log in

Wpisy

Kibicowski szlak - wspomnień czar (cz. 2)

W tamtych latach, czyli 2004/2005, odbyły się derby Województwa Świętokrzyskiego z KSZO Ostrowiec, na których moja obecność musiała być obowiązkowa, zarówno w meczu u siebie, jak i na wyjeździe w Ostrowcu (tak - pamiętne pojednanie dla papieża...). Jako że sukces w Kielcach zbiegł się mniej więcej w tym samym czasie z upadkiem KSZO, były to jak dotąd ostatnie derby pomiędzy tymi dwoma zwaśnionymi klubami (nie licząc derbów Korona II - KSZO). A minęło już ponad 10 lat, przecież to szmat czasu. Ile by jednak nie minęło, najsłynniejsze derby województwa wspominam bardzo "klimatycznie". Słynna prześmiewcza oprawa kieleckich Ultrasów, karykatura największej flagi kibiców KSZO -"Świętokrzyskie Rozpustnice", po której ostrowieccy kibice ściągnęli swoje flagi i podjęli walkę z płotem (i oto chodziło - widać, że zabolało!) bądź oprawa z Kubusiem Puchatkiem "Wy bez nas żyć nie możecie" czy też racowisko na całą długość stadionu. To na zawsze pozostanie w mojej pamięci, tego mi nikt nie zabierze. Rewanż w Ostrowcu był również bardzo ciekawy, zresztą w jego końcówce doszło do konkretnej awantury, której jednak opisywał nie będę.

Oprócz derbów odbywało się wtedy bardzo dużo ciekawych spotkań - ciekawych zarówno piłkarsko, jak i kibicowsko. Mi w pamięci na przykład zapadł mecz z MKS Mława u siebie, gdzie kieleccy kibice z młyna przez całe spotkanie rzucali się śnieżkami :) Ja zaś miałem przyjemność zasiadania na Trybunie zadaszonej na Stadionie przy ulicy Szczepaniaka, jedyny raz w życiu zresztą. Stało się tak dzięki temu, że pomagałem w odśnieżaniu murawy stadionu przed meczem, zamiast treningu jako trampkarz Korony. Szczęśliwy zbieg okoliczności spowodował, że tego dnia na meczu w Kielcach przewidziany był gość specjalny - legendarny trener polskich piłkarzy Ś.P. Kazimierz Górski! Pan Kazimierz, wchodząc na swoje miejsce na Trybunie zadaszonej, przywitał się z całą naszą grupą trampkarzy, zasiadł blisko nas. Jako dzieciak, do tego zafascynowany futbolem, mocno to przeżyłem. Za to po meczu przez pół godziny okupowaliśmy drzwi do szatni piłkarzy, oczekując meczowych koszulek. Koszulki nie dostałem, za to spodenki kapitana Arkadiusza Bilskiego udało się mi "zdobyć".

I tak właśnie w tamtym pamiętnym sezonie, po wyjazdowym meczu z GKS Bełchatów wygranym przez Koroniarzy, historyczne wejście do Ekstraklasy kieleckiego klubu stało się faktem! Feta na mieście była ogromna.

Dziś tak sobie myślę, że przez te wszystkie lata jednak można było znaleźć wiele powodów, przez które mógłbym odpuścić kibicowski szlak. Jakoś nie zastraszyli mnie kibice Hutnika, którzy - jak już wspomniałem - podczas meczu rozpuścili gaz na kieleckie trybuny, gdy jeszcze byłem dzieckiem w sumie, nie zastopowała mnie awantura na meczu pucharowym z Legią Warszawa, na meczu w którym to na młynie dosłownie brakowało miejsca, aby odwrócić się swobodnie, tylu było w nim fanatyków. Nie zatrzymał mnie brak zorganizowanego dopingu w ramach protestu zaraz po awansie do Ekstraklasy oraz nagonka medialna na kibiców Korony, nie zniechęciła mnie afera korupcyjna, degradacja, odejście sponsora…W późniejszym etapie aktywności kibicowskiej nie zastopowało mnie także zerwanie ówczesnych zgód Korony! Czy istniało cokolwiek, co byłoby w stanie oderwać mnie od Korony? Odpowiedź może być tyć tylko jedna – nie!

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account