log in

Wpisy

Artykuły filtrowane wg daty: czwartek, 10 maj 2018 - Koroniarze.pl - Kielecki magazyn sportowy, piłka nożna, wydarzenia świętokrzyskie

Bla, bla, bla

Nie, to nie Gigi d'Agostino. To tylko kieleckie realia. Czyli w stylu - dzisiaj wrogu, wczoraj bracie. Czytam te wypociny na kieleckich stronach powiązanych z Koroną i nie dowierzam, jak z szacunku można nagle przejść do nienawiści. Ale w sumie internet wszystko przyjmie, nawet moje wypociny. Tyle, że mówimy o kimś, kto utożsamia się z Koroną na każdym kroku. Pomijam fakt, że odważni to jesteście tylko w internecie, że tu potraficie napisać wypierdalaj, choć chwilę wcześniej pisaliście - brawo. Nagle zmieniacie zdanie, nagle z ikony robi się wróg, w ogóle wymyślacie jakieś ikony znikąd. Ba, niedługo zaczniecie pomniki stawiać, a za chwilę będziecie je burzyć, bo ktoś został wrogiem, nie ze swojej winy. Zrobiliście z Dejmka tego najgorszego , ale nie pamiętacie już, jak przez 5 lat strzelał bramki dla nas i był obrońcą nie do przejścia. Jeden błąd i jest nikim. To samo ze Stano, też najlepszy napastnik wśród obrońców, ale odszedł, więc jest zerem. Ciekawe, czy w Monachium nadal twierdzą, że ich bramkarz jest zerem. Wrogiem to może być na przykład Wilk - całował herb Korony, a potem poszedł do Wisły. No cóż, karierę wcześnie skończył, czyżby jakieś życzenia z Kielc? Teraz to samo chcecie zrobić z "Rybą"? Czym zawinił? Nie podpisał kontraktu? Bo chciał na dwa lata, a dali na rok? Postawcie się w jego sytuacji. Piłkarz to zawód, nie na lata jak w fabryce, kariera przy dobrych wiatrach potrwa ze 20 lat. Zaczynasz w juniorach, kończysz koło 35-36 lat, chyba że zdrowie pozwoli na więcej. Chłopak ma 30 lat, rodzinę, mieszka w Kielcach, utożsamia się z tym miastem. Jestem rok starszy od niego, ale pamiętam, jak przychodził do Korony w wieku 18 lat. Nie musiał się tak przywiązywać, nie musiał całować herbu, a jednak to zrobił. Ujma? Dla kogo? No chyba teraz dla Was. Obrażacie chłopaka, który chce zostać w Kielcach. Nawet jeśli nie jest w najwyższej formie, to można dać mu szansę, ale nie, Wy już go skreśliliście. Od czasów Marka Gołąbka, a potem Macieja Korzyma, nie pamiętam, by kogoś tak chwalono na kieleckim stadionie. Czytam, że ikoną jest Piechna. No tak, ale jak wrócę pamięcią do takiego meczu w Kielcach na Szczepaniaka, kiedy to przeciwnikiem było Heko Czermno i kiedy to po bramce dla tego zespołu, pan Grzegorz pokazał coś w kierunku kibiców kieleckich, a ci nie pozostali mu dłużni... No to taka ikona nie ikona. Ikoną to może zostać człowiek związany sercem z miastem czy klubem, jak np. Włodzimierz Gąsior. Możemy powspominać, że był taki dobry trener jak Ryszard Wieczorek, jak to Korona wtedy pięknie grała albo jakie bramki z wolnego strzelał Dariusz Kozubek, czy może jak to na skrzydle szalał Tomasz Lipski, albo jak bramki z główki strzelał Tomasz Pietrasiński, mający mniej wzrostu niż Nabil Aankour. Pamiętacie w ogóle takie nazwiska? Czy wyciągacie je teraz z Wikipedii? A może z przeglądarki google? To polecam wpisywać w tę właśnie stronę - J A C E K, no tu Wam się nic jeszcze nie wyświetli, ale dopiszcie też po imieniu literkę K. Dziękuję. Dobranoc.

Ps. Choć poruszam się po Kielcach, nigdy mi się nie udało spotkać Jacka, ale jeśli mi się to kiedyś uda, wezmę od niego autograf. Od kolejnej dla mnie ikony Korony Kielce. A Wy co zrobicie, poza kolejnym czarnym postem w jego stronę?

OPTYKA SCYZORYKA #14: Szansa na Europę utonęła w Wiśle

W niedzielnym meczu Korony Kielce z Wisłą Kraków gospodarze przegrali z kretesem z 0:3 i załatwili tym samym dwie rzeczy jednocześnie.

Po pierwsze pogrzebali tym samym już zupełnie szansę na grę w europejskich pucharach (choć trzeba przyznać, iż były one i tak dość iluzoryczne) oraz pozwolili na to, by krakowska Wisła przerwała fatalną serię porażek w meczach z Koroną.

W tym spotkaniu oglądaliśmy popis umiejętności piłkarskich Carlitosa oraz pokaz beznadziejności kieleckiej obrony. Jak inaczej bowiem nazwać fakt, iż nasi przeciwnicy wchodzili w pole karne Koroniarzy jak w masło, co rusz będąc ogrywanym przez wiślackich graczy. Wisienką na torcie było podanie na własnej połowie boiska Ákosa Kecskésa do Carlitosa, po którym Hiszpan stanął oko w oko z golkiperem Korony i bezlitośnie dobił naszą drużynę, zdobywając trzecią bramkę. Takie zagrania należy posyłać z chirurgiczną wręcz precyzją, bo inaczej kończy się tak, jak w tym przypadku. Szkoda, że Węgier zapomniał o tym w 70 minucie.

Jasne. Można powiedzieć, że ten błąd, po którym straciliśmy trzeciego gola, zbyt wiele nas nie kosztował w kontekście końcowego rezultatu (bo kto wierzył w odrobienie 2 goli przy takiej grze?), lecz nasuwa się pytanie, co będzie, gdy taki „kwiatek” pojawi się w jakimś ważnym meczu i będzie to nie trzecia, lecz pierwsza bramka zdobyta przez przeciwników?

Jeszcze kilka słów o Carlitosie. Trzeba oddać temu chłopakowi, że grać w piłkę potrafi. Przy pierwszym golu z przyjemnością patrzyło się, jak trzyma piłkę przy nodze i nie daje jej sobie w żaden sposób odebrać. Ot, po prostu, gdy dostał futbolówkę gdzieś w okolicy 30 metra, tak oddał ją dopiero wtedy, gdy ta wpadła do siatki. Kolejny przykład to świetna próba lobu, jakiej podjął się tuż przed zejściem z boiska. Majstersztyk!

Pomimo, iż nie gra on w Kielcach, to osobiście chciałbym, aby jednak w polskiej ekstraklasie pozostał, bo wprowadza sporo kolorytu do naszej krajowej „Ligi Mistrzów”.

Na dziś zatem można śmiało powiedzieć, że sezon dla nas się już właściwie skończył. Kto będzie z tego powodu zadowolony? Na pewno trener Lettieri, bo teraz będzie mógł do woli rotować składem i prowadzić tak lubiane przez niego eksperymenty. Być może niektórzy piłkarze bo już nie będzie trzeba się aż tak mocno starać i tak szybko biegać. Kibice? No raczej nie, bo wszyscy liczyliśmy na coś więcej niż pierwsza ósemka.

Ostateczna weryfikacja trenera Lettieriego zbliża się wielkimi krokami. Jeśli ogarnie ten kryzys i sprawi, że drużyna znów zacznie punktować i będzie cieszyć oko swoją grą (nawet kosztem wymiany niektórych zawodników), wówczas wszyscy będą musieli uznać, że jego warsztat trenerski pewną jakość posiada i warto było mu zaufać. Gdyby tak się jednak nie stało, to wszyscy ludzie związani z klubem będą mieli dość spory problem.

Na koniec więc zakończę małym apelem. Panie trenerze -  nabraliśmy apetytu na tą dobrą Koronę będącą „w gazie”, która sprawiała, że wreszcie to rywale nas się obawiali a nie na odwrót.

Proszę nam tego nie zabierać…

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account