log in

Wpisy

Analiza spotkania Korony Kielce z Wisłą Kraków

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Wychodzisz na mecz i masz plan. W głowie ułożone są odpowiednie schematy i starasz się wypełnić założenia taktyczne do maksimum. Nagle (12 sekunda) cały misterny plan zdaje się nie mieć znaczenia. Reagujesz, ale też walczysz w głowie. Kwestia przygotowania psychologicznego bierze górę, a najważniejszy staje się powrót. Znokautowany bokser w pierwszej rundzie wie, że musi się podnieść - Korona też się podniosła i to z niezłym skutkiem.

W znakomitej większości pierwsza część spotkania z Wisłą Kraków uwydatniła – momentami - spore braki w formacji obronnej „Koroniarzy”. Po bramce Denisa Popovicia z pierwszej minuty formacja destrukcji grała bardzo nerwowo i niepewnie. Głębia linii obrony, którą formowała Korona przy odpieraniu ataków „Wiślaków” powodowała grę całej drużyny na własnej połowie. Taki stan rzeczy nie umknął uwadze trenera Marcina Brosza, który sugestywnie instruował swoich podopiecznych przy linii bocznej. Również chwalony za mecz z Podbeskidziem Diaw często nerwowo interweniował - głównie przez sprokurowany rzut karny w starciu z Ondraskiem. Dopiero wejście w mecz Dejmka nieco uspokoiło rozkojarzonych defensorów gospodarzy.  Przy formowaniu obrony często pomagał Rafał Grzelak, mimo wszystko z różnym skutkiem. Sporo strat, niepotrzebne długie podania pomijające linie pomocy czy spóźnione interwencje potęgowały niską ocenę za pierwsze 45 minut. Wszystko wyglądało inaczej po przerwie, gdzie Grzelak walczył i grał agresywnie, jak i cały zespół Korony.

Także aktywność Vlastimira Jovanovicia ewaluowała w miarę upływu czasu gry. Weteran żółto-czerwonych w parze środkowych pomocników z Grzelakiem był tym, który grał zdecydowanie wyżej i inicjował dużo akcji ze środka pola. Bośniacki piłkarz grał przed przerwą lekko ospale, ale jego ambicja i odbiory piłki na własnej połowie, wniosły dużo wartości dodanej po zmianie stron. Podobnie rzecz miała się w pressingu ze strony „Koroniarzy”. W pierwszych fragmentach spotkania o tego typu zabiegu nie było mowy. Po przerwie na tej płaszczyźnie piłkarskiego rzemiosła najwięcej korzystał Łukasz Sierpina, który eksploatowany był przede wszystkim w kontrach i akcjach zaczepnych. Popularny „Sierpik” ma za sobą kolejny wybiegany mecz. Może nie miał dużego wsparcia ze strony bocznych obrońców i nie wykorzystał kilku okazji, ale do spółki z Aankourem rozkręcił ofensywną grę Korony. Sierpina regularnie ogrywał bocznych obrońców Wisły, kreując przy tym dużo okazji dla kolegów, ale nie zapominał o defensywie, gdzie do spółki z Gabovsem stopował ofensywnie usposobionego Sadloka i schodzącego w tę strefę Wolskiego.

Formacja ataku zagrała przeciętnie, ale jeden szczegół nie może umknąć naszej uwadze. Statyczny przez większość spotkania Cabrera czekał na swój moment. Jak typowy łowca bramek, przy tej jednej akcji był tam, gdzie być powinien i to się ceni. Michał Przybył na desancie przez pierwszą odsłonę przeżywał ciężkie chwile. Młody napastnik Korony często z niezrozumiałych powodów otrzymywał długie górne podanie, gdzie w walce z Głowackim czy Guzmicsem był skazany na porażkę. Największym plusem spotkania było pojawianie się na placu gry Nabila Aankoura. Marcin Brosz po raz kolejny przeprowadził trafną zmianę, a Aanokour swoją mobilnością i dynamiką wprowadził wiele ożywienia w mało płynną i niedokładną grę „Koroniarzy”.

Rollercoaster emocji przy ulicy Piotra Ściegiennego mimo fatalnego początku zakończył się bardzo przyzwoicie. Pozostaje lekki niedosyt, lecz pamiętając o przebiegu całego spotkania, wynik wydaje się być w pełni zasłużony. 

Ostatnio zmienianyponiedziałek, 21 sierpień 2017 14:19
Emil Siejka

Współpracuje także z nicesport.pl, gdzie jest odpowiedzialny za ligi zagraniczne. Na kieleckim podwórku pisze analizy pomeczowe, oceniając występ poszczególnych formacji.

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Zawodnicy

Log in or create an account