log in

Wywiady

Byłem Koroniarzem: Zbigniew Małkowski

Zbigniew Małkowski - jedna z legend Korony Kielce Zbigniew Małkowski - jedna z legend Korony Kielce
Oceń ten artykuł
(1 głos)

Koroniarze: Rozmawiamy w trudnym okresie, kiedy temat Pana odejścia z Korony jest jeszcze świeży i wciąż budzi wiele emocji. Zwłaszcza tych negatywnych. Rozstania nie chciał ani Pan, ani kibice. Co poszło nie tak na tej ostatniej prostej do podpisania nowego kontraktu?

Zbigniew Małkowski: Trudno powiedzieć, w tej chwili jest to temat zamknięty, znalazłem nowego pracodawcę i nie ma co do tego wracać. Każdy pracodawca ma prawo podpisywać kontrakty z takimi zawodnikami, z jakimi chce. Rozstaliśmy się w normalnej atmosferze, jak ludzie, którzy ze sobą współpracowali 7,5 roku. Nie żywię urazy.

Koroniarze: W jednej z gazet po Pana, jak się okazało, ostatnim meczu w żółto-czerwonych barwach ukazało się zdjęcie, gdzie po końcowym gwizdku ociera Pan łzy. Czy już wtedy zakładał Pan, że to się może tak skończyć?

Zbigniew Małkowski: W trakcie meczu te myśli nie przychodziły, ale po końcowym gwizdku dotarło do mnie, że to mógł być ostatni mecz. Wyszło, jak wyszło. Cieszę się, że to ostatnie spotkanie w barwach Korony było zwycięskie, na zero z tyłu. Moja przygoda z Koroną Kielce zakończyła się więc pozytywnym akcentem.

Koroniarze: Czy jest coś, co chciałby Pan przekazać kibicom Korony?

Zbigniew Małkowski: Na pewno podziękowania za to, że przez te 7,5roku, które spędziłem  Koronie, wspierali mnie, nawet w trakcie moich negocjacji z Koroną byli cały czas za mną. Czułem ich wsparcie i to, że oni chcieli, żebym dalej w Kielcach występował. To są chwile, których się nie zapomina i na pewno będę miał je w pamięci do końca życia. Kibice doceniali mnie za postawę na boisku, a nie za jakieś inne rzeczy poza boiskowe, mogę być więc zadowolony i z całego serca im podziękować.

Koroniarze: Zamierza Pan dalej śledzić losy Korony i jej kibicować?

Zbigniew Małkowski: To trochę retoryczne pytanie. Ponad siedmiu lat w jednym klubie nie da się wymazać z pamięci. Śledzę poczynania także innych klubów, w których grałem. W Koronie spędziłem najwięcej czasu i na pewno o niej nie zapomnę. Na dzień dzisiejszy z Kielcami jestem związany - tutaj mieszkamy, tu dzieci chodzą do szkoły i tak jak powiedziałem, tego okresu nie da się tak po prostu zapomnieć.

Koroniarze: Czyli możemy się Pana spodziewać czasem na meczu?

Zbigniew Małkowski: Na pewno. Jeśli tylko czas pozwoli, to jak najbardziej.

Koroniarze: Po rozstaniu z Koroną był Pan przymierzany m.in. do Zagłębia Sosnowiec i Motoru Lublin. Najnowsze informacje wskazują na to, że zostaje Pan w Ekstraklasie. Ile sezonów, oceniając realnie, chciałby Pan jeszcze spędzić na najwyższym poziomie rozgrywek?

Zbigniew Małkowski: Jako zawodnik chciałbym jak najdłużej - do kiedy będę z tego czerpał przyjemność, ale to zależy także od tego, czy znajdą się pracodawcy. Myślę, że jeszcze około dwa sezony mógłbym grać, ale na razie tak daleko w przyszłość nie wybiegam. Jestem w Zagłębiu Lubin i na dzień dzisiejszy skupiam się na tym, żebyśmy zajęli jak najwyższą lokatę. Jeśli chodzi o Zagłębie Sosnowiec, to przyznaję, że była taka opcja, ale otrzymałem deadline, do którego miałem się określić. Dzień później byłem umówiony na rozmowy kontraktowe z Koroną i to Korona była priorytetem. Z Motorem Lublin coś było na rzeczy, namawiali mnie trenerzy i prezes, ale obecnie poziom trzecioligowy mnie nie interesuje. Doczekałem się jednak oferty z Ekstraklasy, z Zagłębia Lubin.

Koroniarze: Patrząc na Pana postawę na boisku i poza nim, od dawna chętnie widzielibyśmy Pana z opaską kapitana kieleckiego klubu. Odnalazłby się Pan w tej roli?

Zbigniew Małkowski: Na pewno bym się odnalazł, ale świadomie mówiłem kolegom, żeby mnie nie wybierali do Rady Drużyny ani na kapitana. Miałem swoje sprawy z Koroną i nie chciałem, żeby to odbijało się na drużynie. Są chwile, kiedy Rada Drużyny musi iść na spotkanie z prezesem czy radą nadzorczą. Nie chciałem w tym uczestniczyć, żeby moje animozje nie wpływały niekorzystnie na zespół. Tak więc świadomie z tego rezygnowałem, ale to nie oznacza, że w szatni nie miałem nic do powiedzenia.

Koroniarze: Przeżył Pan w Koronie kilku trenerów. Z którym z nich współpracowało się Panu najlepiej?

Zbigniew Małkowski: Mogę powiedzieć, że ze wszystkimi, bo od każdego można się czegoś nauczyć. Teraz, kiedy miałem więcej czasu, zanim nie znalazłem nowego pracodawcy, zastanawiałem się, jakie rzeczy od którego trenera udało mi się wyciągnąć. W kwestii trenerów nie miałem problemów, może dlatego, że u każdego byłem człowiekiem pierwszego wyboru i grałem. Także na żadnego z siedmiu trenerów, których miałem w Koronie, nie powiem złego słowa.

Koroniarze: Grzegorz Szamotulski w swojej książce przedstawia Pana wizerunek zupełnie odmienny od tego, co widzieliśmy przez lata w Kielcach - poświęcenia dla zespołu. Pisał o Pana egoistycznym podejściu do gry i niezdrowej rywalizacji oraz o tym, że potrafił Pan nie podawać ręki konkurentom do bramki. Ile w tym prawdy?

Zbigniew Małkowski: Grzesiek napisał tę książkę, kiedy opuścił Koronę Kielce i dobrze by było, gdyby pisząc swoją biografię powiedział, w jaki sposób on się rozstał z klubem, a nie obwiniał kogoś. Nigdy mi się nie zdarzyło, żebym komuś ręki nie podał, wręcz  przeciwnie - z każdym kolegą, z którym dzieliłem szatnię w Koronie, spokojnie mogłem napić się kawy. Widocznie Grzesiek pisząc tę książkę, miał słabszy dzień i pomylił szatnię albo fakty, bo takie rzeczy nie miały miejsca. Szamotulski te słowa odnosił między innymi do Krzysztofa Pilarza, z którym mamy całkiem inne wspomnienia. Kiedy graliśmy przeciwko sobie, Krzysiu [Pilarz] podszedł do mnie i rozmawialiśmy o tym, że w Ekstraklasie bronią coraz bardziej doświadczeni bramkarze, a nie ci młodsi. To chyba po prostu był słabszy dzień Szamotulskiego.

Koroniarze: Który mecz w barwach Korony najbardziej utkwił Panu w pamięci i dlaczego?

Zbigniew Małkowski: Na pewno mecze z Wisłą Kraków, zwycięstwo z Legią Warszawa przy Łazienkowskiej, zresztą wszystkie zwycięstwa z Legią, także wygrana z Lechem na własnym stadionie - tych meczów było wiele, ale z racji wielkości wymienionych drużyn, spotkania z nimi najbardziej zapadły w pamięć.

Koroniarze: Jakie było Pana najlepsze wspomnienie związane z Koroną?

Zbigniew Małkowski: Zwycięstwo z Wisłą 1:0 na Suchych Stawach i to z Legią przy Łazienkowskiej.

Koroniarze: Co najbardziej podoba się Panu w Kielcach jako miejscu do życia?

Zbigniew Małkowski: Na pewno Kadzielnia oraz to, że Kielce żyją sportem. Sam rejon kielecki jest piękny - z żoną świadomie zamieniliśmy mazurskie jeziora na Góry Świętokrzyskie. Ten klimat i krajobraz nam odpowiadają.

Koroniarze: Kto według Pana powinien być obecnie pierwszym kandydatem do bramki w Koronie Kielce?

Zbigniew Małkowski: Nie odpowiem, bo to jest pytanie do trenerów. Co prawda uprawnienia trenerskie mam, ale jestem jeszcze czynnym zawodnikiem i w tym temacie się nie wypowiem.

Koroniarze: Zabawa w typera. Proszę dokończyć zdanie: Według mnie Korona Kielce skończy obecny sezon na miejscu...

Zbigniew Małkowski: Sezon zasadniczy w pierwszej ósemce, na to liczę. I mam nadzieję, że jeszcze zagramy ze sobą i że będzie to miało miejsce właśnie w górnej części tabeli.

Koroniarze: Kilka słów od Zbigniewa Małkowskiego zachęcających Kielczan do kibicowania na Kolporter Arenie?

Zbigniew Małkowski: Wszystkich kibiców Korony Kielce zachęcam do przybywania na mecze Korony i wsparcie ich swoim dopingiem, bo zespół i trener tego potrzebują. Wszyscy mamy tego świadomość, że jeśli wrócicie na stadion i będziecie dwunastym zawodnikiem, to wyniki będą lepsze i będzie fajniej oglądało się mecze.

Koroniarze: Kto sięgnie po mistrzostwo w obecnym sezonie?

Zbigniew Małkowski: Wydaje mi się, że Lechia lub Lech, ale to kandydaci na dzień dzisiejszy.

Koroniarze: Serdecznie dziękujemy za zaufanie i poświęcony czas.

Ostatnio zmienianywtorek, 07 marzec 2017 19:22

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Zawodnicy

Log in or create an account