Słodki smak zwycięstwa. Piłkarze i kibice Korony tak dawno go nie czuli, że po wygranym wreszcie meczu z Termalicą, mimo wątpliwego stylu zawiało wreszcie optymizmem, a w serca fanów i samych zawodników wstąpiła nadzieja. Nadzieja na czołową ósemkę. Ale trzeba wygrać kolejne spotkanie. Tylko wygrana, przy dobrym układzie wyników innych drużyn pozwoli Żółto-Czerwonym uniknąć walki o utrzymanie. Szansa na zdobycie kompletu oczek jest ogromna. Ponieważ w najbliższą sobotę o godzinie 18:00 podopieczni trenera Brosza podejmują na własnym stadionie zamykającą ligową tabelę ekipę Górnika Zabrze.
Po czterech remisach z rzędu wyjazdowe zwycięstwo znacznie poprawiło sytuację Korony. Kielczanie przeskoczyli w tabeli pokonaną w sobotę Termalice, lądując na 12 miejscu, tracąc zaledwie jedno oczko do ósmej Lechii Gdańsk. Żółto-Czerwoni zgromadzili do tej pory 34 punkty, odnosząc osiem zwycięstw, dziesięć razy dzieląc się punktami, jedenaście razy schodząc z boiska bez punktu. W tym czasie strzelili trzydzieści bramek, tracąc trzydzieści sześć. Korona miała udany początek sezonu. Wydawało się nawet, że jeśli utrzymają dyspozycję, to mogą zająć miejsce premiowane grą w pucharach. Niestety, potem zaczęła się gra w kratkę, przez co po 29 kolejkach Korona zajmuje dopiero dwunastą lokatę, która niestety odzwierciedla przebieg tych rozgrywek. A jednak pozostało światełko w tunelu. Wygrana w najbliższym meczu może okazać się arcyważna. Górna połowa tabeli jest przy odrobinie szczęścia na wyciągnięcie ręki. Porażka i remis tylko i wyłącznie pogorszą sytuację kieleckiej ekipy, ponieważ pozostanie na dwunastym miejscu, spadek o jedną czy nawet dwie pozycje niewiele znaczy w kontekście dalszej rundy, gdy punkty zgromadzone na koncie zostaną podzielone, a stawka jeszcze bardziej się wyrówna. Dlatego w sobotę Korona musi zagrać o pełną pulę.
Górnik Zabrze to bez wątpienia największe rozczarowanie sezonu. Drużyna, która jeszcze nie tak dawno pod wodzą trenera Nawałki, obecnego selekcjonera kadry narodowej, przegrywa mecz za meczem i od dłuższego czasu okupuje ostatnią pozycję w tabeli. Już od ośmiu spotkań nie wygrali w Ekstraklasie, gromadząc do tej pory dwadzieścia pięć punktów, wygrywając zaledwie cztery mecze, dwanaście razy dzieląc się punktami i odnosząc jedenaście porażek. Nie mają już szans na poprawę lokaty w rundzie zasadniczej, ale każdy punk zdobyty w Kielcach da im nadzieję na utrzymanie w drugiej fazie rozgrywek. Jednak to nie czerwona latarnia Ligii będzie faworytem w sobotnim meczu. Górnicy, którzy w tym sezonie strzelili trzydzieści jeden goli, tracąc czterdzieści trzy będą musieli wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, by pokonać grającą ostatnio mimo wszystko dość konsekwentnie Koronę i to na jej boisku.
Sobotni mecz będzie jednym z niewielu w tych rozgrywkach, w którym to Korona Kielce jest dość wyraźnym faworytem. Po pierwsze gra o stawkę, którą jest awans do czołowej ósemki, po drugie ma mecz na własnym terenie, a wiadomo, że gospodarzom lubią pomagać nawet ściany, po trzecie jest w lepszej formie i ma więcej szczęścia od Górnika. Nie oznacza to jednak, że ekipa gości podda się bez walki. Wręcz przeciwnie. Wiedząc, jak bardzo zawiedli swoich kibiców piłkarze z Zabrza dołożą wszelkich starań, by na przekór wszystkiemu dopisać trzy punkty do swojego dorobku i w ten sposób pozytywnie zakończyć rundę zasadniczą, dając sobie nadzieję na utrzymanie.
W sobotę nie będziemy świadkami pięknego, ofensywnego widowiska. Raczej należy spodziewać się podobnego starcia jak to w Niecieczy. Bez ryzyka, z niewielką liczbą strzałów, ale z walką na całego. O wyniku zadecyduje jeden błąd, popełniony przez obrońców, a wykorzystany przez graczy ofensywnych lub też przez dobrze grających głową defensorów przy stałych fragmentach gry. Korona ma nieco więcej do zaoferowania
w ofensywie niż Górnik, dlatego też powinna, choć tego nie lubi, spróbować przejąć kontrolę nad grą i szybko strzelić bramkę, by potem spokojnie kontrolować przebieg spotkania i dowieźć do końca trzy punkty. A wtedy kto wie…
Wątpliwe jest, by któraś z ekip ruszyła w sobotę do huraganowych ataków, dlatego wskazując kluczowych dla losów spotkania graczy należy ich szukać w środku pola, gdzie rozegra się decydująca batalia o trzy punkty. Kto zdominuje środek boiska będzie mógł kontrolować spotkanie. Korona Kielce nie ma w swoim składzie wybitnych pomocników, ale za to ma kilku walczaków, którzy dadzą z siebie wszystko, by pomóc drużynie. Taką postacią w sobotnim meczu może okazać się Vlastimir Jovanowić. Doświadczony środkowy pomocnik lubi ostrą walkę i jest bardzo pracowity w destrukcji, potrafi też podaniem uruchomić partnerów, a strzałem zagrozić bramkarzowi rywali. Jego dobra dyspozycja będzie niezwykle istotna dla jego boiskowych partnerów. Musi wziąć na siebie ciężar gry i uważać na nerwy, by nie osłabić swojej ekipy przedwczesnym zejściem do szatni, bo w środku pola będzie na pewno ostro. Trzeba jednak pamiętać o tym, że aby wygrać, cała drużyna musi zagrać dobry mecz. Nie przez dwadzieścia, nie przez czterdzieści minut, ale przez cale dziewięćdziesiąt.
Górnik Zabrze też będzie upatrywał swojej szansy w środku pola. Gra tam były zawodnik Korony – Aleksander Kwiek. Jest to zawodnik bardziej ofensywny od Jovanowicia i zapewne bardziej kreatywny, ale w tym sezonie nie błyszczy. Niemniej to od niego zaczyna się wiele akcji Górnika. Nie wolno zostawić mu za dużo miejsca, bo wówczas będzie mógł rozwinąć skrzydła i dobrymi zagraniami uruchamiać swoich partnerów lub strzałami zagrozić bramkarzowi gospodarzy.
Starcie z Górnikiem będzie dla Korony meczem, który przesądzi o tym, czy sezon będzie można zaliczyć do udanych, czy też stwierdzić, że zmarnowali szansę na dobrą lokatę. Prawda jest taka, że ciężko wyobrazić sobie lepszego rywala na ostatni mecz rundy zasadniczej. Szukający formy od dłuższego czasu, nie mający szans na poprawę sytuacji w tabeli Górnik to wymarzony przeciwnik, by z nim wygrać i zainkasować komplet punktów. I o to będzie walka w tym spotkaniu. Na drugi plan schodzi styl gry, na drugi plan schodzi widowisko. Liczy się tylko jedno: wygrana.