Marzenie? Mistrzostwo dla Korony i własne miejsce na Kolporter Arenie na starość… Polonia kibicuje!
- Napisała Aneta Grabowska
- Dział: Wywiady
- Czytany 3696 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Złota rada byłej niebawem Pierwszej Damy RP okazała się nie taka znów odkrywcza, jeśli wziąć pod uwagę, że już lata temu nasz kraj opuściło wielu młodych ludzi. Emigracja to szansa? Częściej konieczność, ale nie jest to miejsce na rozstrzyganie tej kwestii. Poza granicami kraju spotkać możemy cały przekrój naszych rodaków i ich postaw – jeden, wróciwszy do Polski, będzie już Stanleyem, a nie Stanisławem, inny zastanowi się, jak to brzmiało po polsku, w końcu spędził zagranicą już three months.
Na szczęście są i tacy, którzy na obczyźnie nie tylko nie zapominają o tym, skąd pochodzą, ale także kultywują tradycje wyniesione z domu rodzinnego. Dziś pokażemy, że lokalnego patriotyzmu nie zabiją kilometry, że ukochana drużyna warta jest wielu poświęceń, ale po kolei…
Kasper Czarnocki, jeden z nas – Koroniarzy – jak wielu zaczynał swoją przygodę z Koroną jeszcze za gówniarza, jeszcze przy Szczepaniaka. Wciągnął go kumpel, potem zaczęły się wyjazdy, w końcu doszło do tego, że „szef sprawdzał terminarz Korony i wiedział, kiedy mnie w pracy nie będzie” – słyszymy od Kaspra. Życie nie może się jednak kręcić wyłącznie wokół piłki - najpierw wyjechał stadionowy kompan, później przyszła pora na Kaspra, który od prawie 10 lat mieszka w Middlesbrough i jest obecnie szczęśliwym mężem i ojcem dwuletniej Kai.
Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że koroniarska pasja Kaspra umarła śmiercią naturalną, co przecież byłoby zrozumiałe – Middlesbrough dzieli od Kielc ponad 2000 km. Wyjazd zagranicę nie był końcem, tak naprawdę był to dopiero początek. Dla kogoś, kto naprawdę Koronę ma w sercu, te kilometry nie są przeszkodą – zapytany o to, jak często przylatuje na mecze, mówi, że „wypada to, co jakieś sześć tygodni. I gdy mam wrażenie, że drużyna mnie potrzebuje”. Mimo, że każdy taki wyjazd to około 1500-2000 zł na osobę… Komentarz jest tu chyba zbędny.
To wszystko nie byłoby możliwe bez wsparcia najbliższych - "gdyby bliscy nie wspierali mojej pasji i nie rozumieli tego, co czuję, to na pewno byłbym już po rozwodzie - dziękuję Kiniu!" – deklaruje Kasper. Nieoceniona jest przy tym także pomoc przyjaciół – „Tomcia” i Kasi, u których zawsze czeka na niego miejsce, gdy już zawita do kraju. No i oczywiście Kaya, oczko w głowie tatusia, którą mogliśmy oglądać ostatnio na filmiku, gdy skandowała „Bandę Świrów” :)
Sam Kasper jest wdzięczny także kibicom i działaczom klubowym, bez których, jak twierdzi, niewiele by zdziałał. Największe marzenie? "Mistrzostwo Polski dla Korony Kielce, Liga Mistrzów w Kielcach i własne miejsce na Kolporter Arenie na starość". Trzeba przyznać, że na to ostatnie sumiennie pracuje.
Część z Was zastanawia się może, czemu ma służyć pokazanie Kaspra szerszemu gronu odbiorców, bo przecież nie samemu opowiedzeniu, ciekawej skądinąd, historii kibica na obczyźnie. Przed nami mecz z Podbeskidziem, ostatni mecz sezonu. Idealnym zakończeniem niech będą słowa naszego dzisiejszego bohatera - "wiem, że nie jestem Herkulesem i sam nic nie zdziałam, ale gdyby każdy kto to czyta, pomyślał tak samo jak ja, frekwencja na kieleckim obiekcie byłaby zdecydowanie większa!".
5 czerwca 2015, 20:30, Kolporter Arena. My tam będziemy, a Ty?

Aneta Grabowska
Niepoprawna optymistka, wierzy, gdy inni już przestali. Humanistka - to wiele o niej mówi. Nierzeczowa, nieobiektywna, zakochana w Koronie miłością romantyczną. Łukasz Sierpina znajduje się na podium jej ulubionych piłkarzy – między Gerrardem i Owenem.