log in

Felietony

Ruch kibicowski w Polsce okiem Pana Gie (cz. 2)

Oprawa z meczu Korony Kielce z Legią Warszawa Oprawa z meczu Korony Kielce z Legią Warszawa
Oceń ten artykuł
(9 głosów)

Kończąc poprzednią część felietonu, wspominałem, że pomimo licznych zalet, w ruchu kibicowskim niestety występują także różne wypaczenia. I właśnie te wypaczenia spowodowały, że dziś w tej kulturze czynnie nie biorę udziału, choć tak dużo jej zawdzięczam. Co więc takiego silnego spowodowało, że dziś jestem na kibolskiej emeryturze(oczywiście Koronę mam w sercu zawsze)? Na pewno zmiana moich priorytetów, poglądów na życie, choć w okresie aktywności kibicowskiej dla Korony zrobiłbym niemal wszystko. Ale decydujący wpływ miała przede wszystkim ta cała hipokryzja, którą ruch kibicowski jest przesiąknięty do szpiku kości, tym bardziej w obecnym czasie, ale widać to dopiero gdy się w niego wejdzie, albowiem ta zgnilizna tkwi w nim od środka. Jest ona szyta grubymi nićmi. Szkoda, bo zorganizowani kibice ze wszystkimi swoimi sekcjami, to ogólnie piękna subkultura, mająca fajne założenia i zdrową kibicowską rywalizację. Niestety, już wtedy, kiedy postanowiłem zawiesić kibicowską działalność, kibice zaczęli odchodzić od swoich ideałów, które powinny być świętością, więc nie widziałem w tym już siebie. Zadawałem sobie pytanie: czy ja w tym wszystkim się nie zatracę?

Zobacz też:

Ruch kibicowski w Polsce okiem Pana Gie (cz.1)

Dzisiejsi kibice chełpią się sloganami, hasłami typu „kibice – ostatni bastion polskości”, ale okazuje się, że spora cześć z tych „obrońców” nie pojęcia co to polskość i patriotyzm. Duża cześć kiboli potrafi się jedynie pokazać z modą na patriotyzm, zameldować na Marszu Niepodległości, ale głównie po to, aby się pokazać jako ekipa. Prawda jest taka, że duża cześć członków subkultury kibicowskiej jedynie śpiewa i powtarza hasła, o których nie mają pojęcia, a które stały się modne w ich środowisku. Co gorsza, na tych hasłach budują swoją pozycję w grupie, jakimi to nie są wielkimi patriotami, bo tworzą vlepki patriotyczne, odzież patriotyczną, no i udział w obchodach świąt narodowych. Jakie to jest proste dla nich, ale prawdziwa postawa patriotyczna dla wielu z kiboli jest nieznana. Tak samo jest ze znajomością historii naszego kraju czy symboli narodowych, które zresztą noszą na swoich koszulkach, bluzach. Pierwszy przykład z brzegu dotyczący postawy patriotycznej, to ostatnie wydarzenia na kadrze we Francji, gdzie oczywiście pakt o nieagresji wszystkich nie obowiązywał…. Jeszcze inne, moim zdaniem patologie, to np. Ultrasi malują oprawę, porównując Jarosława Kaczyńskiego do Leszka Millera! Nie chodzi mi o sympatię czy antypatię do Jarosława czy do PiS, ale takie zestawienie to moim zdaniem gruba przesada.

W ruchu kibicowskim od środka, wewnętrznie zanikają prawdziwe zasady, prawdziwa miłość do swojego klubu czy wsparcie i szacunek dla braci. Prawdziwe idee ruchu kibicowskiego są pożerane przez pozerstwo, samozachwyt, megalomanię, hipokryzję, zakłamanie, pogoń za pieniądzem, zyskiem. Jest to bardzo przykre, biorąc pod uwagę hasła, z jakimi subkultura ruchu kibicowskiego się utożsamia, jakie ma na swoich sztandarach - czyli flagach. Ktoś powiedział mi kiedyś, że to nie milicja, nie żadne służby, nie PZPN niszczy ruch kibicowski, ale robią to sami jego członkowie. Dziś muszę się z tym niestety zgodzić.

Kolejną rażącą kwestią jest totalny brak zasad u niektórych i miłość do klubu mylona z zaborczością. Niektórzy z kiboli tyle naoglądali się filmów typu „Klatka” z 2003 roku, że wydaje im się, że są jedynymi godnymi wyznawcami dla swoich klubów. Inaczej mówiąc, obejrzeli film i z podniecenia nim zwariowali… Pozostali kibole to chór do śpiewania albo ciemny lud, który ma za zadanie jedynie wrzucić pieniądze do puszki, kupić gadżet i śpiewać. Jest to o tyle absurdalne, że każda ekipa hasła typu „Razem zjednoczeni”, „Wszyscy Razem z miłości dla klubu” używa non toper. Tylko używa, bo z ich zastosowaniem różnie bywa.

Zadaję kolejne pytanie: ile prawdziwości mają slogany typu „Braci się nie traci”, „Zawsze razem” itp? Kibice, obrońcy polskości, którzy w imię „zasad” zrywają niemalże rodzinne przyjaźnie, zgody z ekipami, które trwały od dziesiątek lat, sztamy, na których wiele pokoleń się wychowało. Zgody te zostały nagle zerwane, często jednocześnie zawiązując nowe, które się wzajemnie wykluczają, co gorsza tak naprawdę dla pieniędzy i interesów. A gdzie są ci kibole, którzy żyją dla idei? Istnieją, ale niestety pozostało im być tylko pionkiem i narzędziem tej całej potężnej machinie propagandy i hipokryzji. Na domiar złego nie wszyscy członkowie tej kultury są tego świadomi. Na zacytowanie zasługują tutaj słowa boksera Artura Szpilki, który umiał się postawić i w jednym z wywiadów dla WP powiedział w ten sposób o kibicach i panujących tam układach: „Ja nie jestem przedmiotem jak większość tych osób tam, większość osób którzy sobie dają wejść na głowę bo jedna osoba tak mówi - pozdrawiam ich serdecznie, niech dalej się bawią w piaskownicy, ja mam swoje zdanie i nigdy tego nie zmienię”.

Stawiam kolejne pytanie: mało jest takich „kiboli, którzy za pomocą swojego klubu chcą się tylko dowartościować, zabłysnąć, aby poczuć się „kimś” czy „kumatym” ? Doświadczyć tę wyższość nad innym kibicem? Z moich obserwacji wynika, że niestety wielu. Paranoją trzeba nazwać patrzenie z góry na tych, którzy na każdy mecz zabierają szalik i barwy, jako na tych mniej kumatych, bo przecież prawdziwi kumacze chodzą tylko w swoich własnych, stworzonych markach bądź firmach wywodzących się ze środowiska sztuk walki. Dokładając trochę ironii to byli i tacy, co mówili, że w jeansach to się nie biją. Podsumowując to dla wszystkich „sztywnych i kumatych”, o takiej mentalności, jaką przedstawiłem powyżej, dla dokładnie takich „kumków” odpowiem sarkazmem: drogi kumaczu, kibolski narcyzie, na przekumacenie nie ma leków. Walnij więc głową z całej siły o kant stołu, jak przeżyjesz to, że szramą na łbie będziesz jeszcze groźniejszy…

Owa sytuacja wewnętrzna w ruchu kibicowskim stale się pogarsza. Gdy ja w 2011 roku zawiesiłem szalik, to obecne okoliczności panujące w tej kulturze byłyby nie do pomyślenia, choć osobiście już wtedy widziałem to zjawisko, ale nie w takiej ogromnej skali... Przypominam sobie 2005 rok, wtedy zerwaniu uległa zgoda Jagiellonii Białystok z Wisłą z Krakowa. Już po oficjalnym odłączeniu się dwóch ekip, podczas jednego z meczów Jagi rozgrywającej swój mecz w Czermnie, na 161 osób w sektorze połowę stanowili fani Wisły! Oficjalnie zostali przedstawieni jako „sympatycy Jagi z Krakowa”. Trochę później, bo w 2008 roku padła zgoda Arki Gdynia z Polonią Warszawa. Co by nie powiedzieć, ale była to zgoda historyczna. Niestety już w pierwszym meczu między obiema ekipami padły wzajemne bluzgi. Zdziwienie było bardzo duże. Podobna sytuacja miała miejsce w Kielcach, w pierwszym meczu po zerwaniu przyjaźni miedzy Koroną Kielce a Cracovią. Bo ktoś tam niby zagwizdał, inny sprowokował i stało się. I pomimo kilku pojedynczych incydentów, na tym się skończyło, a aktualnie mecze między tymi ekipami określane są jako neutralne. Powiem nawet więcej - wiele kibiców w obu ekipach do dziś ma przyjazne stosunki, wiele grup kibicowskich – sentyment.

Dziś natomiast wygląda to nieco inaczej, o wiele gorzej, powiedziałbym wręcz, że patologicznie. Nawiązuje do ostatniej sytuacji „paktowej”, że tak nazwę, które miała miejsce we Francji podczas Euro. Zaczęło się od nagłego zerwania przyjaźni – triady zaprzyjaźnionych ze sobą ekip. Owa triada uchodziła ze jedną z najlepszych w kraju, także pod względem historyczno-tradycyjnym, trwała wiele lat. Wychowała ona wiele pokoleń kibicowskich w swoich miastach. Dzień po zerwaniu zgód triady, następuje atak pewnej „ekipy” wraz z nowymi sprzymierzeńcami na swoich „wczorajszych” przyjaciół, jedna osoba ląduje w szpitalu. W kolejnych dniach nastąpiło przemalowanie grafów zgodowych na wrogie, a w pierwszym meczu miedzy dwoma niedawno zaprzyjaźnionymi ekipami padają wzajemne bluzgi. Kosa na całego. Odpowiedzcie sobie sami na pytanie, gdzie są tutaj zasady, szacunek i prawdziwość. Ja powiem w ten sposób: stężenie absurdu, hipokryzji, zakłamania sięgnęło już niebotycznych wyżyn…

Przyjaźnie w życiu również się kończą i czasami przechodzą do stanu nienawiści, ale dzieje się wyniku jakiegoś konfliktu, a nie świadomego działania. Na pewno kibice, którzy mienią się (i o których sam tak uważałem!) tymi nielicznymi, samodzielnie myślącymi w dobie chorego, zalewającego nas systemu, kibole którzy mają zdrowe podejście do życia, wartości i zasad, nie powinni dopuścić do takiej sytuacji. Nie można zmieniać przyjaciół jak rękawiczki albo wybierać tych, z których ma się korzyści. Zaprzecza to idei przyjaźni, która ze swojej natury jest bezinteresowna. O szacunku do siebie samych nawet nie wspominając, bo ta kwestia także zawodzi ostatnio w kibicowskiej subkulturze. Jak kibice zaczną się w tym wszystkim zatracać, a mam nieodparte wrażenie, że tak się właśnie dzieje, to kto tą całą lucyferjańską machinę – konsumpcjonizmu, egoizmu, pogoni za pieniędzmi, czy chorej rywalizacji społecznej, kto to wszystko będzie w stanie zatrzymać, jak ten sam demon wdarł się i w tę subkulturę i sukcesywnie niszczy ją od środka? Aby jednak nie kończyć tego felietonu zbyt pesymistycznie, napiszę, że zostali także jeszcze prawdziwi, kibice, kibole, ultrasi, którzy cały czas działają w swoich ekipach i walczą z patologiami dręczącymi tę kulturę, walczą o jej ideały. Dopóki oni działają, dopóki żyją, jest nadzieja, że te ciężkie czasy dla ruchu kibicowskiego miną. Dalej istnieje szansa, że zwycięży zjednoczenie i prawdziwość, a nie prywatne interesy kilku ludzi trzymających władzę. W końcu to ludzie zjednoczeni w słusznej sprawie i solidarni są siłą nie do pokonania.

Ostatnio zmienianyniedziela, 14 sierpień 2016 17:32
Pan Gie

Autor, felietonista strony "myslimlodegopolaka.pl" oraz działacz społeczno-polityczny.

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Zawodnicy

Log in or create an account