Byłem Koroniarzem: Grzegorz Piechna
- Napisał Koroniarze.pl
- Dział: Wywiady
- Czytany 2497 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Koroniarze: Piłkę od początku traktował Pan na serio, czy raczej na początku była to tylko rozrywka? Pamiętam nawet historię, gdzie bodajże w Woy-u Bukowiec pozwolono Panu jechać na wesele po pierwszej połowie, jeśli strzeli Pan dwa gole. Efekt był taki, że w drugich 45 minutach już nie widzieliśmy Grzegorza Piechny na boisku.
Grzegorz Piechna: Tak, taka sytuacja miała miejsce. Na początku to była rozrywka, dopiero później zaczęło mnie to tak bardziej wciągać. Nigdy nie myślałem, że zajdę tak wysoko.
Koroniarze: W 2006 roku zdobył Pan tytuł Króla Strzelców polskiej ekstraklasy, w międzyczasie rozwożąc węgiel w firmie Pańskiej teściowej. Przyzna Pan, że to był troszkę nietypowy obraz najlepszego piłkarza w lidze.
Grzegorz Piechna: Takie jest życie, a że ja żadnej pracy się nie boję, to jak była chwila wolnego, to się wsiadało w samochód i rozwoziło węgiel.
Koroniarze: W 2004 roku trafił Pan do drugoligowej Korony Kielce, gdzie okazało się, że nie zagubił instynktu strzeleckiego. Czy rzeczywiście było tak, że im wyższa liga tym trudniej było trafiać do bramki?
Grzegorz Piechna: Powiem szczerze, że najgorzej wspominam okres gry w trzeciej lidze, bo gra się tam bardziej siłowo. Mi to nawet odpowiadało, ale ogólnie najgorzej grało mi się akurat na tym poziomie.
Koroniarze: W najwyższej klasie rozgrywek zadebiutował Pan w roku 2005, w wieku 29 lat, dość późno jak na piłkarza. Zastanawia się Pan czasem, jak potoczyłaby się Pańska kariera, gdyby trafił Pan do ówczesnej pierwszej ligi wcześniej?
Grzegorz Piechna: Myślę, że na pewno potoczyłaby się inaczej. Ale wyszło tak, że w wieku 29 lat zadebiutowałem w ekstraklasie, a w wieku 27 podpisałem pierwszy profesjonalny kontrakt.
Koroniarze: Patrząc z perspektywy czasu na swoją karierę, czy jest coś, czego Pan żałuje, coś, co dziś zrobiłby Pan inaczej?
Grzegorz Piechna: Gdybym mógł cofnąć czas, to na pewno bym to inaczej rozegrał. Dobrze, że miałem swoje pięć minut i tak to się potoczyło, że coś jednak w piłce osiągnąłem. Chciałbym jednak, żeby ktoś mnie wcześniej zauważył.
Koroniarze: A epizod moskiewski to był dobry wybór?
Grzegorz Piechna: Myślę, że tak. W lidze polskiej osiągnąłem wszystko - zostałem królem strzelców na każdym poziomie rozgrywek. Miałem już 30 lat i myślę, że to był dobry czas, żeby wyjechać.
Koroniarze: Na Mistrzostwach Świata w roku 2006 chętnie widzieliby Pana nie tylko kielczanie, ale spora część piłkarskiej Polski. Niestety nie pokryło się to z wizją trenera Janasa. Czy spodziewał się Pan wtedy powołania do reprezentacji?
Grzegorz Piechna: Pocichutku tak, ale trener Janas miał inną wizję i innych napastników. Zdobyłem króla strzelców, ale trener Janas mimo wszystko mnie nie zabrał.
Koroniarze: Czego mu w Kielcach nie zapomnimy.
Grzegorz Piechna: Ja też (śmiech).
Koroniarze: Po sezonie gry w Kielcach awansowaliście do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jaka wtedy panowała atmosfera w szatni? Czy da się jakoś porównać tę Koronę sprzed 11 lat z tą obecną?
Grzegorz Piechna: Myślę, że nie. U nas była zasada "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego", nie było sytuacji, że ktoś się wyłamał, ktoś nie zrobił czegoś, co wszyscy. Myślę, że było inaczej, choć nie wiem do końca, jak tam jest teraz. Ale wygląda na to, że nie ma i atmosfery, i wyników.
Koroniarze: Jakie jest Pana najlepsze wspomnienie związane z Koroną?
Grzegorz Piechna: Król strzelców drugiej ligi, ekstraklasy i awans do niej. Było "zarypiście" - na rynku odkryty autobus i tak dalej, a dla mnie wyglądało to super. No i kibice, bo w tej chwili na stadionie Korony można strzelać z procy i może się kogoś utrafi. W naszych czasach na mecze przychodziło bardzo dużo ludzi, teraz około 5-6 tysięcy. Taki stadion, ale nie ma wyników i nie ma kibiców.
Koroniarze: Jaki jest Pana obecny stosunek do klubu - śledzi Pan na bieżąco wydarzenia związane z Koroną, ogląda mecze czy jest to raczej sporadyczne?
Grzegorz Piechna: Śledzę i boli mnie bardzo miejsce Korony w tabeli. Nie ma kibiców, nie ma wyników i to jest najgorsze. Mam też zastrzeżenia do gry zespołu - nie ma w tym ani ładu, ani składu, a i zaangażowania brak.
Koroniarze: Ma Pan swojego kandydata, którego widziałby Pan w roli nowego trenera Korony?
Grzegorz Piechna: Z chęcią wskazałbym trenera Wdowczyka, ale jest to niemożliwe, bo trenuje już Wisłę. I tak głos decydujący będą mieli działacze. Osobiście ciężko mi stwierdzić, kto by poukładał te klocki.
Koroniarze: A co myśli Pan o pojawiającej się w mediach kandydaturze Leszka Ojrzyńskiego?
Grzegorz Piechna: Myślę, że posadę trenera powinien teraz objąć ktoś inny. Tu trzeba silnej ręki, która poukłada zespół, bo nie wygląda to dobrze.
Koroniarze: Zabawa w typera. Proszę dokończyć zdanie: Według mnie Korona Kielce skończy obecny sezon na miejscu...
Grzegorz Piechna: Nie daj Boże na spadkowym, oby nad kreską.
Koroniarze: Czy możemy liczyć na kilka słów od piłkarza 40-lecia klubu, które zachęcą kielczan do kibicowania na stadionie?
Grzegorz Piechna: Serdecznie zapraszam wszystkich kibiców na stadion na następny mecz Korony z Legią. Ja pewnie też tam będę.
Koroniarze: Dziękujemy za okazane zaufanie i poświęcony czas.
* Pytania: Piotr Grabski, Aneta Grabowska, Alek Szczykutowicz, Andrzej Stefaniec.
** Podziękowania dla Mateusza Kępińskiego za udostępnienie zdjęcia do publikacji.