Trzeba umieć przyznać się do błędu
- Napisała Aneta Grabowska
- Dział: Felietony
- Czytany 2530 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Trzeba umieć przyznać się do błędu - jedna z najbardziej przydatnych umiejętności w życiu. Dzisiaj przyszła pora na nas, Koroniarze biją się w pierś - za przekreślenie na starcie szans na zbudowanie w tym sezonie w Kielcach czegoś fajnego. Nie żebyśmy jakoś specjalnie rozgłaszali to światu, niemniej pożegnanie z trenerem Bartoszkiem mocno zachwiało naszą wiarą w to, że właśnie zaczynamy kolejny fajny etap w historii klubu. Nie narzekając publicznie, w głowach mieliśmy jednak czarne scenariusze z trenerem mającym doświadczenie w spuszczaniu drużyn do niższych lig w roli głównej. Sam Gino Lettieri na początku nie pomagał - afera klapkowa, kontrowersyjne odejście Kwietnia, plotki o chęci pozbycia się Nabila i pozorne przetrenowanie w okresie przygotowawczym, które skutkowało wciąż nowymi kontuzjami. Kolorowo nie było. Tym bardziej, że w pamięci wciąż mieliśmy czasy rządów charyzmatycznego i zbratanego z piłkarzami Macieja Bartoszka, który razem z zawodnikami cieszył się po meczach, razem z nimi podchodził podziękować kibicom. Czasy, kiedy czuło się, że trener nie traktuje Korony jako kolejnego miejsca pracy, ale jako część swojego życia i miejsce, w którym chce zostać na dłużej, dokładając swoją cegiełkę do budowy historii klubu ze stolicy województwa świętokrzyskiego.
Lettieri był inny, a zmiany często trudno zaakceptować, zwłaszcza jeśli nie ma się przekonania co do tego, czy będą to zmiany na lepsze. Lettieri był nieprzystępny, tworzył hierarchię, w której siebie umieszczał na szczycie, chciał podporządkowania bezwarunkowego i kredytu zaufania. Nam było ciężko go udzielić, oglądając z zewnątrz to, co działo się w klubie.
Myliliśmy się - z czasem wszystko zaczęło się układać. Sprowadzeni zawodnicy, a przynajmniej spora ich część, okazała się strzałem w dziesiątkę. Taki Kovacević, Cvijanović czy Jukić to zawodnicy, którzy poradziliby sobie w ligach lepszych niż Ekstraklasa. Atmosfera w szatni wciąż wydaje się być genialna, a nawet sam trener skończył z czarnym pijarem i stał się bardziej przystępny - dziennikarzom podarował piwo, zaczął ubierać się w szczęśliwe koszule i sweterki, a nie podejrzewaliśmy go wcześniej o poczucie humoru.
Żeby była jasność - dalej uważamy, że pod względem charakterologicznym to Bartoszek lepiej pasował do Korony, ale to nie umniejsza zasług obecnego trenera. Morderczy okres przygotowawczy sprawił, że piłkarze po 90 minutach wyglądają jak po niezbyt męczącej przebieżce po Stadionie Leśnym. Rotacja składem sprawia, że nie kuleje rywalizacja, a jednocześnie każdy dostaje swoją szansę - co więcej, przykład Macieja Górskiego pokazuje, że nie skreśla się zawodników po jednym czy nawet kilku nieudanych spotkaniach. Nie jest też tak, że gramy jedynie obcokrajowcami, czego na początku się obawialiśmy. W bramce Gostomski, po prawej Rymaniak, środek pola zabezpieczony przez duet Możdżeń-Żubrowski, na bokach rotacja, w której jednak też nie brak Polaków (Kiełb, Cebula), z przodu często widywaliśmy Górskiego.
Nie spodziewaliśmy się, że Korona pod wodzą Lettieriego będzie wyglądać tak solidnie, że będzie w stanie wygrać z każdym w tej lidze. Nie spodziewaliśmy się tego, że Mateusz Możdżeń nie będzie chciał przejść do wicemistrza kraju z poprzedniego sezonu i...że będzie to decyzja słuszna. Panowie, czapki z głów! Taką Koronę chcemy oglądać.
Aneta Grabowska
Niepoprawna optymistka, wierzy, gdy inni już przestali. Humanistka - to wiele o niej mówi. Nierzeczowa, nieobiektywna, zakochana w Koronie miłością romantyczną. Łukasz Sierpina znajduje się na podium jej ulubionych piłkarzy – między Gerrardem i Owenem.