log in

Wpisy

Analiza spotkania Podbeskidzia Bielsko-Biała z Koroną Kielce (grupa spadkowa)

Oceń ten artykuł
(1 głos)

Bycie lepszym zespołem przez niemal całe spotkanie, często obliguje do zwycięstwa. Za chwile grozy i niedowierzania po spotkaniu z Podbeskidziem można winić jedynie samych zawodników. Nie przeszkadzał sędzia, nie przeszkadzał (co rzadko spotykane) rywal, Trela też nie zawinił przy bramce, lecz strasznie raziła w oczy nieskuteczność. Jak mawia klasyk - „szczęście sprzyja lepszym”, więc mimo trudów i nasilającego się stresu Ekstraklasa również w przyszłym sezonie zawita na Kolporter Arenę.

To, który zespół na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej był lepszy, nie pozostawiało żadnych złudzeń. Wynik nie oddaje przewagi „Koroniarzy”, którzy - co należy zaznaczyć - nie przegrali 12 kolejnego spotkania z rzędu, ustalający tym samym klubowy rekord.

 Znów wszystko, co dobre w ekipie trenera Brosza miało swoja namiastkę w formacji defensywy. Za jedynego napastnika „Górali”, w tym przypadku Roberta Demjana, najczęściej odpowiadał Djibril Diaw. Senegalczyk wracający po jednomeczowej absencji prawie całkowicie wykluczył z gry napastnika gospodarzy. Diaw grał pewnie i agresywnie, co powoli staje się jego znakiem rozpoznawczym w polskiej lidze. Z bocznych obrońców lepiej wypadł kapitan Korony - Kamil Sylwestrzak, który częściej wspierał kolegów z drużyny w poczynaniach ofensywnych.

Przeciętnie jak na swój potencjał i ambicję zaprezentowała się linia pomocy Korony Kielce. To, co odróżniało to spotkanie od kilku wcześniejszych meczy, to olbrzymia dysproporcja w atakach bocznymi sektorami boiska. Pawłowski przy kapitalnych umiejętnościach indywidualnych stwarzał duże zagrożenie w bocznym sektorze boiska, gdzie też próbował rozgrywać piłkę ze schodzącym w tę strefę Sekulskim. Dłuższymi momentami spotkania bezproduktywnie grał Sergiej Phylypczuk. Środek pomocy, przynajmniej w ogólnej ocenie, uratował Vlastmir Jovanović. Bośniak próbował przyspieszać akcję, kiedy tylko było to możliwe, przy okazji nie zapominając o grze w strefie obronnej obok Fertovsa i Grzelaka. Na przyzwoitym poziomie zaprezentował się Łukasz Sekulski. Zdobywca bramki dla „Koroniarzy” często starał się grać tyłem do bramki rywali, a przy okazji nie bał się schodzić w boczne sektory boiska, gdzie szukał podań od kolegów.

Największym plusem piłkarzy z kielecczyzny były bardzo dobrze wykonywane stałe fragmenty gry - głównie przez Bartłomieja Pawłowskiego. Za każdym razem, gdy piłka wybijana jest z narożnika, „Koroniarze” stosują podobny manewr. Sylwestrzak, najczęściej zamyka dośrodkowanie, Dejmek i Diaw wchodzą z środka pola karnego, a napastnik (tutaj Sekulski) wbiega na bramkarza rywali. Tak było przy trafieniu na 0:1, jak i przez znakomitą większość spotkania.

Dla kontrastu warto nadmienić, że na słowa krytyki zasługują kontrataki „złocisto-krwistych”. Przy dobrym wykończeniu akcji przez Phylypczuka czy przede wszystkim Gabovsa mecz powinien mieć jednego pełnoprawnego triumfatora. Jak pokazały jednak pozostałe wyniki z rodzimego podwórka, Korona do utrzymania nie użyła wyłącznie własnych atutów, lecz skorzystała na słabości innych klubów. 

Ostatnio zmienianyponiedziałek, 21 sierpień 2017 14:17
Emil Siejka

Współpracuje także z nicesport.pl, gdzie jest odpowiedzialny za ligi zagraniczne. Na kieleckim podwórku pisze analizy pomeczowe, oceniając występ poszczególnych formacji.

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Zawodnicy

Log in or create an account