Jeśli nie wygrywasz 0:3, przegrywasz 3:2
- Napisał Alek Szczykutowicz
- Dział: Aktualności
- Czytany 1819 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Nie ta dyscyplina? A jednak – to wczoraj stało się faktem. Zaczęło się pięknie – dwubramkowe prowadzenie? Trudno przypomnieć sobie, kiedy cieszyliśmy się takim stanem rzeczy po raz ostatni. Wydawało się, że kryzys zażegnany, że w końcu otworzyliśmy worek z bramkami, że kieleccy bukmacherzy powitają dziś wielu szczęśliwców z wygranymi kuponami… Ale nie, bo ten mecz musiał ułożyć się jak poprzedni z Legią – świetna pierwsza część gry, prowadzenie, a potem wybieganie z sił i zejście z murawy bez punktów. To boli, ale przecież jakieś pozytywy były…
Po pierwsze spokój Bartka Pawłowskiego przy bramce, niejeden weteran mógłby mu tego opanowania pozazdrościć i właśnie dlatego piłka znalazła się w siatce – bramkarz liczył raczej na wcześniejszą próbę oddania strzału. Ten chłopak ma to coś i sądzimy, że jeszcze trafi do wymarzonej przez siebie ligi zagranicznej. Dla nas ważne, by stało się to jak najpóźniej, bo będzie miała z niego pożytek kielecka ziemia.
Po drugie dwie strzelone bramki. Nie licząc remisu (2:2) z Cracovią, to ostatni raz, gdy piłka wpadła do siatki naszych rywali dwukrotnie, miał miejsce w pamiętnym meczu przy Łazienkowskiej. W sierpniu ubiegłego roku… Tak więc pomimo rezultatu końcowego te dwa gole cieszą, przecież bramkostrzelność to nasza pięta achillesowa, to coś, co zdecydowanie musimy poprawić, chcąc myśleć o punktowaniu. Wczoraj zrobiliśmy pierwszy, choć ostatecznie bolesny, krok. Ale pamiętajmy, że każdy krok, nawet ten najmniejszy, przybliża do celu.
Coś na pocieszenie? Na śmiech przez łzy? I tak jesteśmy nad Wisłą.
W sobotę starcie u siebie. Wiecie, co to oznacza. Nie szukajcie wymówek.
Alek Szczykutowicz
Redaktor naczelny, czyli ten, który wszystko ogarnia, także pod względem technicznym. Kopie piłkę nie gorzej niż niejeden chłopak z Ekstraklasy. Tylko czasu brak.