Kibic czy kibic sukcesu?
- Napisała Aneta Grabowska
- Dział: Felietony
- Czytany 8385 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Pewnie niejednemu z nas przeszły wczoraj przez głowę hasła: „co oni k. robią?”, „nie no, znowu?”, „kolejna porażka u siebie, dramat”. Tak, to jest dramat. I w tych dramatycznych chwilach klub potrzebuje nas bardziej nawet niż wcześniej. Łatwo znaleźć chętnych do współdzielenia zwycięstw, sukces ma w końcu wielu ojców. Porażka ma być sierotą? Miejmy nadzieję, że nie w Kielcach. Zanim więc zawahasz się przed kupnem biletu na kolejny mecz, odpowiedz sobie, ale tak całkowicie szczerze, na poniższe pytania:
- Czy chłopaki odpuścili mecz?
- Czy nie walczyli do ostatniej minuty, kiedy nie sposób już było nadrobić straty, ale chcąc wyszarpać choćby kontaktową, honorową bramkę właśnie dla nas?
- Czy zarzucasz im brak chęci, zaangażowania, przejście obok meczu?
Znasz odpowiedzi na wszystkie te pytania. Znasz też realia tej ligi, czasem wręcz absurdalnej, znasz przede wszystkim naszą Koronę. Jak chcesz mieć stadiony świata, to wracaj przed TV, oglądaj Barcę, Real. To nasze podwórko, czasem takie, że aż żal patrzeć, innym razem z przebłyskami na miarę „Europy”, zawsze nieprzewidywalne, a przede wszystkim nasze, polskie, najlepsze. Pamiętaj o tym, gdy się zawahasz prze pójściem na Ściegiennego kolejnym razem. Przecież zimno, grają u siebie, więc nie liczysz nawet na punkty, po co tam twoja obecność, wynik sprawdzisz, starczy. Przypomnij sobie wtedy te słowa: byłeś dumny po wyjazdowych zwycięstwach? Bądź wierny po porażce, Kibicu!
Aneta Grabowska
Niepoprawna optymistka, wierzy, gdy inni już przestali. Humanistka - to wiele o niej mówi. Nierzeczowa, nieobiektywna, zakochana w Koronie miłością romantyczną. Łukasz Sierpina znajduje się na podium jej ulubionych piłkarzy – między Gerrardem i Owenem.