log in

Wpisy

Optyka Scyzoryka #5: Korona znów mile widzianym gościem w Poznaniu

Korona Kielce ma ogromny kłopot z wygrywaniem meczów w Poznaniu. Mało tego – jak pokazują statystyki, ma problemy, aby zdobyć tam chociaż gola. Niestety nie inaczej było w meczu 9 kolejki Lotto Ekstraklasy, w którym Korona Kielce przegrała na wyjeździe z Lechem Poznań 1:0. Porażka jest tym boleśniejsza, że wbrew statystykom śmiało można było wywieźć z Poznania chociażby jeden punkt, a i trzy nie byłyby wielką sensacją, patrząc na formę rywali. Ekipa Lecha Poznań nie zagrała zbyt dobrego spotkania. Właściwie uczciwiej byłoby napisać, że rywal zagrał po prostu badziewie. Jedyną bramkę gospodarze zdobyli po fatalnym błędzie golkipera Korony – Zlatana Alomerovica. Niestety to nie pierwszy raz kiedy nasz bramkarz nie spisuje się najlepiej na przedpolu. Już w poprzednich meczach było widoczne, że Zlatan jest mocno elektryczny w tym sektorze i tylko kwestią czasu było, iż jakaś bramka kiedyś z tego padnie. Pechowo padło akurat na mecz w Poznaniu, choć trzeba przyznać, iż przy tak grającej drużynie „Kolejorza” nasz zespół i tak powinien strzelić gospodarzom chociaż jedną bramkę i uratować ten wynik. Los sprawił, że doskonałą okazją ku temu miał Jacek Kiełb. Dodajmy, że był to ciekawy prezent od losu, gdyż faulowanie w sytuacji, w której znalazł się koroniarz było po prostu głupotą. Niestety popularnemu „Rybie” nie udało się wykorzystać rzutu karnego. Uderzył zbyt lekko i zupełnie bez przekonania, co sprawiło, że bramkarz rywali nie miał zbyt trudnego zadania i pewnie wybronił jego strzał.

Co tym razem zawiodło? Trudno powiedzieć, ale na pewno sprawy nie ułatwiły absencje kadrowe – brak Soriano czy też Kaczarawy mocno odbił się na zdolnościach ofensywnych zespołu i niestety było to widoczne. Sam przyznam, mocno wierzę zwłaszcza w Soriano, który z meczu na mecz coraz bardziej się rozkręca. Jeśli ten zawodnik wróci, powinien dać sporo jakości z przodu, czyli tego co jest w tej chwili koroniarzom najbardziej potrzebne.

Jeszcze trzeba wrzucić mały kamyczek do ogródka trenera Lettierego. Panie trenerze – nadszedł już czas, aby skończyć z tłumaczeniami i stawianiem tez po kolejnej porażce, że byliśmy lepsi. Niestety nie byliśmy, a to z prostego powodu. Lepsza drużyna nawet po tak głupio straconej bramce i przy takiej dominacji w drugiej połowie wywiozłaby z Poznania jakieś punkty. Trzeba także uczciwie przyznać, że okazji ku temu nie było zbyt wiele. Większe posiadanie piłki nie zawsze przekłada się na sytuacje bramkowe i o tym Korona przekonała się w piątkowy wieczór. Zatem trenerze, podobno w przerwie reprezentacyjnej pracowaliście nad skutecznością. W takim razie teraz nadszedł czas, aby odświeżyć lekcje z kreowania sytuacji bramkowych.

Przedmeczowo: Lech Poznań – Korona Kielce

Szczęśliwa Kolporter Arena. Korona Kielce w meczu przyjaźni z Sandecją Nowy Sącz zdołała wygrać jeden do zera. Jednak nie sposób nie odnieść wrażenia, że wynik meczu powinien być znacznie bardziej okazały. Obie ekipy zaprzepaściły kilka fantastycznych okazji do zdobycia kolejnych goli. Maciej Górski nie trafił do bramki z metra, a Mateusz Możdżeń zmarnował sytuację ze środka pola karnego. Mimo wzajemnej sympatii obie drużyny nie szczędziły sobie kuksańców, przez co mecz momentami robił się nawet brutalny.  Ogólnie starcie z Sandecją nie przyniosło oczekiwanych emocji. Niemniej trzy punkty wywalczone na własnym terenie w kontekście kolejnego meczu są dla Żółto-Czerwonych bezcenne. Bo w najbliższy piątek w ramach dziewiątej kolejki Lotto Ekstraklasy czeka nas wyjazd do Poznania, na mecz z Kolejorzem. Początek meczu o godzinie 20:30, a transmisje spotkania w telewizji Canal+ Sport i jak zawsze w Radiu Kielce.

Niewielu jest przeciwników, z którymi Koronie gra się tak ciężko jak z zespołem Kolejorza. Na rozegrane dwadzieścia trzy spotkania Lech wygrał aż dwanaście, remis padał osiem razy, a zaledwie trzykrotnie górą była drużyna Żółto-Czerwonych. W tych pojedynkach padło w sumie pięćdziesiąt jeden goli. Aż trzydzieści pięć z nich strzelił Lech Poznań, Korona zdołała zdobyć szesnaście bramek. Ostatnie zwycięstwo Korony Kielce nad Lechem miało miejsce w sezonie 2016/17, kiedy to Żółto-Czerwoni rozbili rywala na własnym terenie aż cztery do jednego. Niestety, dwa kolejne spotkania Korona z Lechem przegrała, a za Lechem przemawia też to, że w Poznaniu piłkarze z Kielc nigdy nie wygrali. Pora przełamać tę czarną serię.

Lech Poznań w ósmej kolejce zaledwie zremisował w Szczecinie z Pogonią, ale mimo to utrzymał pozycję lidera Lotto Ekstraklasy. Ma na koncie piętnaście oczek, tyle samo co drugi Górnik Zabrze, największa rewelacja rozgrywek i trzecie Zagłębie Lubin. Tuż za plecami pierwszej trójki czają się ekipy z Białegostoku (czternaście punktów), a także Wisła Kraków i broniąca tytułu Legia Warszawa (punktów trzynaście). Zrównać się punktami z liderem, może też mający dwanaście oczek Śląsk Wrocław. Dlatego Lech marzy o wygranej na własnym terenie. Byłoby to piąte zwycięstwo Kolejorza w rozgrywkach. Oprócz czterech wygranych poznaniacy mają na koncie jeszcze trzy remisy i jedną porażkę. Lech gra bardzo wyważoną piłkę, czego owocem jest dobry bilans bramkowy: czternaście do czterech na plus. Do utrzymania fotela lidera wystarczy im remis, ale sto procent pewności da im tylko pokonanie ekipy gości.

Wygrana z Sandecją znacznie poprawiła sytuację Korony w tabeli. Ekipa prowadzona przez Gino Lettieriego wskoczyła do czołowej ósemki. Jedenaście punktów w dorobku stanowi dobrą pozycję wyjściową do walki o dalszy awans w górę stawki, bo do czwartej Jagielloni tracimy zaledwie trzy oczka. Z kolei niewiele, bo tylko trzy punkty przewagi ma Korona nad czternastą w tabeli drużyną Wisły z Płocka. Korona do tej pory odniosła w Ekstraklasie trzy zwycięstwa, dwa remisy i trzy porażki. Bilans bramkowy kielczan to dziesięć goli zdobytych, dziesięć strzelonych. Celem na najbliższy mecz to ugrać chociaż punkt na gorącym terenie
w Poznaniu.

Obaj piątkowi przeciwnicy prezentują inny styl gry. Lech Poznań, posiadający atut własnego boiska i szerszą, silniejszą kadrę, lubi prowadzić grę i utrzymywać się przy piłce. Poznaniacy mają piłkarzy bardziej kreatywnych, jak Radek Majewski, którzy lubią być pod grą i wymieniać masy podań. Lech będzie chciał szybko przejąć kontrolę na boisku i zmusić piłkarzy Korony do biegania za piłką. Nie wolno też zlekceważyć stałych fragmentów gry Kolejorza, które wykonywane są w sposób nieszablonowy i groźny dla każdego rywala. A trzeba też nadmienić, że Lech ma naprawdę solidną defensywę, dzięki czemu ciężko jest zdobywać gole napastnikom jego rywali. Korona odpowie na możliwości techniczne gospodarzy swoim zaangażowaniem i walecznością. Kielczanie będą szukać swoich okazji w długich podaniach i szybkich kontratakach. Każdy stały fragment gry na połowie Kolejorza będzie okazją do długich piłek wrzucanych w pole karne gospodarzy w nadziei na błąd defensorów z Poznania. Faworytem spotkania są oczywiście gospodarze. Mają wszelkie atuty piłkarskie by pokonać Koronę i choć serce chce temu zaprzeczyć, to rozum podpowiada, że Lech wygra piątkowy mecz. Przemawia za tym również historia spotkań. Obym się pomylił, ale mój typ to dwa do zera dla ekipy Kolejorza.

Trener Nenad Bjelica ma w swoim składzie kilku naprawdę świetnych piłkarzy, ale centralną postacią jego drużyny jest niezmiennie Radosław Majewski. Doświadczony, ograny w ligach zagranicznych i w reprezentacji Polski. Radek dysponuje świetnym przeglądem pola, bardzo wiele widzi i posiada świetną technikę, która wyróżnia go na tle pozostałych grajków naszej Ekstraklasy. Dodatkowym atutem ofensywnego pomocnika są świetnie egzekwowane stałe fragmenty gry. Jeśli Majewski dostanie zbyt wiele swobody będzie mógł swoimi zagraniami szarpać naszą defensywę, a przecież potrafi też kapitalnie uderzyć. Kluczowa postać Lecha, od której formy zależy, czy wszystko zagra koncertowo, czy też będą zdarzać się zgrzyty.

Naprawdę dobrze jest widzieć w akcji Jacka Kiełba. Jego obecność na boisku pozytywnie działa na kolegów. Ryba jest nie tylko świetnym piłkarzem, który doskonale zna również ekipę Lecha Poznań, ale przede wszystkim jest talizmanem Korony, który zdaje się przyciągać punkty na konto ekipy z Kielc. Ale przede wszystkim Jacek to szybki, niezły technicznie i zabójczo skuteczny skrzydłowy. Jeden z najlepszych w Ekstraklasie, a na pewno najlepszy w historii Korony. Oby w piątek Ryba poprowadził swoich partnerów do sprawienia sensacji i wygranej w Poznaniu.

Niezawodnie przed nami kolejny ciekawy bój o punkty w Lotto Ekstraklasie. I chociaż większość statystyk skazuje Koronę Kielce na porażkę w Poznaniu, to jednak pozostaje nadzieja, że na przekór wszystkiemu ekipa gości sprawi nam miłą niespodziankę i w piątek pokona Lecha niesiona naszym wsparciem i wiarą w to, że Żółto-Czerwoni są w stanie wygrywać z najlepszymi.

Ocena kibica: Lech Poznań - Korona Kielce

Euforia po awansie do grupy mistrzowskiej była ogromna, jednak tylko podsyciła apetyty wszystkich kibiców. Niepoprawni optymiści po cichu liczą na puchary (do tej grupy można zaliczyć również mnie), ale większość kibiców przede wszystkim oczekuje dobrej, skuteczniej gry i godnego dokończenia i tak już udanego sezonu. Pierwszym rywalem po rundzie zasadniczej był bijący się o mistrza Lech. Koronie ze stadionu przy ul. Bułgarskiej nigdy nie udało się wywieźć kompletu punktów. Nadarzyła się kolejna okazja, żeby to zmienić. Kto oglądał mecz, ten wie, że Korona zaprezentowała się bardzo dobrze. Piłkarze Bartoszka przez dłuższy czas utrzymywali się przy piłce, próbowali gry kombinacyjnej i raz za razem stwarzali zagrożenie pod bramką Burića. Niestety zabrakło skuteczności i trochę szczęścia. Mimo naprawdę dobrego meczu po raz kolejny nie udało się podbić Poznania. Przyczynił się do tego również sędzia Marciniak, który w 80 minucie podyktował kontrowersyjny rzut karny dla Lecha. Porażka bolesna, ale cieszy swoboda i radość z gry, którą widać u naszej drużyny. Spotkanie stało naprawdę na wysokim poziomie i myślę, że mogło zaciekawić nawet osoby, które na co dzień stronią od Ekstraklasy.  Korona była lepsza, ale za bycie lepszym punktów nie przyznają.  Już w piątek na Arenie Kielc okazja do rehabilitacji. Rywalem Koroniarzy będzie Jagiellonia.

Milan Borjan 5 – mogłoby się wydawać, że miał dużo okazji, żeby się wykazać. Wbrew pozorom Milan przez większość spotkania był bezrobotny. Dwa gole puszczone po rzutach karnych, przy pierwszej bramce bliski skutecznej interwencji, jednak piłka po jego rękawicy wpadła do siatki.    

Bartosz Rymaniak 4 – po jego faulu sędzia odgwizdał pierwszą jedenastkę dla Lecha.

Radek Dejmek 5 – mimo 3 straconych goli, czeski defensor zaliczył poprawny występ.

Ken Kallaste 6 –  chyba najlepsze spotkanie Estończyka, odkąd trafił do Korony. Przegrał tylko jeden pojedynek w obronie, pełne 90 minut pracował na całej długości boiska, a w 72 minucie zabrakło mu trochę szczęścia do pokonania Jasmina Burića.

Rafał Grzelak 5 – pierwszy występ po trzech meczach przerwy. Brakowało mu trochę rytmu. Na początku drugiej połowy jego soczyste uderzenie o centymetry minęło bramkę Lecha.

Jakub Żubrowski 6 – zaliczył kilka strat, ale jego długie podania palce lizać. Ma zadatki na bardzo dobrego piłkarza.

Mateusz Możdżeń  6 –  gol, wywalczony rzut karny i dobra gra w destrukcji.

Nabil Aankour 6 – mózg drużyny, szkoda, że w kilku akcjach nie dogadał się z partnerami.

Siergiej Pilipczuk 5 – dużo biegał i walczył, ale już w 57 minucie został zmieniony przez Daniego Abalo.

Jacek Kiełb 6 – zdobył gola z rzutu karnego, wiele razy napędzał akcje skrzydłem.   

Miguel Palanca 6 – od kilku spotkań mniej widoczny, jednak w Poznaniu znowu zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Udanie dryblował, a kiedy była potrzeba, dogrywał lepiej ustawionym kolegom.

Dani Abalo 6 – zmienił Pilipczuka i ożywił grę na lewej flance. Defensywa Lecha miała z nim kłopoty.

Marcin Cebula  –  za krótki występ, żeby ocenić.

Przedmeczowo: Lech Poznań - Korona Kielce

I jak tu nie wierzyć w cuda? Korona przegrała na własnym boisku, po kiepskim spotkaniu z Termalicą, ale zrządzeniem losu utrzymała miejsce w górnej połowie tabeli, dzięki wynikom spotkań bezpośrednich rywali. Na stadionie po ostatnim gwizdku byliśmy świadkami dwóch skrajnych emocji wyrażanych w sposób widoczny przez piłkarzy Korony: rozpaczy po porażce, gdy wszyscy czekali na informacje z pozostałych boisk i euforii, gdy okazało się, że jednak zostajemy w czołowej ósemce i nie będziemy w tym sezonie już dłużej martwić się o utrzymanie, ale wręcz przeciwnie, możemy powalczyć nawet o mistrza. Wspaniałe uczucie, tym bardziej, że jeszcze kilkanaście sekund wcześniej byliśmy na dnie piłkarskiego piekła, by za moment wylądować w niebie. Tak tworzy się historia, bo Korona po raz pierwszy zakwalifikowała się do grupy mistrzowskiej. A my wszyscy, jako kibice Korony Kielce mamy powody do dumy, powody, by podziękować naszym bohaterom, a przede wszystkim, żeby jeszcze mocniej ściskać kciuki za trenera Bartoszka i jego podopiecznych.

Tak zakończyła się runda zasadnicza, a rozgrywki Lotto Ekstraklasy weszły w decydującą fazę. Teraz czeka nas jeszcze siedem dodatkowych spotkań, rozgrywanych w poszczególnych ósemkach. Korona Kielce ma w swojej stawce najmocniejsze drużyny: pierwszą po trzydziestu spotkaniach Jagiellonię, drugą Legię, trzeciego Lecha, czwartą Lechię, piątą Wisłę Kraków, szóstą Pogoń i siódmą Termalicę. Zapowiadają się ciężkie starcia. Pierwsze z nich odbędzie się już w najbliższy piątek, a przeciwnikiem Żółto-Czerwonych będzie znowu świetny Lech Poznań. Początek wyjazdowego spotkania o 20:30.

Z niewieloma drużynami gra nam się tak ciężko jak z ekipą Kolejorza. Do tej pory mierzyliśmy się dwadzieścia dwa razy, zaledwie trzykrotnie Korona zdołała taki pojedynek wygrać, osiem razy padł wynik remisowy, aż jedenaście razy zwyciężał Lech Poznań. Miażdżąca przewaga piątkowych gospodarzy ma swoje odzwierciedlenie w bilansie bramkowym spotkań obu zespołów: trzydzieści dwa do czternastu na korzyść Lecha mówi wszystko. A jednak osobiście i tak jako najświeższy obraz tych zmagań widzę ostatnie zwycięstwo Korony w obecnym sezonie na Kolporter Arenie aż 4:1…

Sytuacja drużyny Lecha Poznań po podziale ligowej tabeli i punktów wygląda następująco: trzecie miejsce, dwadzieścia osiem punktów na koncie, dwa oczka straty do lidera z Białegostoku, punkt do wicelidera z Warszawy, punkt przewagi nad czwartą Lechią Gdańsk. Piątej Wisły Kraków póki co nie muszą się obawiać, mając nad nią sześć oczek przewagi. Efektownie wygląda bilans bramkowy zespołu prowadzonego przez Nenada Bjelica: pięćdziesiąt goli zdobytych, dwadzieścia dwa stracone. W obecnym sezonie Lech odniósł szesnaście zwycięstw, siedem razy remisował i przegrywał. W najbliższym meczu gospodarze mierzą tylko i wyłącznie w kolejną wygraną.

Korona rzutem na taśmę znalazła się w górnej połowie tabeli i zajmuje w tej chwili miejsce ósme. Teoretycznie Żółto-Czerwoni są najsłabszą drużyną w stawce, z dorobkiem dwudziestu punktów, jednym mniej niż siódma Termalica i szósta Pogoń, do piątej Wisły tracąc dwa oczka, ale do czwartej Lechii już siedem. Kielczan cieszy tak naprawdę już sam fakt pozostania w Ekstraklasie na kolejny sezon. Nowy właściciel i tegoroczny sukces dają nadzieję na lepsze jutro dla drużyny. Jednak przed ekipą ze świętokrzyskiego jeszcze kolejne trudne mecze, w których musi zaprezentować się z dobrej strony. W trzydziestu minionych kolejkach Korona dwanaście razy wygrywała, trzy razy remisowała, przegrała aż piętnaście razy, czego efektem jest bilans bramkowy trzydzieści dziewięć do pięćdziesięciu pięciu na minus. W górnej połowie tabeli Korona zamierza powalczyć o wyższe miejsce. Podopieczni trenera Bartoszka dobrze wiedzą, że piąte miejsce jest jak najbardziej w ich zasięgu. Jednak w meczu w Poznaniu każdy wynik inny niż porażka już będzie dla Korony sukcesem.

Lech odżył pod wodzą trenera Bjelica. Gra wyważony, oparty na ofensywie i szybkiej wymianie piłek futbol. Poznaniacy mają przed najbliższym meczem wszystkie atuty niezbędne do wygranej. Mają silny, wyrównany skład, potrafią rozpracować każdą defensywę, czy to grając skrzydłami, czy to środkiem pola. Rozgrywają akcje w sposób nieszablonowy, potrafią wykorzystać stałe fragmenty gry i uderzyć z dystansu, mają piłkarzy, którzy w pojedynkę mogą przesądzić o losach spotkania, a na dodatek grają przed własną publicznością, na stadionie, na którym czują się najlepiej, a ich rywalem jest najsłabsza ekipa jeśli chodzi o punkty na wyjazdach.

Lech jako faworyt będzie chciał szybko rozstrzygnąć mecz i rzuci się do ataku na skazaną na porażkę Koronę, która skupi się na grze z kontry, usiłując wykorzystać indywidualne błędy lubiącej się zagapić defensywy Kolejorza. Moim skromnym zdaniem piątkowe spotkanie będzie bardziej wyrównane, niż się na to zanosi, jednak mimo całej sympatii dla Korony, Lech powinien wywalczyć minimalne zwycięstwo.

Radosław Majewski od chwili swojego powrotu do Ekstraklasy stał się jedną z jej najjaśniej świecących gwiazd. Nieszablonowy pomocnik tchnął w linię pomocy Lecha nowe życie. Błyskotliwy rozgrywający potrafi fantastycznie obsługiwać swoich kolegów, dzięki czemu pada mnóstwo goli, ale przede wszystkim buduje akcje swojej ekipy od podstaw, zaliczając bardzo dużo kontaktów z piłką, z czego większość jest bardzo produktywna. A przecież Majewski ma naprawdę bogaty wachlarz zagrań, nabyty w czasie pobytu na Wyspach, dzięki czemu rywale kompletnie nie wiedzą, czego można się po nim spodziewać. Jeśli zagra dobry mecz, Korona będzie miała z nim ogromne kłopoty. Jego wyłączenie będzie kluczem do uzyskania korzystnego wyniku w piątkowym pojedynku.

Korona powinna skupić się na wyrównaniu szans w środku pola, dlatego kluczowym dla ekipy trenera Bartoszka będzie jeden z defensywnych pomocników. Kielecki szkoleniowiec daje ostatnio częste szanse Jakubowi Żubrowskiemu i to zapewne on będzie odpowiedzialny za walkę na całej długości i szerokości boiska, by Lech nie zdominował Korony w środkowej strefie. Naszego pomocnika czeka trudne zadanie, bo Lech ma naprawdę mocną pomoc. Żubrowki potrafi jednak walczyć o piłkę, potrafi też celnie dograć, jak również wspaniale uderzyć z dystansu, ale przede wszystkim ma inną zaletę: będzie harował przez całe dziewięćdziesiąt minut, choćby miał sobie wypruć żyły i prędzej da się mocno poobijać, niż pozwoli rywalowi swobodnie rozgrywać piłkę.

Już w pierwszej kolejce po podziale tabeli szykują się nam wielkie emocje. W starciu, które czeka nas w Poznaniu faworytem jest Lech, ale to nie znaczy, że gospodarze już mogą dopisać sobie kolejne punkty. Korona na pewno nie zamierza ułatwić zadania Kolejorzowi i zrobi wszystko, by pokrzyżować mu plany i poszukać szansy na awans w tabeli. Bo skoro już jesteśmy w grupie mistrzowskiej, to dlaczego mamy nie spróbować postraszyć najmocniejszych drużyn? Przed nami wielka okazja, by pokazać, że Kielce nieprzypadkowo walczą o najwyższe miejsca w Ekstraklasie.

Przedmeczowo: Lech Poznań - Korona Kielce

Minimalna porażka w Gliwicach. Piast, pokonując na własnym terenie Koronę Kielce, przerwał serię trzech kolejnych wygranych ekipy Żółto-Czerwonych. Szkoda, ale póki co można mieć nadzieję, że był to tylko wypadek przy pracy. Kieleccy ulubieńcy nie zagrali wcale złego spotkania, choć zdecydowanie mniej dobrego zaprezentowali w ofensywie niż w poprzednich, wygranych spotkaniach, zabrakło też odrobiny szczęścia, ponieważ remis był jak najbardziej w zasięgu podopiecznych trenera Bartoszka. Ale to już za nami i rozpamiętywanie porażki na nic się nie zda. Teraz pora skupić się na tym, co szykuje przyszłość, czyli na kolejnym meczu. A przecież czeka na nas rywal dobrze dysponowany, o wyrównanej i szerokiej kadrze, grający ostatnio bardzo solidny futbol, do tego wsparty niewątpliwym atutem własnego boiska. Mówiąc krótko: Korona jedzie do Poznania, by stoczyć kolejny ligowy bój z miejscowym Lechem. Początek meczu już w niedzielę o 15:30, a grę ze środka boiska rozpocznie gwizdek pana Krzysztofa Jakubika, który poprowadzi zawody.
Chyba przeciwko żadnej z ekip Lotto Ekstraklasy Koronie Kielce nie gra się tak ciężko jak przeciw Kolejorzowi. Obie drużyny mierzyły się do tej pory w rozgrywkach ligowych dwadzieścia jeden razy. Wyraźną przewagę w tych spotkaniach uzyskali gospodarze niedzielnego meczu, wygrywając dziesięć spotkań. W tych starciach padło również osiem remisów, a zaledwie trzy razy zwyciężała Korona Kielce. O wyższości Lecha Poznań świadczy również bilans bramkowy trzydzieści jeden do czternastu dla ekipy znad Warty. W obecnym sezonie różnica pomiędzy oboma zespołami też jest niemała: Lech zajmuje na ten moment piąte miejsce w tabeli, z dorobkiem dwudziestu ośmiu oczek, z zaledwie dwoma punktami straty do trzeciej Termaliki, z punktem mniej niż czwarta Legia Warszawa, z przewagą punktu nad Zagłębiem Lubin i trzema oczkami nad siódmą Pogonią Szczecin. Poznaniacy mogą się ponadto pochwalić dobrym bilansem bramkowym wynoszącym dwadzieścia siedem do osiemnastu na plus. Lech wygrywał w tym sezonie osiem spotkań, cztery razy remisował, sześć razy przegrywał. W Poznaniu nie ukrywają, że w niedzielnym spotkaniu z Koroną interesuje ich tylko i wyłącznie zwycięstwo. Będą chcieli w ten sposób nie tylko awansować w górę tabeli, ale zarazem powetować sobie i swoim kibicom porażkę sprzed tygodnia, kiedy to ulegli na wyjeździe w Białymstoku tamtejszej Jagielloni 2:1.
Korona przystąpi do niedzielnej konfrontacji w podobnych nastrojach do Lecha, czując niedosyt po poprzednim pojedynku. Minimalna porażka w Gliwicach spowodowała, że piłkarze z Kielc spadli z ósmego na dziesiątą lokatę. Mając w dorobku dwadzieścia trzy punkty Duma Kielc traci dwa oczka do siódmej Pogoni Szczecin i punkt do ósmej Wisły Kraków, ma tyle samo punktów co dziewiąty Śląsk Wrocław, nad drużynami z miejsc jedenaście i dwanaście ma oczko przewagi. Kulą u nogi Żółto-Czerwonych jest ich katastrofalny bilans bramkowy: dwadzieścia pięć do trzydziestu siedmiu na minus. To właśnie przez tak kiepską różnicę bramek Korona przegrywa o pozycję ze Śląskiem i pod względem straconych goli plasuje się na ostatniej pozycji w lidze. W tych rozgrywkach Korona gra w kratkę, przeplatając dobre mecze słabymi, dzięki czemu ma w dorobku siedem wygranych, dwa remisy i dziewięć porażek. Zarówno piłkarze, jak i sam trener Maciej Bartoszek zapowiadają, że w Poznaniu Korona Kielce zagra odważną piłkę, szukając szansy nie tylko na urwanie rywalowi punktu, ale na zagarnięcie pełnej puli, dzięki której zanotują awans i nie pozwolą się wplątać ponownie w niebezpieczną walkę o utrzymanie w lidze.
Faworytem niedzielnego spotkania bez cienia wątpliwości jest Lech Poznań. Kolejorz ma przewagę nie tylko dzięki własnemu boisku, nie tylko dzięki niezłej formie, którą prezentuje od pewnego czasu, ale przede wszystkim dzięki szerokiej, wyrównanej kadrze. Taka kadra jak ta Lechitów pozwala na mądrą i skuteczną rotację składu, dzięki czemu kluczowi gracze mogą odpoczywać na tyle często, by utrzymać się w odpowiedniej dyspozycji na kolejne spotkanie, a ponadto stwarza trenerowi znacznie większe możliwości przy doborze taktyki na każde spotkanie. W niedzielę to właśnie gospodarze będą przeważać, będą grali piłką, forsując kielecką obronę długim okresem wymiany piłek w ataku pozycyjnym i szukając szybkiego gola, który ustawi mecz pod ich dyktando. Groźne w wykonaniu graczy Lecha są zarówno rzuty rożne, jak i wolne, nie można im też pozwalać na strzały z dystansu, bo kilku zawodników Lecha potrafi uderzać naprawdę kąśliwie. Korona Kielce swojej szansy musi upatrywać przede wszystkim w żelaznej, twardo grającej defensywie i szybkich kontrach skrzydłami, jak również stałych fragmentach, bo środka pola raczej nie opanuje…
W takim meczu jak ten z Lechem kluczowym graczem dla Korony Kielce może okazać się Rafał Grzelak. Nie chodzi tu tylko o to, że Rafał po meczu w Gliwicach znalazł się w jedenastce kolejki. Grzelak w tym sezonie spisuje się po prostu dobrze. Doświadczony lewy obrońca zastępuje od jakiegoś czasu Kena Kallaste i robi to naprawdę dobrze. Solidny w obronie, dobrze skoncentrowany, nieźle ustawiony, unikający brutalnych zagrań i potrafiący włączyć się do ataku. W starciu z Lechem na jego barkach spocznie ogromna odpowiedzialność stopowania ofensywnych zapędów Kolejorza na prawej flance. Będzie miał przeciwko sobie graczy dobrych technicznie, często zmieniających pozycje i szukających zaczepnych akcji. Grzelak musi sprawić, że w tym właśnie meczu prawa strona Lecha nie zdoła poważnie zaistnieć.

Koronie Kielce najbardziej zagraża ten, którego obawiają się wszystkie ekipy Lotto Ekstraklasy, czyli superrezerwowy, bramkostrzelny snajper i były gracz Żółto-Czerwonych – Marcin Robak. Doświadczony napastnik strzelił już w tych rozgrywkach dziesięć goli, w tym większość wchodząc z ławki na kilka lub kilkanaście minut, kiedy rywale już osłabną. Ten człowiek potrafi strzelać jak nikt w naszej lidze i robi to na niesamowitym luzie. Nie musi być niesamowicie szybki, nie musi mijać rywali niczym tyczek slalomowych. Wystarczy, że potrafi strzelać. Piłka szuka go w polu karnym, jakby miał magnes w korkach. Od jego upilnowania zależy, czy Korona wywiezie z Poznania choćby punkt.
Tak naprawdę przed niedzielnym meczem tylko jedno jest pewne: Korona Kielce i Lech Poznań stoczą ciężki, bezpardonowy pojedynek o punkty, których potrzebuje tak jeden, jak i drugi zespół. I choć faworytem jest drużyna gospodarzy, to jednak wszystkie przedmeczowe przewidywania mogą zawieść, a prawdę ukarze nam dopiero dziewięćdziesiąt minut walki w Poznaniu. Bo w tym starciu Korona wcale nie jest bez szans.

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account