Okiem Pana Gie - geneza sukcesu polskich piłkarzy na Euro
- Napisał Pan Gie
- Dział: Felietony
- Czytany 2206 razy
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
- Skomentuj jako pierwszy!
Witam wszystkich!
Pisząc o grze polskich piłkarzy na EURO 2016, proponuję cofnąć się w czasie…
Pamiętacie 2001 rok? Wtedy to spektakularnie, pierwszy raz od 16 lat, nasi polscy piłkarze wywalczyli awans do mistrzostw świata w Korei i Japonii. Mało tego - Polacy jako pierwsza reprezentacja w Europie wywalczyła upragniony awans. Pamiętam jak dziś, albowiem żyłem wtedy piłką nożną jak nigdy w życiu i pamiętam tę euforię w kraju, swojego rodzaju szał spowodowany awansem na mundial.
Biorąc pod uwagę grę w eliminacjach oraz poziom piłkarzy, można było być optymistą co do gry podczas turnieju w Korei i Japonii, a trener Jerzy Engel zapewniał nawet, że powalczymy o złoto! Losowanie grup, trafili nam się : gospodarze - Korea Południowa, Portugalia, USA… Na takiej wielkiej imprezie nie ma słabeuszy. Niby oczywiste, ale wydawało się, że takie rozlosowanie spokojnie da nam awans. Przypomnijmy - w naszej bramce ówczesny kandydat do najlepszego bramkarza globu: Jerzy Dudek z Liverpoolu. Linia obrony - duet stoperów z solidnej drużyny Bundesligi - Schalke 04: Tomaszowie - Hajto i Wałdoch czy zdobywca pucharu UEFA z Feyenoordem – Tomasz Rząsa. Linia pomocy obsadzona takimi „asami” jak: Radosław Kałużny –podpora Energie Cottbus z Bundesligi czy mający za sobą świetny sezon w Norymberdze Jacek Krzynówek. I wreszcie linia ataku - największa gwiazda naszej reprezentacji, nasz najlepszy strzelec, naturalizowany Polak (pochodził z Nigerii): Emanuel Olisadebe – zbawca Panathinaikosu Ateny i reprezentacji Polski. Brzmi to całkiem nieźle, przyznacie, prawda?
Co się więc stało, że nasi piłkarze na tamtych mistrzostwach zagrali znacznie poniżej oczekiwań? Składało się na to kilka elementów. Na pewno brak jedności w drużynie, ogromny szum medialny, z którym nasi piłkarze nigdy wcześniej się nie spotkali czy - jak się okazało - zbyt wymagający rywale… Do czego zmierzam? A no do tego, że każda reprezentacja grająca na wielkim turnieju musiała przebrnąć przez eliminacje i wygrać swoją grupę bądź baraże. Wynika więc jasno, że na wielkich turniejach, takich jak Mundial i EURO, słabych drużyn nie ma! W eliminacjach łatwiej grać i wygrywać ze średniakami, o mniejszej presji nie wspomnę. Realnym problemem jest wygrać z drużyną, która jest naprawdę silna, wygrać na wielkim turnieju finałowym z blaskiem fleszy i jupiterów, gdzie patrzy na nas cały świat - czyli z taką reprezentacją, która właśnie gra na Mundialu czy EURO.
Dlaczego więc po awansach do EURO i Mundialu w Polsce zawsze wybuchała euforia, a po odpadnięciu z turnieju czarna rozpacz, fala krytyki i hejtu? Pragnę uświadomić, że dla poprzednich naszych reprezentacji piłkarskich już sam awans do wielkiego turnieju był ogromnym sukcesem. Biorąc pod uwagę okoliczności tamtych lat, umiejętności polskich kopaczy, czy brak „średniaków” na wielkich turniejach, wyjście z grupy byłoby tak naprawdę wielką niespodzianką naszych ówczesnych reprezentacji. Z całym szacunkiem, ale różnica jest oczywista: zestawiając Tomka Hajtę do na przykład Michała Pazdana albo Tomka Kłosa do Kamila Glika… Tak czy siak, ówcześni reprezentanci potwierdzili awansem do tych turniejów, że grali i tak na solidnym poziomie. Zresztą nasi piłkarze nigdy nie wracali do domu bez punktu. Uważam, że trzeba było to doceniać i mierzyć możliwości na zamiary.
Tymczasem nadeszły wreszcie czasy, że piłkarzy mamy na bardzo wysokim poziomie i nie pokazuje tego tylko Robert Lewandowski, ale cała nasza paka. Od bramkarzy - wszyscy w naszej reprezentacji grają w najlepszych ligach i są podstawą swoich klubów, a Wojtek Szczęsny w jest wicemistrzem Włoch. Linia obrony – „światowy” Piszczek, najlepszy stoper we Włoszech - Kamil Glik, odkrycie tego EURO – Michał Pazdan i Artur Jędrzejczyk. Linia pomocy- „światowy” Krychowiak z Sevilli (właściwie teraz już PSG), Kuba (serce drużyny) czy przebojowy Kamil Grosicki. W takim towarzystwie nawet jeden z najlepszych pomocników w lidze, silnej lidze włoskiej (wybrany do „11” sezonu ligi włoskiej!) - Piotr Zieliński nie mieści się w podstawowym składzie! O Robercie nawet nie wspomnę, Arek Milik w Holandii również się rozstrzelał, w Lidze Mistrzów także coś trafiał. Porównajcie więc naszych obecnych reprezentantów w piłce nożnej do tamtych z lat 2002, 2006, 2008 czy nawet 2012. Przyznacie, że różnica, progres są gigantyczne.
Trzeba to sobie powiedzieć jasno: doczekaliśmy się europejskiej albo wręcz światowej klasy piłkarzy. Ale umiejętności piłkarskie to nie wszystko, żeby awansować do wielkiego turnieju, nie mówiąc już o wyjściu z grupy. Pokazuje to wiele reprezentacji, jak i drużyn klubowych. Mnie na przykład zawsze najbardziej w pamięć zapada Serbia, która swoją jedenastkę często ma naszpikowaną wielkimi gwiazdami jak przed laty np. Mateja Keżman lub Holandia, z np: Dyrkiem Kuyt-em czy Royem Makkay-em.
Aby drużyna wygrywała na wielkich turniejach potrzebny jest dobry szkoleniowiec, który zadba o właściwą atmosferę w zespole. I tego właśnie dotychczas brakowało polskim piłkarzom na wielkich turniejach. Przypomnijmy – w 2002 roku „afera” z brakiem powołania dla Tomasza Iwana, w 2005 roku - dla Frankowskiego, Rząsy, Dudka czy Kłosa. W 2008 roku także było głośno z uwagi na kontrowersję z naturalizacją Rogera Guerierro (a może Rogera Pereiro? :p), a co do Franciszka Smudy wiele mówić nie trzeba. Chłop po prostu lubił trzymać dyscyplinę w drużynie.
Obecnie natomiast naszym piłkarzom wraz z całym sztabem udało się połączyć ogromne piłkarskie talenty z odpowiednim zgraniem, atmosferą, sympatią, szacunkiem dla siebie samych. To dlatego właśnie odnieśliśmy sukces na EURO, choć osobiście uważam, że także nie jakiś ogromny sukces, jak w dobie szału po wyjściu z grupy wiele osób twierdzi. Zajęliśmy miejsce takie, jakbyśmy 4 lata temu wyszli z grupy (teraz na EURO było 26 reprezentacji, nie 16), choć gra naszych piłkarzy była naprawdę o wiele lepsza niż to, co osiągnęliśmy we Francji. Szkoda, że Arek Milik nie trafił z formą strzelecką i ogólnie, że zabrakło szczęścia w meczu z Portugalią.
I wiecie co? Teraz znowu wrócę do lat 2002, 2005, czy 2008. Nie tylko dlatego, że tamte „dziady” byli moimi idolami lat młodzieńczych i wspominam ich bardzo mocno sentymentalnie. Co bardzo ważne, obecna reprezentacja piłkarska, wychowana właśnie na latach 2002 – mundialu w Korei i Japonii czy 2006 roku w Niemczech, osiągnęła wysoki poziom właśnie na fundamentach poprzednich reprezentacji. Obecne wyniki składu z Lewym, Krychą czy Kubą to także po części ich zasługa. Zasługa ekipy Engela, Janasa i Leo. Przed laty nasi ówcześni kopacze umieli wywalczyć awanse do wielkich turniejów i tymi awansami, emocjami z nimi związanymi zarażali młodych chłopaków futbolem, a polski związek piłki nożnej uczył się, co to jest wielka impreza i jak należy się do niej przygotować. Nasi obecni piłkarze to ludzie wychowani właśnie na karierach tamtych reprezentacji, piłkarzy, którzy przełamali lata posuchy w polskim futbolu. To od nich się zaczęło, od awansu ekipy Engela, po którym gramy w miarę regularnie na wielkich turniejach i to jest największy sukces tamtej reprezentacji. Ujawnił się po latach, ale jakże jest cenny! Pomimo słabego wyniku na mundialu, ekipie Engela należy się hołd za przełamanie wielu lat niepowodzeń polskiej piłki w światowych rozgrywkach. To właśnie te „dziady” przyczyniły się do „wyprodukowania” naszej reprezentacji. Sądzę, że bez tamtych sukcesów, które potem społeczeństwo nazywało blamażami bądź kompromitacją, jak niektórzy powiedzą, bez tamtych ciężko wywalczonych awansów do wielkich turniejów, dziś piłkarsko nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy. A jesteśmy już naprawdę mocni.
Myśląc więc o naszej obecnej reprezentacji, pamiętajmy także genezę jej powstania, doceńmy poprzedników którzy umieli wywalczyć awans do wielkich turniejów, nie mając aż tak wielkich nazwisk w składzie, jak chwili obecnej. Teraz czas na więcej. Teraz czas na finałową czwórkę - co najmniej - na najbliższych mistrzostwach świata! Polska gola!
Pan Gie
Autor, felietonista strony "myslimlodegopolaka.pl" oraz działacz społeczno-polityczny.