Magia futbolu przy Kałuży
- Napisał Alek Szczykutowicz
- Dział: Aktualności
- Czytany 1913 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Cytując jednego z nas: gdyby futbol był grą przewidywalną, już przed meczem można by wskazać zwycięzcę. Ale nie jest i tego właśnie świadkami byliśmy wczoraj. Korona Kielce po czterech z rzędu porażkach – rywal, wydawałoby się, idealny dla świetnie dysponowanej Cracovii. Nic z tych rzeczy.
Oczywiście, że można czuć niedosyt i pewnie znajdą się wśród nas „maruderzy”, którym wciąż jest mało. Ale pamiętajmy o jednym – przełamaliśmy bezpunktową passę, a patrząc na nasz terminarz, choć serce pałało nadzieją, to rozum podpowiadał, że przed przerwą punktów możemy już nie zdobyć. Zdobyliśmy, jeden, ale to właśnie on pozwoli wyjść na Legię z podniesioną głową. Bo ciężko byłoby to uczynić po pięciu porażkach pod rząd. Bardzo dobry, choć pechowy mecz z Lechem, podobnie z Cracovią, a obie drużyny są w mocnym gazie. Powiedzmy to sobie – Legia jest do zatrzymania. Trzeba tylko zaangażowania, którego nam nie brak i trochę więcej szczęścia, na co liczyć musimy.
Bijemy się w piersi za niedocenianie Airama. Fakt, nie poznaliśmy się na nim, długo zachowując dystans, kręcąc nosem na ten transfer. Teraz przyznajemy otwarcie – piłka szuka go w polu karnym, a ten magnes na futbolówkę to prawdziwy dar dla napastnika.
Tak więc brawa, ogromne brawa dla piłkarzy za ten cenny punkt i dla kieleckich kibiców, którzy pomimo mroźnej aury w Krakowie dotarli w pokaźnym składzie.
Na koniec apel – ludzie, bądźcie na stadionie w niedzielę. Może nie jesteśmy faworytem, może zimno, przemarzniecie, łapy odmrozicie, ale uwierzcie – będziecie tęsknić za tą naszą ligą w przerwie, będziecie żałować, że Was tam nie było i odliczać dni do wznowienia rozgrywek. Już niebawem czeka nas przymusowy detoks, więc nie skazujmy się na niego dobrowolnie zanim to konieczne!
Alek Szczykutowicz
Redaktor naczelny, czyli ten, który wszystko ogarnia, także pod względem technicznym. Kopie piłkę nie gorzej niż niejeden chłopak z Ekstraklasy. Tylko czasu brak.