Ekstrafanka Korony Kielce: "Czas spędzony na Kolporter Arenie nigdy nie będzie czasem straconym"
- Napisała Aneta Grabowska
- Dział: Wywiady
- Czytany 7097 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Koroniarze: Skąd pomysł na udział w konkursie na Ekstrafankę?
Katarzyna Szmania: Wszystko potoczyło się dość spontanicznie. Na oficjalnej stronie Korony pojawiła się informacja o konkursie, więc pokazałam ją najbliższym znajomym oraz mamie. Na samym początku w ogóle nie myślałam o tym, aby wziąć udział, ale zostałam przekonana do tego, żeby spróbować swoich sił. Gdy udało mi się wygrać pierwszy etap, to poczułam, że naprawdę mogę osiągnąć coś więcej, że naprawdę mi na tym zależy. Z dumą mogę powiedzieć, że nie żałuje swojego wyboru.
Koroniarze: Jak sądzisz, które cechy pozwoliły ci wygrać konkurs ogólnokrajowy?
Katarzyna Szmania: Myślę, że przede wszystkim odwaga oraz chęć do pracy zespołowej. Zwycięstwo nie jest tylko moją zasługą. Słowa uznania należą się przede wszystkim Michałowi Siejakowi, który poświęcił bardzo dużo czasu na nagrywanie wszystkich materiałów oraz zespołowi Korony Kielce wraz ze sztabem. Nie można pominąć naszych kibiców oraz kibiców zaprzyjaźnionej Stali czy Sandecji, którzy naprawdę wykonali kawał dobrej roboty, ponieważ dołożyli bardzo dużą cegiełkę do mojego (a nawet naszego) zwycięstwa. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się aż takiego poparcia, dlatego byłam mile zaskoczona, wygrywając ogólnokrajowy konkurs.
Koroniarze: Jak wspominasz udział w kieleckiej wersji Turbokozaka? Opowiedz o tym - skąd pomysł, nagranie na spontanie czy dziesiątki kolejnych ujęć? Która konkurencja była najłatwiejsza, a która sprawiła najwięcej kłopotu?
Katarzyna Szmania: Oj, nasz kielecki Turbokozak pozostanie na zawsze w pamięci! Pomysł oczywiście był spontaniczny. Podczas nagrywania jednego z materiałów z moim udziałem rzuciłam luźno słowa do Michała: „Może jeszcze Turbokozaka nagramy” . Oczywiście pomysł spodobał się Siejowi, więc poszedł za ciosem i wspólnie postanowiliśmy, że spróbujemy coś zdziałać. Darek Trela stanął na bramce, a korki wypożyczył mi Tomek Zając. Skoro pomysł był spontaniczny, to szliśmy tą samą drogą przy nagrywaniu całego Turbokozaka, bez oszustw i poprawek - jak szło, tak szło. Najcięższą konkurencją okazały się być dla mnie rzuty rożne, natomiast główkowanie wyszło nam z Darkiem całkiem przyzwoicie. Ogólnie wszystkie konkurencje były dla mnie czystą przyjemnością, ponieważ robiłam to dla zabawy oraz w pewnym sensie, żeby udowodnić niedowiarkom, że kobiety też coś potrafią.
Koroniarze: Pierwszy mecz na Koronie - ile miałaś lat, kto cię zabrał?
Katarzyna Szmania: Jeśli dobrze pamiętam, moim pierwszym meczem było spotkanie Korony z Polonią Warszawa. Dokładnie nie pamiętam, ile miałam lat, ale sektor rodzinny należał do mnie, moich starszych braci oraz rodziców. Oni zarazili mnie miłością do Korony, co poskutkowało tym, że do tej pory kibicuje naszej drużynie.
Koroniarze: Sekta Dejmka, Banda Świrów, czasy Grzegorza Piechny, a może jeszcze inne - który okres w historii klubu uważasz za najlepszy i dlaczego?
Katarzyna Szmania: Oczywiście Banda Świrów robiła swoją robotę, to dzięki nim Korona była traktowana w Ekstraklasie jako prawdziwy zespół, z dobrymi wynikami, wspaniałą atmosferą oraz jeszcze lepszymi kibicami. Swój wkład miał w to Leszek Ojrzyński, on sprawił, że w końcu zaczęto się bać Korony! Charakterna gra, swój styl i walka od początku do końca. Niestety pewne historie się kończą po to, aby kolejne mogły mieć swój początek. Sekta Dejmka? Oczywiście na plus, ponieważ przypomina dawne czasy Bandy Świrów. Po zwycięskich meczach z przyjemnością ogląda się kulisy, w których cała drużyna, łącznie w Trenerem Bartoszkiem i sztabem, cieszy się trzema punktami. Czasy Grzegorza Piechny zapewne utkwiły w pamięci niejednemu kibicowi. „Kiełbasa” zrobił swoje dla Korony, przez co należy mu się duży szacunek.
Koroniarze: Młyn czy pozostałe sektory - gdzie można cie spotkać na Kolporter Arenie?
Katarzyna Szmania: Bywałam i na Młynie, ale zazwyczaj siedzę w bocznych sektorach. Na ostatnim meczu z Termalicą siedziałam z chłopakiem na sektorze C2G-bliskim Młynowi. Mi, jak i pozostałym kibicom, brakowało zorganizowanego dopingu na Arenie. Powrót Młyna oraz walka o pierwszą ósemkę przyciągnęły prawie 12 tysięcy kibiców. Na własnej skórze odczułam ciary, kiedy usłyszałam powracający doping. Łza się w oku zakręciła, powróciła duma w serduchu - "tak, to Korona ma najlepszych kibiców".
Koroniarze: Piłkarski idol z dzieciństwa?
Katarzyna Szmania: Edi Andradina. Razem z nim Korona awansowała do Ekstraklasy. Te jego wolne, rożne, karne… Szok! Za każdym razem, gdy podchodził do piłki, aby wykonać stały fragment, cały stadion wstawał i krzyczał: „Edi! Edi! Edi!”. Prywatnie człowiek bardzo miły, towarzyski. Gdy byłam mała, to nie ważne, ile razy bym go nie spotkała, to za każdym razem musiałam wziąć autograf.
Koroniarze: Były lub obecny piłkarz Korony, którego lubisz/cenisz najbardziej? Dlaczego?
Katarzyna Szmania: Oczywiście cała drużyna jest najlepsza, ale piłkarzem, który oddał swoje serce Koronie jest Jacek Kiełb. Dlaczego? Poszedł do Lecha - wrócił do Korony. Poszedł do Śląska - wrócił do Korony. Mimo tych roszad Ryba wracał do Kielc jak do swojego domu, kibice czekali na jego powrót. Pamiętam spotkanie Korony z Lechem na Arenie Kielc, gdzie kibice przygotowali transparent: „Ryba wracaj do domu”. Kiełb wypracował sobie zaufanie kibiców, a jego przywiązanie do tych barw jest niesamowite. Nie tylko on, ale również cała drużyna przeżywała brak Młyna. W ich żyłach płynie żółto-czerwona krew.
Koroniarze: Twoje najlepsze wspomnienie związane z Koroną?
Katarzyna Szmania: Aktualnie to będzie chyba zwycięstwo w konkursie Ekstrafanki Korony. Jeśli chodzisz na mecze od małego dziecka, jeśli naprawdę interesujesz się piłką nożną, to osiągnięcie czegoś takiego jest spełnieniem małego marzenia.
Koroniarze: Co najbardziej podoba ci się w Kielcach jako miejscu do życia?
Katarzyna Szmania: Małe miasto, duża przestrzeń. Bardzo dużo miejsc, gdzie można iść na spacer, obiad bądź wypad ze znajomymi. Kielce to przede wszystkim miasto sportu: Korona, Vive, Effector oraz wiele młodych drużyn z różnych dyscyplin sportowych.
Koroniarze: Zabawa w typera. Na którym miejscu Korona Kielce skończy obecny sezon?
Katarzyna Szmania: Jakie miejsce sobie wypracują, takie zajmą. A wiem, że pracują ciężko, więc zasługują przynajmniej na 5 miejsce.
Koroniarze: Kilka słów od ekstraklasowej Ekstrafanki zachęcających do kibicowania na Kolporter Arenie?
Katarzyna Szmania: Hmm. Ciężko w skrócie zachęcić do kibicowania. Zapraszam na najbliższy mecz Korony z Jagiellonią Białystok, na małe derby. Warto spróbować, ponieważ czas spędzony na Kolporter Arenie nigdy nie będzie czasem straconym. Ja jako małolata poszłam na mecz Korony i do tej pory jestem wierną fanką, nie wyobrażam sobie, by mogło się to zmienić. Korona zasługuje na bardzo wysoką frekwencję na każdym meczu, nieważne czy po przegranej, czy po zwycięstwie. My - kibice możemy pomóc Koroniarzom osiągnąć wyznaczony cel poprzez doping nie 12-stu, lecz 15-stu tysięcy żółto-czerwonych serc.
Koroniarze: Dziękujemy za zaufanie i poświęcony czas.
Aneta Grabowska
Niepoprawna optymistka, wierzy, gdy inni już przestali. Humanistka - to wiele o niej mówi. Nierzeczowa, nieobiektywna, zakochana w Koronie miłością romantyczną. Łukasz Sierpina znajduje się na podium jej ulubionych piłkarzy – między Gerrardem i Owenem.