log in

Wpisy

Ocena kibica: Śląsk Wrocław - Korona Kielce

Wyjazdowe fatum nie opuszcza Koroniarzy. Kolejny mecz, który pokazuje, że w spotkaniach na obcym terenie drużyna z Kielc zupełnie sobie nie radzi. Problem musi leżeć gdzieś głębiej, w psychice piłkarzy, którzy na Arenie Kielc kasują rywala za rywalem, a na wyjeździe stają się chłopcami do bicia. Nie można przecież „od tak” zapomnieć, jak gra się w piłkę. Po efektownej wygranej 3:0 nad Cracovią, jedziemy do Wrocławia i dostajemy w przysłowiową „czapę”. Można się zastanawiać, co by było gdyby Iljan Micanski w 5 minucie meczu wykorzystał kapitalną sytuację, a sędzia Gil nie podyktował „karnego z kapelusza”.  Jednak mimo wszystko to Śląsk kontrolował przebieg spotkania i wykazał się większą kulturą gry. Koroniarze bili głową w mur. Akcje były szarpane, wolne i nieprzemyślane. Zabrakło konkretnych argumentów. Wynik mówi sam za siebie. Walka o pierwszą ósemkę będzie trwała do ostatniej kolejki rundy zasadniczej.

Milan Borjan 7 – mimo 3 puszczonych goli, kapitalny występ. Gdyby nie on, Korona straciłaby dużo więcej bramek. Przy lepszej grze defensywy zapewne zachowałby czyste konto.  

Mateusz Możdżeń 3 – wystąpił na prawej obronie w miejsce zawieszonego za żółte kartki Rymaniaka. Wałczył, ale widać było, że nie jest to jego nominalna pozycja.

Radek Dejmek 3 – w pierwszej połowie uratował zespół wybijając futbolówkę z linii bramkowej, natomiast w drugiej skierował ją do własnej bramki.

Bartosz Kwiecień 3 –  podobnie jak cała kielecka defensywa, nie pokazał nic specjalnego.

Rafał Grzelak 2 – nie radził sobie z szybkimi skrzydłowymi Śląska. Najwięcej problemów sprawiał mu Hiszpan - Roman. Sprokurował drugi rzut karny. W następnym meczu pauzuje. Odpoczynek dobrze mu zrobi.

Jakub Żubrowski 3 – najlepszy zawodnik meczu z Cracovią nie może uznać spotkania na Śląsku za udane. Środek pola w Koronie praktycznie nie funkcjonował.

Vanja Marković 2 – nie potrafił znaleźć nici porozumienia z Żubrowskim, przez co wrocławianie mieli więcej swobody w środkowej strefie boiska.

Miguel Palanca 3 – ani razu nie zagroził bramce Pawełka. W 60 minucie zmieniony przez Aankoura.

Dani Abalo 3 – starał się napędzać ofensywne akcje Korony, ale na niewiele się to zdało.

Jacek Kiełb 3 – niedokładne dośrodkowania, niecelne strzały i nieudane dryblingi.   

Iljan Micanski 2 – na początku spotkania dostał fantastyczne podanie od Palanki, minął Pawełka, ale uderzył na tyle słabo, że całą sytuację zdołał uratować Celeban. Reszta meczu w jego wykonaniu fatalna. Niewidoczny, nie wychodził na pozycję.  Kompletnie zawiódł.

Nabil Aankour 4 – nie udało mu się w pojedynkę odwrócić losów meczu, a koledzy nie bardzo kwapili się do pomocy.

Maciej Górski 2 – wszedł za Miciańskiego, ale nie zmieniło to zupełnie nic. Przegrywał pojedynki z obrońcami Śląska i nie potrafił utrzymać się przy piłce. Wyglądał jak junior.

Jakub Kotarzewski 3 – kiedy wszedł na boisko, Koroniarze byli już zrezygnowani. Młody zawodnik nie potrafił natchnąć partnerów do lepszej gry.  

Kolektyw wygrywa, kolektyw też przegrywa - bez punktów we Wrocławiu

Przegraliśmy kolejny mecz wyjazdowy. Tym razem trzeba to powiedzieć - niestety byliśmy zespołem słabszym. Śląsk zdecydowanie zbyt często gościł w naszym polu karnym i tylko dzięki interwencjom Milana Borjana nie skończyło się to kolejnym pogromem. Swoją drogą, gość ma pecha ze statystykami - mimo naprawdę dobrych spotkań tylko raz, w meczu z Cracovią, udało mu się zachować czyste konto. I nie można go bynajmniej za to winić. To, co dzieje się z naszą obroną po stracie gola, często wyklucza możliwość zagrania na zero z tyłu.

Trudno pisać po przegranym meczu. Mieć pretensje? Tylko do kogo? Do Radka Dejmka za bramkę samobójczą? Pamiętajmy, że w pierwszej połowie wybił piłkę z linii. Do Rafała Grzelaka? Może nie był to mecz jego życia, ale pamiętając, ile ten gość zostawia siebie na murawie za każdym razem, jak ofiarnie potrafi grać, ciężko powiedzieć złe słowo. Wygrywa drużyna i drużyna przegrywa. Pamiętajmy o tym. Tak w Koronie było, jest i miejmy nadzieję, że będzie. Ten kolektyw od dawna pozostaje naszą siłą.

Tak naprawdę można sie zastanawiać, jak mecz ułożyłby się bez karnego, którego nie powinno być po rzekomym faulu Kuby Żubrowskiego. Albo gdyby stuprocentową sytuację wykorzystał Micanski. Można mieć też wątpliwości co do karnego przy ręce Grzelaka. Tylko co to zmieni? Trzeba przełknąć tę gorzką pigułkę i z optymizmem patrzeć w przyszłość, choć na świeżo to trudne. Przed nami dwa mecze u siebie, tylko jeden wyjazd. Jeśli zdobędziemy, jak dotychczas, komplet u siebie,  to 41 punktów powinno wystarczyć, by walczyć o coś więcej niż utrzymanie. To jest Korona, tu nie można się poddać. Tego nie robi się w Kielcach. My, z poziomu trybun, też powinniśmy o tym pamiętać.

Przedmeczowo: Śląsk Wrocław – Korona Kielce

Udany rewanż na Cracovii w poprzedzającej przerwę na reprezentację kolejce Lotto Ekstraklasy sprawił piłkarzom i kibicom Korony Kielce wiele radości. Może nie obejrzeliśmy porywającego widowiska, ale za to drużyna trenera Bartoszka zdobyła bezcenne trzy punkty, strzeliła trzy gole i (co nie zdarzyło się od niepamiętnych czasów) zachowała czyste konto. Może nareszcie defensywa Żółto-Czerwonych zacznie grać na wyższym poziomie i nie będzie więcej traciła tylu goli, co dotychczas. Kolejny sprawdzian dla formy kieleckiej ekipy już w najbliższy piątek. Po przełamaniu passy spotkań bez czystego konta pora przerwać złą passę meczy bez wygranej na wyjeździe. Rywal jest trudny, bo czeka nas wyjazd do Wrocławia na boisko Śląska. Początek meczu o godzinie 18:00.

W dotychczasowych starciach obu zespołów przeważają remisy. Korona i Śląsk, na dziewiętnaście spotkań rozegranych między sobą na szczeblu pierwszej Ligii i Ekstraklasy, aż dziewięć razy dzieliły się punktami, wygrywając po pięć spotkań. Patrząc na te statystyki można bez trudu wywnioskować, jak wyrównany mecz nas czeka, bo jedynym co różni obie drużyny jest bilans bramkowy, korzystny dla piątkowych gospodarzy, wynoszący 29:19.

A jednak nas interesują (zupełnie słusznie) statystyki nie historyczne, ale te z obecnego sezonu, które zdają się przemawiać na korzyść Korony Kielce. Żółto-Czerwoni zajmują obecnie ostatnie miejsce w czołowej ósemce, z dorobkiem 35 punktów i stratą zaledwie trzech oczek do piątego w tabeli Zagłębia Lubin, dwóch do szóstej Wisły Kraków i jednego do siódmej Termalici, mając zarazem trzy punkty przewagi nad dziewiątą Pogonią Szczecin, a cztery nad dziesiątą Wisłą Płock. Dzięki takiej sytuacji w tabeli Korona ma duże szanse na awans za plecy ekipy z Lubina, jeśli zdoła pokonać Śląsk. Remis zapewni jej pozostanie w ósemce, jednak jeśli rywale wykorzystają swoją szansę będą mogli uciec lub zbliżyć się punktowo do ekipy z Kielc. Porażka będzie natomiast bolesnym ciosem, bo na trzy kolejki przed końcem może strącić Koronę do dolnej części tabeli. Duma Kielc odniosła do tej pory jedenaście zwycięstw, nadal zaledwie dwa razy remisowała, jednak aż trzynaście razy schodziła z boiska pokonana. Po meczu z Cracovią nieznacznie poprawił się bilans bramkowy Koroniarzy, wynosi obecnie 38:51 na minus.

Śląsk Wrocław pod wodzą Jana Urbana wcale nie zmienił swojego oblicza. Nadal jest drużyną grającą w kratkę, bez błysku, głównie koncentrującą się na kontratakach, zdobywającą i tracącą wiele przypadkowych bramek. Trzynasta lokata w tabeli i dorobek 29 punktów, z siedmioma zwycięstwami, ośmioma remisami i jedenastoma porażkami. Co ciekawe, strzelili w tych rozgrywkach dziesięć goli mniej niż Korona, ale stracili również dziesięć mniej, dzięki czemu mają taki sam ujemny bilans bramkowy jak Żółto-Czerwoni. Ślązacy będą za wszelką cenę chcieli pokonać u siebie Koronę, bo wygrana może dać im awans nawet na dziesiątą lokatę, remis to dla nich niebezpieczny wynik, bo chociaż może pozwolić przeskoczyć dwunasty Ruch Chorzów, to może też sprawić, że ekipę z Wrocławia przeskoczy w tabeli Piast Gliwice, natomiast porażka może strącić Śląsk nawet do strefy spadkowej, na piętnaste miejsce, obecnie zajmowane przez Cracovię.

W piątek bez wątpienia czeka nas niewiarygodnie zacięty mecz. Nie chodzi już nawet o historię starć obu zespołów, ale zwyczajnie o to, że Śląsk i Korona dołożą wszelkich starań o to, żeby wygrać i na pewno jedni i drudzy nie będą przebierać w środkach. Nikomu nie braknie motywacji, na pewno nikt nie będzie odstawiał nogi. To będzie istna wojna. Śląsk ma atut własnego boiska, ale nastroje psuje mu ostatnia porażka u siebie
z Piastem 3:4, z kolei Korona nie potrafi grać na wyjazdach. Śląsk nie strzela zbyt wielu goli, ale Korona lubi tracić dużo bramek, zwłaszcza w meczach wyjazdowych. Śląsk nie wygrał, nie zdobył nawet punktu od trzech spotkań, Korona gra w kratkę, gubiąc punkty zaraz po tym jak je zdobyła. Ale jeśli już mamy spojrzeć na drugą stronę monety, czyli na atuty obu zespołów, to wszystkie, poza boiskiem, ma w ręku Korona. Żółto-Czerwoni są w dobrych humorach, mają więcej do zaprezentowania w ofensywie i czują, że mogą jeszcze zawalczyć o spokojną końcówkę sezonu i pewne utrzymanie. Czują, że wygrana we Wrocławiu bardzo ich do tego przybliży. Jednak nie należy lekceważyć determinacji Śląska, który za wszelką cenę będzie chciał pozostać w Ekstraklasie.

Pomocnik Śląska Wrocław Ryota Morioka to broń, której mimo słabości Śląska nie można lekceważyć. Japończyk jest prawdziwym motorem napędowym wrocławskiej maszyny. Nie tylko potrafi dryblować i celnie podawać, ale też strzelać gole. Ma ich na koncie cztery i jest najskuteczniejszym graczem swojej drużyny. Potrafi w pojedynkę przesądzić o losach spotkania. Kieleccy obrońcy muszą bardzo na niego uważać, żeby nie dopuścić do powtórki z poprzedniego spotkania ze Śląskiem, w którym w Kielcach przegrali 1:2.

W Kielcach przeciwko Cracovii fajnie zagrał Kuba Żubrowski, znowu strzelił Jacek Kiełb, na skrzydle szalał Dani Abalo, ale tak naprawdę cichym bohaterem spotkania był Mateusz Możdżeń. Divide et impera – dziel i rządź, głosi łacińska sentencja i Mateusz najwyraźniej wziął ją sobie do serca. W ostatnim meczu był prawdziwym mózgiem drużyny, podawał dokładnie, walczył na całej długości i szerokości boiska i dał swojej ekipie niezbędny spokój. Tego oczekuje się od środkowego pomocnika. Jeśli Możdżeń zagra tak jak w Kielcach w poprzedniej kolejce, to właśnie on będzie kluczową postacią piątkowego spotkania.

Zasadnicza część sezonu Ekstraklasy nieuchronnie zbliża się ku końcowi. Drużyny to czują i da się zauważyć pewną nerwowość w ich poczynaniach. Jest coraz mniej czasu na to, by poprawić swoją lokatę i dać sobie pewne utrzymanie już w momencie podziału tabeli. W starciu Korony ze Śląskiem zetrą się dwie drużyny, którym bardzo zależy na każdym punkcie i które różnią się tylko nieznacznie. Jednak jeśli już bawić się we wskazywanie faworyta, to mimo wszystko, mimo słabych wyników na wyjazdach w obecnym sezonie, w piątek wszyscy kibice z Kielc będą z uzasadnioną wiarą oczekiwać wygranej Korony.

Niemoc trwa

Na zakończenie 12 kolejki Lotto Ekstraklasy, w poniedziałek 17 października, do Kielc zawitała ekipa z Wrocławia. Przed meczem w obu zespołach panowała nerwowa atmosfera. Koroniarze po 3 porażkach z rzędu chcieli zmazać złe wrażenie i wreszcie zdobyć komplet punktów. Śląsk natomiast od 4 spotkań nie zaznał smaku zwycięstwa, w międzyczasie przegrywając jeszcze mecz rozgrywany w ramach Pucharu Polski z Drutexem Bytovią.

Spotkanie od samego początku było nudne jak „flaki z olejem”. Piłkarze snuli się niechętnie po boisku, jakby zapomnieli, po co się na nim znajdują. Na stadionie nieco ponad 4 tys. widzów, a atmosfera iście grobowa. Konfliktu na linii kibice-zarząd końca nie widać, kabaret związany z poszukiwaniem inwestora trwa w najlepsze, a gra piłkarzy wygląda fatalnie. Zawsze wystawiałem noty w skali od 1 do 10, lecz tym razem będzie nieco inaczej. Od kilku spotkań występy naszej drużyny w zasadzie niczym się od siebie nie różnią. Brak jakiegokolwiek pomysłu i przebłyski pojedynczych piłkarzy to wszystko, czym ostatnio musi zadowolić się kielecki kibic piłki kopanej. Wystawianie ocen nie ma większego sensu, ponieważ o każdym zawodniku musiałbym napisać prawie to samo, co po poprzednich spotkaniach.

 Zaczynając od pozycji bramkarza, na pewno cieszy fakt, że w meczowej osiemnastce ponownie znalazł się Zbigniew Małkowski. Miejmy nadzieję, że doświadczony golkiper doszedł do siebie i w następnym spotkaniu stanie między słupkami. Jego konkurenci: Maciej Gostomski i MichalPesković prezentują się słabo i niepewnie. Były zawodnik Lecha Poznań miewał „przebyłski” i w poniedziałkowym meczu, choć nie miał dużo pracy to i tak popisał się kilkoma paradami. Niestety bramki, które zdobywali gracze Śląska również można zapisać na jego konto. Świadectwem dla Peskovicia są statystki. 16 goli puszczonych w 5 meczach. Najwyższy czas na powrót Zbyszka.

Największą bolączką Korony jest defensywa. Po kontuzji Djibrila Diawa, para stoperów Wierchowcow – Dejmek wygląda dramatycznie i to właśnie dwójka tych zawodników jest w dużej mierze odpowiedzialna za stracone bramki. Za wynik rozlicza się całą drużynę, jednak gaf, które przytrafiają się kolejno Białorusinowi i Czechowi, trudno nie zauważyć.  Przeciwko Śląskowi zagrali bez większych błędów, ale jeśli to ma być sukcesem, to chyba idziemy w złym kierunku. Biorąc pod lupę bocznych obrońców, można zauważyć, że obaj grają bardzo podobnie. Poprawnie w defensywie, włączając się również w akcje ofensywne. Kallaste mógłby to robić częściej, bo w meczu ze Śląskiem udowodnił, że warto (asysta przy golu Abalo).

Patrząc na pomocników, największy postęp widać u Rafała Grzelaka. Pomocnik na murawie zostawia serce, walczy, jest agresywny i zdecydowanie poprawił się w rozegraniu. To od niego rozpoczęła się bramkowa akcja. Zdecydowany spadek formy zanotowali Możdżeń i Palanca. Uchodzący niegdyś za wielki talent, były gracz Podbeskidzia, wygląda jakby nie miał chęci i motywacji. Chodzi po boisku z głową spuszczoną w dół, a jego dobre zagrania można policzyć na palcach jednej ręki. Hiszpan chyba poczuł się zbyt pewnie i za bardzo uwierzył w swoje możliwości. Cały czas drybluje, nie zauważając lepiej ustawionych kolegów. Kiełb, Aankour i Pyłypczuk przeplatają dobre występy z gorszymi. W meczu przeciwko drużynie z dolnego śląska Ukrainiec po podaniu Nabila był bliski zdobycia bramki, natomiast popularny Ryba rozegrał przyzwoitą pierwszą połowę.

O sile ognia, czyli o napastnikach, trudno coś powiedzieć. Dobrze spisujący się na początku sezonu Sekulski ostatnio zmaga się z problemami zdrowotnymi, a Michał Przybyła dostaje niewiele szans na grę.

Wydarzenia wokół klubu na pewno nie pomagają piłkarzom w lepszej grze, ale to osobny temat. Najwyższy czas powrócić na właściwe tory i w poniedziałek wywieźć trzy punkty z Chorzowa.  

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account