Analiza spotkania Korony Kielce z Piastem Gliwice
- Napisał Emil Siejka
- Dział: Aktualności
- Czytany 1342 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Grając z wiceliderem ligowej tabeli, należy zakładać, że poprzeczka ustawiona będzie bardzo wysoko. Odpowiednie przygotowanie taktyczne odgrywa dużą rolę, a wartościowy rezultat przyjmowany jest z dużą aprobatą. W meczu z Piastem Gliwice Korona mogła i powinna zainkasować trzy punkty. Czwarty remis pod rząd stał się faktem, a niezadowolenie z wyniku wynika w dużej mierze ze sposobu gry „Koroniarzy”.
Piątkowe starcie na Kolporter Arenie żółto-czerwoni rozpoczęli odważnie, ale też czujnie w destrukcji. Po raz kolejny, za najgroźniejszego snajpera rywali - w tym przypadku Martina Nespora - odpowiadał Djibril Diaw. 22-letni Senegalczyk znów stanął na wysokości zadania i grając blisko przy przeciwniku, utrudniał przyjmowanie piłki i skutecznie wyprzedzał czeskiego piłkarza z Gliwic.
W pierwszych 45 minutach naprawdę solidnie wyglądał tak krytykowany ostatnio środek pola. Tercet: Grzelak, Jovanović i Aankour skutecznie zagęszczał środkową część boiska, niwelując przy tym intensywność gry Piasta tą strefą boiska. Na szczególną uwagę zasługuje także wyprowadzanie piłki przy szybkich kontrach i sytuacyjnych akcjach gospodarzy. Zarówno Jovanović, jak i Aankour nie przytrzymywali długo piłki, lecz starali się uruchamiać szybkim podaniem Pawłowskiego lub grającego tyłem do bramki, na około 30 metrze, Cabrerę. Efekt był zadowalający, ale szwankowało wykończenie. Taka sytuacja miała miejsce w 25 minucie, kiedy indywidualnej akcji Pawłowskiego nie sfinalizował żaden z partnerów.
Będąc przy omawianiu bocznych sektorów boiska nie sposób nie zauważyć dużej dysproporcji w grze na skrzydłach. Całkowicie obiektywnie możemy stwierdzić, że prawy sektor boiska, był niemal bezproduktywny w potyczce z Piastem. Sierpina grał chaotycznie, a Gabovs nie zapędzał się pod ramkę rywali. Zupełne inaczej, ofensywą kierowała dwójka Sylwestrzak- Pawłowski. Obaj byli bardzo aktywni i inicjowali wiele ataków, trzymając przy tym poziom w grze obronnej. Inaczej rzecz miała się w drugiej odsłonie, ponieważ to lewą stroną Korony, Piast częściej atakował i także z tej strony zdobył bramkę. Z pozytywów warto wspomnieć również, o większej częstotliwości strzałów z dystansu. Próbował wspominany Pawłowski, próbował Jovanović - a jednym z efektów skutecznych prób była bramka Cabrery z pierwszej połowy. Jak już zdążyliśmy się przyzwyczaić, gra hiszpańskiego snajpera cieszyła oko. Duża mobilność, gra na jeden kontakt i ponad wszystko skuteczność.
Dużo do zarzucenia podopiecznym Marcina Brosza można mieć po przerwie. „Koroniarze” jak gdyby stanęli, oddali inicjatywę Gliwiczanom i cofnęli się bardzo głęboko, w obręb własnej „szesnastki”. Zdominowany środek pola przez Kamila Vacka i Radosława Murawskiego doszczętnie obnażył problemy z koncentracją piłkarzy z kielecczyzny. Korona traciła mnóstwo piłek, wybijanie futbolówki na oślep tylko napędzało piłkarzy z Gliwic. Niekompatybilność Rafała Grzelaka z resztą zespołu wysuwała się na pierwszy plan, a Dariusz Trela, naprawiając błędny obrońców, kilkukrotnie uratował Koroną przed utratą bramki. Wprowadzony na plac gry Josip Barisić będąc wolnym elektronem, całkowicie dezorganizował szyki obronne podopiecznych trenera Brosza, co z kolei prokurowało problemy z kryciem w danych strefach.
Biorąc pod uwagę cztery ostatnie remisy, w meczu z Piastem dwa punkty nie powinny były uciec. Brak dyscypliny taktycznej, mała intensywność gry oraz nieskuteczność doprowadziły do utraty bramki, co z kolei zafundowało nerwową końcówkę i widmo porażki przed oczami. Punkt cenny, ale przesiąknięty niedosytem.
Emil Siejka
Współpracuje także z nicesport.pl, gdzie jest odpowiedzialny za ligi zagraniczne. Na kieleckim podwórku pisze analizy pomeczowe, oceniając występ poszczególnych formacji.