log in

Wpisy

Ocena kibica: Korona Kielce - Lech Poznań

Oceny po meczu Korona Kielce – Lech Poznań (06.08.2016) 4:1 w skali 1-10:

W sobotni wieczór na Kolporter Arenę zawitał poznański Lech. Po porażkach z Jagiellonią i Zagłębiem Lubin oraz remisie,w pierwszej kolejce ze Śląskiem Wrocław, Kolejorz zamykał ligową tabelę, a liczba zdobytych przez drużynę goli wynosiła 0. Trener Jan Urban nie ukrywał, że do Kielc przyjechał po 3 punkty i pierwsze zwycięstwo w sezonie. W obozie gospodarzy plan był podobny. Feralny występ w Lubinie nie załamał Koroniarzy, którzy z niezłej strony pokazali się w dwóch kolejnych meczach, jednak brakowało postawienia przysłowiowej kropki nad „i” w postaci zwycięstwa. Miał w tym pomóc Jacek Kiełb, który po ponad rocznej przerwie powrócił do Kielc oraz Miguel Palanca, powoli dochodzący do optymalnej formy fizycznej.

Mecz ułożył się dla naszej drużyny bardzo dobrze, ponieważ już w 6 minucie czerwoną kartką został ukarany pomocnik gości - Tetteh i choć poznaniacy po golu eks-koroniarza Marcina Robaka wyszli na prowadzenie, to dobrze dysponowana tego dnia Korona na więcej nie pozwoliła. Jeszcze przed przerwą z zrzutu karnego wyrównał Łukasz Sekulski, a w drugiej połowie oglądaliśmy całkowitą dominację zespołu z Kielc. Końcowy rezultat 4:1 mówi sam za siebie. Kto wybrał się w sobotę na stadion, na pewno nie żałuje. Szkoda tylko konfliktu na linii kibice – zarząd, przy wypełnionym „Młynie” zwycięstwo cieszyłoby dwa razy bardziej.

Michal Pesković 5 – nie miał wielu okazji, aby się wykazać. Problemy z komunikacją i brak zgrania z defensorami sprawiły, że popełnił kilka błędów.

Bartosz Rymaniak 6 – poprawny w defensywie, mniej aktywny z przodu, ale mając na swojej stronie dobrze dysponowanego Kiełba, mógł skupić się na obronie.

Radek Dejmek 6 – najpewniejszy z całej linii defensywnej. Imponował spokojem i opanowaniem, a w kilku akcjach zaprocentowało jego doświadczenie.

Dmitrij Wierchowcow 5 – dużo lepszy występ niż w pierwszej kolejce, choć w jednej sytuacji dał się łatwo ograć Robakowi, co mogło skutkować utratą gola.

Ken Kallaste 6 – pogubił się przy akcji bramkowej Lecha, ale odkupił swoje winy poprzez wywalczenie rzutu karnego. Wygrywał pojedynki jeden na jeden i świetnie dośrodkowywał.

Rafał Grzelak 7 – kapitalny w destrukcji, przejął 21 podań i przerywał akcje w zalążku. W 79 minucie ośmieszył obrońców Lecha i zdobył pierwszą bramkę w Ekstraklasie i w barwach Korony.

Mateusz Możdżeń 7 – z każdym meczem idzie mu coraz lepiej. Jak na defensywnego pomocnika często ciągnie go do przodu, ale to świadczy o jego uniwersalności. Dysponuje świetnym, soczystym uderzeniem z dystansu i właśnie po takim uderzeniu w 58 minucie meczu był bliski pokonania Burića. Jeśli będzie grał tak dalej, a jego forma jeszcze pójdzie w górę, kibice nie będą już tęsknić za Jovanovicem.

Jacek Kiełb 7 – jak mówi przysłowie „ryba najlepiej czuje się w wodzie”. Dla piłkarza urodzonego w Siedlcach tą wodą są Kielce. To już trzeci powrót Jacka do Korony, a sam zawodnik podkreśla, że prawdopodobnie zostanie tutaj do końca kariery. Wcześniej próbował sił w Lechu Poznań, Polonii Warszawa i Śląsku Wrocław, ale nigdzie nie mógł pokazać pełni swoich możliwości. Możemy się tylko cieszyć, że pomocnik ponownie reprezentuje złocisto – krwiste barwy. W sobotnim meczu zaliczył fenomenalną asystę, a po jego rajdzie defensor Lecha obejrzał czerwoną kartkę.

Nabil Aankour 7 – po występach w poprzednich sezonach chyba tylko optymiści wierzyli, że z Marokańczyka z francuskim paszportem będziemy mieć w Kielcach pożytek. Jednak Nabil pokazuje, że ma papiery na granie. Główny reżyser gry, świetnie rozprowadzał akcje i dołożył kolejną asystę.

Siergiej Pyłypczuk 7 – najbardziej zapracowany i aktywny na boisku. Walczył za dwóch, nie odstawiał nogi. Kibice łapali się za głowy, kiedy po jego strzale golkiper Lecha sparował piłkę na rzut rożny. Klasowy występ, tak powinien grać pomocnik kompletny.

Łukasz Sekulski 7 – pewnie wykorzystany rzut karny i kapitalny gol w drugiej połowie. Techniką nie grzeszy i po niektórych podaniach piłka odbija mu się od nogi, ale jeśli będzie skuteczny, nikt nie zwróci na to większej uwagi.

Miguel Palanca 7 – luzu i swobody może pozazdrościć mu niejeden piłkarz Ekstraklasy, a bramka stadiony świata.

Vladislavs Gabovs – za krótki występ, żeby wystawić ocenę.

Marcin Cebula – za krótki występ, żeby wystawić ocenę.

Przedmeczowo: Korona Kielce – Lech Poznań

Z Piastem na remis. Cały mecz poprzedniej kolejki Lotto Ekstraklasy rozstrzygnął się tak naprawdę w ciągu dwóch akcji. Najpierw bramkę strzeliła drużyna gości, a chwilę później odpowiedział Sekulski i stan 1 do 1 utrzymał się już do końca spotkania. Niestety, w tym przypadku dla Korony wynik okazał się lepszy niż gra, bo z przebiegu całego starcia gospodarze nie zasługiwali nawet na punkt. Ale w tym wszystkim pojawiło się wreszcie światełko w tunelu: drużyna zaczęła kompletować punkty. To na początek wystarczy. Teraz z meczu na mecz powinno być lepiej. Szansa na kolejną zdobycz nadarzy się już w sobotę o 20:30 na Kolporter Arenie, gdzie na oczach kieleckiej publiczności zmierzą się Korona Kielce i Lech Poznań.

Lech Poznań znowu rozpoczął sezon bez błysku, w trzech pierwszych kolejkach zgromadził zaledwie jeden punkt, remisując u siebie w pierwszym meczu rozgrywek, w dwóch następnych ponosząc porażki. Podopieczni Jana Urbana w niczym nie przypominają drużyny z drugiej części poprzedniego sezonu. Słabi w ataku, niekonsekwentni w obronie. Tak słabego Lecha Poznań nie było od dawna. Trzeba to wykorzystać. Ekipa z Poznania okupuje obecnie ostatnią pozycję w tabeli, z jednym punktem na koncie, bez strzelonej bramki, z czterema straconymi. W Poznaniu wierzą, że z Koroną nastąpi wreszcie przełamanie i zdobędą trzy punkty. dlatego należy się spodziewać, że goście postawią wszystko na jedną kartę i rzucą się do ataku, chcąc szybko zdobyć bramkę, a później kontrolować przebieg spotkania.

Sytuacja Korony Kielce nie przedstawia się znacznie lepiej, ale na koncie ma zdobyte dwa oczka, remisując w ostatnich dwóch meczach. Gra drużyny gospodarzy również nie zachwyca, ale przynajmniej punktuje. Zajmuje obecnie trzynastą lokatę, z dwiema bramkami strzelonymi i sześcioma straconymi. Podopieczni trenera Wilmana mają swoje kłopoty i nie potrafią ustabilizować swojej gry, ale mają za sobą atut własnego boiska i stopniowo pną się w górę tabeli, dzięki czemu zyskali pewność siebie, której brakuje Lechowi.

Mecz nie ma wyraźnego faworyta. Obie drużyny szukają dopiero formy i rytmu, który pozwoli im walczyć w rozgrywkach o coś więcej niż utrzymanie. Spotkanie rozstrzygną zatem indywidualne błędy i być może trochę szczęścia. Każda szansa bramkowa będzie na wagę złota. O zwycięstwie powinny zadecydować szybkie kontry, które na pewno będą się starać wykorzystać obie ekipy. Jednak nade wszystko będzie to mecz walki, przede wszystkim w środku pola. Ta drużyna, która tę walkę wygra, będzie mogła panować nad meczem i narzucić swój styl gry przeciwnikowi.

Wszyscy liczymy na to, że Korona zagra w sobotę ofensywny futbol. Dlatego jeśli tak się stanie, kluczowym zawodnikiem dla gospodarzy powinien być ofensywny gracz. Łukasz Sekulski w ostatnim spotkaniu strzelił gola i nabrał wiatru w żagle. Dzięki temu na pewno uwierzył we własne możliwości i w starciu z Lechem będzie chciał udowodnić, że to nie był tylko wypadek przy pracy. Łukasz jest szybkim, ruchliwym zawodnikiem, pełnym pozytywnej energii. Jeśli dostanie swoją szansę, a partnerzy stworzą mu dogodną sytuację być może znowu uraduje kibiców na stadionie w Kielcach.

Radosław Majewski wzmocnił drużynę Lecha Poznań na początku obecnego sezonu. Ofensywny środkowy pomocnik ma za sobą sporo spotkań rozegranych na zapleczu angielskiej Ekstraklasy, jest zawodnikiem doświadczonym, obdarzonym dobrym uderzeniem i podaniem. Potrafi rozmontować każdą defensywę i na pewno spróbuje swoich sztuczek podczas sobotniego spotkania. To on ma być motorem napędowym Lecha i ma zdominować środek pomocy. Jeśli zdoła to zrobić, Korona będzie miała ogromne kłopoty.

Przed nami fascynujący mecz. Dwie drużyny, które nie mają nic do stracenia, a wiele do zyskania. Dlatego w sobotę nie będzie zbędnych kalkulacji, a tylko walka, strzały, pot, krew, walka i łzy przegranych. Dlatego warto w sobotni wieczór przybyć na Kolporter Arenę. Na pewno nikt nie będzie zawiedziony. 

Ocena kibica: Korona Kielce - Piast Gliwice

Oceny po meczu Korona Kielce – Piast Gliwice (31.07.2016) 1:1 w skali 1-10 :

Późno, bo dopiero w 3 serii gier, przyszło koroniarzom debiutować w tym sezonie przed własną publicznością. Do Kielc zawitał Piast Gliwice. Trudno sobie wymarzyć lepszego rywala. Dotychczas, na 8 spotkań rozgrywanych w Kielcach, 6 razy zwyciężała Korona, raz padł remis, a 17 maja 2014 roku ze zwycięstwa cieszyli się piłkarze z województwa śląskiego. Już przed meczem zawodnicy z Gliwic podkreślali, że zawsze mają problemy z grą na Kolporter Arenie. Pierwsza połowa toczyła się spokojnym tempem. Korona ustawiła się na swojej połowie, wyczekując na graczy Piasta, ale ci również nie kwapili się do „hura ofensywy”. W drugiej części spotkania oglądaliśmy niezłe widowisko i choć przeważała Korona, to bramkę w 71 minucie zdobyli goście. Dwie minuty później odpowiedział Łukasz Sekulski i mecz zakończył się podziałem punktów.        

Michal Pesković 4 – źle się ustawiał, miał dużo chimerycznych interwencji i raził niepewnością. Fatalnie wprowadzał piłkę do gry. Gdzieś zagubił formę, którą prezentował za czasów gry w chorzowskim Ruchu. W następnej kolejce warto zaryzykować i postawić na Macieja Gostomskiego, który w potyczce ze swoim byłym zespołem Lechem Poznań, powinien być podwójnie zmotywowany. 

Bartosz Rymaniak 6 – jedna z jaśniejszych postaci w ekipie gospodarzy. Świetny w defensywie. Często podłączał się również w akcje ofensywne, a jego rajdy siały popłoch w bocznych sektorach boiska. Swój występ przypieczętował asystą.

Radek Dejmek 4 – miał wiele udanych interwencji, niestety nie upilnował Szeligi przy akcji bramkowej gliwiczan. 

Elhadji Pape Diaw 6 – kolejne udane spotkanie w wykonaniu Senegalczyka. Wygrywał ważne pojedynki i rozbijał akcje rywala w kluczowych momentach. Jak zwykle aktywny przy stałych fragmentach gry. Zdobył nawet bramkę, ale sędzia jej nie uznał, ponieważ piłka wcześniej opuściła boisko.

Ken Kallaste 5 – udanie powstrzymywał Mokwę i Żivca.

Rafał Grzelak 5 – w 44 minucie meczu brał udział w akcji, po której bliski zdobycia gola był Sekulski. Ponadto zaliczył poprawny występ w defensywie.    

Marcin Cebula 5 – widać, że bardzo chciał. Dynamiczny, starał się rozgrywać, często dostrzegał lepiej ustawionych partnerów z zespołu. Niestety, opuścił boisko z urazem.  

Vladislavs Gabovs 4 – zupełnie niewidoczny. W 60 minucie ładnie wystawił piłkę Możdżeniowi i to tyle, jeśli chodzi o jego występ. Będzie miał problemy z utrzymaniem miejsca w wyjściowym składzie, ponieważ Miguel Palanaca pokazał się ze znacznie lepszej strony, a w Kielcach już dziś ponownie zameldował się Jacek Kiełb.

Nabil Aankour 5 – starał się być wszędzie. Rozgrywał piłkę i przerywał akcje drużyny gości . Mało brakowało, a zaliczyłby asystę.    

Siergiej Pyłypczuk 5 – zaangażowanie i walka, ale niestety w tym meczu nic więcej.   

Łukasz Sekulski 5 – gol zdobyty po fantastycznej akcji i równie efektownym strzale głową. Osamotniony z przodu, dlatego trudno było mu wykreować sobie więcej sytuacji do zdobycia bramki. Zbyt często oddawał piłkę do najbliższego kolegi, czasem mógł się pokusić o inne rozwiązania.

Mateusz Możdżeń 5 – zastąpił kontuzjowanego Cebulę i zagrał dobry mecz. Ożywił grę w środku pola i często zbiegał do skrzydła. Gdyby piłka po jego strzale nie odbiła się od jednego z obrońców Piasta, prawdopodobnie pomocnik Korony cieszyłby się z gola.

Miguel Palanca 6 – Hiszpan, z którym w Kielcach zarówno kibice, jak i działacze wiążą spore nadzieje, dostał w tym spotkaniu 30 minut na zaprezentowanie swoich umiejętności. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest dobry technicznie i posiada niezły balans ciała. Jeśli dojedzie do pełni dyspozycji, powinien być dużym wzmocnieniem.

Michał Przybyła – za krótki występ, żeby wystawić ocenę.      

Przedmeczowo: Korona Kielce – Piast Gliwice

Po zdobyciu skromnego, ale jakże cennego punktu na gorącym terenie w Szczecinie Korona Kielce wraca na Kolporter Arenę, by rozegrać pierwsze starcie przed własną publicznością. Podopieczni trenera Wilmana na pewno zechcą wykorzystać atut, jaki zapewnia własne boisko i wreszcie zgarnąć komplet punktów. Nie będzie to jednak łatwe, ponieważ przeciwnikiem Żółto-Czerwonych w najbliższym pojedynku będzie drużyna wicemistrza Polski – Piast Gliwice. Początek meczu już w niedzielę punktualnie o 18:00 wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego Bartosza Frankowskiego.

Obie ekipy w drugiej kolejce sezonu zdobywały pierwsze w tych rozgrywkach punkty. Korona zremisowała na wyjeździe z Pogonią Szczecin 1:1, Piast minimalnie pokonał na własnym boisku beniaminka z Płocka 2:1. Dzięki temu Piast zajmuje w tej chwili dziesiątą lokatę w tabeli, z jedną porażką, jednym zwycięstwem i bilansem bramkowym 3 do 6 na minus, tymczasem Korona z jednym oczkiem uplasowała się na przedostatniej pozycji, z 1 golem zdobytym i niestety aż 5 straconymi. W razie wygranej Piast ma szansę, by na moment zasiąść nawet na fotelu lidera Ekstraklasy, remis niewiele zmieni w jego sytuacji, ale zawsze punkt jest lepszy od 0. Korona jeszcze bardziej potrzebuje wygranej. Owszem, to dopiero początek sezonu, ale już teraz trzeba wypracowywać sobie jak najlepszą pozycję, a zwycięstwo w niedzielnym meczu może wywindować ekipę z Kielc z dna tabeli do jej czołówki.

Piast jest faworytem niedzielnego meczu. Nie tylko przez formę prezentowaną w tych rozgrywkach, ale przede wszystkim przez to, co zaprezentowali w poprzednich. Sezonu nie rozpoczęli z przytupem, ale w drugiej kolejce zaprezentowali się przyzwoicie i jeśli zagrają podobnie, gospodarzy czekać będzie twardy orzech do zgryzienia. Drużyna z Gliwic dobrze sobie radzi w ataku pozycyjnym i prowadzeniu gry. Te aspekty dają jej przewagę nad Koroną, podobnie jak ofensywne stałe fragmenty gry. Niemniej Korona Kielce może się przeciwstawić tym atutom. Kielczanie oprócz atutu gry przed własną publicznością mogą przeciwstawić rywalom dobrą grę z kontry i doświadczoną defensywę, która z meczu na mecz będzie grała lepiej. Szansę na gole gospodarze będą mięli przy stałych fragmentach, ale także przy strzałach z dystansu i po - miejmy nadzieję - licznych dośrodkowaniach w pole karne. Defensywa Piasta jest na tyle zdolna do popełniania błędów, o ile da jej się do tego szansę…

Piast Gliwice ma w swoim składzie kilku zawodników zdolnych przesądzić o wyniku meczu. Jednak wszyscy liczymy na to, że najważniejszy w niedzielę będzie dla gości ich bramkarz. Jakub Szmatuła to doświadczony, solidny goalkeeper, który mimo 35 lat na karku nadal broni bardzo dobrze. Niemniej nie jest on niepokonany i jeśli tylko Kielczanie będą często go niepokoić, to choćby grał fantastycznie, w końcu skapituluje.

Drużyna trenera Wilmana potrzebuje punktów jak powietrza. Trzech punktów. Dlatego to gracze ofensywnych formacji będą kluczowi dla wyniku starcia z Piastem. Nabil Aankour to piłkarz, który ciągnie grę Korony do przodu. Nieszablonowy, niezły technicznie i szybkościowo filigranowy pomocnik w niedzielę będzie musiał wziąć ciężar rozgrywania i kreowania na swoje barki. Od jego aktywności będzie zależało, czy gospodarze zdołają narzucić rywalom swoje warunki gry i dzięki temu wygrać pierwszy mecz w tym sezonie.

W Kielcach wszyscy wiedzą, że czeka nas ciężkie spotkanie, ale wiedzą też, o co toczy się gra. Korona musi nabrać rozpędu i zacząć piąć się w górę tabeli. Jeśli uda się zacząć wygrywać, te rozgrywki mogą dostarczyć nam wielu pozytywnych emocji.

Ocena kibica: Pogoń Szczecin - Korona Kielce

Oceny po meczu Pogoń Szczecin – Korona Kielce (22.07.2016) 1:1 w skali 1-10 :

W drugiej kolejce piłkarskiej Lotto Ekstraklasy naszej drużynie przyszło się mierzyć z Pogonią Szczecin. Oba zespoły przystępowały do tego spotkania z zerowym dorobkiem punktowym. Portowcy w pierwszym meczu ulegli na wyjeździe krakowskiej Wiśle, natomiast Korona dostała srogą lekcję futbolu od Zagłębia Lubin (nawiasem mówiąc, Zagłębie na początku sezonu prezentuje się naprawdę rewelacyjnie), dlatego zarówno ekipa gospodarzy jak i ekipa gości były podwójnie zmotywowane.

W składzie Koroniarzy w porównaniu do ostatniego meczu, trener Wilman wprowadził jedną zmianę. Będącego w fatalnej formie Wierchowcowa zastąpił Diaw. W pierwszej połowie byliśmy świadkami niezłego, wyrównanego widowiska. O drugiej można jak najszybciej zapomnieć. Remis wydaję się być wynikiem sprawiedliwym, choć można było pokusić się o zwycięstwo. Cieszy na pewno dużo lepsza postawa kieleckich zawodników niż przed tygodniem i to, że jeśli będą walczyli na 100% swoich możliwości, nie będą w tej lidze tylko dostarczycielami punktów. Oby następne mecze to potwierdziły.

Michal Pesković 4 – oprócz strzału Korta, który dał szczecinianom prowadzenie, nie miał więcej okazji do wykazania się.  Niepewny i  nerwowy w kilku prostych sytuacjach. Niepotrzebnie wdał się pyskówkę z Diawem. 

Bartosz Rymaniak 5 – twardy i nieustępliwy. Nie zawiódł, ale mógł zagrać lepiej. 

Radek Dejmek 3 – w 6 minucie we własnym polu karnym pozwolił na oddanie strzału Zwolińskiemu, a w 10 nie zdążył z asekuracją Murawskiego. Przy straconej bramce również nie zachował się najlepiej.

Elhadji Pape Diaw 6 – popełnił jeden błąd, kiedy nie zrozumiał się z Peskoviciem. Poza tym bez zarzutu. Wygrywał wszystkie pojedynki główkowe, a po jednym z rzutów rożnych był bliski zdobycia gola.

Ken Kallaste 4 – pokazał, że dysponuje niezłymi dośrodkowaniami. Jednak jego poczynania, zarówno w ataku, jak i w obronie są zbyt chaotyczne.  

Rafał Grzelak 4 – podobnie jak Dejmek, nie udało mu się powstrzymać Korta przy bramkowej akcji Pogoni.   

Mateusz Możdżeń 3 – zupełnie niewidoczny i bezproduktywny.

Vladislavs Gabovs 5 – zdecydowanie lepszy występ niż przed tygodniem. Łotysz pomagał kolegom w defensywie i  wiele razy pokazywał się do prostopadłych podań, słanych głównie przez Aankoura. Do pełni szczęścia zabrakło tylko strzelonej bramki.

Nabil Aankour 7 – najlepszy na boisku. Dobrze utrzymywał się przy piłce, świetnie podawał i dryblował. Gdyby jego koledzy z zespołu wykazali się lepszą skutecznością, miałby na koncie więcej niż jedną asystę.

Siergiej Pyłypczuk 6 – Ukrainiec, podobnie jak Gabovs, zagrał o dwie klasy lepiej niż ostatnio. Nie pozwalał odbierać sobie piłek i popisał się fantastycznym spokojem przy strzelonym golu.

Łukasz Sekulski 5 – niezły występ. Absorbował obrońców Pogoni, robiąc miejsce partnerom z zespołu. W doskonałej sytuacji bramkowej trafił w słupek. 

Marcin Cebula 5 – próbował sprytnych, indywidualnych zagrań ale nie przełożyły się one na zdobycze bramkowe. Fenomenalnie ośmieszył Nunesa. Może trenerowi Wilmanowi uda się wykrzesać z niego  100% możliwości, bo ten chłopak ma naprawdę duży potencjał.

Michał Przybyła 4 – za wiele sobie nie pograł przy bardziej doświadczonych stoperach Pogoni.

Tomasz Zając – za krótki występ, żeby wystawić ocenę.      

Znów trzeba liczyć na łut szczęścia?

Po raz kolejny włodarze Korony zaskakują swoimi decyzjami personalnymi. Prezes Paprocki postanowił nie przedłużać kontraktu z trenerem Marcinem Broszem (tłumacząc się tym, że Brosz ma zbyt duże ambicje...), dlatego w mediach ruszyła fala spekulacji, kto przejmie drużynę "żółto-czerwonych".

Przewijały się różne nazwiska, wymieniano byłych szkoleniowców - Leszka Ojrzyńskiego i Jose Rojo Martina Pachete, którzy kilka lat temu pracowali w Kielcach. Hitem jednak była wiadomość Przeglądu Sportowego, który poinformował, że najbliżej objęcia Kielczan jest ...Tomasz Hajto. Kto wie, co by jeszcze podała prasa, gdyby prezes Paprocki nie zwołał konferencji prasowej i  przedstawił Tomasza Wilmana jako nowego szkoleniowca pierwszej drużyny. Może sam Leo Beenhakker byłby faworytem do objęcia tej posady?

Kawa na ławę - Korona jest za biedna, żeby myśleć o trenerze z górnej półki. Skoro taka Termalica potrafiła zakontraktować  Czesława Michniewicza i ściągnąć Dariusza Trelę, to chyba świadczy o czymś. Wisienką  na torcie była jednak informacja o tym, że Vlastimir Jovanovic po długich rozmowach z prezesem Paprockim, dostaje zielone światło na szukanie nowego klubu. Powód - oczywiście pieniądze, "Jovka" jako najlepiej opłacany zawodnik w drużynie musiał opuścić zespół mimo, że sam deklarował chęć dalszych występów w Kielcach. Smutny to był widok, kiedy na pierwszym treningu Koroniarzy po wakacjach, Vlastimir z łamiącym się głosem mówił, że jego kariera w Koronie dobiegła końca. Na to czekały tylko inne kluby - kilka dni później drużyna z Niecieczy wstawiła zdjęcie z "Jovką" w pomarańczowej koszulce, dumnie informując o podpisaniu kontraktu. Pieniądze? Raczej to nie był większy problem, Jovanović to jeden z najlepszych pomocników w Ekstraklasie, więc wart jest wysokiej pensji. Oficjalna strona internetowa kieleckiego klubu w tym czasie informuje, że kontrakt rozwiązał też Kamil Sylwestrzak - na niego pokusił się beniaminek Wisła Płock.

A co na to Korona? Za darmo udaje nam się pozyskać Mariusza Rybickiego, Mateusza Możdżenia i Macieja Gostomskiego. Wszyscy trzej mają za sobą występy w Ekstraklasie, ale potrzebują się odbudować, dlatego zapewne wybrali Kielce. Oczywiście może się okazać, że tak jak Bartłomiej Pawłowski zachwycą swoją grą, ale to znów element ryzyka, które w Koronie występuje co sezon.

Z całym szacunkiem również do trenera Wilmana - na pewno ma duże umiejętności i warto dać mu szansę, ale podkreślmy, że duży wpływ na powierzenie mu pierwszego zespołu miał fakt, że dotychczasowemu asystentowi nie trzeba będzie płacić wielkich pieniędzy. Dodatkowo zobowiązał się stawiać na młodzież, więc nie będzie typem Brosza, który domaga się u prezesa sprowadzenia nowych twarzy.

Korona jest na pewno drużyną z ogromnym charakterem, bogatą historią i wspaniałymi kibicami. Ale warto podkreślić, że tej drużyny na pewno nie opuszcza szczęście, bo jak można inaczej nazwać kolejne utrzymanie się w Ekstraklasie, bazując na niskim budżecie i budowaniem zespołu na ostatnią chwilę? Miejmy tylko nadzieję, że w najbliższym sezonie to szczęście dalej pozostanie w ekipie "złocisto-krwistych", bo na pewno się przyda tak jak w poprzednich latach. Trenerowi Wilmanowi i całej drużynie Korony z całego serca życzymy samych sukcesów!

Towarzystwo wzajemnej ignorancji

Mamy wakacje. Nie my, piłkarze, trenerzy, prezes, prezydent. Sezon ogórkowy w pełni, czas na euro, więc większość zamiast skupić się na tym, co się dzieje w klubie, patrzy na reprezentację. Oczywiście nie wszyscy, są normalni na rynku, którzy widzą, gdzie komu się kontrakt kończy, czy negocjuje nową umowę, szuka się wzmocnień na już, by później nie brać udziału w łapance, nie zatrudniać na siłę, bo na lewym czy prawym boku nie ma konkurencji. Tej normalności brakuje jak zawsze u nas.

Prezydent. Zaczynając od góry, środa miała być tym dniem, kiedy wiele się wyjaśni w sprawie Korony. Oczywiście nie ma tu żadnego znaczenia fakt, że zbliża się referendum w sprawie odwołania ukochanego przez wielu prezydenta L. Tak więc kilka dni przed tym wydarzeniem może się wyjaśnić przyszłość naszego klubu. Może. Wyłączając się z tematu - ma ktoś jakiś kontakt z byłym prezesem Tomaszem Ch.? Czekam wciąż, bo ów pan, pracując w klubie zapowiedział, że w poniedziałek będzie sponsor. Nie powiedział tylko w który. Tak jak prezydent, który miał dla nas sponsora z Włoch, Chin, Senegalu, Polski, Burkina Faso, Wyspy Zielonego Przylądka czy Madagaskaru. Byli, ale nie weszli, bo przecież w klubie jest wszystko cacy, jest pewne - jak co roku - finansowanie z budżetu, klub się cudem utrzymuje, więc nie ma sensu zaburzać pracy betonu.

Prezes. Ma dobre tylko początki. Zatrudnienie trenera Brosza (Szacunek dla Pana Marcina), to był dobry pomysł, mało brakło do tej ważniejszej ósemki, a w tej drugiej utrzymać się udało. Jak to mówią "z gówna bata nie ukręcisz", a jednak się da, mając piłkarzy, o których się nie marzyło, bez wielkiej kasy, poukładać to do kupy i nie spaść z ligi. No da się. Wydawało mi się więc, że po takim sukcesie, trener Brosz zostanie i będzie budował drużynę na lata. No, ale ja jestem głupi. To nie ja jestem prezesem. Jest nim człowiek, który stwierdził, że Pan Brosz ma zbyt ambitne cele. Celem klubu jest przetrwać kolejny sezon, a tu trener chciał w puchary iść. Nie no, co on, jakiś niepoważny? Założenia są proste - jakoś grać, cudem się utrzymać i tak dalej. Na puchary nas nie stać. I dziwić się później, że nagle czołowi piłkarze są gotowi odejść, podrażniona ambicja. Ambicja - coś czego nasz prezes nie posiada.

Trener. Nie jestem zwolennikiem skreślania kogoś z góry, nie ma doświadczenia, więc gdzieś je musi zdobyć. Cytując słowa Czarka Pazury z filmu "Nic śmiesznego" - "Znowu drugi, całe życie ciągle drugi, nawet jak gdzieś pierwszy byłem, czułem się jak drugi kurwa". Nic dodać nic ująć, tak można powiedzieć o Panu Wilmanie. Dać mu szansę. Gawron czy Ojrzyński? Oni mieli jakieś doświadczenie? Owszem, jeśli odmawia się nowej umowy Broszowi, to każdy nowy trener bez doświadczenia będzie tym gorszego sortu. Ma czas, zawodników zna, chce wprowadzić wychowanków, dlaczego nie?

Piłkarze. Jedni dłużej, drudzy tylko na chwilę. Był Trela, już jest w Niecieczy, chciał u nas zostać, ale to nie my z nim negocjowaliśmy, kolejni do odejścia: Kamil S., Jovanovic, Pawłowski, Cabrera. Ciężko sobie wyobrazić, że Sekulski z Przybyłą razem uzbierają tyle bramek co Hiszpan, kto nam będzie teraz bił wolne i szarżował na skrzydle, Pawłowski też chciał zostać, ale Lechia go ściąga do siebie, ma tam ważny kontrakt. Jovanović, no cóż, ilu on trenerów w tym klubie przeżył? I zawsze w podstawowym składzie. Środek w Koronie bez Jovy, no ciężko to sobie wyobrazić. Kamil S. Płakać nie będę. Przeplatanka z pomieszaniem w głowie. Albo strzela bramki albo je zawala, kibiców dzieli na lepszych i gorszych, czyli tych, którzy prawem kibica krytykują. A pod koniec sezonu, kiedy utrzymanie nie było pewne, kapitan stwierdza, że on po sezonie opuszcza statek. Ma do tego prawo. Ale niesmak pozostaje. Patrzmy wstecz, Kuzera grał z pękniętą kością na środkach przeciwbólowych. Golański mocny w gębie, ale potrafił przełożyć to na zespół, Malarczyk wychowanek, najmłodszy kapitan, dawał radę. Sylwestrzak? Walka o utrzymanie, odchodzę. Mam oferty z lepszych klubów. A potem się okazuje, że tymi klubami są grające x lat na zapleczu ekstraklasy Wisła Płock i Arka Gdynia. To już pozostawię bez komentarza.

Chcemy zmian, ale nie na wszystko mamy wpływ? Na samej górze coś możemy zrobić, a potem mieć nadzieję, że przyjdą nowe ambicje i zastąpią te, które ich nie mają. Albo dać szansę nowym i poczekać na rezultat ich pracy.

Kibicowski szlak - wspomnień czar (cz. 3)

Przez wszystkie lata, Drodzy Czytelnicy, Korona stała się częścią mnie, stylem życia i to nie tylko dodatkiem do życia w weekend, ale stałym, głównym w zasadzie elementem mojej tożsamości, pasją połączoną z realizacją siebie. Tak, zorganizowani kibice to swojego rodzaju subkultura i ja właśnie stawałem się jej członkiem. Zapytacie w takim razie, co porabiałem w czasie, w którym mecze się nie odbywały? W tym okresie, np. przychodziłem na otwarte treningi piłkarzy (gdy te były otwarte), przy okazji z wieloma z nich się zapoznając albo z kolegą próbowaliśmy tworzyć kibicowską grafikę w barwach Korony. Kibicem byłem nie tylko w dniu meczu, ale 24 h na dobę. W taki oto sposób zostałem Koroniarzem z krwi i kości i takiego właśnie Grzesia - Koroniarza znali wszyscy: rodzina, nauczyciele w szkole, koledzy. Po każdej ligowej kolejce, otrzymywałem wiele komentarzy w szkole czy na osiedlu odnośnie do gry Korony oraz postawy kieleckich kibiców. Na każdym kroku czułem się namacalną częścią całej Korony i nie wyobrażałem sobie, bym mógł z tego zrezygnować. Idąc do szkoły średniej, oczywiście również cała klasa zdołała mnie poznać jako zapalonego Koroniarza, nie mogło stać się inaczej, abym w klimat koroniarski nie wkręcił kolejnych osób z klasy. W taki właśnie sposób dzięki Koronie zawiązywały się przyjaźnie z kolegami z klasy i ogólnie z całej szkoły - często przejeżdżaliśmy za Koroną pół Polski. Tak, dzięki Koronie poznałem multum znajomych, zawarłem przyjaźnie które trwają po dzień dzisiejszy i to nie tylko z Kielc, ale także z innych miast Polski, z ekip zaprzyjaźnionych z kibicami Korony, a dzięki działalności w SKKK ZK nauczyłem się sprawnej organizacji. Nie sposób zapomnieć także o turniejach kibicowskich, na których integracja trwała w najlepsze z kibicowską bracią.

9

NASZA ZGODA NAJLEPSZA W POLSCE JEST!

Zatrzymując się przy ówczesnych przyjaźniach kieleckiej ekipy, to znano mnie również z tego, iż byłem i jestem do tej pory zresztą wielkim fanem Czarnych Koszul - czyli Polonii Warszawa. Żyłem tą "zgodą" przez wszystkie lata jej trwania, i bardzo się z nią utożsamiałem. Od pewnego momentu na mecze Korony uczęszczałem właśnie w szaliku Warszawskiej Polonii. Zapytacie się, dlaczego właśnie Polonia, a nie inna nasza zgoda? Odpowiedź jest prosta: Legionistą może zostać każdy, takich jest wielu, a bycie Polonistą wymaga charakteru. Bardzo szanuję fanatyków Czarnych Koszul, albowiem wybrali bardzo trudną drogę. Kto zna kibicowski klimat Warszawy, ten wie, o czym piszę. Do Warszawy na Polonię jeszcze jako młody chłopak często jeździłem, aczkolwiek najczęściej sam na własną rękę, nie ze zorganizowaną grupą. Znajomości zawarte z kibicami Polonii, wspólne gościny (zarówno w Kielcach, jak i w Warszawie) to była bardzo miła, klimatyczna sprawa. Nadmieniam jednak, iż to, że najbardziej z naszych zgód sympatyzowałem z warszawską Polonią, nie oznacza, że nie interesowałem się innymi zgodami. Jako Koroniarz, miałem okazję być u wszystkich naszych przyjaciół - czyli prócz we wspomnianej Warszawie, także w Krakowie, Nowym Sączu i Mielcu. Najbliższe kontakty jednak i to trwające po dzień dzisiejszy, ludzie z którymi mam codzienny kontakt cały czas, jedni z najbliższych moich przyjaciół, a znamy się już około 10 lat, to jednak kibice innej ówczesnej zgody - Cracovii Kraków. Poznaliśmy się właśnie na meczu warszawskiej Polonii. I tak właśnie moi przyjaciele z Krakowa nie angażują się obecnie w ruch kibicowski nic a nic, a jednak przynajmniej 5 razy w roku przyjeżdżają do mnie i to od wielu, wielu lat. Za nami wiele wspólnych melanży, multum wojaży różnego rodzaju jak i ciekawych, niemal całonocnych rozmów. Chciało by się rzec: "wiele za nami, przed nami jeszcze więcej...". Sięgając pamięcią wstecz, nie przeszkadzało mi nawet rozmawiać z przyjacielem z Krakowa przez pół nocy na minus 20 stopniowym mrozie! Następnego dnia przyjaciel miał wątpliwości, czy kilka palców u stóp nie nadaje się tylko do amputacji...

koroniarze

Innym ciekawym przykładem przyjaźni z kibicowskiego szlaku jest nasz wspólny "melanż" z kolejnym kibicem Pasów, po meczu Korona - Cracovia. Było to tuż po zerwaniu tej zgody, a co najśmieszniejsze - było to po tym właśnie meczu, podczas którego miedzy dawniej zaprzyjaźnionymi ekipami padły w końcu wzajemne bluzgi. My jednak piliśmy piwka, jak gdyby zgoda trwała dalej, śmiejąc się z tej całej - naszym zdaniem wtedy - patologicznej sytuacji. Obydwie te zgody jednak padły, po 20 latach istnienia... Gdy padła zgoda z Cracovią, nie było za wesoło, ale jak dwa lata później posypała się również z Polonią, na drugi dzień od zerwania przyznaję...poleciała mi łezka z oka. Zmarło tym samym cześć mnie... Jako jednak konserwatysta z krwi i kości uważam, że prawdziwych przyjaciół ma się zawsze, w moim przypadku zgód kibicowskich - również tak właśnie jest i będzie stale ( przy okazji - pozdro K.K! ).
Przyznam szczerze, że nie wiem, co by ze mną było, gdyby na mojej drodze życia nie stanął złocisto-krwisty klub. To na Koronie właśnie kształtowały się moje poglądy, na tyle, że dziś są już ostatecznie ustabilizowane, ukierunkowując przy tym moją drogę życia. Na Koronie nauczyłem się, wpoiłem sobie na dobre postawy patriotyczne, uczyłem się zaradności – na mecz, szczególnie ten wyjazdowy pieniądze zawsze umiałem zdobyć, bo na pomoc rodziców w tej kwestii nie miałem co liczyć. Nauczyło mnie to także solidarności, wzajemnej przyjacielskiej pomocy - nie rzadko trzeba było nie tyle co zdobyć pieniądze tylko dla siebie, ale także i dla kumpla, który owych pieniędzy nie posiadał, aby móc jechać wraz ze mną za Koroną na drugi koniec Polski. I ostatnie, ale nie najmniej ważne – to właśnie Korona była dla ogromną odskocznią od moich codziennych problemów i patologii domu rodzinnego. Nie zawaham się napisać, że jakimś stopniu Korona ocaliła mi życie, a już z pewnością na 100% ukształtowała je w znacznym stopniu. Gdyby nie ten klub i ludzie wokół niego, osobnicy którzy zachowali zdrowy rozsądek w patrzeniu na świat - pewnie bym się stoczył albo został jakimś pseudo tolerancyjnym lewakiem. Kto wie, jest to bardzo możliwe. To, o czym teraz pisałem, jest bardzo w ważne także w tym kontekście, że często media próbują przedstawić subkulturę ruchu kibicowskiego jako chuliganów i bandytów demolujących stadiony, z której nie da się nic pozytywnego wyciągnąć.

kibice1
Dla mnie bycie kibicem Korony to coś więcej niż sam mecz, to mój styl życia. W tym felietonie pominę opisy z wyjazdów, setki godzin spędzone w autokarach, klatkach gości, rozmowach z kibicowską bracią czy przyjaźniami, które trwają do dziś. Gdybym miał wszystko spisać, nie skończyłbym do tygodnia... Wszystko to, o czym pisałem, powoduje, że czuję się częścią tej potęgi, jaką jest kielecka Korona. Nigdy się od Koroneczki się nie odwrócę, mimo iż dziś już tak aktywnie jak kiedyś się nie udzielam, to cały czas czuję się za nią odpowiedzialny, czuję się częścią niej. Korona to my, jej kibice! Prawda jest taka, że piłkarze kiedyś odejdą, tak samo jak zarząd, sponsorzy, biznesmeni chcący na Tobie zarobić parę groszy, Korono. Oni wszyscy odejdą od Ciebie w pewnym momencie życia, często wtedy, gdy nie mają już z Ciebie korzyści. Jednak prawdziwi kibice i Ci fanatycy z młyna, wyjazdowicze, ultrasi, o których nie rzadko media rodem z TVN piszą różne nieprawdziwe i szkalujące rzeczy, oni wbrew wszystkim okolicznościom zostają z Tobą na zawsze, na dobre i złe. I ja jako jeden z tych właśnie „kiboli” – choć już nie tak aktywny jak kiedyś, ale ja także zostanę z Tobą na zawsze, albowiem jesteś częścią mojej tożsamości.

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account