Optyka Scyzoryka #7: Rachunki ze Śląskiem Wrocław wyrównane!
- Napisał Jakub Zaczkiewicz
- Dział: Optyka Scyzoryka
- Czytany 1627 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Piątek 31 marca godzina 18:00. Właśnie rozpoczyna się mecz na stadionie we Wrocławiu pomiędzy Śląskiem Wrocław a Koroną Kielce. Spotkanie zakończy się wynikiem 3:0 dla Śląska zaś koroniarzom pozostanie przełknąć gorzki smak porażki. Wówczas była to już siódma wyjazdowa porażka „złocisto-krwistych”. Trzeba przyznać, że ekipa z Wrocławia w tamtym meczu zdominowała Koronę i zasłużenie zwyciężyła. Wspominam o tym dlatego, że pamiętając o tamtej porażce, jeszcze bardziej można docenić to, co zobaczyliśmy w piątkowy wieczór na Kolporter Arenie. Tak przekonujące zwycięstwo, jakie odniosła Korona nad Śląskiem w meczu 15 kolejki ekstraklasy to dowód, że nasz zespół podąża w na prawdę ciekawym kierunku.
Koroniarzy można pochwalić za wiele elementów. Niewątpliwie mocno rzucały się w oczy podania, które co rusz posyłane były za linie obrony przeciwnika. W zasadzie już po kilku minutach można było odnieść wrażenie, że przy tak świetnie posyłanych prostopadłych piłkach któraś w końcu znajdzie właściwą drogę i w konsekwencji gospodarze stworzą sobie sytuację bramkową. Oczywiście jak to w futbolu bywa nie wszystkie podania trafiały do adresatów jednak absolutny szacunek należy się naszym piłkarzom za niebywałą konsekwencje w działaniu. Nie udało się za pierwszy razem? Za drugim? To nic gramy dalej swoje i któreś podanie w końcu przetnie linie obrony i trafi do kogo trzeba. Brawo!
Kolejna rzecz, którą należy docenić to wyłączenie z gry dwóch ważnych graczy Śląska, czyli Jakuba Koseckiego i Marcina Robaka. Marcin Robak to napastnik, który jest naprawdę groźną bronią Śląska. Być może nie jest to nazwisko, które rzuca na kolana przeciętnego kibica piłki nożnej, jednak 10 bramek, jakie ten zawodnik zdobył w tym sezonie, pokazuje, iż strzelać to on potrafi. Jeśli chodzi o Jakuba Koseckiego, to muszę przyznać, że przed meczem zastanawiałem się jak mocno uprzykrzy życie naszym defensorom. Jasne – Kuba ma wielu przeciwników, którzy uważają go za zawodnika przepłaconego i przereklamowanego, jednak chyba nie ma w Polsce drużyny, która nie obawiałaby się jego szybkości. Na całe szczęście moje obawy jak go powstrzymać podczas tego meczu, okazały się na wyrost. Oczywiście Kuba w swoim stylu cały czas był pod grą, starał się i szarpał, jednak było to niczym bicie głową w mur.
Kolejna rzecz za którą chciałbym Koronę pochwalić to zupełnie „niepolska” gra. Co przez to rozumiem? Otóż w naszej lidze zespoły mają często dziwną przypadłość, która objawia się tym, że w momencie zdobycia bramki na 1:0 cofają się, grają zachowawczo, zaś w głowach kołacze się myśl „Panie sędzio, kończ Pan ten mecz!”. Oczywiście bardzo często taka zachowawcza postawa po prostu się mści. Jakże inaczej zachowała się Korona Kielce. Gospodarze nie tylko nie cofnęli się, ale grali dalej swoje. Wyglądało to, jakby ta zdobyta bramka nie zrobiła dla nich wielkiej różnicy. Przez równe 90 minut realizowali swój plan z którym weszli w mecz.
Jeszcze słówko o konferencji prasowej. Duży szacunek dla trenera Śląska Wrocław – Jana Urbana. Podobało mi się, że umiał wprost stwierdzić, kto w tym meczu był lepszy. Nie szukał wymówek. Po prostu powiedział, że goście byli słabsi i zostali zupełnie zdominowani przez gospodarzy.
Okej, więc co teraz? Po tym meczu jesteśmy na drugim miejscu choć wiadomo, że go nie utrzymamy na zakończenie kolejki, to jednak mimo wszystko taka lokata mocno cieszy oko. Najważniejsze teraz wydaje się to, aby dalej robić swoje. Nie podpalać się i nie dać wejść do głowy myślom typu „jesteśmy najlepsi”, „pozamiatamy tę ligę”. Taka postawa bowiem już nie jedną klasową ekipę zgubiła i wpędziła w kłopoty.
Reasumując. Bilans po tym spotkaniu to wyrównane rachunki ze Śląskiem za marzec, uśmiechnięci kibice wychodzący ze stadionu, którzy nie mogli się nachwalić gry kieleckiej drużyny i apetyt na więcej. Panowie róbcie swoje i jakoś jestem dziwnie spokojny, że ten sezon będziemy wspominać bardzo dobrze.
Jakub Zaczkiewicz
Choć to scyzoryk z importu, to w Kielcach czuje się jak u siebie w domu. Wielki entuzjasta najsilniejszej ligi piłkarskiej na świecie, czyli polskiej Ekstraklasy. Autor cyklu „Optyka scyzoryka”.