OPTYKA SCYZORYKA #14: Szansa na Europę utonęła w Wiśle
- Napisał Jakub Zaczkiewicz
- Dział: Optyka Scyzoryka
- Czytany 1887 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
W niedzielnym meczu Korony Kielce z Wisłą Kraków gospodarze przegrali z kretesem z 0:3 i załatwili tym samym dwie rzeczy jednocześnie.
Po pierwsze pogrzebali tym samym już zupełnie szansę na grę w europejskich pucharach (choć trzeba przyznać, iż były one i tak dość iluzoryczne) oraz pozwolili na to, by krakowska Wisła przerwała fatalną serię porażek w meczach z Koroną.
W tym spotkaniu oglądaliśmy popis umiejętności piłkarskich Carlitosa oraz pokaz beznadziejności kieleckiej obrony. Jak inaczej bowiem nazwać fakt, iż nasi przeciwnicy wchodzili w pole karne Koroniarzy jak w masło, co rusz będąc ogrywanym przez wiślackich graczy. Wisienką na torcie było podanie na własnej połowie boiska Ákosa Kecskésa do Carlitosa, po którym Hiszpan stanął oko w oko z golkiperem Korony i bezlitośnie dobił naszą drużynę, zdobywając trzecią bramkę. Takie zagrania należy posyłać z chirurgiczną wręcz precyzją, bo inaczej kończy się tak, jak w tym przypadku. Szkoda, że Węgier zapomniał o tym w 70 minucie.
Jasne. Można powiedzieć, że ten błąd, po którym straciliśmy trzeciego gola, zbyt wiele nas nie kosztował w kontekście końcowego rezultatu (bo kto wierzył w odrobienie 2 goli przy takiej grze?), lecz nasuwa się pytanie, co będzie, gdy taki „kwiatek” pojawi się w jakimś ważnym meczu i będzie to nie trzecia, lecz pierwsza bramka zdobyta przez przeciwników?
Jeszcze kilka słów o Carlitosie. Trzeba oddać temu chłopakowi, że grać w piłkę potrafi. Przy pierwszym golu z przyjemnością patrzyło się, jak trzyma piłkę przy nodze i nie daje jej sobie w żaden sposób odebrać. Ot, po prostu, gdy dostał futbolówkę gdzieś w okolicy 30 metra, tak oddał ją dopiero wtedy, gdy ta wpadła do siatki. Kolejny przykład to świetna próba lobu, jakiej podjął się tuż przed zejściem z boiska. Majstersztyk!
Pomimo, iż nie gra on w Kielcach, to osobiście chciałbym, aby jednak w polskiej ekstraklasie pozostał, bo wprowadza sporo kolorytu do naszej krajowej „Ligi Mistrzów”.
Na dziś zatem można śmiało powiedzieć, że sezon dla nas się już właściwie skończył. Kto będzie z tego powodu zadowolony? Na pewno trener Lettieri, bo teraz będzie mógł do woli rotować składem i prowadzić tak lubiane przez niego eksperymenty. Być może niektórzy piłkarze bo już nie będzie trzeba się aż tak mocno starać i tak szybko biegać. Kibice? No raczej nie, bo wszyscy liczyliśmy na coś więcej niż pierwsza ósemka.
Ostateczna weryfikacja trenera Lettieriego zbliża się wielkimi krokami. Jeśli ogarnie ten kryzys i sprawi, że drużyna znów zacznie punktować i będzie cieszyć oko swoją grą (nawet kosztem wymiany niektórych zawodników), wówczas wszyscy będą musieli uznać, że jego warsztat trenerski pewną jakość posiada i warto było mu zaufać. Gdyby tak się jednak nie stało, to wszyscy ludzie związani z klubem będą mieli dość spory problem.
Na koniec więc zakończę małym apelem. Panie trenerze - nabraliśmy apetytu na tą dobrą Koronę będącą „w gazie”, która sprawiała, że wreszcie to rywale nas się obawiali a nie na odwrót.
Proszę nam tego nie zabierać…
Jakub Zaczkiewicz
Choć to scyzoryk z importu, to w Kielcach czuje się jak u siebie w domu. Wielki entuzjasta najsilniejszej ligi piłkarskiej na świecie, czyli polskiej Ekstraklasy. Autor cyklu „Optyka scyzoryka”.