OPTYKA SCYZORYKA #12: O jeden remis od wielkiego finału na Narodowym
- Napisał Jakub Zaczkiewicz
- Dział: Optyka Scyzoryka
- Czytany 1683 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
W środę na Kolporter Arenie rozegrano mecz w ramach półfinału Pucharu Polski. Korona Kielce zwyciężyła 2:1 z Arką Gdynia i teoretycznie jest bliższa awansu. Niestety tylko teoretycznie…
Wszyscy spodziewali się, że będzie to mecz walki. Zarówno zawodnicy Korony, jak i Arki zapowiadali walkę do samego końca. Dla obu ekip bowiem udział w finale byłby wielkim osiągnięciem. Korona dzięki finałowi mogłaby doskonale podsumować dobry sezon (bo za taki trzeba uznać grę w pierwszej ósemce i pewne już utrzymanie), Arka natomiast mogłaby w ten sposób sezon sobie nieco osłodzić. Każda z drużyn miała zatem w środowy wieczór o co grać.
W pierwszych minutach widać było, że stawka tego spotkania chyba nieco sparaliżowała obie drużyny, choć tu trzeba oddać, że Arka stworzyła sobie kilka dogodnych sytuacji w początkowej fazie meczu. Jednak to koroniarze pierwsi objęli prowadzenie. W 13 minucie Nika Kaczarawa dobił strzał Kosakiewicza i było 1:0. Od tej pory Korona już tylko czekała na dogodną sytuację, a ta nadarzyła się w 70 minucie. Po uderzeniu Jacka Kiełba piłka odbiła się od pleców Kaczarawy i mieliśmy drugiego gola w tym meczu.
Na tym momencie chciałbym się trochę zatrzymać. Jest 70 minuta i mamy 2:0. Wynik doskonały, wymarzony wręcz w kontekście rewanżu.
W mojej ocenie ten mecz był trochę odbiciem jednej z największych wad, jakie posiadają ekipy z Ekstraklasy. Gdy rywal jest już „napoczęty” i trzeba strzelić jeszcze jedną bramkę, to nasi ekstraklasowicze często nie wykorzystują tej szansy. Tak niestety było też tym razem, choć okazji nie brakowało.
Czy można być zadowolonym po tym spotkaniu? Z jednej strony tak, z drugiej - nie.
Pewnie, gdyby ktoś nam zaproponował przed meczem takie rozstrzygnięcie, wzięlibyśmy je w ciemno, jednak patrząc na jego przebieg, możemy czuć się zawiedzeni. Po tym 2:0 było naprawdę blisko. Widać było, iż arkowcy od tej drugiej bramki z każdą kolejną minutą przestawali wierzyć w korzystny rezultat. Nie wykorzystaliśmy tej szansy i za to należy się bura dla piłkarzy Gino Lettieriego. No i jeszcze ten błąd, po którym straciliśmy gola…
Doskonale opisał go na konferencji prasowej nasz trener „Takich goli nie traci się nawet w niemieckiej okręgówce”. To zdanie mówi wszystko na ten temat. Swoją drogą konferencja prasowa po tym meczu z udziałem niemieckiego szkoleniowca była chyba jedną z najkrótszych w historii. Widać było mocne zdenerwowanie u Lettieriego i chęć, by jak najszybciej konferencję skończyć i wrócić do drużyny. Możemy się tylko domyślać, co niemiecki trener powiedział do swoich piłkarzy, lecz stawiam dolary przeciwko orzechom, że nie były to miłe słowa.
Patrząc jednak z drugiej strony, wciąż jest ta jedna bramka przewagi. Daje nam to sporo wbrew pozorom, gdyż w Gdyni wystarczy tylko zremisować. Czy Korona jest w stanie wyciągnąć na stadionie Arki remis i cieszyć się z awansu? Wątpliwości raczej nie mamy, że jak najbardziej!
Poza tym patrząc tak z typowo kibicowskiego punktu widzenia. Dzięki tej bramce rywali - w Gdyni będziemy świadkami wielkich emocji, co przy stanie 2:0 już takie oczywiste by nie było.
A co o tym meczu powiedział trener Ojrzyński? Przede wszystkim widać było, że ta jedna zdobyta bramka na wyjeździe mocno go cieszy i chyba trochę liczy na to, że będzie ona decydująca o awansie do finału. Czy tak będzie? Przekonamy się już za dwa tygodnie. My liczymy na wygraną lub remis… zwycięski remis.
A jakie są Wasze odczucia po tym meczu i jak widzicie nasze szanse na finał? Podzielcie się nimi!
Jakub Zaczkiewicz
Choć to scyzoryk z importu, to w Kielcach czuje się jak u siebie w domu. Wielki entuzjasta najsilniejszej ligi piłkarskiej na świecie, czyli polskiej Ekstraklasy. Autor cyklu „Optyka scyzoryka”.