log in

Felietony

Transfery Tarasiewicza – hot or not?

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

 Ryszard Tarasiewicz przejął nasz zespół w trudnym dlań momencie – kiedy okazało się, że mimo usilnych starań hiszpańskiego szkoleniowca tiki-taka w Kielcach się nie uda. Z drugiej jednak strony to, że przejęło się drużynę w nie najlepszej kondycji, można przypisać niemal każdemu trenerowi – przecież z jakichś powodów nowy szkoleniowiec jest poszukiwany.

W Kielcach jedni Tarasiewicza uwielbiają i cenią jako trenera, zresztą słusznie, bo ma on do trenerki smykałkę. Innym jednak nie podoba się polityka transferowa, która wraz z nim zawitała do naszego miasta. Na ostatniej prostej przed zakończeniem sezonu przyjrzyjmy się zatem transferom Tarasiewicza i spróbujmy je ocenić z punktu widzenia kieleckiego kibica. Naszym zdaniem sytuacja przedstawia się następująco:

HOT NOT

Luis Carlos

Kapo

Leandro

Porcellis

Moussa

Z powyższej tabeli wynika, że spore grono transferowiczów nie zostało ujęte w żadnej rubryce i uczciwie przyznajemy, że mamy z nimi problem. Na przykład taki Fertovs – zawodnik bez wątpienia solidny, z dużym potencjałem i niemałymi umiejętnościami, a jednak przez ten czas, gdy wchodził w Kielcach na murawę, tylko kilkakrotnie błysnął. Stać go przecież na więcej, więc dlaczego tego nie pokazuje, jak choćby w ostatnim meczu z Cracovią? Albo Nabil – szybki, dynamiczny, robiący wiatr i zamieszanie w okolicach pola karnego, a przy tym nieraz wykazujący się boiskowym sprytem. Niestety, tylko czasami. Klemenz z kolei bardzo nierówno, raz zupełnie przyzwoicie, innym razem słów brakuje, albo kartkę głupią dostanie i dziury trzeba łatać, chociaż nie bardzo jest kim.

Z transferów, które zaliczamy na plus – wyboru Luisa Carlos nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć. Doskonale odnalazł się w Kielcach i choć zdarzają mu się słabsze mecze, to aż miło popatrzeć na jego boiskową kooperację choćby z Kapo. Nieprzeciętna szybkość plus efektowne dryblingi i serca kibiców kupione.

Niektórych dziwić może obecność Kapo wśród „gorących” transferów, więc już spieszymy z wyjaśnieniami. Wolny, niemłody, biega jakby od niechcenia etc. Owszem. Mimo wszystko, strzelił w naszych barwach dotychczas 6 bramek, za które bezsprzecznie należy być mu wdzięcznym. Ale to sprawa drugorzędna. Obecność Oliviera w naszych szeregach jest dla nas korzystna także ze względów pijarowych. Nie ma w naszej lidze drugiej osoby z takim CV. To, że Kapo gra w Koronie, przykuwać może uwagę potencjalnych inwestorów, a o to nam przecież od dobrych kilku lat chodzi.

A dlaczego Leandro? Bo w naszej ocenie, jeśli zostanie u nas na dłużej, może się stać jakby drugim Hernanim. Zarzuci ktoś może przeciętne umiejętności i słaby początek, ale w jego postawie da się dostrzec waleczność, przywiązanie, a z czasem zapewne i głębsze uczucia do tych barw. Leandro wydaje się być człowiekiem, który podobnie jak niegdyś Hernani, będzie słać żółto-czerwone koszulki swojej rodzinie w Brazylii. Takich ludzi nam trzeba, takich zawsze w Koronie chcieliśmy i szanowaliśmy.

Obecność Moussy w rubryce „NOT” nikogo nie zdziwi, a jednak chcielibyśmy się tu na chwilę zatrzymać. Po pierwszym meczu Ouattary zapisaliśmy w dzienniku następujące zdanie: „Moussa nie miał wtedy szczęścia, ale widać, że ambicję ma, a to się ceni”. Zapamiętaliśmy go z paru nieprzemyślanych lub niefortunnych akcji, a potem Ouattara nie miał już szansy, by zmazać tę plamę. O Leandro także mówiono jak o niewypale, bo miał słaby początek, ale gdy w pewnym momencie zaczął ponownie gościć na boisku, przekonaliśmy się do niego. Moussa miał pecha, bo już nie zagrał i przez to zapewne cała ekstraklasa już się przed nim zamknęła. Ucinając przewidywane głosy oburzenia – nie, my go nie bronimy. Zwracamy tylko uwagę na fakt, że on jako jedyny nie dostał już szansy, by udowodnić, że może coś zespołowi od siebie dać (czy rzeczywiście może, tego nie oceniamy). Pamiętajmy, że Klemenz w swoim debiucie obejrzał czerwień. Też mógłby zostać przez to skreślony. Sytuacja jest jednak patowa, bo Korona w tym sezonie nie miała tak naprawdę ani chwili wytchnienia, by testować wyjścia ryzykowne – najpierw tragiczny początek sezonu, odbicie się od dna, udana wiosna i starania o górną „8”, teraz walka o byt. To zdecydowanie nie jest dobry czas na niepewne roszady w mocno okrojonym przecież składzie.

Nigdy nie ukrywaliśmy, że Porcellis ma z nami pod górkę. Niby strzelał, niby coś grał, a jednak nie przekonał nas do siebie. Może wpływ na to miały jego pierwsze spotkania w barwach Korony, kiedy to dało się zauważyć jego zbyt dużą chęć samodzielnego wbicia piłki do siatki, nawet kosztem tego, że ktoś inny wykorzystałby daną sytuację na pewno, będąc zwyczajnie w lepszej pozycji. Ten właśnie rodzaj boiskowego egoizmu sprawił, że na wszystkie poczynania Porcellisa spoglądaliśmy dość chłodno. Czy jest on transferowym niewypałem? Kwestia sporna. My nie widzimy go w Koronie w przyszłym sezonie.

Na koniec tego podsumowania zdanie chyba najważniejsze – nawet, jeśli coś jest dobre, to odczuwa się przesyt, gdy jest tego za dużo. Tak właśnie czujemy się w Kielcach. Przed nami nowy sezon, czas na roszady kadrowe i ogranie zawodników. Prosimy tym razem dla odmiany o kilku Polaków. Osobiście chętnie ujrzelibyśmy na murawie choćby Sierpinę. W czerwcu kończy się wiele kontraktów, nie wszystkie zostaną zapewne przedłużone, więc czeka nas jeszcze wiele emocji i nerwów, pomimo końca sezonu. Może to i dobrze, bo dla kibiców każda przerwa w rozgrywkach, to jak swego rodzaju piłkarski odwyk, który dłuży się niemiłosiernie każdemu z nas.

Ostatnio zmienianyponiedziałek, 15 czerwiec 2015 17:18
Aneta Grabowska

Niepoprawna optymistka, wierzy, gdy inni już przestali. Humanistka - to wiele o niej mówi. Nierzeczowa, nieobiektywna, zakochana w Koronie miłością romantyczną. Łukasz Sierpina znajduje się na podium jej ulubionych piłkarzy – między Gerrardem i Owenem.

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Zawodnicy

Log in or create an account