log in

Ocena kibica

Ósemkę już mamy, czas na puchary

Zorganizowany doping na meczu Korony Kielce z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą Zorganizowany doping na meczu Korony Kielce z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą
Oceń ten artykuł
(2 głosów)

Walka, emocje, zaangażowanie, fanatyczny doping. To wszystko mogliśmy zobaczyć 22 kwietnia na Kolporter Arenie. Mimo porażki drużyna trenera Bartoszka wywalczyła sobie upragniony awans do pierwszej ósemki i zapewniła ligowy byt. Ten zwariowany mecz był wyjątkowy z wielu powodów.

Doping

Zacznijmy od kibiców. Mecz 30 kolejki Lotto Ekstraklasy pomiędzy Koroną Kielce i Termaliką Bruk – Bet Niecieczą przyciągnął na stadion około 12 tysięcy widzów. Po ponad rocznej przerwie powrócił „Młyn”. Nowy prezes Korony- Krzysztof Zając błyskawicznie dogadał się z delegacją reprezentującą kieleckich fanatyków, co w sobotę zaowocowało fantastyczną atmosferą. Doping stał na wysokim poziomie przez pełne 90 minut. Oby w kolejnych spotkaniach frekwencja była podobna.

 Stawka większa niż życie

Tytuł znanego polskiego serialu obrazuje, jakie znaczenie dla obu drużyn miało to spotkanie.         

Już na rozgrzewce było widać, że zawodnicy są wyjątkowo zmobilizowani i skupieni. Wygrany bierze wszystko, przegrany odchodzi z niczym lub przy korzystnych rezultatach innych meczów, również cieszy się z awansu. Jednak najważniejsze miało wydarzyć się na boisku.

 Walka

Umówmy się, mecz nie zachwycił. Presja wyniku i „tłumu”, jaki zasiadł na trybunach trochę przytłoczyła koroniarzy. Nie było polotu, nie wszystko wychodziło tak, jak powinno, podania nie zawsze trafiały tam, gdzie miały trafiać. Jak zwykle nie zabrakło walki i zaangażowania. Piłkarze Korony włożyli w mecz całe „serducho”, byli zdeterminowani i nieustępliwi. Goście odpowiadali tym samym.

Emocje

Te udzielały się chyba każdemu. Najbardziej spotkanie przeżywał trener „Złocisto -krwistych”. Nie ma się co dziwić. Maciej Bartoszek włożył wiele pracy w to, aby poprawić grę i wyniki, a wszystko mogło się wykoleić na ostatniej prostej. Szkoleniowiec gospodarzy szalał przy linii bocznej. Skakał, krzyczał, bił brawo, a po bramce strzelonej przez Niecieczę kopnął baner reklamowy w taki sposób, że ten wyleciał na boisko. Istny wulkan emocji.       

Kante

Doliczony czas gry Korona przegrywa 0:1, niektórzy kibice zaczynają powoli opuszczać stadion. Sędzia Marciniak kończy spotkanie, a wraz nim wszelkie nadzieję na awans do grupy mistrzowskiej. Sztab szkoleniowy Termaliki wybiega na murawę, żeby razem z piłkarzami i kibicami rozpocząć świętowanie. Załamani piłkarze Korony ukrywają twarze w dłoniach i nie wierzą w to, co przed chwilą się stało. Na Arenie Kielc grobowa atmosfera, tylko z sektora zza bramką słychać popularne „Czy wygrywasz czy nie…”. Jednak na drugim końcu Polski w 97 minucie meczu pomiędzy Arką Gdynia i Wisłą Płock, gwinejski piłkarz hiszpańskiego pochodzenia – Jose Kante zdobywa gola, który wywraca tabelę w drugą stronę i zapewnia Koronie 8 miejsce. W sekundę na stadionie w Kielcach stypa zamienia się w wesele. Radość kibiców, a przede wszystkim wycieńczonych piłkarzy jest nie do opisania. Po meczu dwóch pomocników kielczan Dani Abalo i Miguel Palanca deklarują chęć postawienia najlepszej i najdroższej kolacji wspomnianemu napastnikowi Wisły Płock.

Puchary     

Cel został zrealizowany. Jednak czemu nie spróbować zgarnąć więcej? Jest nowy inwestor, powrócili kibice. Wymarzony czas na europejskie puchary. Do 4 miejsca, które prawdopodobnie będzie gwarantowało udział w eliminacjach Ligi Europy (stanie się tak, jeśli Lech Poznań będzie w trójce i wygra finał Pucharu Polski) tracimy siedem punktów. Wydaje się, że dużo, ale nie ma rzeczy niemożliwych. W futbolu już nie takie historie miały miejsce. Teraz czas napisać nową, piękną historię Korony. Panowie za gardła i do parteru z nimi. KORONA TO MY!  

Maciej Barwinek

Student dziennikarstwa na UJK. Kibicowskim okiem ocenia zawodników po meczach.

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Zawodnicy

Log in or create an account