log in

Wpisy

Prawdziwy facet - na szczęście mamy jeszcze takich w Kielcach

Wczorajszy mecz Korony z Lechem stał na wysokim poziomie i mimo porażki (kwestia sporna czy po słusznie odgwizdanym karnym) możemy być dumni z postawy Koroniarzy na boisku. Emocji nie brakowało, jak się okazało, nie tylko przez 90 minut. Na wielu portalach głośno za sprawą zachowania Jacka Kiełba, który rzekomo uderzył jednego z kibiców Lecha. Słowo "rzekomo" jest tu kluczowe, bo według mnie (i wielu mi podobnym) nie każdy kontakt fizyczny jest uderzeniem. Już w tym miejscu argument o propagowaniu przemocy na stadionie dla mnie pada, ale sprawie warto się przyjrzeć jeszcze z jednej strony.

Kim jest Jacek Kiełb? Piłkarzem, to oczywiste. Ale przede wszystkim jest mężczyzną, mężem, ojcem. Co robi mężczyzna, mąż, ojciec w sytuacji, gdy ktoś obraża jego rodzinę? Przywołuje tego kogoś do porządku. Na przykład w taki sposób, w jaki zrobił to Ryba. Kiedyś byłoby to całkowicie normalne, niestety - w czasach, gdy ludzi w podobnych sytuacjach co najwyżej wyrzuca się ze znajomych na facebooku, z odepchnięcia kogoś (podkreślam, że nie uderzenia) robi się afera, mówi o możliwym zawieszeniu.

Tak więc Kiełb, jak każdy inny zawodnik, jest przede wszystkim mężczyzną. Piłkarz to jego zawód. Czy jeśli ktoś w pracy obraziłby twoich bliskich, to przeszedłbyś obok tego obojętnie? Jeśli tak, to może lepiej pozostań spełnionym zawodowo singlem. Nie demonizujmy i doceńmy to, że istnieją jeszcze ludzie, którzy emocje okazują nie tylko w mediach społecznościowych.

Przeznaczenie? Korona Kielce

Coś jest magicznego w tych naszych Kielcach. Coś, co sprawia, że na kieleckiej ziemi pewien rodzaj piłkarzy oferuje inny futbol niż miałoby to miejsce gdzieś indziej. To trochę tak, że w Kielcach odkrywa się talenty, które nie powinny iść dalej w świat, wydobywa się z nich to, co najlepsze i co może istnieć tylko tutaj. Talenty, których przeznaczeniem jest gra w żółto-czerwonych barwach.

Daleko szukać nie trzeba, przykład bardzo na czasie.

To jest Jacek Kiełb w Śląsku Wrocław.

To jest Jacek Kiełb w Koronie Kielce.

Jedna osoba, inna jakość futbolu.

A przecież Kiełb nie jest tu przypadkiem odosobnionym.

Maciek Korzym w Koronie – charyzmatyczny przywódca, walczak o ponadprzeciętnej ambicji, ulubieniec publiczności, współtwórca Bandy Świrów.

Maciek Korzym w Podbeskidziu – niedoceniany, przepłacany, bez polotu. W Górniku Zabrze – znienawidzony przez trybuny.

Paweł Golański w Koronie – fundament w kadrze trenera Ojrzyńskiego, Pachety, Tarasiewicza. Idol kibiców, gość trzymający szatnię. Po odejściu krótki epizod zagranicą, kilka przeciętnych występów w Zabrzu i otrzymanie przydomka Paweł „Błyskawica” Golański.

Bartek Pawłowski – w Kielcach niemal fenomen techniczny, w Lechii ławka i wpuszczanie w ostatnich minutach.

Było ich więcej, z niektórych się teraz śmieją w świecie futbolu, o innych się po prostu nie pamięta. Co zatem jest takiego magicznego w stolicy województwa świętokrzyskiego? Ja mówię: atmosfera. Wystarczy spojrzeć na pierwszy z brzegu film Korona TV. Jedność, zaangażowanie, wzajemna sympatia i panująca w szatni wesołość, tj. warunki idealne do rozwoju, do pokazania się z jak najlepszej strony. Serce rośnie, gdy widzi się Gostomskiego klepiącego po ramieniu Dejmka po samobóju (dlatego Peškovič po sytuacji z Diawem dużo stracił w naszych oczach), gdy słyszysz Rybę mówiącego, że nie jest bohaterem meczu z Wisłą, że to zasługa całego zespołu.

Kielecki kolektyw złożony z normalnych chłopaków, nie panów piłkarzy. Kielce nie potrzebują Furmanów, Nikolić'ów czy Prijović'ów. Kielce potrzebują Kiełbów, Korzymów, Grzelaków czy Sekulskich, a ci z kolei potrzebują Kielc i Korony. Uczciwa relacja, z korzyścią dla obu stron.

Subskrybuj to źródło RSS

Zawodnicy

Log in or create an account