log in

Wpisy

Przedmeczowo: Korona Kielce – Górnik Łęczna

"Raz na wozie, raz pod wozem" głosi doskonale wszystkim znane polskie przysłowie. Treść tej starej, ludowej mądrości doskonale oddaje dyspozycję Korony Kielce po wznowieniu rozgrywek Lotto Ekstraklasy po zimowej przerwie. Porażka 2:0 z Wisłą Kraków, wygrana 4:2  z Wisłą Płock, klęska 4:1 w meczu z Arką Gdynia. Obie przegrane odniesione na wyjazdach świadczą, że ten element piłkarskiego rzemiosła jest piętą achillesową kielczan. Nie potrafimy zdobywać punktów na obcych boiskach i to właśnie, obok niestety najgorszej defensywy w całej lidze, jest przyczyną już dwunastej porażki w sezonie i katastrofalnego bilansu bramek z zatrważającą liczbą straconych goli.

Kieleccy bramkarze wyciągali piłkę z siatki już czterdzieści sześć razy! A przecież nawet najsłabsze ekipy nie przekroczyły granicy czterdziestu straconych bramek. To jest duży problem. Zbyt często Koronie przytrafiają się takie porażki jak z przeciętną Arką. To właśnie masa straconych na wyjazdach goli jest kulą u nogi zespołu trenera Bartoszka. W Kielcach jest o tyle lepiej, że więcej goli zdobywamy, jednak to wciąż za mało. Wiele spotkań, które Korona mogła zakończyć na zero z tyłu w ostatnich minutach zostało zaprzepaszczonych. Roszady bramkarzy nie pomagają. Nowy nabytek klubu – bramkarz Milan Borjan choć obronił karnego w debiucie, to jednak wpuścił aż cztery gole. Na szczęście to dopiero początek jego przygody między słupkami Korony i na pewno kolejne mecze będą lepsze w jego wykonaniu.

Teraz, przed kolejnym meczem, nie liczy się przecież aż tak bardzo czyste konto. Bilans bramkowy jest ważny, ale najistotniejsze są przecież trzy punkty. Przed Żółto-Czerwonymi doskonała okazja na ich zdobycie. Przed nami mecz z zamykającym stawkę zespołem Franciszka Smudy – Górnikiem Łęczna i to mecz na niezdobytej od dawna Kolporter Arenie. Oto wielka szansa na odrobienie tego, co straciliśmy na wyjeździe, powrót do czołowej ósemki i poprawę bilansu bramkowego. Początek spotkania już o godzinie 18:00 w najbliższy piątek. Boiskowe emocje w najwyższej dawce gwarantowane.

Kielczanie wrócili do domu bez punktów, podrażnieni po kolejnej wysokiej przegranej na wyjeździe, ponownie spadając na dziesiąte miejsce w tabeli. Szkoda, bo wychodzi na to, że kolejne wygrane na Kolporter Arenie służą jedynie temu, by łatać dziury po wyjazdowych porażkach, zamiast pomóc drużynie wywindować się na wyższe lokaty. Piłkarze trenera Bartoszka z mozołem zgromadzili dwadzieścia dziewięć punktów, wygrywając dziewięć spotkań, remisując dwa razy i aż dwanaście razy przegrywając. W meczach z Koroną można więc tylko wygrać lub przegrać, remisy są niezwykle rzadkie, a szkoda, bo gdyby zamienić  pięć porażek na pięć remisów, bylibyśmy już dawno w pierwszej siódemce stawki. W razie wygranej z Górnikiem jest na to szansa, bo do siódmej Wisły Kraków Korona traci tylko dwa oczka, do ósmej Pogoni jedno, dziewiąta Arka ma tyle samo punktów co Duma Kielc. Remis w piątkowym starciu to niewielka pociecha, gdyż równie dobrze może dać awans o jedną lokatę, jak i ściągnąć o jedną w dół, trzynasta porażka może spowodować spadek o dwie pozycje za ekipę Śląska Wrocław.

O koszmary senne przyprawić może gra defensywna Korony Kielce: czterdzieści sześć goli straconych po dwudziestu dwóch kolejkach! Bilans bramkowy Korony wynosi w tej chwili minus czternaście, bo kielczanie strzelili do tej pory 32 bramki. Dlatego jeśli trener Bartoszek myśli o ustabilizowaniu gry swoich podopiecznych, musi przede wszystkim uszczelnić obronę, bo w tej chwili ma zdecydowanie zbyt wiele dziur.

Górnik z Łęcznej rozegrał od powrotu Ekstraklasy tylko dwa spotkania, z powodu przełożenia meczu z Zagłębiem Lubin. W rozegranych pojedynkach najpierw uległ Jagielloni Białystok aż 5:0, a w ostatniej kolejce skromnie wygrał u siebie 1:0 z Piastem Gliwice. Ekipa Franza Smudy zajmuje w tej chwili szesnaste miejsce w tabeli, z dorobkiem dwudziestu jeden punktów i ciągle jednym wyjazdem zaległym, które to spotkanie rozegrają w Lubinie siódmego marca. Do tej pory piłkarze Górnika wygrali pięć spotkań, sześć razy schodzili z boiska z jednym punktem, jedenaście razy przegrywali. Zdobyli do tej pory 22 gole, tracąc 39. Ich jedyną nadzieją na awans jest zwycięstwo lub remis w Kielcach. Jednak w obu przypadkach będzie to skok najwyżej na czternaste miejsce, ponieważ trzynasta Cracovia jest chwilowo poza zasięgiem czerwonej latarni naszej ligi. Przegrywając piątkowe spotkanie, goście mogą stracić kontakt nawet z drużynami z miejsc piętnastego i czternastego. W Górniku kuleje wszystko: słaba defensywa, nieskuteczny atak. Przed Franciszkiem Smudą dużo pracy, zanim będzie mógł być spokojny o pozostanie swojej ekipy w Ekstraklasie.

Korona Kielce ma przed tym meczem wszystkie atuty niezbędne do odniesienia zwycięstwa. Gra lepszy futbol, jest gospodarzem piątkowego meczu, strzela więcej goli i gromadzi więcej punktów. Piłkarze trenera Bartoszka są faworytem tego meczu. Ich największą bronią będą szybkie ataki skrzydłami i solidnie egzekwowane stałe fragmenty gry. Z kolei Górnik Łęczna skoncentruje się głównie na kontratakach i rozbijaniu ataków Korony. Jeśli trener Bartoszek zdoła załatać dziury w swojej defensywie, goście nie będą mieli czego szukać w Kielcach i wrócą do domu nie tylko bez punktów, ale i z bagażem kilku straconych bramek.

W takim starciu Korona powinna szukać szybkiego strzelenia gola, kontrolowania meczu i możliwości zdobycia drugiej bramki, uspokajając przebieg spotkania. A od strzelania w tym sezonie jest Miguel Palanca. Hiszpan strzelił w tych rozgrywkach już sześć goli i jest najlepszym strzelcem Korony. Miguel jest niezwykle szybkim zawodnikiem, obdarzonym świetną techniką i kąśliwym uderzeniem. Jeśli ma swój dzień, to żadna defensywa nie jest w stanie go powstrzymać. Przeciwko takiej drużynie jak Górnik hiszpański skrzydłowy powinien poprawić swój dorobek bramkowy i pomóc swojej drużynie w odniesieniu dziesiątej wygranej w sezonie. Nieprędko będzie miał drugą taką okazję, bo w dwudziestej piątej kolejce Ekstraklasy, czyli za dwa tygodnie Koronę czeka kolejny wyjazd, tym razem do Białegostoku, na mecz z Jagiellonią.

Przed poprzednim spotkaniem obu drużyn prognozowaliśmy, że zagrożeniem ze strony ekipy z Łęcznej będzie były gracz Korony – Grzegorz Bonin. Skrzydłowy Górnika poprzednio ustrzelił hat-tricka i w piątek na pewno znowu będzie niebezpieczny dla obrony Korony. Jest szybki, pracowity i zawsze zostawia serce na boisku. Lubi i potrafi strzelać z dystansu, jego dośrodkowania są groźne i często zamieniają się w asysty. Jego osoba będzie wymagała szczególnej opieki ze strony obrońców Korony, by można było myśleć o komplecie punktów.

kielcenastadion

Piątkowe spotkanie pomiędzy Koroną Kielce a Górnikiem Łęczna zapowiada się niezwykle ciekawie. Obu drużynom będzie zależało tylko na wygranej i skupią się na szukaniu goli, które na pewno padną. Wszyscy liczymy, że Korona wykorzysta okazję do zwycięstwa i powróci do czołowej ósemki.

Korona Kielce skuteczna na Kolporter Arenie

W poprzednim tygodniu oglądaliśmy Koronę, która mogła się podobać, ale mimo przyjemnej dla oka gry raziła brakiem skuteczności. To poukładanie wszystkich elementów i mądra postawa na boisku  musiały zaprocentować, szczęśliwie nastąpiło to już w spotkaniu z Wisłą Płock.

Statystyki, rzecz może nie zawsze spójna z wynikiem, ale jednak obrazująca to, co działo się na murawie, ponownie po naszej stronie. Cieszy szczególnie duża ilość oddawanych strzałów oraz to, co od dawna nie było naszą mocną stroną - przewaga w posiadaniu piłki. Korona nie liczy już tylko na kontry i stałe fragmenty, Korona zaczyna budować akcje na swojej połowie, wymienia sporo podań i potrafi zrobić zamieszanie pod bramką rywali. Takie mecze są nam potrzebne nie tylko ze względu na punkty, ale także na poprawę niekorzystnego bilansu bramkowego, gdzie wciąż przodujemy pod względem goli straconych, przy jednym z najniższych (przed meczem z Wisłą Płock) wyników strzeleckich.

Jeśli mielibyśmy wybrać zawodnika tego meczu, byłoby to trudne, bo tak naprawdę trzeba by wymienić pół drużyny. Bardzo dobre zawody rozegrał Jacek Kiełb, widoczny przez pełne 90 minut, Ilian Micanski imponował stoickim spokojem, który do końca zachował przy swojej debiutanckiej w barwach Korony bramce, jeszcze niedawno niedocenianym Rafałem Grzelakiem zachwycali się nawet zachowawczy zazwyczaj komentatorzy, a będąca wielką niewiadomą forma Bartosza Kwietnia okazała się miłą niespodzianką. Wymieniać można by dalej, ale tak naprawdę wystarczy to streścić w jednym zdaniu - mecz wygrała drużyna, nie indywidualności, ale kielecki kolektyw.

Dla mnie osobiście najważniejsze jest to, że wreszcie mamy sensownych zmienników, praktycznie na każdej pozycji. Nie trzeba już przesuwać Rymaniaka czy Grzelaka na środek obrony, jeśli nie gra Diaw. Kwiecień udowodnił, że doskonale radzi sobie na poziomie Ekstraklasy. Michal Pesković, mimo przyzwoitej wiosną postawy, także nie może być pewien miejsca między słupkami, rywalizując z nowym nabytkiem klubu - Milanem Borjanem, który zdaje się mieć papiery na granie. Prezentujący się bardzo dobrze Jakub Mrozik, zmieniając Vanję, sprawia, że w razie potrzeby na skrzydło można wpuścić niezawodnego Pilipczuka.

To wszystko zaczyna naprawdę fajnie wyglądać, a elementy kieleckiej układanki zdają się coraz bardziej do siebie pasować. Po cichu liczymy, że na tyle dobrze, by cieszyć kibiców grą w górnej ósemce.

Przedmeczowo: Korona Kielce – Wisła Płock

Pierwszego spotkania po zimowej przerwie Korona Kielce nie zaliczy do udanych. Porażka 2:0 w Krakowie z odwiecznym rywalem - Białą Gwiazdą - podcięła skrzydła podopiecznym Macieja Bartoszka i zachwiała nadziejami kibiców na szybki marsz w górę tabeli. Żółto-Czerwoni spadli na dziesiątą lokatę, za plecy Wisły Kraków i Arki Gdynia. Jednak jeśli ktoś myśli, że gra Korony w Krakowie nie zasługiwała na nic więcej jak na potępienie, jest w błędzie. Były w tym meczu naprawdę dobre momenty, kiedy ekipa z Kielc prowadziła grę, dominowała i stwarzała zagrożenie. Niestety, było ich za mało i zabrakło skuteczności, niemniej Korona zasłużyła w tym spotkaniu na honorową bramkę, w czym przeszkodził jej świetnie dysponowany Arkadiusz Głowacki.

Tak więc z pewną  dozą optymizmu można oczekiwać szansy na odrobienie straconych punktów w kolejnym ligowym boju. A ten już niedługo, bo w najbliższą sobotę o godzinie 15:30, na stadionie przy ulicy Ściegiennego w Kielcach. Rywalem Korony Kielce będzie kolejny sąsiad w tabeli, jedenasta Wisła Płock, a mecz poprowadzi pan Tomasz Musiał. Mówiąc krótko, przed Koroną kolejny mecz, w którym kibiców i zawodników zadowolić może tylko i wyłącznie zdobycie kompletu punktów.

Obie ekipy zajmują miejsca w dolnej części tabeli. Obie mogą walczyć jeszcze zarówno o wyższe lokaty i pierwszą ósemkę, jak i bronić się przed spadkiem z Ekstraklasy po podziale stawki. Obie też grają w kratkę, raz przegrywając, raz wygrywając, nie mogąc ustabilizować swojej formy na dłuższy okres. Co więcej, mają podobne kadry i podobne cele na ten sezon. W tabeli dzieli je zaledwie jeden punkt. Korona Kielce zajmuje obecnie dziesiąte miejsce, z dorobkiem dwudziestu sześciu oczek, tracąc do ósmej Wisły Kraków dwa punkty, trzy do siódmej Pogoni Szczecin, dlatego w razie wygranej ekipa trenera Bartoszka ma szansę na duży awans, w razie remisu może przeskoczyć w tabeli Arkę Gdynia, zajmującą dziewiątą pozycję. Niestety, ten sam remis może zepchnąć Koronę o kolejne dwie pozycje, a w razie klęski kielczanie mogą zrównać się punktami ze Śląskiem Wrocław i spaść nawet na trzynastą lokatę, a to przez kiepski bilans bramkowy, wynoszący 27:40 na minus. Na niekorzyść Korony działa też ostatnia porażka, która na pewno psuje humory piłkarzom ze Ściegiennego i wciąż rosnąca liczba porażek, bo Żółto-Czerwoni mają ich na koncie już jedenaście, remisując zaledwie dwa razy, a zwyciężając w ośmiu spotkaniach Lotto Ekstraklasy.

Wisła z Płocka przegrała w tym sezonie mniej meczy niż Korona, bo osiem, straciła też mniej goli, bo dwadzieścia osiem. A jednak jest w tabeli za plecami ekipy z Kielc, a to głównie przez dużą liczbę remisów - ma ich na koncie już siedem, wygrywając dotychczas sześć razy. Piłkarze Marcina Kaczmarka strzelili do tej pory dwadzieścia sześć bramek w lidze, grając toporny futbol oparty na rozbijaniu ataków rywali i kontratakach. Potrafią dobrze wykorzystać stałe fragmenty i chaos pod bramką przeciwnika. W Kielcach będą szukać siódmej wygranej, dzięki której mogą awansować na dziewiątą pozycję w tabeli, remisując utrzymają obecną lokatę, a porażka może wplątać ich ponownie w walkę o utrzymanie.

Powtarzamy to jak mantrę, ale w tych rozgrywkach najczęściej mierzą się ze sobą równe ekipy, bo stawka ligowa od miejsca trzynastego do siódmego to drużyny, które właściwie prezentują identyczny poziom. Przed nami zatem kolejny mecz dwóch identycznych przeciwników. Statystyki bramkowe, mniejsza liczba porażek i wynik ostatniego meczu przemawiają za Wisłą Płock, ale styl gry i atut własnego boiska przechylają szalę na korzyść gospodarzy. Niemniej o wyniku zadecyduje dyspozycja dnia i znowu indywidualne błędy, które sporo Koronę kosztowały w Krakowie, skuteczna blokada środka pola i boków boiska oraz skuteczność przy wykorzystywaniu skąpej ilości sytuacji podbramkowych. Dlatego wskazać faworyta jest rzeczą niemożliwą, o wszystkim przesądzą wydarzenia na boisku. Na ten moment najpewniejszym typem wyniku meczu jest remis i to bezbramkowy.

Kluczowym zawodnikiem drużyny przyjezdnej w tych rozgrywkach, a więc zapewne i w najbliższym meczu jest uważany niegdyś za wielki talent i nadzieję naszej Ekstraklasy Dominik Furman. Były środkowy pomocnik Legii Warszawa od dłuższego czasu ma pewne miejsce w składzie wiślaków. Ma wszystkie cechy klasowego gracza środka pola: dobrze czyta grę, potrafi rozegrać i odebrać piłkę, huknąć z dystansu i rozsądnie się ustawić. Jest przy tym dość inteligentnym zawodnikiem, który uwielbia być pod grą i uczestniczyć w każdej akcji swojego zespołu, dlatego jego osoba będzie wymagała szczególnej uwagi od defensywnych pomocników Korony.

phoca thumb l 3D DSC 9600

Grająca przed własną publicznością Korona Kielce będzie w tym spotkaniu szukać kompletu oczek. Nie może być inaczej, jeśli drużyna z Kielc chce awansować do czołowej ósemki. Dlatego w sobotę gospodarze powinni zaryzykować otwartą grę i poszukać bramek. Aby mieć szanse na wygraną, w ekipie z Kielc dobry mecz muszą rozegrać ofensywni zawodnicy, tacy jak Nabil Aankour. W Krakowie rozgrywający Korony nie pokazał niczego nadzwyczajnego, ale zabrakło mu wsparcia kolegów i podań. W sobotę to może się zmienić, bo Nabil nie lubi grać dwóch słabych meczów z rzędu. Jest szybki, błyskotliwy, dobry technicznie i kreatywny. To na nim powinna oprzeć się gra podopiecznych trenera Bartoszka w meczu z takim rywalem jak Wisła Płock.

Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, w sobotę zobaczymy kolejny mecz walki. Dwaj równi przeciwnicy i piłka. Czego potrzeba więcej prawdziwym kibicom futbolu? A fakt, że na boisko wybiegnie Duma Kielc, sprawia, że nikogo nie trzeba szczególnie zachęcać do zajęcia miejsca na stadionie i dopingowania Korony w kolejnym tak ważnym spotkaniu.

Przedmeczowo: Korona Kielce - Lechia Gdańsk

Jakże kosztowny może być jeden błąd… Korona Kielce naprawdę nieźle prezentowała się w meczu z Lechem w Poznaniu, ale mimo tego nie zdołała wywieść z wrogiego terenu nawet punktu, przegrywając drugi mecz z rzędu w stosunku zero do jednego. Naprawdę szkoda, bo w obu tych meczach ekipa ze świętokrzyskiego mogła i powinna zdobyć po punkcie. Uczucia w Kielcach są więc mieszane: dwie minimalne, niezasłużone porażki, przyzwoita - choć już nie tak dobra jak w dwóch pierwszych meczach pod wodzą trenera Macieja Bartoszka - gra, a jednak zero punktów, brak strzelanych goli i spadek w tabeli. To wszystko nie poprawia i tak skomplikowanej sytuacji Korony. A o zdobycz punktową w dwudziestej kolejce Lotto Ekstraklasy, ostatniej przed przerwą zimową, wcale nie będzie łatwo. Na Ściegiennego zawita przecież wicelider tabeli, Lechia Gdańsk. Początek spotkania na Kolporter Arenie już w sobotę o godzinie 15:30, a jego rozjemcą będzie pan Paweł Raczkowski.

Bilans spotkań pomiędzy obiema ekipami jest korzystny dla Żółto-Czerwonych: na 19 pojedynków wygrali dziewięć, pięć razy padał remis, pięciokrotnie zwyciężała Lechia. W tym spotkaniu wszystkie znaki na niebie, ziemi, w statystykach i w tabeli Ekstraklasy wskazują na zwycięstwo ekipy z Gdańska. To właśnie wicelider jest faworytem sobotniego meczu. Lechia ma tyle samo punktów co pierwsza w tabeli Jagiellonia -39. Tylko przez gorszy bilans goli wynoszący trzydzieści jeden strzelonych, dwadzieścia dwie stracone bramki powoduje, że zespół z Gdańska nie zajmuje obecnie fotela lidera. Wygrana w Kielcach może dać Lechii szansę przeskoczenia Jagi, ale przede wszystkim nie pozwoli zbliżyć się do drugiego miejsca będącej w świetnej dyspozycji, ścigającej liderów Legii Warszawa, która traci do nich już tylko siedem oczek. Remis nie będzie dla gości złym wynikiem, ale tylko wtedy, jeśli Jaga i Legia również zgubią punkty, natomiast o porażce nikt w Gdańsku nie myśli, choć na ten moment nie wyrządzi im ona wielkiej krzywdy, bo z drugiej lokaty i tak nie spadną.

Dwie porażki z rzędu, obie na wyjeździe, obie minimalne, bo jeden do zera, ale obie bolesne i strącające ekipę z Kielc na dziesiąte miejsce sprowadziły na ziemię ekipę trenera Bartoszka. Korona pięła się w górę, mogła jeszcze włączyć się do walki o europejskie puchary, a tu taka niemiła niespodzianka. Na tę chwilę Żółto-Czerwoni są uwikłani w prawdziwą wojnę w środku tabeli. Mają na koncie 23 punkty, do siódmego miejsca tracą trzy oczka, mają trzy oczka więcej niż czternasta Cracovia. Mają też wciąż najgorszy bilans bramkowy w całej lidze, dwadzieścia pięć do trzydziestu ośmiu na minus. Jeśli w meczu z Lechią doznają trzeciej z rzędu porażki, mogą spaść nawet na czternastą pozycję, tuż nad stref spadkową, remis, w zależności od spotkań bezpośrednich sąsiadów może dać im awans na dziewiąte miejsce lub też strącić na trzynaste, a wygrana może dać szansę powrotu do czołowej ósemki.

Trenerzy i piłkarze obu ekip nie mają wątpliwości: zarówno Korona, jak i Lechia zagrają w sobotę o pełną pulę. Faworytem spotkania jest zespół gości. Lechia ma szerszą kadrę, gra lepszy futbol, bardziej przemyślany, skuteczniejszy w ataku, lepiej zorganizowany w obronie. Lechici strzelają gole zarówno po atakach środkiem pola, jak i skrzydłami, po rzutach rożnych i wolnych, po kontrach i po ataku pozycyjnym. Niewiele ekip w Polsce może pochwalić się tak szerokim wachlarzem atutów. Korona tak naprawdę może przeciwstawić rywalom tylko (i aż, bo gospodarzom często potrafią pomagać nawet ściany) atut własnego boiska, na którym ostatnio dwa razy z rzędu zwyciężała i waleczność, którą odzyskała pod wodzą nowego szkoleniowca. Poza tym może zawsze liczyć na indywidualne błędy graczy drużyny przyjezdnej. Jedno jest pewne: na Kolporter Arenie gospodarze wcale nie są bez szans.

W drużynie Lechii w tym sezonie wyróżniają się przede wszystkim dwaj snajperzy: Flavio i Marco Paixao. W starciu z Koroną to właśnie oni będą największym zagrożeniem dla kieleckiej bramki. Przede wszystkim Flavio, który zdobył już osiem goli w tych rozgrywkach. Strzela z obu nóg, również głową, a jak trzeba to wykorzysta ,,jedenastkę”. Potrafi wszystko, co powinien umieć dobry napastnik, a piłka szuka go w polu karnym. Flavio zamierza poprawić swój bilans bramkowy w starciu w Kielcach, dlatego należy otoczyć go szczególną opieką.

Korona ostatnio traci mniej goli niż na początku sezonu, kiedy to potrafiła przegrywać po cztery, a nawet sześć do zera. Teraz traci najwyżej po jednym golu, a jest to zasługą powrotu do bramki Zbyszka Małkowskiego. Po raz kolejny ten weteran futbolu będzie najważniejszym elementem układanki trenera Bartoszka. Zbyszek nie tylko potrafi bronić naprawdę skutecznie, ale dzięki swojemu doświadczeniu świetnie kieruje poczynaniami defensywy, przez co popełnia ona mniej błędów, niż dotychczas. W starciu z rywalem, który rzuci się na Koronę Małkowski musi wykorzystać swoje umiejętności i doświadczenie by nie pozwolić swojej ekipie na stratę zbyt dużej ilości goli.

W historii spotkań pomiędzy Lechią a Koroną zespół z Kielc udowodnił, że potrafi wygrywać z rywalem z Gdańska. W sobotę, mimo wszystkich atutów Lechii gospodarze na pewno spróbują zdobyć punkty, nie zważając na statystyki sezonu. Na pewno czują, że mając za sobą całe Kielce mogą pokonać świetną w tym sezonie Lechię i dobrze zakończyć pierwszą połowę sezonu, co pozwoli w lepszych nastrojach zażywać odpoczynku w przerwie zimowej. 

Przedmeczowo: Korona Kielce - Legia Warszawa

Po piątej porażce z rzędu miarka się przebrała. Władze Korony Kielce po wysokiej przegranej (4:0) w Chorzowie uznały, że sprawy wymknęły się spod kontroli trenera Tomasza Wilmana i odsunęły go od kierowania drużyną. Niestety, nie ma sensu ukrywać, że szkoleniowiec Korony nie potrafił odnaleźć środka, który pozwoliłby mu na nowo ożywić ducha swoich piłkarzy. Teraz pozostaje pytanie, kto zdoła to uczynić. Kto zastąpi trenera Wilmana i kto sprawi, że Żółto-Czerwoni znowu zaczną robić postępy i wygrywać?

Jest kilku kandydatów, ale póki co żadne nazwisko nie ma statusu faworyta. Janas, Ojrzyński i wielu innych czeka na swoją szansę. Pewne jest tylko jedno: ktokolwiek nie zastąpi trenera Wilmana, któremu mimo wszystko należą się od nas serdeczne podziękowania za trud włożony w pracę z drużyną, będzie miał arcytrudną misję: w krótkim czasie odbudować drużynę i utrzymać ją w lidze. Pierwsze wyzwanie i to bardzo ciężkie, czeka Koronę już w piątek, dwudziestego ósmego października, bo właśnie w tym dniu Żółto-Czerwoni zagrają z Legią Warszawa. Początek spotkania o godzinie 20:30 na Kolporter Arenie. W tym meczu drużynę poprowadzi Sławomir Grzesik.

Korona Kielce zbiera ostatnio ciężkie baty. Pięć porażek, zaledwie dwie strzelone bramki, przygnębiająca postawa defensywy, czego wyrazem jest najgorszy bilans bramkowy - czternastu goli strzelonych i aż dwudziestu dziewięciu straconych, gra pozbawiona ambicji i w sumie pięć porażek z rzędu, a w rezulacie spadek na samo dno tabeli. W obecnych rozgrywkach Korona cztery razy wygrywała, dwa razy remisowała i aż siedem razy przegrywała. Pomimo tego sytuacja Żółto-Czerwonych nie jest tak zła, jak mogłoby się wydawać. Mają na koncie czternaście punktów, tyle samo co dwunasty Górnik Łęczna, a do ósmej w tabeli Legii Warszawa tracą zaledwie dwa oczka, trzy do szóstej Cracovii. Dlatego nie jest jeszcze za późno, by zacząć marsz w górę tabeli. Bo przecież gdy jest się na dnie, pozostaje już tylko jedno: odbić się i płynąć w górę.

Legia Warszawa boleśnie przekonuje się w tym sezonie, że gra w Lidze Mistrzów to duże obciążenie. Ligowe rozgrywki nie układają się drużynie Mistrza Polski. Stołeczni zajmują dopiero ósme miejsce, mając zaledwie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Szesnaście oczek stawia Legię w dalszym ciągu wśród drużyn walczących o utrzymanie, nie o kolejne mistrzostwo. Legia gra w kratkę, broniąc słabo i nie strzelając zbyt wielu goli. Bilans bramkowy siedemnaście do szesnastu dobitnie o tym świadczy. Po wygranej nad Lechem Poznań humory w Warszawie znacznie się poprawiły, a kolejne zwycięstwo może dać Legii szansę na pościg nawet za ścisłą czołówką i awans na piąte miejsce w tabeli.

Wśród kilku ciekawych, ofensywnych graczy Legii Warszawa wyróżnia się w tym sezonie Guilherme. Jest szybki, kreatywny, dysponuje dobrą techniką. Potrafi sprawić ogromne kłopoty pilnującym go obrońcom. Mówiąc kolokwialnie, może wkręcić w glebę każdego rywala. Jego słabszą stroną jest bez wątpienia gra siłowa. Nie jest typem zawodnika, który potrafi się przepchnąć, czy walczyć o piłkę z tęższymi przeciwnikami. I tu należy upatrywać szansy na zatrzymanie go. Korona posiada piłkarzy dobrych kondycyjnie, którzy mogą przeciwstawić się technicznym zagrywkom graczy Legii Warszawa.

Po odsunięciu od pracy z zespołem trenera Wilmana, który zdążył już poznać swoich piłkarzy i stawiał raczej na jedno zestawienie, teraz należy spodziewać się zmian w składzie drużyny. Jednak kluczową postacią dla drużyny i tak będzie jeden z tych piłkarzy, na których stawiał poprzedni szkoleniowiec. Porwać drużynę do walki może na przykład Miguel Palanca. Hiszpan po efektownym początku trochę spuścił z tonu, ale i tak jest zawodnikiem, który swoją szybkością i dobrą techniką potrafi wnieść do gry jakość i polot. Jego obecność na skrzydle na pewno da Koronie większe możliwości w ofensywie, a jego przebudzenie może stać się zarazem przyczyną przebudzenia całego zespołu. Oby to był właśnie ten mecz… 

Niestety, Legia jest zdecydowanym faworytem piątkowego spotkania. Stołeczni od pewnego czasu, a właściwie odkąd stery zespołu przejął Jacek Magiera, zaliczyli pewien progres. Przede wszystkim walczą o zwycięstwo, a nie czekają, aż samo przyjdzie. Mają dobry skład, z piłkarzami, którzy uczą się europejskiej piłki, co może zaowocować dobrą grą w Lotto Ekstraklasie. Koronę czeka ciężka próba. Bez trenera, z przygnębieniem po poprzednich porażkach. Ale jeśli przez tę próbę przebrną zwycięsko, wrócą na właściwe tory i jeszcze nie raz w tym sezonie dadzą nam, swoim wiernym kibicom, powody do radości.

Przedmeczowo: Korona Kielce – Jagiellonia Białystok

Jakże brutalne może być przebudzenie ze snu. Trzy zwycięstwa z rzędu, rosnące apetyty na awans w górę tabeli, solidna, momentami efektowna gra, a tu trach! Na swoim stadionie zajmujący miejsce w dolnej części tabeli Górnik przerwał dobrą passę mierzącej w podium Korony Kielce, miażdżąc gości aż cztery do zera. To spotkanie przywołało na myśl pierwszy mecz sezonu, w którym Żółto-Czerwoni w identycznych rozmiarach przegrali z Zagłębiem Lubin. Katem Korony okazał się jej były gracz, Grzegorz Bonin (którego wymienialiśmy jako zagrożenie dla zespołu z Kielc w poprzednim artykule), a który przeciwko byłemu klubowi zagrał po prostu fantastycznie, strzelając piękne bramki, w tym gola kolejki i raz po raz ośmieszając pozbawioną dwóch podstawowych graczy kielecką defensywę. Taki występ umożliwiła mu kiepska postawa całej drużyny trenera Wilmana. W wyniku porażki Korona straciła punkty i spadła na siódmą lokatę w tabeli, trwoniąc przewagę nad rywalami za swoimi plecami i pozwalając oddalić się czołówce stawki.

Ale to już przeszłość, a przecież cytując Marka Grechutę i słowa hymnu Korony ,,ważne są tylko te dni, które jeszcze przed nami”, dlatego puszczamy w niepamięć to, co stało się w Łęcznej, zaliczając to na konto wypadków przy pracy i z nadzieją czekając na to, co czeka nas w najbliższej przyszłości. A czeka nas ciężki bój już w niedzielę na Kolporter Arenie, gdzie o godzinie 15:30 rozpocznie się mecz Lotto Ekstraklasy pomiędzy Koroną Kielce a liderującą tabeli Jagiellonią Białystok, którego sędzią będzie pan Paweł Raczkowski.

Korona Jaga FB

W ostatnich spotkaniach obu drużyn padało po cztery gole, z tym że Korona poniosła czterobramkową porażkę na wyjeździe, tymczasem Jaga również na obcym terenie czterema golami wygrała, dlatego przystąpi do niedzielnego meczu w znacznie lepszych nastrojach niż gospodarze. Podopieczni trenera Michała Probierza są w tym sezonie bardzo dobrze usposobieni i osiągają świetne wyniki. Obecnie przewodzą ligowej stawce z dorobkiem dziewiętnastu punktów na koncie i świetnym bilansem bramkowym, wynoszącym 19 do 6 na plus. Jest to zdecydowanie najlepszy bilans w całej Ekstraklasie, dlatego mające tyle samo punktów Lechia Gdańsk i rewelacyjna Termalica Bruk-Bet Nieciecza ustępują ekipie z Białegostoku. Zwycięstwo w Kielcach pozwoli więc Jadze pozostać na pierwszym miejscu, niezależnie od wyniku meczów obu drużyn za jej plecami (chyba że rozgromią sromotnie swoich rywali), remis czy porażka sprawią, że te spotkania będą miały dla losów lidera kolosalne znaczenie. Jaga wygrała w tym sezonie już sześć spotkań, raz remisowała, dwa razy schodziła z boiska pokonana. Korona traci do lidera pięć punktów, pięć oczek dzieli ją z kolei od znajdującej się tuż nad strefą spadkową Legii Warszawa. Na koncie ekipy ze stolicy świętokrzyskiego zapisano do tej pory czternaście punktów, zgromadzone dzięki czterem wygranym, dwóm remisom i trzem porażkom. Bilans bramkowy Dumy Kielc jest ujemny, a wynosi dwanaście do piętnastu. Wygrana w niedzielę pomoże Koronie wrócić na czwarte miejsce w tabeli, porażka może zepchnąć ją na dziewiąte miejsce, remis może wywindować piłkarzy z Kielc na szóstą lokatę, ale również strącić podobnie jak porażka na dziewiąte.

Niestety, Korona Kielce nie jest faworytem niedzielnego meczu. I trudno się temu dziwić, bo Jagiellonia jest w tym sezonie naprawdę silna. Dużo strzela, mało goli traci, gra szybki i dobry technicznie futbol. W niedzielę to właśnie Jaga będzie starała się prowadzić grę i szybko zdobyć gola. Piłkarze gości podbudowani wysoką wygraną, znajdujący się obecnie w szczytowej formie, będą dla przygnębionych porażką graczy gospodarzy trudnym i wymagającym rywalem. Najgorsze jest to, że naprawdę ciężko przewidzieć, jak zagra Jaga. Czy będzie wymieniała krótkie podania, licząc na to, że w ataku pozycyjnym znajdzie dziury w przetrzebionej defensywie Korony, czy też spróbuje ataków skrzydłami, gdzie ma szybkich, dobrze dryblujących i potrafiących celnie dośrodkować grajków. Tak naprawdę Koroniarze muszą być gotowi na wszystko. Nastawienie się tylko na jedną z opcji, które ma możliwość zaproponować nam Jaga może okazać się zgubne. Jeśli natomiast gospodarze myślą o zwycięstwie (a wierzę że tak jest) muszą zagrać bardzo przemyślaną piłkę, bazującą na szybkim i czystym przerywaniu akcji Jagi w środku pola i kontrach skrzydłami, gdzie drzemie największa siła Korony. Zapewne gospodarze nie będą w stanie stworzyć sobie zbyt wielu okazji do strzelenia gola, dlatego nawet cień szansy na strzał muszą w tym meczu wykorzystać. Szans Korony należy upatrywać w tym, że Jagiellonia nie jest niepokonana, a w szeregach ekipy z Kielc jest kilku naprawdę dobrych piłkarzy, którzy są w stanie ukąsić rywala i w ten sposób przechylić szalę zwycięstwa w Żółto-Czerwonych Derbach na korzyść gospodarzy. Nieważne, czy gol padnie po pięknej akcji, czy też przypadkowo po stałym fragmencie. Ważne, żeby punkty w niedzielę zostały w Kielcach. Wystarczy tylko, żeby Korona przypomniała sobie, jak grała jeszcze niedawno, gdy zwyciężała w trzech naprawdę trudnych meczach z rzędu.

Jagiellonia nie byłaby w tym sezonie tak wysoko, gdyby nie estoński pomocnik – Konstantin Vassiljev. Trzydziestodwuletni gracz w tych rozgrywkach strzelił już siedem goli, ale przede wszystkim ciągnie grę swojej drużyny. Rozgrywa, biega, walczy, no i strzela jak na zawołanie. Potrafi wykonać stałe fragmenty, uderzyć w dystansu, a także doskonale znaleźć się w polu karnym rywala. Bardzo trudno jest zapanować nad takim piłkarzem, w niedzielę pomocników i obrońców gospodarzy czeka bardzo trudne zadanie.

Korona musi wrócić na właściwy kurs. Aby to osiągnąć powinna w niedzielę powalczyć o wygraną bez względu na klasę i formę rywala. A żeby wygrać trzeba strzelać gole, a żeby strzelać gole trzeba mieć dobrego napastnika. Na szczęście Korona ma kogoś takiego. Łukasz Sekulski spisuje się w tym sezonie naprawdę dobrze. Snajper Koroneczki zdołał już ustrzelić pięć bramek i sprawił, że znacznie mniej niż przed sezonem tęsknimy za Cabrerą. Łukasz jest szybkim i przebojowym zawodnikiem, który potrafi strzelać z każdej niemalże pozycji na boisku, potrafi pomóc kolegom rozegrać piłkę i doskonale współpracuje ze skrzydłowymi Korony i naszym rozgrywającym – Aankourem. Owocem tej współpracy była wygrana nad Arką Gdynia, dlatego bardzo mocno liczymy, że kolejnym będzie odprawienie z kwitkiem gości z Białegostoku.

Jagiellonia przyjeżdża do Kielc w roli zdecydowanego faworyta, ale ten właśnie tytuł może paradoksalnie zaszkodzić ekipie gości. Czasem zbyt duże oczekiwania potrafią spętać nogi, czego tydzień temu doświadczyła Korona. Poza tym cytując klasyka ,,piłka jest okrągła…”, dlatego dopiero boisko zweryfikuje wszystko. Nam, kibicom, pozostaje tylko wierzyć, że po ostatniej wpadce podopieczni trenera Wilmana szybko wyciągną wnioski i w niedzielę znowu zagwarantują swoim kibicom wiele pozytywnych emocji.

Przedmeczowo: Korona Kielce – Arka Gdynia

Dwa zwycięstwa z rzędu. Ostatnimi czasy piłkarze Korony Kielce nieczęsto raczyli nas takim daniem, dlatego też te dwa ostatnie mecze dały kibicom z Kielc naprawdę wiele radości. Podopieczni trenera Wilmana wreszcie zaczęli regularnie punktować, dzięki czemu przesunęli się w tabeli na stabilną i zasłużoną szóstą lokatę. Cieszy skuteczność, przyzwoita gra w defensywie i wygrana na wyjeździe, która pozwoliła przeskoczyć w tabeli bezpośredniego rywala z poprzedniego meczu – Wisłę Płock. Do kolejnego spotkania ekipa z Kielc może więc podchodzić ze sporą pewnością siebie. Dobra passa, mecz przed własną publicznością, dłuższy czas na wypoczynek, a także przygotowanie do starcia powinny sprawić, że do worka piłkarzy ze stolicy województwa świętokrzyskiego wpadną kolejne trzy punkty. Na drodze do trzypunktowego hat-tricka stoi Koronie tylko najbliższy przeciwnik, czyli Arka Gdynia, z którą zmierzą się już w najbliższą sobotę punktualnie o godzinie 18:00 na Kolporter Arenie.

W ostatniej kolejce obaj przeciwnicy punktowali: Arka zremisowała u siebie z Zagłębiem Lubin, utrzymując zaskakująco wysoką trzecią lokatę w tabeli z trzynastoma punktami na koncie i bilansem bramkowym 13 do 8 na plus. Ekipa z Gdyni ma w tej chwili tyle samo punktów co liderująca stawce Jagiellonia, drugie Zagłębie i czwarta Lechia i piąta Termalica. Wygrana w sobotę może zatem dać jej pierwsze miejsce w lidze, czego ta drużyna nie doświadczyła od lat. Korona po wyjazdowej wygranej w Płocku ma w tej chwili jedenaście punktów i znajduje się tuż za plecami pierwszej piątki, z szansą nawet na fotel lidera Lotto Ekstraklasy w razie wygranej w starciu z Arką. Bilans bramkowy Żółto-Czerwonych to 11 do 11. Gospodarze wiedzą, że nadal potrzebują punktów, nie tylko po to, by maszerować w górę tabeli, ale również by nie spaść niżej, ponieważ za plecami mają Śląsk Wrocław z 10 oczkami w dorobku, a także Pogoń, Cracovię i Legię z 9 punktami.

Zarówno Arka, jak i Korona są w dobrej formie i notują ciągły progres w grze. Lepsze statystyki i dwa oczka więcej przemawiają za zwycięstwem ekipy przyjezdnych, jednak tę przewagę skutecznie niwelują waleczność i własne boisko gospodarzy. Kluczowa dla losów batalii w Kielcach będzie gra z kontry. Oba zespoły lubią to robić i potrafią ukąsić po dokładnych centrach czy strzałach sprzed pola karnego. Grę zapewne spróbuje prowadzić Arka, która ma do tego lepiej przystosowanych graczy, podczas gdy gospodarze będą starali się dusić zagrożenie w zarodku i odgryzać się szybkimi atakami Jacka Kiełba czy Miguela Palancy. Nie zabraknie też zagrożenia z obu stron po stałych fragmentach, ponieważ obie ekipy mają ten element dobrze wyćwiczony i strzelały już gole po rzutach rożnych i wolnych, ale ten mecz rozstrzygnie się tak naprawdę na środku pola. Ten, kto narzuci środkowym pomocnikom rywala swoje warunki, wygra.

Cała drużyna z Gdyni jest w tym sezonie dobrze dysponowana, jednak tak wysokie miejsce i dorobek punktowy byłyby niemożliwe bez klasowego środkowego pomocnika, jakim jest Adrian Błąd. Urodzony w 1991 roku piłkarz ma za sobą występy w kilku klubach Ekstraklasy, a obecnie króluje w środku pola Arki. Jest nieustępliwy, pracowity, dysponuje dokładnym podaniem i kąśliwym uderzeniem. Potrafi też czysto odebrać piłkę i szybko zainicjować kontratak swojej ekipy. Mówiąc krótko: trzeba na niego bardzo uważać.

W czym tkwi tajemnica skutecznej gry Korony Kielce w ostatnich tygodniach? W rajdach skrzydłowych czy w niezłej formie Sekulskiego? Na pewno po części, ale też ważnym czynnikiem takiej a nie innej dyspozycji kielczan w starciach ligowych jest nasz nowy środkowy pomocnik – Mateusz Możdżeń. Były gracz Lecha Poznań, którego znamy przede wszystkim ze wspaniałego gola strzelonego Manchesterowi City w Lidze Europy wkomponował się w pomoc Korony doskonale. Waleczny, dobry technicznie i fizycznie, zdeterminowany, skłonny do poświęceń. Odmienił środek pola Żółto-Czerwonych i wprowadził go na wyższe obroty dzięki swojej kreatywności. Każdym podaniem - krótkim czy długim daje partnerom swobodę, potrafi przyspieszyć i zwolnić grę wtedy, kiedy trzeba. W obecnej formie jest zawodnikiem, od którego trener Wilman może zaczynać ustawianie wyjściowej jedenastki.

Podsumowując: w sobotę na Kolporter Arenie kolejny ważny mecz. Kolejna bitwa o kolejne punkty. W tym starciu wszystkie chwyty będą dozwolone, bo nagroda dla obu drużyn jest niezwykle cenna. Korona ma szansę po raz pierwszy od dawna wygrać trzy spotkania z rzędu i postraszyć czołówkę Ekstraklasy, włączając się do rywalizacji o europejskie puchary. Wyrównana stawka sprawia, że jest ku temu idealna okazja. Chwilowo zapominamy zatem o walce o utrzymanie. W sobotnim meczu stawka jest znacznie większa. Dlatego o 18 szczelnie wypełnijmy stadion przy Ściegiennego. Niech nasz doping poniesie Koronę do kolejnej wygranej.

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account