Wracamy do gry, Korona to my!
- Napisała Aneta Grabowska
- Dział: Aktualności
- Czytany 1654 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Trzeba przyznać, że nuta Larkina wyjątkowo pasuje do wydarzeń wczorajszego dnia – wygraliśmy z Piastem, wracamy do gry. I choć nasza sytuacja znacznie się teraz polepszyła, przynajmniej mentalnie, to nie mielibyśmy nic przeciwko podziałowi punktów w meczach Bełchatowa z Zawiszą i Łęcznej z Ruchem.
Co do samego spotkania, które rozegrane zostało raczej poprawnie w wykonaniu całego zespołu, z małymi przerwami na boiskowy chaos, na uznanie zasługuje dobra postawa Klemenza. Przymusowe zaufanie, którym obdarzył go trener zaprocentowało większą pewnością siebie i grą, która mogła się podobać. Cieszy bramka Trytki, nigdy nie ukrywaliśmy, że wolimy go od Porcellisa. Może teraz nagonka pod jego adresem trochę ucichnie, choćby przejściowo. Kilka razy ładnie Kapo, ale jego trucht do piłki czasem wręcz przeraża. Cóż, w sumie co się dziwić, że na ostatniej prostej kariery nie spieszno mu do kontuzji. Brawa także dla Jovy, aż miło wrócić do czasów, gdy gole strzela także spora część naszej „starej gwardii”.
Co byśmy jednak nie mówili o poszczególnych piłkarzach i ich wkładzie we wczorajszy mecz, nie sposób wielkiego wpływu na wynik i postawę zespołu odmówić Golańskiemu. Oczywiście, że nie był to ten Golo, który przemierza kilometry na skrzydle i buduje dużą część akcji. Nie taka była wczoraj jego rola. Sam powrót Pawła dał niesamowity komfort psychiczny i zawodnikom, i nam – kibicom. Oglądając wczorajsze spotkanie, myśleliśmy – wrócił Golański, wygramy. I tak się stało. Tak więc pomimo tego, że na wczorajszej pozycji gra Golańskiego straciła sporo ze swej wirtuozerii, to właśnie jego typujemy na największy plus meczu. Dużo ryzykował, wracając tak szybko po kontuzji, ale jak widać, niektórzy przedkładają dobro Korony ponad własne. Myślę, że doczekamy kiedyś dnia, kiedy pomnik Golańskiego stanie gdzieś przy stadionie, bo Paweł z dnia na dzień, z meczu na mecz, staje się legendą naszego klubu.
Aneta Grabowska
Niepoprawna optymistka, wierzy, gdy inni już przestali. Humanistka - to wiele o niej mówi. Nierzeczowa, nieobiektywna, zakochana w Koronie miłością romantyczną. Łukasz Sierpina znajduje się na podium jej ulubionych piłkarzy – między Gerrardem i Owenem.