Wisła Kraków - Korona Kielce - komentarz do meczu
- Napisała Aneta Grabowska
- Dział: Aktualności
- Czytany 1597 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Gdy emocje już opadły, jak po wielkiej bitwie kurz… pora na komentarz do meczu Korony z Wisłą. Ostatnimi czasy gra naszego zespołu mogła się podobać, nie tylko nam – kieleckim kibicom. Graliśmy ładnie, równo, agresywnie, ale w granicach rozsądku i choć wyróżnić można było w każdym meczu jakieś indywidualne akcje, to jednak na wyniki pracowała cała drużyna. To było spójne, to było efektywne. W niedzielę było podobnie. Cały zespół pracował na wynik. I choć moglibyśmy wyróżnić niechlubne indywidualności, to nie zrobimy tego. Bo zawiodła Korona jako całość. To znów było spójne, ale tym razem pod względem nieskuteczności. Sam Jova meczu nie miał prawa wygrać. I nie wygrał. Po pierwszych 45 minutach byliśmy jeszcze dobrej myśli – Korona miała ostatnio dobre drugie połowy. Mocne słowa w szatni i wszystko miało się ułożyć. Taki był plan. Takie były nadzieje. Niestety, po przerwie okazało się, że spotkał nas najmniejszy wymiar kary… Nie walczymy już zatem o górną ósemkę, a najbardziej boli to, że nadzieję odebrała nam właśnie Wisła. Niemniej gdy oddało się serce drużynie, wszystko trzeba przetrwać, przełknąć gorzką porażkę, nie mieć pretensji, nie szukać winnych i wierzyć, że będzie lepiej. To w końcu KORONA, nasza KORONA!
Aneta Grabowska
Niepoprawna optymistka, wierzy, gdy inni już przestali. Humanistka - to wiele o niej mówi. Nierzeczowa, nieobiektywna, zakochana w Koronie miłością romantyczną. Łukasz Sierpina znajduje się na podium jej ulubionych piłkarzy – między Gerrardem i Owenem.