log in

Wpisy

Optyka Scyzoryka #8: Coraz bliżej do PGE Narodowego…

 

Środowy wieczór w Kielcach, pomimo mroźnej pogody, okazał się bardzo udany dla wszystkich, którzy postanowili pojawić się w tym dniu na Kolporter Arenie. Korona Kielce pokonała bowiem Zagłębie Lubin – 2:0 i tym samym pewnie zameldowała się w półfinale Pucharu Polski.

Pomimo odniesionego zwycięstwa trzeba przyznać, że dziwny to był mecz.  Po pierwsze bramkę w tym meczu zdobył Fabian Burdenski. Nie chciałbym wpisywać się w ogólny nurt hejtu na młodego Niemca, jednak trudno zaprzeczyć, iż kontrowersji wokół jego pobytu w kieleckiej drużynie nie brakuje.

Po drugie, wynik wskazuje, że Korona pewnie zdominowała rywala, lecz nie do końca tak to wyglądało. Koroniarze rozpoczęli z przytupem i chyba sami byli nieco zaskoczeni tym, że tak szybko zdobyli gola. Gola, który dawał już względną pewność,  kto z tego starcia wyjdzie zwycięsko. Widać było, iż w tym momencie gospodarze skupili się na obronie wyniku. Oczywiście były próby ataku, jednak zawsze z tyłu głowy jest myśl, aby przede wszystkim nie stracić gola. Rzecz jasna, trudno o taką postawę zawodników trenera Lettierego obwiniać. Zwłaszcza jeśli pod uwagę weźmiemy fakt, iż dla sporej większości z nich nowością jest dojście do tak zaawansowanej rundy krajowego pucharu.  Presja związana ze stawką była widoczna w poczynaniach koroniarzy.

Nie sposób również nie wspomnieć o kuriozalnej sytuacji, gdy Alomerović wybijając piłkę, nabił gracza Zagłębia w taki sposób, że futbolówka ostatecznie trafiła w słupek. Mieliśmy również poprzeczkę po strzale zawodnika miedziowych.  W tym dniu szczęście chyba także chciało, by to Korona przeszła dalej. Zresztą sam trener Gino Lettieri przyznał na konferencji prasowej, że musi jeszcze nieco popracować nad mentalnością niektórych piłkarzy.  Nie krył tego, iż chce zmienić postawę, że "nie zawsze można grać na sto procent" (takie słowa trener usłyszał w szatni od jednego z graczy).

Trzymając się jednak starej zasady, że zwycięzców się nie sądzi, nie będę marudził i pora na kilka słów o losowaniu i naszym przeciwniku w półfinale Pucharu Polski. Biorąc pod uwagę potencjalnych przeciwników, na których mogliśmy trafić - to trzeba stwierdzić, że wylosowanie Arki Gdynia jest pozytywną wiadomością. Oczywiście ciężko wyrokować,  jednak mimo wszystko chyba dobrze, że w półfinale uniknęliśmy rozpędzającej się Legii Warszawa czy też rewelacyjnego w tym sezonie Górnika Zabrze. Dodatkowo potyczka z obrońcą trofeum ma zawsze dodatkowy smaczek i może dać ciekawy obraz prezentowanej przez naszą drużynę wartości.

W kolejnych meczach Pucharu Polski czeka nas więc sporo emocji. Stawką dwumeczu z Arką będzie już gra w wielkim finale na PGE Narodowym przy kapitalnej oprawie i walka o europejskie puchary w Kielcach. Jest zatem o co grać. Jest także na co czekać!

 

Na co stać Koronę w tej edycji Pucharu Polski?

Po kilku latach bolesnych porażek na samym początku rywalizacji Korona w końcu poważnie podeszła do prestiżowych rozgrywek Pucharu Polski. Po wygranej z Zagłębiem Sosnowiec i niezapomnianym triumfie nad krakowską Wisłą Kielczanie znaleźli się w ćwierćfinale, w którym przyjdzie im pojechać na Dolny Śląsk i zmierzyć się z drużyną Zagłębia Lubin. Jakie są szanse Korony na zwycięstwo w tym starciu, a w szerszej perspektywie na sukces w całych rozgrywkach?

Tegoroczna edycja Pucharu Polski nie jest łaskawa dla najsilniejszych drużyn Lotto Ekstraklasy. Co prawda w najlepszej ósemce znaleźli się zarówno aktualny mistrz Polski - Legia Warszawa oraz ubiegłoroczny triumfator – Arka Gdynia, ale szybkie odpadnięcie z rywalizacji Lecha, Lechii czy Śląska należy traktować jako dużą niespodziankę. Na pewno nie jest to jednak powód do zmartwień dla kibiców Korony, którzy wciąż oczekują na pierwsze trofeum w historii swojego klubu, a co za tym idzie możliwość gry w europejskich pucharach. W poprzednich latach ciężko było nie odnieść wrażenia, że w Kielcach mecze Pucharu Polski traktowano jako przykry obowiązek, od którego uciekano porażkami czy to na boisku, czy przy zielonym stoliku (walkower za występ nieuprawnionego zawodnika w meczu z Wdą Świecie w sezonie 2015/2016). Tym razem jednak trener Gino Lettieri od początku zapowiadał, że potraktuje te rozgrywki poważnie i patrząc przez pryzmat meczu z Wisłą w 1/8 finału, można śmiało stwierdzić, że nie były to tylko puste słowa. Awans do ćwierćfinału jest najlepszym wynikiem Korony w Pucharze Polski od 7 lat, jednak sami zawodnicy głośno mówią, że w tym sezonie chcą zgarnąć pełną pulę. Pierwszą przeszkodą będzie Zagłębie Lubin. Rywal na papierze będzie faworytem, nie dość, że Lubinianie zanotowali świetny początek sezonu w Lotto Ekstraklasie, to jeszcze na inaugurację tych rozgrywek wygrali w Kielcach 0:1, co daje im lekką przewagę psychologiczną. Wydaje się jednak, że nie to najbardziej powinno martwić kibiców Korony.

Ćwierćfinał Pucharu Polski jest rozgrywany w systemie mecz - rewanż. O ile kielecka Kolporter Arena jest miejscem, w którym Koroniarze zbierają masę punktów i potrafią wygrać z każdym, o tyle mecze wyjazdowe wciąż są obłożone klątwą. Dość powiedzieć, że w tym sezonie Lotto Ekstraklasy Kielczanie na 5 meczy poza domem nie wygrali żadnego. Oczywiście, we wszystkich tych spotkaniach Korona grała z rywalami jak równy z równym, często w najważniejszych momentach brakowało odrobiny szczęścia. Statystyki są jednak bezwzględne, a w przypadku, gdy zaledwie 2 mecze decydują o tym, kto odpada, a kto przechodzi do dalszego etapu rywalizacji, ten brak szczęścia może kosztować bardzo wiele.

Z drugiej strony, nie można nie zauważyć, że Korona z każdym meczem prezentuje się coraz lepiej. Trener ma do dyspozycji coraz więcej powracających po kontuzji zawodników, co wpływa na konkurencję w kadrze, a co za tym idzie poziom gry. Atmosfera w szatni, co widać po materiałach Korona TV, z każdym zdobytym punktem staje się coraz lepsza, co również pozytywnie wpływa na wyniki drużyny. Trenerzy od przygotowania fizycznego wykonali wspaniałą pracę, więc nawet intensywny październikowy terminarz, wypełniony w większości meczami wyjazdowymi, nie powinien wyraźnie osłabić zawodników. O nastawienie i motywację martwić się nie trzeba - ta w szatni Korony jest zawsze na najwyższym poziomie.

Śmiało można stwierdzić, że w tym sezonie Korona ma największą szansę na zdobycie pierwszego trofeum w historii od pamiętnego, lecz przegranego finału PP z 2007 roku. Jeśli uda się utrzymać twierdzę Kielce oraz w końcu przyjdzie tak długo oczekiwane przełamanie na wyjazdach, to Korona będzie w tym roku bardzo poważnym kandydatem do wzięcia udziału w wielkim finale PP na Stadionie Narodowym, a tam wszystko się może zdarzyć. Z niecierpliwością  czekamy na kolejne spotkania Korony w ramach Pucharu Polski.

Mecz niewykorzystanych setek

 

Za nami pierwsza kolejka nowego sezonu Lotto Ekstraklasy. Dla nas, rzecz jasna, największą niewiadomą stanowiła forma złocisto-krwistych. Po mocnych zmianach w składzie, z nowym trenerem, który niekoniecznie dobrze zaczął swoją przygodę z Koroną (przynajmniej pod względem pijarowym) i po (być może zbyt) intensywnym okresie przygotowawczym trudno było określić, czego możemy się w Kielcach spodziewać.

Pomimo przegranej z Zagłębiem można być jednak (umiarkowanie) dobrej myśli. Sama gra Koroniarzy, zwłaszcza w pierwszej połowie, mogła się podobać, nie brakowało także sytuacji niemal stuprocentowych. Poprzeczkę obijał Aankour, słupek po efektowym strzale zaliczył Możdżeń, swoje szanse mieli także Jukić i Żubrowski. Po stronie Zagłębia sytuacja wyglądała podobnie - swojej szansy nie wykorzystali między innymi Świerczok, który jeszcze w barwach Górnika z Łęcznej zaliczył z Koroną chyba mecz życia, strzelając hat tricka oraz Janus. Wynik w pierwszej połowie uratował Bartosz Kwiecień, wybijając piłkę z linii bramkowej po strzale jednego z Miedziowych.

Więcej niż poprawne spotkanie rozegrał Mateusz Możdżeń, podobnie Nabil Aankour. Imponowała skuteczność i pewność siebie Kwietnia. Dobry mecz w wykonaniu Żubrowskiego i Rymaniaka, który oddał kilka imponujących strzałów z dystansu. Na pewno będziemy przyglądać się Jukiciowi i Kosakiewiczowi, którzy momentami naprawdę mogli się podobać.

Skoro więc gra, mimo wyniku, wyglądała przyzwoicie, to dlaczego wykazujemy umiarkowany optymizm? Kontuzje. Wczoraj do grona siedmiu kontuzjowanych zawodników dołączyło kolejnych dwóch, z czego Daniego Abalo czeka dłuższa przerwa. Nie analizujemy każdego przypadku z osobna, ale wniosek nasuwa się sam, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę opinie piłkarzy o okresie przygotowawczym, jaki zafundował im nowy trener - piłkarze mogą być przeciążeni. Pewnie, że urazy się zdarzają, ale gdy kontuzjowanych jest dziewięciu zawodników, szukasz powodu. A ten wydaje się być najsensowniejszy.

 

Ocena kibica: Korona Kielce - Zagłębie Lubin

Oceny po meczu Korona Kielce 2 : 1 Zagłębie Lubin (21.11.2016) w skali od 1-10.

Nowy trener Korony Kielce, Maciej Bartoszek, nie miał wiele czasu, aby przygotować swoją drużynę do meczu z Zagłębiem Lubin. Widać jednak, że w ciągu zaledwie 11 dni potrafił przekazać piłkarzom swoją teorię na temat futbolu, a oni odwdzięczyli mu się zwycięstwem. Podczas przerwy na reprezentację kielczanie zmierzyli się w sparingu z III-ligową Wierną Małogoszcz, grali bardzo agresywnie, wysoko wychodzili do rywala i wygrali aż 7:0. Maciej Bartoszek po tym spotkaniu mówił, że nie było w tym przypadku. Moje drużyny zawsze prezentowały ofensywny styl i tak samo ma grać Korona. Kibice ostrożnie podchodzili do tych deklaracji, traktując wysoką wygraną z Wierną w kategorii obowiązku. Jednak mecz z Zagłębiem pokazał, że trener Bartoszek nie rzuca słów na wiatr. Korona grała z polotem, zawodnicy szybko i sprawnie przekazywali sobie futbolówkę, pressing funkcjonował niemal przez 90 minut, widać było chęci i zaangażowanie, a swoimi indywidualnymi umiejętnościami popisał się Miguel Palanca. W porównaniu z poprzednimi spotkaniami koroniarze wyglądali solidniej również pod względem fizycznym. Był to jeden z lepszych meczów w tym sezonie w wykonaniu Złocisto – krwistych. Jeśli współpraca między świeżo upieczonym trenerem a zawodnikami będzie się układała, powinno być bardzo dobrze.

Zbigniew Małkowski 6 – w 43 minucie fenomenalnie obronił strzał Nespora z zrzutu wolnego. Przez resztę spotkania nie musiał się wysilać.

Bartosz Rymaniak 6 – pewny w swoich poczynaniach, na jego konto zapiszemy wiele udanych odbiorów i przechwytów. 

Radek Dejmek 5 – poza jedną niefortunną interwencją, wszystko wyglądało tak jak za jego najlepszych lat.

Vladislavs Gabovs 6 – jeden z lepszych występów Łotysza odkąd trafił w szeregi Korony. Nie dawał się ogrywać, agresywnie odbierał piłkę oraz włączał się w akcje ofensywne.  

Rafał Grzelak 5 – kilka ważnych interwencji w końcówce spotkania. Coraz lepiej radzi sobie na lewej obronie. Szwankowała celność podań.

Vanja Markovic 6 – nie do przejścia w środku pola. Dobrze wywiązał się ze swoich obowiązków.

Mateusz Możdżeń 4 – jego forma to istna niewiadoma. Na początku sezonu prezentował się nieźle, ale potem diametralnie obniżył loty. Po niezłym meczu i asyście w Niecieczy przyszło kolejne słabsze spotkanie. W dużym stopniu przyczynił się do utraty bramki.

Nabil Aankour 7 – brał udział w obu akcjach bramkowych i sam był bliski zdobycia gola. Było go wszędzie pełno. Dobry występ.

Miguel Palanca 7 – w 25 minucie ośmieszył Kubickiego oraz Tosika i popisał się fenomenalnym strzałem przy, którym nic do powiedzenia nie miał bramkarz Miedziowych - Forenc. W 40 minucie ponownie przechytrzył obrońców oraz golkipera gości. Gdyby nie ilość strat, można by powiedzieć, że zagrał idealnie.

Jacek Kiełb 5 – na początku pokazał kilka ciekawych i efektownych zagrań, jednak potem zgasł. Zdecydowanie lepiej czuje się w roli skrzydłowego. 

Michał Przybyła 5 – w 10 minucie wybił piłkę wprost pod nogi Janoszki, który oddał groźny strzał. Zmarnował fantastyczną okazję do zdobycia pierwszego gola w tym sezonie, ale pomimo tego zagrał całkiem nieźle. Trener Bartoszek wystawił go na prawą pomoc i nie była to zła decyzja.

Dani Abalo 5 – gdyby Nabil Aankour skutecznie przelobował Forenca, Hiszpan miałby asystę. Chyba potrzebuje jeszcze czasu na aklimatyzację. Miejmy nadzieję, że odblokuje się na wiosnę, tak jak miało to miejsce w przypadku jego rodaka - Ariama Cabrery.

Marcin Cebula – za krótki występ, aby wystawić ocenę.     

Przedmeczowo: Korona Kielce – Zagłębie Lubin

Przed przerwą na mecze reprezentacji stało się wreszcie to, czego oczekiwali z utęsknieniem wszyscy kibice Korony Kielce. Prowadzona jeszcze przez Sławomira Grzesika Korona wreszcie zdobyła komplet punktów, kończąc w ten sposób fatalną passę spotkań bez wygranej i odbijając się od dna strefy spadkowej. Cieszy nie tylko wynik, ale też waleczna postawa, którą wreszcie zaprezentowali Żółto-Czerwoni. Teraz z większym optymizmem można czekać na kolejne ważne spotkanie. Cieszy też stosunkowo szybkie rozwiązanie problemów z obsadą fotela szkoleniowca drużyny. Pracę w Kielcach rozpoczął były boss Chojniczanki Chojnice, niespełna czterdziestoletni Maciej Bartoszek. Nowy trener już od pierwszych wywiadów zapowiada, że chciałby, aby pod jego wodzą Korona grała ciekawą, szybką piłkę, opartą na ofensywie i przyjemną dla oka. Czeka go niewątpliwie trudne zadanie, ponieważ sytuacja kadrowa Dumy Kielc znacznie utrudni mu realizację celów, do których należy bez wątpienia spokojne utrzymanie klubu w Lotto Ekstraklasie na kolejny sezon. Pierwszy test "nowej" Korony odbędzie się już w najbliższy poniedziałek, kiedy to na Kolporter Arenie zagości jedna z najlepszych ekip ligi – Zagłębie Lubin. Start spotkania punktualnie o godzinie 18:00, a  zawody poprowadzi pan Tomasz Kwiatkowski.

Goście z Lubina zanotowali ostatnio nieznaczny spadek formy, najpierw tylko remisując u siebie z Wisłą Kraków, a następnie przegrywając na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław. Pomimo tych wyników Zagłębie nadal zajmuje wysoką, piątą lokatę w tabeli z dorobkiem dwudziestu czterech oczek, z sześcioma wygranymi, sześcioma remisami i trzema porażkami. Bilans bramkowy dwadzieścia trzy do piętnastu wyraźnie wskazuje, że Lubinianie mają zarówno solidną obronę, jak i groźną ofensywę. Ponadto mają o co walczyć, bo wciąż mogą gonić liderów z Białegostoku i Gdańska, a za plecami mają naciskającą Termalicę, która ma tyle samo punktów, co Zagłębie, a ponadto niebezpiecznie blisko znajduje się Lecz Poznań. Lubinianie znajdują się więc obecnie w sytuacji, w której mogą awansować wyżej, ale także spaść niżej przy tak spłaszczonej tabeli może okazać się niezwykle łatwo. Dlatego nie zadowoli ich remis. Będą szukać tylko i wyłącznie wygranej na stadionie przy Ściegiennego.

Korona, choć wreszcie wygrała, nadal nie może czuć się zbyt pewnie. Po piętnastu rozegranych spotkaniach zajmuje czternastą pozycję z przewagą zaledwie punktu nad strefą spadkową, w której zakotwiczył Górnik z Łęcznej i Wisła Płock. Kielczanie mają w dorobku siedemnaście oczek, punkt więcej od piętnastej Wisły z Płocka i punkt mniej od dziesiątej Cracovii.

W obecnych rozgrywkach Żółto-Czerwoni grają w kratkę. Do tej pory odnieśli pięć zwycięstw, dwa razy remisowali, przegrali aż osiem spotkań. Pokłosiem tak dużej ilości porażek jest najsłabszy w lidze bilans bramkowy: dziewiętnaście do trzydziestu czterech na minus. Nie ulega wątpliwości, że drużyna potrzebuje silnej ręki, by ustabilizować swoją grę. Nowy trener od początku będzie chciał zacząć wygrywać, a tego właśnie drużynie trzeba: wygranej z Zagłębiem. Przy okazji zdobycia trzech punktów w starciu z ekipą
z Lubina dojdzie jeszcze jedna satysfakcja: rewanż za wysoką porażkę z początku sezonu. Wygrana w poniedziałek da Koronie szansę wskoczenia na dziesiątą lokatę w tabeli, odskakując strefie spadkowej, a zbliżając się do pierwszej ósemki. Remis też nie będzie złym wynikiem, choć ewentualny awans lub spadek za jego przyczyną będzie uzależniony od wyników innych zespołów. Co do porażki, to nie ma wątpliwości, że będzie ona tragedią.

Zagłębie Lubin ma kilku graczy zdolnych zagrozić każdej defensywie w Ekstraklasie. Jednym z nich jest Arkadiusz Woźniak. Napastnik Zagłębia strzelił w tych rozgrywkach jak na razie trzy bramki, ale przede wszystkim jest zawodnikiem, który nie ogranicza się tylko do czekania na piłkę. Woli wycofać się w głąb pola i wesprzeć partnerów w rozegraniu akcji,
a potem nagle znaleźć się w polu karnym, tam, gdzie spadnie piłka po dokładnym dośrodkowaniu. Jest typem zawodnika, którego przez cały mecz trzeba mieć na oku, bo jednym zrywem może zapewnić swojej ekipie wygraną.

Korona ma problem związany z brakiem boiskowego lidera. W spotkaniu z Termalicą do zwycięstwa drużynę poprowadził Pylypczuk, którego wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nie zobaczymy w poniedziałek na boisku z powodu kontuzji. Kto zatem pociągnie Żółto-Czerwonych do zwycięstwa? W niezłej formie ostatnio jest Naabil Aankour. Marokańczyk
z francuskim paszportem strzelił drużynie z Niecieczy pięknego gola głową i był jednym z motorów napędowych Korony w poprzednim meczu. Filigranowy ofensywny pomocnik jeśli odpowiednio wykorzysta swoje atuty szybkości i świetnej techniki powinien pomóc kolegom stworzyć pod bramką Zagłębia niejedną okazję do strzelenia gola.

Zagłębie Lubin jest zdecydowanym faworytem spotkania w Kielcach. Za ekipą gości przemawiają liczby, ale też umiejętności czysto piłkarskie. Bez wątpienia to właśnie goście będą prowadzić grę w poniedziałek i dyktować warunki na boisku. Ale nowy trener i dobre nastawienie po ostatnim wygranym meczu Korony może sprawić, że pozytywna nareszcie atmosfera przeniesie się na boisko i zapewni komplet punktów gospodarzom w arcytrudnym meczu.

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account