65. minuta, czyli jak zabić mecz
- Napisał Piotr Włodarczyk
- Dział: Felietony
- Czytany 1820 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Powiedziałbym - uwierzcie mi na słowo. Ale po tekście o Gostomskim, nikt mi już nie uwierzy - trudno. Znajdą się tacy, którzy poszukają literówek lub błędów językowych. Tak, wiem, dlatego na wstępie zaznaczę, nie jestem dziennikarzem z portalu "antykorona", ani innym wyedukowanym pisarzem z dziedziny dziennikarstwa. Ba, za swoje marne wypociny jak to uważacie, nie biorę skandalicznie wielkich pieniędzy. Powiem więcej, nic z tego nie mam - ot, rubrykę w portalu, jeśli więc macie swoje przemyślenia, to śmiało możecie dołączyć, nawet mnie zastąpić, a nie tylko bezsensownie hejtować, jak to ma miejsce przy podawaniu składu na jakikolwiek mecz Korony. No, chyba że brak odwagi. Tyle wstępu.
Jak w tytule. Nie mam w zwyczaju oglądania meczów live, nie mam na to czasu, chęci, możliwości. Ale ostatnio udało się trafić mecz PSG - Real. Cudem, fartem, wolny czas postanowiłem zmarnować na hit. Do 65 minuty było cacy, PSG grało jak równy z równym, jak petrodolary z petrodolarami. Aż do wymienionej minuty, kiedy to trener paryżan zdecydował się na zmianę, zszedł Cavani za niego jakiś tam ktoś. W każdym razie nie napastnik. To powoli zabijało PSG i z remisu zrobiło się 1-3. Jak dla mnie ta zmiana zabiła mecz. Coś jak w meczu w Krakowie z kimś tam. Po cichu liczyłem, że w ostatniej zmianie wejdzie jakiś skrzydłowy pokroju Jukić bądź Janjic, a zejdzie Diaw, czyli jeden niepewny z żółtą kartką, na którego będą polować gracze z Krakowa. Niestety. Diaw został i szczerze, gdyby VAR był obecny, to nasz zawodnik przy pierwszej okazji wyleciałby z boiska. Owszem, wybił piłkę, ale wyprostowaną nogą wpadł w zawodnika drużyny, której nazwy nie pamiętam. Oszczędzono go na kilka minut, wejście bokiem jeszcze odpuszczono, ale ostatniej akcji sędzia Lasyk już nie podarował. Co by to zmieniło? Chyba nic. W drugiej połowie Korona była nastawiona na antyAtak. Wyłącznie obrona Częstochowy. Czyli albo się uda, albo nie. W każdym razie ja, jak i na przykład mój ojciec byliśmy podobnego zdania - na drugą połowę wyszliśmy się bronić. Jeśli za napastnika wchodzi pomocnik, za defensywnego pomocnika obrońca, a w ostatniej zmianie za pomocnika obrońca, to słowa trenera nic nie zmienią. Broniliśmy wyniku i nic poza tym.
Dzięki Wam za remis na tym trudnym do nazwania terenie, za walkę, za punkt, dla Alomerovicia za drugi obroniony karny w kilka dni. Jest dobrze. Ale. Trenerze Lettieri, nie rób zmian w 65 minucie. Nie prowokuj mnie do pisania tekstu. Tak pół żartem pół serio.
Piotr Włodarczyk
Tematy okołoboiskowe związane z kielecką piłką to jego specjalność. Pokładów inteligentnego sarkazmu może pozazdrościć mu niejeden komik.