log in

Wpisy

AntyKorona

15 kolejek za nami. Mniejszy półmetek za nami, gdyby nie te dodatkowe granie, mógłbym stwierdzić - znowu ta beznadziejna Korona nie spadła. Wszystkie znaki na niebie mówiły jasno, że nie macie szans, a tu? No, ale jeszcze 22 kolejki, więc spokojnie, może, może...

Jest taki portal w internetach, taki których autorzy (hmm) nie lubią podpisywać się pod swoim tekstem, co nie przeszkadza im w wyszydzaniu innych. Słowem - jesteśmy najlepsi i chuja nam możecie zrobić. Oczywiście większość z Was wie, o co chodzi, a dla nieznających jakimś cudem tegoż portalu, nazwę go ''AntyKorona''. Co by nie robić im niepotrzebnej reklamy. Ów portal znany jest z corocznego spuszczania Korony do pierwszej ligi. W sumie takie fakty, co roku trener niszowy, który nic nie osiągnął, z kupy zawodników nienadających się nigdzie, z transferów z 5 ligi czeskiej albo i hinduskiej robi drużynę, która w 37 kolejek ratuje cudem (przypadkiem, loterią, fartem) byt w ekstraklasie, a i czasem nawet zupełnie przypadkiem ma 5 miejsce.

Ale może jakieś fakty? Gdyby przed sezonem portal AntyKorona miał podać wynik meczu Korona - Śląsk, zatrzymało by się to w granicach 0 do 35. Dlaczego? Ano, Koronę już znamy, zlepka fatalnych, nieznanych, niesprawdzonych piłkarzy plus trener, który ostatnio spuścił klub z 3 ligi niemieckiej. Jednym słowem ZERO. A naprzeciw wychodzą Robak, Chrapek, Kosecki, Piech, Cotra czy Vacek. Plus Urban na ławce. To się musi skończyć pogromem. Fakty. Rzeczywistość? 3-0. I tak można by sumować każdego naszego rywala. Oni mają wszystko, a my jesteśmy zerem.

4 miejsce po 15 kolejkach. Znów przypadek, wiem. Inni grali dla nas. My fartem wygraliśmy. No dobra sędzia nam pomógł. A VAR przetwarza wszystko na naszą korzyść, jak obrazki w photoshopie. Ba, nawet AntyKorona twierdzi, że my to tak cudem. Zacznijmy więc: Korona-Płock 2-0. Korona wygrała, bo Płock nie potrafił wykorzystać 4 setek. Beznadziejny Płock. Górnik-Korona 3-3. W 1 połowie Górnik zdemolował Koronę (tu padają łacińskie słowa prześmiewcze). Na 2 połowę Górnik został w szatni, dzięki czemu Korona zremisowała. Słaby Górnik. Zagłębie-Korona 0-1. Pomógł VAR. Zagłębie słabe, Stokowiec się skończył. Lechia-Korona 0-5. Mega słaba Lechia. Po meczu ze Śląskiem chyba uznali, że trzeba (niechętnie) docenić Koronę. Docenili. Ale musieli też powytykać afery klapkowe czy transfery z dupy. Po prostu Korona coś tam gra, ale generalnie to oni się nadają do tarcia chrzanu, niech zlecą w końcu. Ten moment, kiedy musisz docenić coś, czego nie chcesz, więc robisz to w taki żenujący sposób. Jakby to skomentować? Kojarzycie takiego jegomościa jak Tomasz Jachimek? Swego czasu w jednym ze skeczów miał takie przyjemne dla ucha wejście "... przedstawi państwu skecz, numer, monolog, humoreskę, anegdotę, nie wiem jak określić to badziewie...". I w tych właśnie słowach można podsumować portal AntyKorona.

Optyka Scyzoryka #7: Rachunki ze Śląskiem Wrocław wyrównane!

Piątek 31 marca godzina 18:00. Właśnie rozpoczyna się mecz na stadionie we Wrocławiu pomiędzy Śląskiem Wrocław a Koroną Kielce. Spotkanie zakończy się wynikiem 3:0 dla Śląska zaś koroniarzom pozostanie przełknąć gorzki smak porażki. Wówczas była to już siódma wyjazdowa porażka „złocisto-krwistych”. Trzeba przyznać, że ekipa z Wrocławia w tamtym meczu zdominowała Koronę i zasłużenie zwyciężyła. Wspominam o tym dlatego, że pamiętając o tamtej porażce, jeszcze bardziej można docenić to, co zobaczyliśmy w piątkowy wieczór na Kolporter Arenie. Tak przekonujące zwycięstwo, jakie odniosła Korona nad Śląskiem w meczu 15 kolejki ekstraklasy to dowód, że nasz zespół podąża w na prawdę ciekawym kierunku.

Koroniarzy można pochwalić za wiele elementów. Niewątpliwie mocno rzucały się w oczy podania, które co rusz posyłane były za linie obrony przeciwnika. W zasadzie już po kilku minutach można było odnieść wrażenie, że przy tak świetnie posyłanych prostopadłych piłkach któraś w końcu znajdzie właściwą drogę i w konsekwencji gospodarze stworzą sobie sytuację bramkową. Oczywiście jak to w futbolu bywa nie wszystkie podania trafiały do adresatów jednak absolutny szacunek należy się naszym piłkarzom za niebywałą konsekwencje w działaniu. Nie udało się za pierwszy razem? Za drugim? To nic gramy dalej swoje i któreś podanie w końcu przetnie linie obrony i trafi do kogo trzeba. Brawo!

Kolejna rzecz, którą należy docenić to wyłączenie z gry dwóch ważnych graczy Śląska, czyli Jakuba Koseckiego i Marcina Robaka.  Marcin Robak to napastnik, który jest naprawdę groźną bronią Śląska. Być może nie jest to nazwisko, które rzuca na kolana przeciętnego kibica piłki nożnej, jednak 10 bramek, jakie ten zawodnik zdobył w tym sezonie, pokazuje, iż strzelać to on potrafi. Jeśli chodzi o Jakuba Koseckiego, to muszę przyznać, że przed meczem zastanawiałem się jak mocno uprzykrzy życie naszym defensorom. Jasne – Kuba ma wielu przeciwników, którzy uważają go za zawodnika przepłaconego i przereklamowanego, jednak chyba nie ma w Polsce drużyny, która nie obawiałaby się jego szybkości. Na całe szczęście moje obawy jak go powstrzymać podczas tego meczu, okazały się na wyrost. Oczywiście Kuba w swoim stylu cały czas był pod grą, starał się i szarpał, jednak było to niczym bicie głową w mur.

Kolejna rzecz za którą chciałbym Koronę pochwalić to zupełnie „niepolska” gra. Co przez to rozumiem? Otóż w naszej lidze zespoły mają często dziwną przypadłość, która objawia się tym, że w momencie zdobycia bramki na 1:0 cofają się, grają zachowawczo, zaś w głowach kołacze się myśl „Panie sędzio, kończ Pan ten mecz!”. Oczywiście bardzo często taka zachowawcza postawa po prostu się mści. Jakże inaczej zachowała się Korona Kielce. Gospodarze nie tylko nie cofnęli się, ale grali dalej swoje. Wyglądało to, jakby ta zdobyta bramka nie zrobiła dla nich wielkiej różnicy. Przez równe 90 minut realizowali swój plan z którym weszli w mecz.

Jeszcze słówko o konferencji prasowej. Duży szacunek dla trenera Śląska Wrocław – Jana Urbana. Podobało mi się, że umiał wprost stwierdzić, kto w tym meczu był lepszy. Nie szukał wymówek. Po prostu powiedział, że goście byli słabsi i zostali zupełnie zdominowani przez gospodarzy.

Okej, więc co teraz? Po tym meczu jesteśmy na drugim miejscu choć wiadomo, że go nie utrzymamy na zakończenie kolejki, to jednak mimo wszystko taka lokata mocno cieszy oko. Najważniejsze teraz wydaje się to, aby dalej robić swoje. Nie podpalać się i nie dać wejść do głowy myślom typu „jesteśmy najlepsi”, „pozamiatamy tę ligę”. Taka postawa bowiem już nie jedną klasową ekipę zgubiła i wpędziła w kłopoty.

Reasumując. Bilans po tym spotkaniu to wyrównane rachunki ze Śląskiem za marzec, uśmiechnięci kibice wychodzący ze stadionu, którzy nie mogli się nachwalić gry kieleckiej drużyny i apetyt na więcej. Panowie róbcie swoje i jakoś jestem dziwnie spokojny, że ten sezon będziemy wspominać bardzo dobrze.   

Przedmeczowo: Korona Kielce – Śląsk Wrocław

Ależ forma Korony! Żółto-Czerwoni byli delikatnym faworytem spotkania z Lechią Gdańsk, ale chyba nawet najwięksi optymiści nie spodziewali się takiego pogromu. Pięć do zera na wyjeździe! Fantastyczny wynik, najwyższa wygrana w historii w roli gościa, fantastyczna gra, wybitne zwycięstwo Dumy Kielc. A przecież ta wygrana mogła być jeszcze bardziej okazała, bo w drugiej połowie spotkania jedenastki nie wykorzystał Jakub Żubrowski. Ale to nie zmienia faktu, że za nami najlepszy mecz Koroniarzy w całym dotychczasowym sezonie. Po ostatnim gwizdku arbitra piłkarze Korony mogli z podniesionym czołem świętować najwyższe zwycięstwo w sezonie i awans na wyższe lokaty w tabeli, znacznie poprawiając swój bilans bramkowy, który od dawna nie prezentował się tak okazale i wynosi w tej chwili siedem goli na plus. Imponująco prezentuje się również osiem spotkań z rzędu bez porażki, z czego sześć w Lotto Ekstraklasie. Korona zgłasza aspiracje do walki o europejskie puchary, oddalając od siebie widmo walki o utrzymanie. Teraz przed piłkarzami z Kielc kolejny sprawdzian. Na Kolporter Arenie podopieczni Gino Lettieriego zmierzą się z silną ekipą Śląska Wrocław. Ten pojedynek jest bardzo blisko, bo startujemy już w piątek po Wszystkich Świętych o godzinie 18:00.

Oba zespoły stoczyły ze sobą jak dotąd dwadzieścia pojedynków. Rywalizacja między nimi jest niesamowicie zaciekła. Sześć wygranych Śląska, pięć Korony, dziewięć remisów. Jedynym, co wyraźnie przemawia na korzyść drużyny przyjezdnych jest bilans bramkowy, wynoszący aż trzydzieści dwa do dziewiętnastu na korzyść zespołu z Wrocławia. Korona nie zdołała pokonać Śląska już od czterech ligowych spotkań, dwa ostatnie przegrywając, a remisując dwa poprzednie. Ostatni triumf Żółto-Czerwonych nad Ślązakami miał miejsce w sezonie 2015/16, kiedy to na wyjeździe we Wrocławiu Korona wygrała skromnie jeden do zera.

Mecz Korony ze Śląskiem będzie pojedynkiem bliskich sąsiadów w tabeli. Zespół z Wrocławia zajmuje obecnie ósme miejsce, z dorobkiem dwudziestu punktów. Od Korony oddzielają go dwa oczka i ekipa Wisły Kraków mająca punkt przewagi. Do piątej w tabeli Jagi i czwartego Zagłębia tracą trzy oczka, więc ciągle mogą obu rywali dogonić i włączyć się do walki o europejskie puchary. Ale piłkarze trenera Jana Urbana muszą też uważnie oglądać się za siebie. Tyle samo punktów co oni ma zespół Płocka, zaledwie jeden mniej Arka Gdynia, trzy mniej Sandecja. Ślązacy czują, że mecz z Koroną jest dla nich bardzo istotny w kontekście walki o górną ósemkę i tak naprawdę satysfakcjonować powinno ich tylko i wyłącznie zwycięstwo, choć w obecnej formie Korony remis też nie będzie dla nich złym wynikiem, ale nie pozwoli przeskoczyć Kielczan w tabeli. Śląsk w obecnym sezonie gra w kratkę: pięć wygranych, pięć remisów, cztery porażki i bilans bramkowy dziewiętnaście do dziewiętnastu, pokazują że forma ekipy z Wrocławia pozostawia sporo do życzenia, zwłaszcza po ostatniej wysokiej porażce w Płocku jeden do czterech. Jeśli przegrają również w Kielcach, będą mięli w dorobku pięć zwycięstw, pięć remisów i pięć porażek.

Cudowny sen Korony trwa w najlepsze. Kibice i piłkarze z Kielc powoli zaczynają zapominać, co to jest porażka. Sześć spotkań z rzędu bez przegranej w Lotto Ekstraklasie, osiem, jeśli dodać rozgrywki pucharowe. A to zaowocowało awansem w górę tabeli. W tej chwili podopieczni Gino Lettieriego zajmują szóste miejsce, z dorobkiem dwudziestu dwóch punktów, dodatnim bilansem bramkowym (dwadzieścia dwa gole strzelone, piętnaście straconych!), co jest najlepszym wynikiem od lat. Korona wygrała sześć spotkań, cztery zremisowała, cztery przegrała. Do drugiego miejsca w tabeli Koroniarze tracą zaledwie trzy punkty, dwa do trzeciego Lecha Poznań, punkt do Zagłębia Lubin i Jagielloni Białystok. Tuż za plecami Korony znajduje się Wisła Kraków z punktem straty, dwa oczka traci do Żółto-Czerwonych Śląsk oraz Wisła z Płocka, trzy dziesiąta Arka Gdynia. Wygrana może dać Koronie miejsce na podium, ale porażka nadal może sprawić, że stracą miejsce w górnej ósemce. Tylko remis stanowi pewną niewiadomą, choć powinien wystarczyć, żeby utrzymać swoją pozycję.

Korona Kielce czy Śląsk Wrocław? To bardzo interesujące pytanie. Biorąc pod uwagę formę z ostatnich spotkań, ligową pozycję oraz grę na własnym stadionie Korona wyrasta nam na wyraźnego faworyta piątkowego meczu. Żółto-Czerwoni emanują taką wolą zwycięstw, że nikt w zespole nie odpuszcza ani na sekundę, dobre ustawienie taktyczne dopasowywane pod rywala przez trenera Lettieriego pozwala drużynie na zyskanie przewagi na boisku, a pozytywne nastawienie przed meczem od razu stawia gospodarzy na wygranej pozycji. Atutem Korony jest niespodziewane przejście od ataku pozycyjnego do gry z kontry. Rywale nie potrafią znaleźć recepty na ten element. Poza tym Korona wypowiada swoim oponentom prawdziwe wojny w środku pola. To tam Kielczanie rozstrzygają większość pojedynków i gaszą w zarodku ataki przeciwników. No i te stałe fragmenty gry, po których pada naprawdę sporo goli dla ekipy ze Świętokrzyskiego. Jedyna szansa przeciętnego taktycznie Śląska to wymyślić coś naprawdę niezwykłego, by zaskoczyć Koronę. Bo zarówno defensywę, jak i ofensywę mają znacznie gorszą niż zespół gospodarzy, który powinien wygrać ten mecz dwa do zera.

W ostatnich spotkaniach w barwach Korony błyszczy najjaśniej Goran Cvijanović. Pomocnik z Kielc świetnie wkomponował się w zespół i prowadzi go do kolejnych dobrych wyników. Rozgrywa, zabezpiecza tyły, strzela gole, asystuje ze stałych fragmentów gry. Goran dysponuje dobrą techniką użytkową, jest bardzo pracowity i wytrzymały. Doskonale uzupełnia się z Możdżeniem i z Kubą Żubrowskim. Długo kazał czekać na swoje dobre występy, ale kiedy już zaczął czarować, to okazało się, że potrafi to robić jak nikt w zespole. Od jego postawy będzie zależał wynik meczu w piątek, jak i kolejnych spotkań ligowych.

Marcin Robak strzela wszędzie, gdzie się przeniesie, więc dla Śląska również stał się kluczowym zawodnikiem. Piłkarz, którego wielu odsyła już na emeryturę nadal zadziwia i nadal ma dobrze nastawiony celownik. Dobra technika, wciąż niezła szybkość, umiejętność wykańczania akcji, świetne opanowanie. Wystarczy chwila nieuwagi, cień szansy, a zaraz potem trzeba wyciągać piłkę z siatki. Ma doświadczenie wynikające z gry w wielu klubach Ekstraklasy i za granicą, czym niewielu piłkarzy naszej ligi może się poszczycić. Jak na weterana futbolu przystało potrafi wpływać na partnerów z zespołu i wznosić im się na wyżyny umiejętności, ale przede wszystkim jego zaletą jest to, że w pojedynkę potrafi przesądzić o wyniku meczu. Jedyną nadzieją na jego zatrzymanie jest ścisłe krycie i odcięcie od podań.

Chyba wszystkich kibiców Korony Kielce zżera ciekawość, co nasi ulubieńcy pokażą w najbliższym spotkaniu. Pełni optymizmu po wspaniałym zwycięstwie nad Lechią Gdańsk czekamy na pierwszy gwizdek arbitra. Gospodarze mają ogromną szansę przedłużyć imponującą serię spotkań. Okazja jest wyborna. Mecz u siebie, przy dopingujących trybunach, świetna forma, doskonałe nastroje. Czy można sobie wyobrazić dogodniejszy moment na doskoczenie do czołówki? Dlatego tym bardziej potrzeba dopingu, który poniesie Koronę do zwycięstwa. A dla tych, którzy nie mogą pojawić się w piątkowy wieczór na stadionie, zachęcamy do śledzenia transmisji na kanale Eurosport lub do tradycyjnej relacji radiowej na antenie Radia Kielce. Korono, do boju! Do boju o podium!

Przedmeczowo: Korona Kielce – Śląsk Wrocław

Ostatni mecz Korony Kielce zakończył się wynikiem, przez który większość kibiców zapewne z ulgą powitała przerwę na spotkania reprezentacyjne. To była miazga. Cracovia rozniosła Koronę na własnym boisku aż sześć do zera. Jakby tego było mało, to była już trzecia porażka Żółto-Czerwonych z rzędu. W tych trzech meczach podopieczni trenera Wilmana strzelili zaledwie jedną bramkę, tracąc aż dwanaście. Nie da się ukryć, że coś złego dzieje się z Koroną. Po dobrze rokującej serii trzech wygranych nie ma już śladu. O dobrych momentach nikt już nie pamięta. Bo teraz trzeba wyjść z kryzysu. Potrzeba przełamania, wygranej, która pchnie drużynę na właściwe tory. Szansa na trzy punkty i odblokowanie nadarzy się już w poniedziałek, bo Korona zagra przed własną publicznością z przeciętnym Śląskiem Wrocław. Początek spotkania o godzinie 18:00, a komendę do rozpoczęcia gry da sędzia Paweł Gil.

Obie ekipy, które w poniedziałek zmierzą się ze sobą w Kielcach przegrały swoje ostatnie spotkania. Korona (jak wiemy aż nazbyt dobrze) poniosła sromotną klęskę w Krakowie, Śląsk minimalnie uległ u siebie rewelacyjnej Termalice, która zajmuje obecnie trzecie miejsce w tabeli. A jednak to Żółto-Czerwoni są wyżej od Ślązaków, zajmując obecnie dziesiąte miejsce z dorobkiem czternastu punktów po jedenastu meczach, tracąc zaledwie cztery punkty do piątej Arki Gdynia, ale zarazem mając zaledwie trzy oczka przewagi nad zajmującymi w tabeli miejsca 13-15 drużynami. Zatrważająco wygląda bilans bramkowy Korony: trzynaście goli zdobytych, aż dwadzieścia trzy stracone. Jest to najgorszy bilans bramkowy w Lotto Ekstraklasie. Takim samym niemalże bilansem może pochwalić się tylko zamykająca stawkę Wisła Kraków, której bilans wynosi jedenaście do dwudziestu jeden. W obecnych rozgrywkach Korona czterokrotnie wygrywała, dwukrotnie dzieliła się punktami z rywalami i pięć razy schodziła z boiska pokonana. Aby móc liczyć na jakikolwiek awans piłkarze trenera Wilmana muszą wreszcie wygrać. Powrót na szóstą lokatę będzie wtedy na wyciągnięcie ręki. Remis nie poprawi sytuacji Dumy Kielc, ale może ją uwikłać w bardzo niebezpieczną walkę o utrzymanie. Porażka da podobny efekt, dlatego sprawa wydaje się prosta: tylko zwycięstwo!

Śląsk Wrocław również znajduje się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Przed przerwą w rozgrywkach przegrał mecz na własnym stadionie, przez co nadal musi walczyć o to, by utrzymać się nad strefą spadkową. Patrząc na grę piłkarzy Mariusza Rumaka, trzeba powiedzieć, że 14 miejsce, które obecnie okupują, to i tak sukces (tyle samo punktów mają Górnicy z  Łęcznej i chorzowianie). Zgromadzili do tej pory jedenaście punktów, strzelili dziesięć goli, tracąc dwanaście. Zwyciężali do tej pory zaledwie dwa razy, aż pięć razy dzielili się punktami z przeciwnikiem, cztery razy nie urwali rywalowi nawet punktu. Wygrana z Koroną jest dla nich jedyną nadzieją na ucieczkę z zagrożonej spadkiem strefy, bo Wisła Kraków i Górnik Łęczna (niedawny pogromca Korony) tylko czekają na potknięcia takich ekip jak Śląsk, Ruch, Pogoń czy Piast. Remis daje gościom awans o jedno miejsce. Porażka naturalnie wepchnie Ślązaków już zupełnie w ramiona walki o utrzymanie.

Konia z rzędem temu, kto zdoła wskazać faworyta poniedziałkowego meczu. Obaj przeciwnicy grają w kratkę, przeplatając dobre (w przypadku Korony) lub średnie (w przypadku Śląska) spotkania ze słabymi, a nawet koszmarnymi. Obie ekipy zagrają w składach zbliżonych do tych, w jakich grały poprzednie, niezbyt udane spotkania. Trener Wilman już zapowiedział, że nie planuje wielkich zmian w składzie i mimo pogromu w Krakowie postawi na piłkarzy, którym ufa od początku rozgrywek. Jest w tym na pewno jakaś metoda i ci zawodnicy z meczu na mecz powinni lepiej ze sobą współpracować, ale też istnieje ryzyko zwyczajnego przemęczenia. Trzeba rozsądnie gospodarować siłami, dlatego kielecki szkoleniowiec powinien rozważyć kosmetyczne zmiany w podstawowej jedenastce, które dodadzą jej świeżości i pozwolą nabrać rozpędu. Przecież drużyna to nie tylko jedenastu piłkarzy, ci siedzący na ławce również mogą dać wiele dobrego na boisku i wzmocnić podstawowy skład.

Kadra ekipy z Wrocławia także nie doświadczy wielkich zmian w porównaniu ze spotkaniem z Termalicą. Trener Mariusz Rumak nie narzeka na zbyt wiele kontuzji w drużynie, nie może też jednak narzekać na ból głowy przy wyborze składu, ponieważ brakuje mu klasowych zawodników. Będzie zmuszony wystawić ten zespół, który oglądamy od początku rozgrywek, czyli ekipę, której zwyciężanie sprawia ogromną trudność, która nie strzela wielu goli, ale broni całkiem solidnie. Znajdujący się w przeciętnej formie strzelcy Korony mogą w tym meczu mieć ograniczone pole manewru.

Prawda jest taka, że Śląsk i Korona najprawdopodobniej zneutralizują się wzajemnie. Żadna z ekip nie znajduje się w wybitnej formie, żadna nie strzela wielu goli. Obie mają po jednym atucie: Korona gra u siebie, Śląsk ma niezłą obronę. Jeśli pominąć te dwie sprawy o wyniku meczu zadecydować może tylko jedno: ambicja, czyli chęć przerwania złej passy trawiącej obecnie i jedną, i drugą ekipę.

Wśród piłkarzy Śląska Wrocław w tym sezonie wyróżnia się Ryota Morioka. Dwudziestopięcioletni Japończyk gra na pozycji ofensywnego pomocnika i jest motorem napędowym zdecydowanej większości akcji ekipy z Wrocławia. Posiada technikę, która wyróżnia go na tle innych zawodników swojej drużyny, jest szybki i nieszablonowy. Cechuje go duża kreatywność i niezły przegląd pola, dryblingiem potrafi minąć każdego obrońcę w lidze, a dobrym podaniem obsłużyć partnerów. W tym sezonie należy również do najlepszych strzelców swojego zespołu, zdobywając trzy gole w dotychczas rozegranych spotkaniach. Jego osoba będzie wymagała od pomocników i obrony gospodarzy wielkiej uwagi, ponieważ wystarczy mu tylko skrawek wolnego miejsca, by stworzyć poważne zagrożenie pod bramką przeciwnika. Z ciekawostek: Ryota jest obecnie wyceniany przez portal Transfermarkt na osiemset tysięcy euro, co czyni go jednym z najbardziej wartościowych piłkarzy Śląska.

I tu dochodzimy do miejsca, które przyprawia mnie o prawdziwy ból głowy (Co w takim razie musi odczuwać trener Tomasz Wilman!). Kto w obecnej formie piłkarzy będzie kluczowym graczem Korony Kielce w nadchodzącym meczu? Kto może dać drużynie zastrzyk energii, którego tak bardzo potrzebuje? Jeszcze niedawno trudno było wybrać jednego zawodnika z grupy znajdującej się w dobrej dyspozycji, dziś trud wyboru polega na tym, że żaden z liderów drużyny nie jest w wybitnej formie. A jednak Korona ma gracza odpowiedniej klasy: to Mateusz Możdżeń. Do tytułu kluczowego zawodnika w meczu ze Śląskiem upoważnia go pozycja na boisku. Środek pomocy to bastion, w którym rozegra się decydująca batalia o zwycięstwo, a piłkarz taki jak Mateusz może zostać bohaterem tej bitwy. Posiada dobry przegląd pola i precyzyjne podanie. Wie, kiedy zwolnić, kiedy przyspieszyć grę, wie do kogo i kiedy podać piłkę. Potrafi też zawalczyć w defensywie, odbierając piłkę rywalom bez zbędnej gry faul. To od niego w poniedziałek będzie zależało najwięcej. Jeśli zagra tak jak nas do tego przyzwyczaił, skorzysta na tym nie tylko Korona, ale i poziom całego spotkania.

Mocno ściskajmy kciuki za Koronę. W meczu, który przed nami, wsparcie kibiców może okazać się bezcenne dla Żółto – Czerwonych, pogrążonych w kryzysie, przybitych bolesnymi ciosami ostatnich porażek, zgnębionych zawirowaniami z przejęciem klubu przez Senegalczyków, ale pełnych nadziei, że teraz, po dłuższej przerwie, po solidnym wypoczynku i dobrze przepracowanym okresie przerwy przyjdzie wreszcie długo wyczekiwane przełamanie i ważna wygrana. Wygrana, która przywróci wiarę we własne możliwości i w to, że w tym sezonie można ciągle ugrać coś więcej niż tylko spokojne utrzymanie. Dlatego w poniedziałek wypełnijmy szczelnie stadion przy Ściegiennego i dopingiem zdartych gardeł porwijmy ukochana naszą Koronę Kielce do triumfu.

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account