Remis jak zwycięstwo!
- Napisał Alek Szczykutowicz
- Dział: Aktualności
- Czytany 1776 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Długo czekaliśmy na przywiezienie punktów z R22. Ostatni raz udało nam się to w lutym 2012 roku, dlatego ten punkcik jest dla nas tak ważny – bo pomimo remisu, to my jesteśmy wygranymi tego meczu.
Przede wszystkim podziękowania należą się całemu zespołowi. Chłopaki walczyli o każdą piłkę, nie odstawiali nogi i widać było, że mimo gry defensywnej, postanowili na tym trudnym terenie zdobyć punkty (lub choćby jeden). Za wszelką cenę. I to podejście zaprocentowało.
Po obu stronach sporo agresji, ale w tym dobrym znaczeniu – agresji powodowanej ambicją, czego modelowym przykładem jest Łukasz Sierpina, który płuca ma chyba ze stali. Po chłopaku widać, że nawet, gdy brakuje już sił, nie ma zmiłuj, trzeba ciągnąć dalej, byle do przodu. Za to szacunek! Wiedzieliśmy, że chłopak zasługuje na szansę. Jeśli na boisku zostawiasz serducho, to w końcu zaprocentuje. Brawa dla trenera Brosza, że dostrzegł w nim potencjał. Bo Sierpina to nie tylko szybkość i zaangażowanie. To także pewny punkt, jeśli chodzi o stałe fragmenty, a przejęcie pałeczki po Pawle Golańskim z pewnością nie było łatwe.
Plus meczu? Dla nas bezapelacyjnie Kamil Sylwestrzak. Jedni opuszczają zgrupowanie kadry, bo uderzyli się w główkę, inni tę głowę „rozwalają” w walce, bandażują i wracają na murawę. Po tym poznaje się prawdziwych walczaków. Szacun „Małpa”!
Słów jeszcze kilka o samym trenerze Broszu – ten gość co chwila zaskakuje. I cały czas pozytywnie. Bo lepiej usłyszeć przykrą prawdę, niż zamiatać sprawę pod dywan. A Brosz tak właśnie postąpił – przyznał, że czerwień dla Gabovsa była zasłużona, podczas gdy większość trenerskiej populacji zaszczyciłaby nas wymijającym stwierdzeniem: „Nie jestem w stanie stwierdzić, muszę przeanalizować powtórki na spokojnie”.
Były oczywiście momenty gorsze – początek drugiej części spotkania sugerował, że chyba już nigdy nie opuścimy własnej połowy. Były też głupie straty i niecelne podania. Ale tego się nie uniknie, zwłaszcza gdy gra się pod presją – że teren trudny, że rywal wymagający i delikatnie mówiąc nielubiany, że za Łęczną trzeba się zrehabilitować… Mimo wszystko chłopaki dali radę, a ten remis jest dla nas jak zwycięstwo.
Nie był to niestety mecz Airama Cabrery. W pewnym momencie zaczęliśmy się nawet zastanawiać, kogo trener wystawił w ataku, bo nie widzieliśmy tam nikogo z naszych napastników. Poniżej jednak dowód na to, że Airam grał, pomimo tego, że trudno było go dostrzec ;)
Na koniec gratulacje dla Tomka Zająca. Nic to miłego, gdy wychodząc na murawę, słyszysz pod swoim adresem gwizdy od osób, w barwach których grałeś przecież kilka lat. Tomek wytrzymał, co szczerze doceniamy. A teraz przykra prawda: Przemek Trytko jest z nami już trzeci sezon. Zastanówmy się nad tym, a może będzie nam choć trochę głupio za mecz z Łęczną.
Alek Szczykutowicz
Redaktor naczelny, czyli ten, który wszystko ogarnia, także pod względem technicznym. Kopie piłkę nie gorzej niż niejeden chłopak z Ekstraklasy. Tylko czasu brak.