Termaliki na Możdżenia będzie były Koroniarz, ulubieniec kieleckiej publiczności, defensywny pomocnik, Vlastimir Jovanovic. Jovka rozegrał dla Korony bardzo wiele ciężkich spotkań, jest bardzo doświadczonym graczem i zna mentalność naszej drużyny. Jego zadaniem będzie przerywanie ataków Korony i szybkie inicjowanie ataków Słoników. Vlastimir to prawdziwy gladiator środka pola. Będzie walczył do ostatka, by zdominować linię pomocy gospodarzy, a jeśli przydarzy się okazja, zapewne bezlitośnie huknie z dystansu, a pamiętamy, że potrafi dziurawić siatki.

W sobotę na Kolporter Arenie rozegra się wspaniałe widowisko dla sympatyków Ekstraklasy. Mecz dwóch równorzędnych rywali, mecz walki, mecz, w którym na pewno będzie się działo i nikt nie będzie miał prawa narzekać na nudę, jeśli zdecyduje się wybrać na stadion. Dziewięćdziesiąt minut dobrego, męskiego futbolu, okraszonego może kilkoma bramkami, to wszystko, czego prawdziwy kibic Korony potrzebuje na sobotnie popołudnie. A transmisję meczu jak zwykle można będzie śledzić na antenie Radia Kielce i w telewizji Canal + Sport.  Zachęcamy do wspierania Korony w tym trudnym momencie. Nasze zaciśnięte kciuki i zdarte gardła sprawią, że Żółto-Czerwoni wrócą na zwycięską ścieżkę.

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account