Optyka Scyzoryka #2: Piękny koszmar w Kielcach
- Napisał Jakub Zaczkiewicz
- Dział: Optyka Scyzoryka
- Czytany 2100 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Niedzielny mecz pomiędzy Koroną Kielce a Jagiellonią Białystok zapowiadał się bardzo ciekawie. Z jednej strony Jagiellonia – czyli aktualny wicemistrz Polski, która potrzebowała wreszcie przekonującego zwycięstwa, a z drugiej rozpędzona Korona. Powiedzieć, że mecz był interesujący to jednak za mało, ponieważ na Kolporter Arenie mieliśmy wręcz świetną reklamę rodzimej piłki nożnej i dowód na to, dlaczego warto zakupić bilet i przyjść na stadion.
Widowisko rozpoczęło się od odśpiewania hymnu Polski z okazji zbliżającego się Święta Wojska Polskiego. Pięknie i wzruszająco, trzeba tu docenić sposób w jaki nasz klub zorganizował całą akcję. Warto także zauważyć pewien miły szczegół. Trener Gino Lettieri w szaliku z napisem „Polska”. Bardzo pozytywny sygnał, zwłaszcza w kontekście pamiętnej afery z „Polaczkami”, która to przetoczyła się przez ogólnopolskie media.
Po tym patriotycznym wstępie do akcji wzięli się piłkarze. Kibice jeszcze dobrze nie zajęli swoich miejsc, a ekipa z Podlasia prowadziła już 1:0. Po przepychance Romańczuka z Barrym i podaniu od tego pierwszego do siatki trafia Pospisil. W 23 minucie było już 1:1, kiedy to po strzale w słupek Możdżenia piłkę przytomnie dobił Aankour. Niestety w 57 minucie Koroniarze musieli znów gonić wynik, gdyż bramkę zdobyli goście. Barry stracił futbolówkę na rzecz Cernycha, ten dograł do Sheridana i zawodnikowi Jagi pozostało już tylko dostawić nogę. Sześć minut później mieliśmy wyrównanie. Po dośrodkowaniu Kosakiewicza piłkę do siatki głową skierował niezawodny Bartosz Rymaniak. Ostatni gol w meczu padł już w doliczonym czasie gry. Łukasz Sekulski próbuje dośrodkować, jednak robi to w taki sposób, iż piłka odbija się od Kena Kallaste i..wpada do bramki Korony.
Trener Gino Lettieri, oceniając mecz na konferencji prasowej, stwierdził, że to nie Jagiellonia wygrała spotkanie, lecz Koroniarze je przegrali. Jako punkt zwrotny wskazał niewykorzystany na koniec pierwszej połowy przez Nabila Aankoura rzut karny. Taka ocena wydaje się rozsądna, jednak teraz nasuwa się pytanie: czy niemiecki szkoleniowiec będzie potrafił dotrzeć do zawodników w taki sposób, aby Ci nie rozpamiętywali jej zbyt długo, co z pewnością byłoby sporym utrudnieniem w kolejnym meczu, jaki czeka Koronę.
Trzeba jeszcze wspomnieć o debiucie w Koronie Kielce nowego napastnika – Niki Kaczarawy. Niestety Gruzin był zupełnie bezbarwny i chyba wciąż ma poważne braki w komunikacji z kolegami z drużyny. Dobrze radził sobie, gdy trzeba było wygrać pojedynek powietrzny, jednak w pozostałych aspektach zawiódł. Można zatem przypuszczać, iż to Elia Soriano będzie na ten moment pierwszym wyborem do ataku w kieleckiej ekipie. Nika będzie przydatną opcją, jednak chyba na ten moment głównie przy grze długimi podaniami i przy stałych fragmentach.
Podsumowując – na stadionie przy Ściegiennego byliśmy świadkami pięknego koszmaru. Z jednej strony szybka, ciekawa i dynamiczna gra. Typowo polska kopanina w stylu „długa laga do przodu” nie zaistniała u żadnej ze stron, co sprawiło, że spotkanie oglądało się naprawdę świetnie. Koszmarne jest jednak zakończenie i miejmy nadzieję, że Korona szybko się po tym koszmarze otrząśnie. Jest to o tyle istotne, iż w kolejnej kolejce kielczanie zmierzą się na wyjeździe z Piastem Gliwice. Patrząc na formę rywali, zwycięstwo to wręcz obowiązek i jeśli komplet punktów nie przyjedzie do Kielc, wówczas zaczną się pytania w stylu „czy Koronę Kielce dopadł kryzys?”. Dlatego, panowie, przetrawcie tę dzisiejszą porażkę i odbijcie sobie ją z nawiązką w Gliwicach!
Jakub Zaczkiewicz
Choć to scyzoryk z importu, to w Kielcach czuje się jak u siebie w domu. Wielki entuzjasta najsilniejszej ligi piłkarskiej na świecie, czyli polskiej Ekstraklasy. Autor cyklu „Optyka scyzoryka”.